Dziura, wiecznie powiększająca się, pochłaniająca wszystko co stanie na jej drodze i lukrowany pączek, zwany donutem to motywy przewodnie przygodowej gry logicznej autorstwa Bena Esposito. Wydaniem owego tytułu zajęło się studio Annapurna Interactive, które ma na swoim koncie świetne What Remains of Edith Finch czy rewelacyjną przygodówkę logiczną Gorogoe. Donut County, specyficzna w formie, nieco zabawna a zarazem króciutka i niezwykle łatwa, narracyjna przygodówka, opierająca się na środowiskowej mechanice to sześć lat pracy w pojedynkę. Szmat czasu i zapewne wiele wyrzeczeń, mnóstwo samozaparcie i jeszcze więcej uporu. Czy trud włożony w powstanie tego tytułu się opłacił? Czy gra czymś mnie zaintrygowała? Co mi się w niej podoba, a co nie bardzo? O tym w recenzji, do której serdecznie Was zapraszam.
Donut County to taka przygodówka, o której zanim w nią nie zagrałam nie wiedziałam za wiele i taka, po którą sięgnęłam wiedziona zwykłą ciekawością, gdyż ta popycha mnie czasami w stronę produkcji omijanych szerokim łukiem. Tytuł ma swoje zalety, ma też wady, ale niewątpliwie jest ciekawą i miłą odskocznią od wymagających myślenia i kreatywności, klasycznych tytułów adventure. Jest też, co nie zdarza się obecnie zbyt często, dostępna w języku polskim, w formie napisów. A o czym opowiada?
W wielkim skrócie o przyjaźni, katastrofie, dziurze i pewnym sielskim miasteczku, które za sprawą szopa sprzątającego śmieci, praktycznie przestało istnieć. BK, bo tak ma na imię uroczy futrzak, ma w posiadaniu otwór, który połykając przedmioty może rozrastać się do niewyobrażalnych rozmiarów, pochłaniając mieszkańców, samochody a nawet domy, siejąc niewyobrażalne spustoszenie. Kataklizm wywołany przez BK, spycha mieszkańców, antropomorficzne zwierzęta głęboko pod ziemię, gdzie przy palącym się stale ognisku, wraz z jedynym człowiekiem, dziewczynką o imieniu Mira i najlepszą przyjaciółką szopa BK, próbują znaleźć wyjście z beznadziejnej sytuacji, w jakiej się znaleźli.
Zarys fabuły jest banalny i przejrzysty, podobnie jak same wykonanie Donut County, grafika zaś uboga w szczegóły. Nie natkniemy się tu na spektakularne animacje ani graficzne "wow". Wykonane w kolorach pastelowych tła, z prostymi, nieco ociosanymi i kanciastymi postaciami i mała dbałość o detale, wpasowują się w delikatność rozgrywki, która ma bawić prostotą i na niej jedynie się opierać.
Dźwięk odgrywa w grze drugoplanową rolę, podbijając lekkość i nieangażującą gracza mechanikę rozgrywki, nieco przybierając na sile w podsumowaniu poziomu, w którym przyznawane są graczom kolejne punkty.
Na plan pierwszy wysuwa się przyjaźń między głównymi postaciami Donut County, choć protagonistą przygodówki zdaje się być wspomniana dziura, której bezwzględność w połykaniu wszystkiego na swojej drodze jest bezkompromisowa, ostateczna, wieńczona punktacją i przejściem danego etapu.
A ten opiera się na operowaniu otworem w ziemi. Kierując z początku niewielką szczeliną, prowadząc ją po podłożu, po którym w domyśle, stąpamy, stopniowo wchłaniamy leżące na nim przedmioty. Z każdą pożartą rzeczą powiększa ona swoją średnicę mogąc już przejmować bardzo duże obiekty. Nasze zadanie polega na wyczyszczeniu danej lokacji z wszystkich znajdujących się w niej elementów, od tych najmniejszych, jak kępki trawy, pączki, z których miasteczko słynie, po auta, wielkie drzewa i domy.
