Jeśli miałabym w trzech słowach określić niezależną i klasyczną zarazem przygodówkę She and the Light Bearer, to powiedziałam, że jest: egzotyczna, ekspresyjna i egzaltowana, ale w tym dobrym tego słowa znaczeniu. Opieranie recenzji, która powstała dzięki uprzejmości twórców czyli Mojiken Studio, któremu w tym miejscu serdecznie dziękujemy, jedynie na wyżej wymienionych przeze mnie określeniach, byłoby dla niej niezwykle krzywdzące, bowiem z pośród wielu niekomercyjnych i niewielkich przygodówek, wyróżnia ją bardzo wiele, więc warto się jej przyjrzeć nieco bliżej. A jest na co!
Wspominałam już, ale pozwolicie, że powtórzę, iż wyobraźnia autorów, jeśli chodzi o przygodowych protagonistów nie zna granic, co szczególnie widać w grze, która w iście artystyczny, malowany i prosty zarazem sposób próbuje przybliżyć nam historię tchórzliwego, a jednocześnie bohaterskiego Małego Świetlika, który rusza na wielką i przerażającą misję.
Ta zaczyna się gdy pewnego dnia jego Matka, uśpiona gdzieś w nieznanym mu, przerażającym i mentalnie odległym lesie, musi zostać obudzona. Dostawszy zgodę starszyzny, rusza zatem do miejsca, które wydaje mu się odległe a zarazem pociągające i natchnione. Mierzy się nie tylko z ekscytującą teraźniejszością, ale i niewiadomą przyszłością, zagadkami przeszłości, wiarą i nadzieją, prawdą i kłamstwem i wszelakimi wyzwaniami, którym dzielnie stawia czoła. Na jego drodze staje buntowniczy grzyb, zagadkowa trzcina, wielki ziemniak czy pomocne orchidee. Rozmowy, eksploracja i poznawanie, to wszystko prowadzi go ku wyzwaniom przed nim stawianym, a te wymagają sprytu. Nie łatwo jest bowiem odkryć tajemnice lasu, na jego zaufanie trzeba sobie zapracować, a przebudzenie Matki staje się próbą sił. Wszystko jest jednak możliwe gdy się czegoś chce, a Little Firefly pragnie tego najmocniej na świecie.
Mam wrażenie, że pragnienia są siłą napędową She and the Light Bearer, poetycko - muzycznego point & clicka odwołującego się do lat dziecinnych, do oczekiwań dziecka względem dorosłego, zagadkowego i odległego, a jakże bliskiego mu świata. Gra pełna metafor i niedopowiedzeń, uroczej egzaltacji, która przywodzi na myśl beztroskę wieku "szczenięcego", radość życia i czerpanie z niego garściami. Świat Małego Ognika nie jest niczym ograniczony, jest jednym wielkim, kolorowym, nostalgicznym i pełnym dźwięku obrazem wyobraźni, którą gracz chłonie jak gąbka, bardzo szybko wciągając się w to co widzi na ekranie, a jest to podróż niewątpliwie egzotyczna.
Oryginalność miesza się tu z elementami, które mogą się Wam wydawać bardzo znajome. Egzotyczny twórca, w tym wypadku odległa Indonezja zdaje się czerpać garściami z produkcji określanych w gatunku przygodowym jako visual novel i nie mam tu na myśli sposobu poprowadzenia rozgrywki, bo ta skupia się na klasycznych rozwiązaniach stylu "wskaż i kliknij", ale dialogów i sposobu rysowania postaci rozmowy przeprowadzających, bowiem te są nad wyraz ekspresyjne, naładowane, mimo pewnej swojej stateczności i rysunkowego stylu graficznego, taką dozą emocji, przeróżnych dziwnych grymasów, min i osobliwych gestów, że nie sposób nie porównywać gry do japońskich, klasycznych wizualnych powieści. I choć ta teatralna manifestacja emocji niekoniecznie mi w innych produkcjach growych pasuje, w przypadku She and the Light Bearer zdaje się spełniać swoją rolę jak należy, kreując obraz radosnego, malowanego i nieco zwariowanego dzieła, którego urok skrywa się właśnie w pewnej emocjonalnej nadpobudliwości.
Trzeba się do jednak do niej przyzwyczaić, trzeba odkryć w sobie dziecko, by ta prościutka niezależna produkcja dawała nam pełnię szczęścia, przede wszystkim swym artystycznym wyrazem, który zachwyca malowanymi, pastelowymi i równie egzotycznymi lokacjami. Rzeczywistość, która nas otacza chłonąć będziemy niemal każdym zmysłem (poza węchem oczywiście), pobudzając je do granic możliwości. Ciesząc wzrok urokliwą grafiką wypełnioną kolorami, ręcznie rysowaną, przywołującą po raz kolejny dzieciństwo, szkolne czy też malowane gdzieś w swoich pokojach rysunki, które niczym malowane pamiętniki mają być zwierciadłem duszy. Radując słuch urokliwą ścieżką dźwiękową pobudzającą nas do czynu równie mocno, co ekspresyjnie i zawadiacko. Dźwięki gitary i ciepło nostalgicznych, acz optymistycznych melodii, napawają radością, która przenika w grozę, towarzyszącą Małemu Świetlikowi na jego wyzwań drodze. Ogrom emocji odczuwamy nie tylko głównymi zmysłami, ale całym ciałem, które pobudzane jest poprzez drgania ekranu podczas kipiących emocjami, rozgorączkowanych dialogów.
Nuda zdecydowanie nam nie grozi, tym bardziej iż jak już wspominałam She and the Light Bearer to klasyczna przygodówka poit & click skupiająca się na czynnościach temu gatunkowi przypisanych. Dlatego też w grze obsługiwanej jedynie za pomocą myszy, nie tylko będziemy eksplorować, rozmawiać i zbierać przedmioty, ale i odpowiednio je używać a co najważniejsze, rozwiązywać łamigłówki, które często są wieloetapowe, odwołując się nie tylko do umiejętności logicznego myślenia, ale i kojarzenia faktów i stawiania przed graczem wyzwań, w tym słownych rebusów i zagadek, co ja osobiście bardzo lubię. Jedyną przeszkodą czy raczej niedogodnością może być w tym przypadku brak polskiej wersji językowej, co przy tak egzotycznym deweloperze, nie wydaje się niczym dziwnym.
Podsumowując She and the Light Bearer, stwierdzam, że różnorodność czynności jakie stawia przez nami ta króciutka, wypełniona dialogami, rozgrywka, jest w opisywanej przez mnie grze przebogata i rzekłabym umiejętnie skoncentrowana w dość krótkiej pozycji przygodowej, która swój urok przejawia nie tylko w przesympatycznym, ale emocjonalnym protagoniście, ale przede wszystkim w poetyckiej opowieści wracającej do lat dzieciństwa. Ten właśnie wspomnieniowy aspekt jest istotą tejże przygodówki, która niesie radosne przesłanie wlewające w nasze dusze czar pozytywnego myślenia.
Serdecznie dziękujemy twórcy, Mojiken Studio za udostępnienie gry do recenzji!
Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu
Smieszny motyw ale nie wroze wiekszej przyszlosci jakos nie czuje klimatu.