Podróż w przeszłość, dla niektórych sentymentalną i jakże prawdziwą, dla innych abstrakcyjną i niewiarygodną, w klasycznym przygodowym stylu "wskaż i kliknij", wypełnioną specyficznym, nieco cynicznym humorem i mnóstwem nawiązań, okraszoną przepiękną rysunkową grafiką i klimatyczną ścieżką dźwiękową, serwuje nam rodzime, katowickie studio Artifex Mundi. Wszystko to w pierwszym prawdziwym point & clicku w ich ogromnej growej kolekcji, zatytułowanym: Irony Curtain: From Matryoshka with Love. Do przeczytania recenzji wspomnianej przygodówki, która powstała dzięki uprzejmości twórcy i zarazem wydawcy, któremu serdecznie dziękuję, teraz Was zapraszam.
Zaczynając ten tekst nie sposób nie odnieść się do wcześniejszych produkcji katowickiego studia, które zasłynęło z tytułów z gatunku HOPA czyli z przygodówek z elementami hidden - object, które charakteryzowały się nieco mrocznym klimatem, specyficzną a zarazem typową dla tego podgatunku grafiką, mnóstwem łamigłówek, głównie tak zwanych mini-gier i elementów skupiających się na odnajdywaniu skrzętnie pochowanych przedmiotów. Gier takich w swoim portfolio deweloper ma mnóstwo, ale w myśl zasady: "
Kto się zatrzymuje, ten się cofa",
Artifex Mundi postanowiło otworzyć się na nieco inny rodzaj rozgrywki, na klasykę przygodową w pełnym wydaniu. Zgodnie z inicjatywą nazwaną Am Lab, czyli Analityczno-Mobilnym Laboratorium, studio wkroczyło na ścieżkę zmierzającą ku tradycyjnym, staroszkolnym przygodówkom. Pierwszym takim porywem był doskonały, emocjonalny i uroczy
My Brother Rabbit, który stanowił jednak swoistą hybrydą HOPA i klasycznej przygodówki, strasznie kojarzącą się mi z
The Tiny Bang Story. Nie było to jednak jeszcze to na co liczyli fani przygodowej klasyki, aż do chwili, w której zapowiedziano
Irony Curtain: From Matryoshka with Love, która według zapewnień twórców, miała być point & clickiem w pełnej krasie. Słowa dotrzymano, bo oto w dniu 16 maja na platformach Steam i GOG.com zadebiutowała gra
inspirowana klasykami gatunku, dziełami LucasArts i Deadalic Entertainment, wypełniona wszystkimi tradycyjnymi elementami jakie w tym gatunku powinny się znaleźć.
Irony Curtain: From Matryoshka with Love to pierwsza klasyczna produkcja przygodowa typu "
wskaż i kliknij" Artifex Mundi i miejmy nadzieję, że nie ostatnia. A o czym opowiada?
Otóż przenosi nas w lata pięćdziesiąte ubiegłego wieku, pozwalając wcielić się w młodego, nieopierzonego jeszcze dziennikarza pracującego na własną rękę w redaktorskim fachu. Evan Kovolsky jest głównym redaktorem swojej własnej gazety, Comiesięcznego Dziennika Robotniczego, mieszka w Stanach Zjednoczonych i wielbi komunizm, ale nie tylko. Jego idolem i wzorem do naśladowania jest Wódz jedynego w pełni komunistycznego państwa, zwanego Matryoshka, które w skrytości serca, pragnie odwiedzić. Evan przekonany jest o słuszności swoich poglądów, wierzy w dobroć, uczciwość i sprawiedliwość Wodza. Jest pewny, że jego ukochana Matryoshka to kraina mlekiem i miodem płynącą. Pewnego dnia, podczas konferencji, na której to prowadzi wykład głoszący idee komunizmu, niestety nie przyjęty z entuzjazmem przez słuchających go widzów, pojawia się tajemnicza kobieta. Nieznajoma przedstawia się jako Anna Eaglova (w rzeczywistości Orlova) i wręcza mu kopertą z pieczęcią jego ukochanej i jakże upragnionej Matryoshki. Kobieta nie tylko inicjuje kolejne spotkanie, ale i obiecuje zabrać go w podróż w upragnione miejsce, na spotkanie Wodza, z którym ma przeprowadzić wywiad. Nieświadomy swojej sytuacji Kovolsky zostaje wciągnięty w niebezpieczną grę polityczną i szpiegowską intrygę, jednocześnie uświadamiając sobie, że to co było dla niego pewnikiem, daleko mija się z prawdą.