Rozgrywka nie wymagająca myślenia, a skupiająca się jedynie na bezstresowej zabawie, muszę przyznać sprawia przyjemność, ale na dłuższą metą troszkę przynudza. Na szczęście w czasie rozgrywki zyskujemy nowe mechaniki, które wprawdzie w niewielkim stopniu, ale nieco angażują nasze odpoczywające za nadto, szare komórki. Wykorzystamy między innymi zdobytą z postępem w grze katapultę, która potrafi wyrzucić z dziury przedmiot, który właśnie do niej wpadł. Może to być fajerwerk, dzięki któremu strącimy z góry przedmiot, wysadzimy w powietrze część lokacji czy wystraszymy siedzące na słupach ptaki. Zbierane przez nas zwierzęta to także bardzo ciekawy sposób na zdobywanie elementów i istot nie będących w zasięgu naszej ręki czy raczej growej czeluści. Wykorzystując żabę i jej długi i lepki język przyciągniemy nie tylko muchy, ale i otworzymy drzwiczki czy aktywujemy panel.
Urozmaiceń wzbogacających i troszkę utrudniających rozgrywkę jest z czasem coraz więcej. Uczymy się nie tylko tego jak zachowuje się otwór, którym kierujemy, ale w jaki sposób w osiągnięciu celu czyli przejściu do kolejnej lokacji, mogą pomóc nam inne zwierzęta, lub przedmioty. Niebieski ptak na przykład wypije wodę z naszego zagłębienia, która uniemożliwia połknięcie przedmiotu pływającego na jej powierzchni, ognisko czy piec zapali fajerwerk, woda spowoduje zwarcie instalacji elektrycznej lub uruchomi karuzelę zwaną "diabelskim młynem".
Donut County to nie tylko zabawa w niszczenie i pochłanianie wszystkiego na swej drodze. Autor przemycił do swojego projektu sporo narracji, która skupia się wokół problemów mieszkańców, zwierzaków o ludzkich cechach. Podczas każdorazowego spotkania przy ognisku poznajemy historię kolejnego zwierzęcia, jego zmagania z codziennym życiem, problemy rodzinne i dziwność sytuacji, w jakiej się teraz znalazł. Rozmowy, które pomiędzy sobą prowadzą bywają zarówno śmieszne, jak i sztampowe, ale duża ich część ociera się o pewną dwuznaczność, przeznaczoną bardziej dla dorosłego gracza. Jeśli więc zamierzacie grać w opisywaną przeze mnie produkcję wraz z dziećmi, do czego zapewne jej forma zachęca, to miejcie to na uwadze.
Niestety projekt nie uniknął drobnych niedociągnięć, błędów i bugów, które w skuteczny sposób uniemożliwiają i utrudniają rozgrywkę. Czasami nie da się zabrać przedmiotu (pochłonąć go w dziurze), kilkukrotnie rzecz zawisa gdzieś nad ziemią i nijak nie można się do niej dostać. W obydwu przypadkach ratunkiem jest jedynie wyjście z gry i wczytanie jej po raz kolejny, co skutkuje rzecz jasna (zapisuje się automatycznie) utratą części rozgrywki i przejścia jej ponownie.
Podsumowując recenzję Donut County zastanawiałam się, już chyba po raz kolejny, dla jakiego grona odbiorców przeznaczona jest ta dość nietypowa, niezależna produkcja przygodowa. W tej kwestii nie ma chyba jednoznacznej odpowiedzi. Jedno jest pewne, przednia zabawa, relaksujący system rozgrywki i jej łatwość, jest idealnym sposobem na odpoczynek i wniesienie trochę radości w smutne, jesienne wieczory. Błogość sytuacji psuje troszkę jej niedopracowanie, a krótki czas rozgrywki nie pozwala cieszyć się nią zbyt długo, a zaledwie około dwóch godzin. Jeśli jednak lubicie pokręcone gry, nieco dziwaczny i specyficzny humor i chcecie przy graniu odpoczywać, to Donut County z pewnością się Wam spodoba. Nie przekonacie się jednak, jeśli nie sprawdzicie jej sami.
Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu