Larry Laffer to przyznacie sami jedna z najbardziej rozpoznawalnych męskich postaci w historii przygodowego świata gier, a może nie tylko takiego. Protagonista serii zapoczątkowanej 30 lat temu, znanej z humoru, rysunkowej grafiki i sprośnych tekstów, powraca i to w świetnym, klasycznym stylu, dzięki niewielkiemu, niemieckiemu deweloperowi, jakim jest studio CrazyBunch. Ja miałam niezwykłą przyjemność zapoznać się z kolejną odsłoną przygód nieporadnego podrywacza, dzięki uprzejmości GOG.com, za co w tym miejscu serdecznie dziękuję, zapraszając do poniższej recenzji Leisure Suit Larry - Wet Dreams Don't Dry. Miłej lektury!
Nie wiedzieć kim jest Larry Laffer, to trochę tak jak nie znać swojego imienia, niemal niemożliwe. Każdy z nas wie kim jest ta postać i gdzie można ją znaleźć. Wiele z nas rzecz jasna zmierzyło się już nie raz z pokręconym i przesiąkniętym erotyzmem humorem, jaki wylewa się z całej serii. Mnóstwo osób zachwycało się świetnym polskim dubbingiem ostatniej, przed Leisure Suit Larry - Wet Dreams Don't Dry, siódmej części przygód Larry'ego, z rewelacyjną rolą Jerzego Stuhra. Seria Leisure Suit Larry to zbiór gier, obok której nie przejdzie się obojętnie mówiąc, że "ani nas ziębi, ani grzeje". Wręcz przeciwnie, wielu graczy ją uwielbia, ale i wielu działa na nerwy. Wśród grona tych sceptycznie i dość nerwowo podchodzących do Larry'go osób byłam do tej pory i ja. Szczerze powiedziawszy humor i seksistowski sposób bycia małego, acz pewnego siebie grubaska, działał na mnie na przysłowiowa płachta na byka, zwyczajnie mnie drażnił. Nie byłabym jednak sobą, gdybym, jeśli tylko nadarzyła się taka okazja, nie spróbowało zmierzyć się po raz kolejny z pokręconą historią przygodowego erotomana. I wiecie co? Podobało mi się, naprawdę mi się podobało! Pewna przyjazna mi dusza powiedziała mi niedawno, że być może dorosłam do grania w Larry'ego, i może miała rację. Może potrzebowałam czasu by móc z otwartym umysłem i pewną dozą świeżości spojrzeć na było nie było utrzymany w klimacie z przed lat, przygodowy produkt z cyklu Leisure Suit Larry.
A ten przenosi nas wprost z lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku, do współczesności. Otóż pewnego dnia czy może nawet poranka, po kolejnej pełnej przygód nocy, nasz odziany w biały garnitur przystojniak Larry budzi się w ciemnym, nieznanym mu miejscu. Panienki, z którą tak mu się wydaje spędził upojną noc, niestety nigdzie nie widać, a lokum zdaje się być bardzo podejrzane. Wstaje zatem, rozgląda się, odnajdując przycisk, który uruchamia windę. Wiedziony dziwnym przekonaniem, że stał się obiektem eksperymentu, być może kosmitów, w znanym sobie zawadiackim stylu, wjeżdża na górę i ku swojemu zdziwieniu trafia do miejsca mu znanego, które jednak zapamiętał nieco inaczej. Wchodząc do baru starego druha Lewusa, szybko dzięki rozmowie z nim, orientuje się, że przeniósł się w czasie. Oto znalazł się w Nowym Lost Wages, w którym wprawdzie nie ma seksrobotów, ale są wszelakie inne, elektroniczne cudeńka. Jedno z takich ulepszeń znajduje w barowej toalecie. Z zielonego, pobrzękującego szlamu wyciąga "błyszczące pudełko", które zaczyna do niego gadać. Dziwne ustrojstwo okazuje się być prototypem najnowszego PiPhona, który życzy sobie natychmiastowego dostarczenia go do siedziby ŚliwaStore, do rąk jego stworzyciela i bóstwa, BJ'a. Tam też Larry spotyka piękną asystentkę o imieniu Faith, w której się rzecz jasna od razu zakochuje i z którą chce udać się na randkę. Problem w tym, że randkowanie przestało być modne, a ona sama nie ma na to czasu. Aktywna w tej kwestii jest jedynie w przeznaczonej do tego celu aplikacji, zwanej Bimber. Jeśli tylko jej podrywacz uzbiera maksymalną ilość dziewięćdziesięciu punktów, ta zgodzi się z nim spędzić dzień. I tak oto nieświadomy tego co go czeka Larry Laffer wpada w wir przesiąkniętych erotyką przygód w świecie wypełnionym techniką, której nie zna, ale która niezwykle szybko go wciąga i bardzo ekscytuje.
