Iron Galaxy dotychczas mogliśmy kojarzyć z wielu portów gier na inne platformy, przy czym nie każdy z projektów przekładał się na odpowiedni sukces, w końcu za taki ciężko uznać Batman: Arkham Knight czy Arkham Origins, jednakże zdarzały się lepsze tytuły jak
BioShock Infinite, Enslaved: Odyssey of the West czy The Elder Scrolls V: Skyrim. Ich ostatnie poczynania zaserwowały graczom naprawdę solidny
Killer Instinct Season Three, w związku z czym można było spodziewać się po nich naprawdę solidnej roboty przy okazji samodzielnej gry, szczególnie tak interesującej na papierze jak
Extinction.
Co jednak poszło nie tak i skąd wzięła cała krytyka tego tytułu? Dzięki uprzejmości twórców miałem okazję spędzić wiele godzin z tę produkcją za co bardzo gorąco im dziękuję. Odpowiedź postaram się Wam dostarczyć w poniższej recenzji!
Fabuła i świat Extinction
Deweloperzy zdecydowali się zabrać nas do stworzonego przez siebie świata Dolorum, który od dawien dawna nawiedzają gigantyczne Ogry/Orki znane jako Raveni. My jako Avil i (nie bezpośrednio) Xandra, jako ostatni przedstawiciele frakcji Strażników (Sentinel) staramy się obronić ostatki ludzkości przed tytułową zagładą. W międzyczasie nasze działania napotykają na problemy, a główny duet pozwala nam również poznać ich poprzednie losy oraz działania, które doprowadziły ich w to miejsce. W dużym skrócie to by było na tyle, gdyż większość zadań koncentruje się na jakimś celu, który przerywa nam proces walki o przetrwanie. Nawet interesujący pomysł na podstawę niestety udało się zniszczyć poprzez zbyt małą zawartość oraz umieszczenie go w zdecydowanie zbyt ograniczonej formie pisanych dialogów na początku zadania oraz kilku przebitek w trakcie i na końcu.
Dział odpowiedzialny za zaprojektowanie przeszłości świata przedstawionego może czuć niedosyt, ponieważ skutecznie zarysował także synergię z teraźniejszością potrafiąc zainteresować oraz zaskoczyć. Pomimo przeciętnych charakterów postaci udało się o dziwo stworzyć nieźle relacje pomiędzy nimi. To wszystko jednak zostało zbombardowane przez kilka innych spraw związanych z
Extinction…. Jest to o tyle smutne, że niezłe zakończenie niestety zostało ściśle powiązane z porażką pod innymi względami.
Walczenie z gigantami może być nudne? No, cóż...
W założeniu powinniśmy mieć do czynienia z tytułem czerpiącym nieco z ostatnich hitów z gatunku gier akcji, w połączeniu z walkami z gigantami przypominającymi nieco Shadow of the Colossus, jednakże prezentowany był w tym od początku odpowiedni umiar. Niestety pełna wersja posiada wiele niedociągnięć, brak spójności oraz błędy nie pozwalające nam na uznanie tego tytułu za naprawdę mocny w ramach całości.
Rozpocznijmy od kwestii walki w ogóle, która niestety jest bardzo prosta i tak naprawdę ogranicza się do przycisku ataku, odskoku oraz zadania potężnego ciosu, który przyda nam się “zarówno na dużych jak i małych”. Umiejętności ze strony gracza nie ma tutaj niestety, dlatego też ten element nie daje niczego - ani satysfakcji, ani nawet pewnej przyjemności. Ratowanie mieszkańców zawsze jest gdzieś tam w tle, lecz momentami stanowi główną oś, przez co musimy odpowiednio dobrze radzić sobie z eliminowaniem przeciwników i ratowaniem życia pojedynczych jednostek. Największym zagrożeniem są jednak wspomniani Reveni, których już wielki cień świadczy o ich niebezpieczeństwie oraz potędze. Tylko ta kwestia została dopracowana… no może nie do końca, ale o tym jednak należy powiedzieć trochę więcej. Rozpocznijmy od samego zadania obrażeń, a raczej pojedynczego ciosu. Otóż zgodnie z prezentowanymi materiałami będziemy musieli pozbywać się elementów zbroi, które pozwolą nam na zatrzymanie i ewentualnie powstrzymanie ataków tych wielkich monstrów. Aby dokonać zgładzenia będziemy musieli wspiąć się na kolosa, co wymaga od nas wspinanie się na grzbiet, co przebiega często bardzo źle… delikatnie rzecz ujmując. Kilka kwestii niestety nie zrealizowano dobrze, zacząć należy od samego chwytania się i wchodzenia do góry, co często z niejasnych powodów rozłącza się i powoduje upadek na ziemię. Brak konsekwencji widoczny jest również na poziomie kamery, która bardzo kiepsko radzi sobie z miejscami pokroju pachy czy innych powiązań dwóch kończyn, sprawiając sporo problemów i niekiedy uniemożliwiając dostanie się do łba czy szczytu nosa, gdzie powiewa dość mała kłódka do zniszczenia. No właśnie w takim wariancie jest bardzo ciężko poradzić sobie z odcięciem kawałka przeszkadzającego nam żelastwa.