Zagłębiając się w wątek fabularny, który pokrótce przedstawiłam, można odnieść wrażenie, że Irony Curtain: From Matryoshka with Love to przygodówka bliższa starszemu pokoleniu, które pamięta czasy PRL-u i idee wtedy panujące, zważywszy, że produkcja bogata jest w odniesienia do przeszłości, obnażające absurdalność sytuacji, takie jak pustki w sklepach czy brak swobód obywatelskich, piętnujące w żartobliwie ironiczny, ale i dobitny sposób okrutność władzy, bezwzględność Wodza, który nie tylko zachowaniem, ale i wyglądem przywołuje znaną nam wszystkim postać Stalina. Niewybredne żarty, dosadne i nie szczędzące mocnych słów, ale i zabawne dialogi, sugerowałaby kierowanie gry do dorosłych graczy. Wiele odniesień ku zamierzchłym już czasom, jak choćby niebywałej, wręcz absurdalnej biurokracji, to tylko niewielka cząstka tego, co jesteśmy w stanie odkryć w grze, która nawiązaniami stoi.
To one kierują zaś rozgrywkę na tory prowadzące ku nieco młodszemu pokoleniu graczy, które komunizm zna jedynie z kart historii, a którym mroczne czasy niesprawiedliwości i terroru są obce i niewiarygodne. Bo oto wkraczając w świat
Irony Curtain: From Matryoshka with Love wstępujemy nie tylko w niezwykle rysunkową, niebanalnie kolorową i klasyczną przygodową zabawę, ale
jeśli jesteśmy bardziej uważni, to mamy okazję odkryć wiele nawiązań nie tylko do historycznych faktów i przeszłości, ale spraw bliższych graczom. Twórcy bowiem poukrywali w rozgrywce podzielonej na cztery rozdziały, mnóstwo smaczków, które między innymi odwołują się do gier, jako choćby zabawne ogłoszenie o sprzedaży książeczek dla dzieci:
Monkey Island,
Machinarium,
Grim Fandango i
The Neverhood. Jest też mnóstwo nawiązań do świata podkultury, muzyki, polityki i wiele innych.
Zabawne odwołania to nie jedyna radość, którą czerpać możemy garściami z tej doskonałej i klasycznej przygodówki. Nie zabrakło tradycyjnego humoru, równo rozłożonego, zarówno w gagach sytuacyjnych, jak i animacjach czy dialogach. Ironiczny i inteligentny dowcip, który może nie wywołuje lawiny śmiechu, ale pobudza kąciki ust do grymasu układającego się właśnie w uśmiech, daje przeświadczenie, że mimo sytuacji niektórych z nas napawających lękiem (choćby rozstrzeliwania), gramy we właściwą przygodówkę, bardzo szybko wciągającą i sprawiającą niesłychaną radość.
Tym bardziej, że jak wspomniałam Irony Curtain: From Matryoshka with Love to klasyczna przygodówka, w której działania podejmujemy jedynie za pomocą myszki, którą zarówno zbieramy przedmioty, rozmawiamy, oglądamy, jak i działamy.