Tak, tak..... Leisure Suit Larry - Wet Dreams Don't Dry to bardzo trafne zobrazowanie współczesnych czasów, w których podstawą bytowanie stały się smartfony, znajdujące się na nich apki i konsumpcyjny, ale i otwarty na nowości ludzki świat, w którym bez ogródek mówi się na przykład o swojej przynależności seksualnej. W dobie pewnej poprawności politycznej, przeniesienie gry, które ociekała seksizmem i stereotypami, zachowując tym samym klimat poprzednich tytułów z serii, zdawało się niemal niemożliwe. A jednak studio CrazyBunch świetnie poradziło się z wymaganiami współczesności, nie tylko po raz kolejny oferując graczom protagonistę nastawionego na cielesne uciechy, który jest zarówno nieco nieśmiały, jak i operujący niewybrednym językiem, ale i świetnie wypunktowało wszelakie przywary współczesnego społeczeństwa, przy okazji nawiązując do wielu znanych osób świata muzyki, filmu czy ogólnie przyjętej popkultury. Bardziej uważne osoby dopatrzą się jeszcze wielu nawiązań do popularnych seriali czy gier. Nie zawiodą się także miłośnicy poprzednich przygodówek z serii Leisure Suit Larry, gdyż smaczków związanych z nimi, w nowej odsłonie, twórcy nie szczędzili. Produkcja jest przebogata w bardzo humorystyczne, wywołujące uśmiech na twarzy easter-eggi, ale i zabawne sytuacje, które skutecznie podbijają jej klimat.
Erotyczny klimacik produkcji bazującej na takiej formie rozgrywki budują także ciekawie wykonane animacje, które w rysunkowym, acz stworzonym w formie zdjęć komórkowym stylu, są naładowane frywolnym, ale i zabawnym erotyzmem. Pikanterii dodają także dialogi i opcje tekstowe, które w nie dosłowny, ale naprowadzający i jednoznacznie (za bardzo w pewnym momencie) kojarzący się sposób opisują sceny, które grom przygodowym nie przystają. Mam z tym niestety pewien problem, którego nie mogę przemilczeć. Jest bowiem w grze moment, który poprzez swoją zbytnią dosłowność, a nawet wulgarność, w ogóle nie pasuje do całości rozgrywki, wydając się być wrzucony tam trochę na siłę, zupełnie psując nastrój. Prawdę powiedziawszy czułam się nieco zniesmaczona i zdezorientowana. Być może jest to tylko polska interpretacja rodzimych tłumaczy, która skądinąd jest doskonała, nie mniej jednak spokojnie można było sobie ją w grze darować.