Ścięcie głowy zazwyczaj stanowi punkt końcowy całego szeregu czynności, które wraz z kolejnymi zadaniami stają się coraz trudniejsze. Niestety dwa, może trzy razy zostało to niestety źle zrealizowane, przez co odczuć można sporą frustrację wynikającą z bezsilności oraz nieproporcjonalnej różnicy sił względem naszej postaci. Całość starć nie stanowi niestety zdecydowanego plusa
Extinction, gdyż najzwyczajniej zabrakło deweloperom wystarczająco wiele jakości.
Szczególnie mocno negatywnie jednak wypada bardzo dziwna formuła całej gry, która z zupełnie niezrozumiałego powodu otrzymała elementy powiązane ściśle z grami mobilnymi, gdzie znajdziemy (tak jak i tu) gwiazdki za zaliczenie pewnych wyzwań dodatkowych, punkty doświadczenia przeznaczane na zwiększenie obrażeń w formie procentowej. Jakby tego było mało, zadania mają dosłownie kilka przebiegów, dlatego po kilku godzinach wyraźnie odczuwalna jest monotonia, którą przełamać może tylko i wyłącznie bardzo skromne dozowanie zabawy na powiedzmy godzinę czy dwie dziennie. W innym wypadku zaczniemy się denerwować zajmowaniem się tymi samymi czynnościami w kółko.
Mobilny charakter tego tytułu jest szczególnie zadziwiający, ponieważ nie jest on w żaden sposób uzasadniony i tak naprawdę racjonalny pod każdym względem. Szanse na powstanie wersji mobilnej są bardzo małe, a projekt wchodzący w skład całej otoczki rozszerzonego interfejsu budzi tak naprawdę zdziwienie. Podobnie jak pozostawienie jednej z umiejętności na koniec fabuły, co wzbudza zawód oraz niejako wymusza do grania w pozostałe tryby, takie jak wyzwania.
Ręcznie rysowana grafika oraz….
Iron Galaxy zdecydowało się postawić na oprawę wizualną stylizowaną, co wobec pozostałych elementów
Extinction wydaje się być naprawdę rozsądną i przemyślaną decyzją, dzięki czemu nawet pomimo braku bardzo szczegółowych tekstur czy obiektów, udało się uzyskać nie najgorszy efekt końcowy.
Solidność widać w wielu elementach, rozpoczynając od niektórych pomysłów na wrogów, przez nie najgorsze generowanie otoczenia na dość ładnym, choć zbyt mobilnym interfejsie. Nie można jednak nie docenić znakomicie wykonanych przerywników filmowych, których animacja oraz wykonanie nie pozostawiają żadnych wątpliwości co do umiejętności osób za nie odpowiedzialnych.
W grze gdzieś tam widnieje jakaś ścieżka dźwiękowa, lecz jest tak nijaka i nieinteresująca, że najzwyczajniej w ogóle nie pamiętam jakie utwory się w niej znalazły. Dobrze wypada także kwestia gry aktorskiej, która w przypadku aktorów została zrealizowana nieźle, co jest o tyle istotne, że rozpisanie postaci jest bardzo, bardzo słabe….
Podsumowanie recenzji Extinction - Czy jest aż tak źle?
Extinction to mocno solidny tytuł, który nie robi niczego najzwyczajniej dobrze czy źle, jednakże jego zalety i wady zdecydowanie kontrastują ze sobą, przez co nie pozwalają graczowi czerpać pełnej satysfakcji. Największym błędem było jednak wycena tego tytułu, za który deweloperzy i wydawca liczą sobie aż 60 dolarów/euro, co stanowi zdecydowanie zbyt wysoką kwotę za tego typu produkcję. Jej jakość i ilość treści nie są wystarczające pod żadnym możliwym względem, aby ktokolwiek był w stanie uzasadnić taki jej koszt. To właśnie ten element stanowi zdecydowany cios w plecy całej pracy, która będzie jeszcze przez długi czas zmagać się z negatywnymi ocenami i uzasadnionym narzekaniem na zły stosunek cena - jakość, którego nie zmienią niestety liczne łatki oraz starania, przez długi, długi czas.
Pełna kwota byłaby uzasadniona tylko i wyłącznie gdyby wiele składowych znajdowałoby się na wyższym poziomie, bardziej przypominającym zbyt mocno podbite materiały przedpremierowe.
Bardzo dziękujemy twórcom za udostępnienie kopii recenzenckiej!
Fakt, z Batman: Arkham Knight był straszne zawirowania na pecetach. Miejmy nadzieję, że twórcy poszli po rozum do głowy i postarają się bardziej w przyszłości.