Klasyczność gry widoczna jest w tradycyjnym ekwipunku, który odkrywany jest zarówno poprzez najechanie kursorem myszy na górę ekranu, jak i przez kółko naszego komputerowego gryzonia. Przedmioty, które podczas eksploracji kolejnych licznych lokacji możemy zebrać, we wspomnianym inwentarzu mamy zaś okazję obejrzeć. Radzę robić to dość często, bo jak to w tradycyjnym point & clicku bywa, czasami by popchnąć fabułę do przodu, trzeba nie tylko rozwiązać zagadkę, nie tyle porozmawiać na odpowiedni temat, ale i odkryć lub odpowiednio zmodyfikować znalezioną właśnie rzecz. A tej można przyjrzeć się w ekwipunku z bliska i po kliknięciu na nią, wysłuchać i przeczytać o niej odpowiedni komentarz, czasami zabawny.
W tym miejscu należy zaznaczyć, że gra dostępna jest w polskiej wersji językowej w postaci napisów, z angielskimi dialogami. I choć na rynku gier zdecydowanie brakuje przygodowych produkcji dubbingowanych, to angielscy aktorzy, użyczający postaciom swoich głosów spisali się naprawdę dobrze. Odpowiedni tembr głosu, zaangażowanie w swoje role, nacisk na emocje i pełne przekonanie słuszności tego co się robi, jest tu na każdym kroku odczuwalne, a postaci mamy sporo, a i przekrój ich charakterów i charyzmy nie zawodzi.
To właśnie osoby, które podczas rozgrywki spotykamy, z którymi krócej czy też dłużej będziemy w jakiś sposób obcować, wprowadzają w zabawę nutkę wesołości, czasami śmieszności, a i misternie utkanej ironii. Ta przebija się przez całą grową produkcję, spaja dobro ze złem, śmieszność z dramatyzmem, prawdę z fałszem i ułudą, stając się jej istotą.
W ciekawy sposób zaprezentowany został growy interfejs, który od pierwszych chwil nie tylko przypadł mi do gustu, ale i wywołał uśmiech na twarzy, potwierdzając jedynie tezę, że studio Artifex Mundi wiedziało co robi. Otóż klikając na obiekt, który zamierzamy zbadać, naszym oczom pokazuje się rysunkowa matrioszka, która po kliknięciu, otwiera się prezentując właściwe ikonki, w tym możliwość obejrzenie przedmiotu lub miejsca, wędrówkę dalej, działanie czy rozmowę. Przyznam się, że pomysł niebanalny, dowcipny i świetnie oddający klimat tejże produkcji.
Interfejsowe elementy to nie wszystkie pomysłowe rozwiązania w Irony Curtain: From Matryoshka with Love, grze, która wykorzystała twórczy potencjał autorów w sposób maksymalny, na najwyższym przygodowym poziomie. Cudownie rozwiązano sprawę podpowiedzi, które tu możemy uzyskać. Te objawiają się nie tylko podświetlaniem interaktywnych miejsc w lokacjach, aktywowanych za pomocą klawisza "spacji", ale i poprzez dialogowe wskazówki i to bardzo nietypowe. Mamy bowiem w miejscach, które odwiedzamy, a muszę zaznaczyć, że jest ich cała masa, telefony, nad którymi widnieje żółty znak zapytania. Połączenie się z numerem, który znajduje się na karteczce przy aparacie telefonicznym czy jest na nim wyryty, pozwala porozmawiać z osobą, którą możemy zwyczajnie poprosić o słowną poradę, jeśli utkniemy w jakiś miejscu. Podpowiedź w tym wypadku składa się z kilku etapów. Może dać nam jedynie wskazówkę, ale może także jasno i klarownie przekazać rozwiązanie. Z takim rodzajem growego "hinta" chyba nie miałam jeszcze przyjemności spotkać się w grze, co napawa mnie dumą, iż autorami tegoż pomysłu jest rodzime studio, które jak widać potrafi pozytywnie zaskakiwać, nie narzucając i nie prowadząc gracza za rączkę, ale dając wolną wolę i wybór czy i w jakiej formie chcemy od nich pomocy, co w dobie upraszczania gier przygodowych, jest wielkim plusem.
Konsekwencję w przygodowym działaniu, spójność, rzetelność i profesjonalizm dostrzec można także w najważniejszym aspekcie produkcji z gatunku adventure, jakim są łamigłówki, zagadki i zadania stawiane nam przez tytuł, w który gramy. A tych znajdziemy w Irony Curtain: From Matryoshka with Love sporo, są one wielorakie, pomysłowe, wymagające skupienia i uwagi, stanowiące przekrój od tych prostych, po te bardziej złożone. I nie są to jedynie zadanie skupiające się na przedmiotach, które odpowiednio połączone należy w danym miejscu lub rzeczy użyć. Ich jądro stanowią klasyczne łamigłówki logiczne od układanek obrazkowych i slajdów, na szyfrach, ustawianiu centrali telefonicznej czy kompletowaniu munduru kończąc. Jest ich dużo, nie sposób wszystkich wymienić, więc namawiam Was do samodzielnego ich sprawdzenia i zmierzenia się z około dziesięciogodzinną, wciągającą rozgrywką.
Na uwagę zasługuje także oprawa graficzna, która jest motorem napędowym w Irony Curtain: From Matryoshka with Love, ciesząc nie tylko rysunkową grafiką, którą uwielbiam w przygodówkach, ale i wieloma szczegółami, mnóstwem kolorów, dopracowaniem, drobnymi lub większymi nawiązaniami i lekkością, która świetnie wpisuje się w atmosferę absurdu i komunistycznego przekłamania. Urocza oprawa graficzna przeplatana jest licznymi animacjami, które nie tyle mają podkręcać jej walory estetyczne, ale odsłaniać także zawiłości fabularne i kierować rozgrywkę na inne tory, ku growej prawdzie.
Doskonały efekt pełności skutecznie podbija ścieżka dźwiękowa, zbudowana nie tylko poprzez stanowiące o wiarygodności rozgrywki dźwięki otoczenia, których nie brakuje.
Wisienką na torcie przygodowego, pozytywnego "blichtru" jest także muzyka, tworzona przez kompozytora gier studia Artifex Mundi,
Arkadiusza Reikowskiego oraz
Petera McConnella, twórcę muzyki do tak znanych tytułów jak:
Monkey Island,
Grim Fandango czy
Broken Age, który jest
autorem motywu głównego w Irony Curtain: From Matryoshka with Love. Dźwięki bałałajki, tudzież gitary i akordeonu świetnie budują nastrój i stają się wspomnieniem, żywym obrazem czasów lat pięćdziesiątych i życia w komunistycznym świecie. Muzyka zarówno nastraja graczy w odpowiedni sposób, jak i podkręca atmosferę, jednocześnie nie wychodząc przed szereg, nie zaburzając istoty, jaką jest grywalność, a tej grze odmówić nie można.
Irony Curtain: From Matryoshka with Love to na tyle udana produkcja przygodowa, że można by było pisać o niej jeszcze wiele dobrego. Pora jednak dokonać podsumowań i zakończyć ten przydługi tekst, którym Was raczę. Napiszę zatem bardzo krótko. Jeśli jeszcze się wahacie, jeśli do tej pory w nią nie graliście, jeśli zastanawiacie się czy zakupić grę i zagrać, to nie czekajcie ani chwili dłużej. Zachęcam Was do zanurzenia się w tę wypełnioną humorem, klasyczną, rysunkową przygodową podróż, liczną nawiązań, pełną zagadek i niezwykle przemyślaną. Wierzcie mi, nie będziecie żałować ani minuty spędzonej przy owej przygodówce, a być może powrócicie do niej wielokrotnie, by odkryć nie tylko wszystkie niespodzianki poukrywane przez twórców, ale i odsłonić każde steamowskie osiągnięcie. Grajcie zatem! Serdecznie polecam!
Bardzo serdecznie dziękujemy studiu Artifex Mundi za udostępnienie kopii gry do recenzji!