Ciekawym rozwiązaniem w tej wykonanej w rysunkowym, klasycznym stylu przygodówce jest wprowadzenie opcji śmierci bohatera, który zginąć może wiele razy. Funkcja ta związana jest po raz kolejny z odniesieniami do gier z przed lat. I tak oto umierając przenosimy się do rozgrywki typowej dla produkcji z przed wielu lat, której towarzyszy nie tylko charakterystyczna grafika, ale i równie typowa tym czasom ścieżka dźwiękowa. Bardzo pomysłowa opcja, którą zepsuło, wprowadzone nieszczęsne, wulgarne rozwiązanie, o którym pisałam powyżej. W takim starym stylu znajdujemy się w grze przez krótką, bądź nieco dłuższą chwilę, by po raz kolejny zagłębić się w rozgrywce w rysunkowym, niezwykle barwnym, urokliwym stylu, który przeszedł małą przemianę wobec poprzednich tytułów z cyklu.
Tę widać także w samym wyglądzie Larry'ego, co nie omieszkał skomentować jego znajomek, Lewus. Otóż nasz szukający miłości swojego życia trzydziestolatek nie jest już grubiutkim, ubogim wzrostem, łysiejącym mężczyzną. Urósł, zdecydowanie schudł, może nie wypiękniał, ale zachował swój nienaganny, staromodny styl, co niewątpliwie dodaje mu dużo uroku.
Leisure Suit Larry - Wet Dreams Don't Dry nie utraciło za to nic ze swojej klasyczności, która z pewnością ucieszy wszystkich amatorów point & clicków. Znajdziemy tu obsługę w pełni za pomocą myszki, z klasycznymi ikonkami odpowiadającymi za oglądanie, rozmowy i użycie oraz ciekawą formą menu, ukrytego w Smartfonie Larry'ego, który w takim stylu nie otrzymujemy tak od razu. W tym miejscu muszę nieco odbiec od tematu, co w przypadku tej produkcji nie jest dziwne, gdyż zawiera tyle otwartej i ukrytej treści, że czasami trudno ubrać ją słowami, w miarę krótkim tekście, jakim jest recenzja. Otóż na przykładzie wspomnianego menu i kilku innych elementów, widać jak przemyślaną jest ona produkcją. Wcielając się bowiem w bohatera żywcem wyciągniętego z lat 80-tych wkraczamy do rozgrywki z klasycznym, prostym ekwipunkiem, po czym zyskując podstawowy gadżet współczesnej cywilizacji, nagle wszystko co nam do growego życia potrzebne, mamy zamknięte w telefonie. I tak klikając na prawy, dolny róg ekranu lub kręcąc kółkiem myszy wyciągamy z kieszeni naszą komórkę, w której stopniowo dodawane są nowe funkcje, przy okazji nawiązujące do naszych czasów, jak choćby środek transportu w postaci Untera, Instracrap, który wzbogacany jest przez kolejne fotki Larry'ego, aplikację randkową zwaną Bimber czy w końcu nasz ekwipunek, który jak w większości przygodówek pomieści wszystko, co twórcy także w bardzo humorystyczny sposób wypunktowali.
Klasyczne treści prezentuje także sfera typowo przygodowa czyli ta oparta na iście przygodówkowych zadaniach. Te skupiają się na zagadkach przedmiotowych, które z racji czasami pokręconego humoru mogą skutecznie nas przystopować, choć w większości przypadków gra jest logiczna i prosta. Są jednak podczas zabawy z Larry'm takie zebrane przez nas rzeczy, które bywają bardzo mylące. Parę razy nabrałam się podczas pierwszego ogrywania przygodówki na przeświadczenie, że zabrany właśnie przeze mnie drobiazg jest z pewnością rozwiązaniem mojego przedmiotowego zadania, a okazywało się, że zupełnie nie miałam racji. Przyziemne i banalne myślenie nie miało w wielu przypadkach racji bytu. Gdy już nauczyłam się rozumować jak Larry, wszystko stało się jasne. Ogrom rzeczy, na które na swej drodze się natknęłam nie stanowił już problemów z ich wykorzystaniem czy przedziwnym łączeniem, a w odnalezieniu ich pomagało podświetlanie hot - spostów, czyli interaktywnych miejsc w lokacji.
Wiele miejscówek do zwiedzenia, ogrom przedziwnych, charyzmatycznych, komicznych i barwnych postaci, wszędobylski, przesiąknięty erotyzmem klimat, to niewątpliwe zalety nowej gry z serii Larry. Problemem skoro już jesteśmy przy rozgrywce i przygodowych zadaniach jest jednak potworna liniowość rozgrywki, wręcz nachalna, nie pozwalająca ruszyć do przodu. W ten sposób gra popada w skrajności, w których czynność wykonana w pełni jest uznawana przez Larry'ego jako niedokończona, bowiem w między czasie nie zrobiliśmy czegoś tak, jak gra czy też twórcy przewidzieli. Ma to zapewne swoje plusy, bo nie pozwala przejść pewnego etapu rozgrywki z błędami czy niedokończonymi zadaniami, by później do nich wracać, ale i w pewien sposób ogranicza nasze przygodowe granie. Choć jestem przekonana, że grając pierwszy raz na poczet recenzji nie zaznałam takiego wrażenie, po czym rozkładając przygodówkę na czynniki pierwsze podczas grania dla poradnika, nagle stanęłam w obliczu problemu, który stał się dla mnie zupełnie nie zrozumiały.
Na szczęście mogłam w pełni rozumieć rozgrywkę i cieszyć się rodzimą wersją językową, co przy obecnym standardzie w naszym kraju jest rzadkością. Muszę zaznaczyć, że tłumacze spisali się na medal. Ojczysta wersja językowa zdaje się być zabawniejsza niż oryginalna, podstawowe zwroty odnoszące się na przykład do serwisów społecznościowych mają swoją zmienioną, acz jawnie kojarząca się nazwę, a teksty, które czytamy podczas zabawy z Larry'm w dużej mierze odnoszą się do naszej polskiej rzeczywistości i niemal wszystkie są bardzo zabawne.
Do tego dochodzi jeszcze świetny angielski dubbing, w szczególności tytułowego Larry'ego, który oczywiście brzmi znajomo. Aktor użyczający głosu protagoniście wczuł się w swoją rolę mistrzowsko, nadając grze niesamowitości i niezwykłego humoru. Choć sam Larry zmienił wygląd, to jego dusza i sposób bycia pozostał taki sam, co zapewne fanów serii ucieszy. Równie rewelacyjnie wypadają wszystkie pozostałe postaci, z który ani jedna nie jest płytka i bezbarwna, a wręcz przeciwnie.
Całość pozytywnego, klasycznego przygodowego wrażenia okraszona jest pasującą do lekkiej, pikantnej komedii przygodowej, ścieżką dźwiękową, przygrywając dźwiękiem organek i gitary, płynnie wprowadzając gracza w kołyszący, nieco leniwy rytm.
Leisure Suit Larry - Wet Dreams Don't Dry, to podsumowując jeden z lepszych przygodowych powrotów, serii, która jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych, ale i trudnych w przekazie, bo niesie ze sobą spory pokład erotyzmu, co nawet w zabawnej formie, nie wszystkim się może się podobać. Studiu CrazyBunch udało się nie tylko wejść w specyficzny klimat dawnego Larry'ego, ale i mimo zmiany wyglądu przywrócić jego indywidualny i staromodny styl podrywacza gawędziarza, umieszczając go na dodatek w nieznanym i trudnym dla niego współczesnym świecie, którego wszystkie braki i przywary, w sposób iście mistrzowski i komediowy udało się twórcom przekazać. Świetna polska wersja, doskonały angielski dubbing, klasyczne, pokręcone zadania przygodowe i wiele innych zalet na szczęście przyćmiły zbyt pikantny zgrzyt, który w grze nie wiedzieć czemu zagościł oraz nachalną liniowość. Tak czy siak zabawa w Leisure Suit Larry: Wet Dreams Don't Dry jest wyjątkowo przednia, bo to niezwykle zabawna i w punkt trafna spostrzeżeniowo gra przygodowa. Polecam serdecznie!
Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu