W czasach gdy duże growe studia odchodzą od klasycznych przygodówek typu "wskaż i kliknij", rezygnując z nich na rzecz gatunkowych miksów z maksymalnie uproszczoną rozgrywką prowadzącą gracza za rękę, niewielkie i niezależne studia nie zapominają o przygodowej klasyce. Na taki rodzaj gry, który czerpie swoje inspiracje z serii
Monkey Island, postawiło studio
Sand Wagon Games w
epizodycznej przygodówce point and click zatytułowanej:
Joyfess Ep1: Martin's Secret Recipe. Jej pierwszy odcinek miałam przyjemność sprawdzić dzięki uprzejmości autorów, za co serdecznie dziękuję, jednocześnie zapraszając Was do lektury krótkiego w mojej recenzji podsumowanie tego co przykuło moją uwagę na początku tejże przygodowej podróży. Miłej lektury!
Joyfess Ep1: Martin's Secret Recipe to jak wspomniałam pierwszy odcinek, wstęp do opowieści, która mam nadzieję rozwinie się przygodowo i pokaże na co ją stać w kolejnych odcinkach. Póki co mamy
niezwykle uroczą graficznie przygodówkę, z tradycyjną formą sterowania, mnóstwem dialogów i w miarę przemyślanymi zagadkami przedmiotowymi. Skupię się zatem na nakreśleniu najbardziej istotnych i rzucających się w oczy elementów, które sygnalizują, że czeka nas ładny kawałek klasycznego przygodowego point and clicka, co mnie osobiście bardzo cieszy. Ostateczne podsumowanie gry za jakiś czas, gdy tylko na Steam zagości pełna jej wersja, ze wszystkimi epizodami.
Ta kręci się wokół młodego mężczyzny, tytułowego Joyfessa Tidesmana, któremu znudziło się już dawne życie. Młodzieniec nie chce już być korsarzem, ma dość pirackich potyczek i mierzenia z Krakenami, potworami z głębin. Co tu dużo mówić, Joyfess chce życiowej odmiany. Okazja zmiany dotychczasowego pirackiego bytowania pojawia się, gdy nasz protagonista znajduje ogłoszenie o konkursie kulinarnym, w którym postanawia wziąć udział. Być może wygranie go sprawi, że stanie się sławnym kucharzem, radykalnie zmieniając swoją profesję. Problem z tym, że do wykonania niepowtarzalnego kulinarnego dzieła potrzebne mu są składniki, których zdobycie wymagać będzie nie tylko inwencji twórczej, ale i zaangażowania w ich odnalezieniu.
I tak w poszukiwaniu niezbędnych składników przepisu będzie nie tylko wędrował od jednej lokacji do drugiej, ale i narazi swoje życie, a także przeprowadzi mnóstwo pomocnych rozmów dających cenne wskazówki. Szukając pomocy w książkowej encyklopedii, którą przy naszej pomocy zdobędzie, rozpocznie swoją przygodę na drodze bycia wielkim kucharzem, zaczynając ją od przygotowań do kulinarnego konkursu. Co wcale nie będzie takie proste. Ale o tym jak wyboista i naznaczona przeszkodami będzie to droga, dowiemy się zapewne w kolejnych growych epizodach.
Joyfess Ep1: Martin's Secret Recipe, jak i cała gra to tradycyjna przygodówka, czerpiąca swoje inspiracje z klasyków tego gatunku, głównie z uwielbianej przez graczy serii Monkey Island. Powiązanie z klasyką przygodową Małpiej Wyspy widać nie tylko w pirackim protagoniście (choć ten nie chce nim już być), ale także w
stylu wykonania tejże przygodówki, w klasycznym systemie jej sterowania.
Grę obsługujemy bowiem za pomocą komputerowego gryzonia posługując się dwoma jego przyciskami. Jednego z nich używamy do interakcji z otoczeniem, drugi zaś służy do przyglądania się interaktywnym przedmiotom i miejscom. Element ten jest bardzo istotny, bowiem opisywana przeze mnie przygodówka jest grą bardzo liniową. Czasami więc przyjrzenie się jakiejś rzeczy, tudzież miejscu jest jedyną możliwością by popchnąć fabułę do przodu. Dlatego polecam grającym w ten klasyczny przygodowy tytuł, często używanie lewego przycisku myszy, bo zdecydowanie się to przyda.
Twórcy niestety nie postawili na podpowiedź w postaci podświetlania aktywnym miejsc i przedmiotów w lokacji, z jednej strony w nawiązaniu do klasyki, w której ten element nie występował, z drugiej nieco utrudniając rozgrywkę. Wprawdzie, oceniając rzecz jasna jedynie pierwszy epizod, nie odczułam, że gra jest trudna, czy też bardzo wymagająca, ale autorzy nastawili się w niej na zbieranie i używanie wielu przedmiotów, które zdarzyło mi się pominąć.
Skoro jestem przy przedmiotach, to warto skierować swoje myśli ku miejscu do którego owe klamoty trafiają. Również w tym wypadku gra nawiązuje do przygodowej klasyki, prezentując graczom tradycyjny ekwipunek zlokalizowany na górze. Trafiają do niego przedmioty, które zebraliśmy podczas eksploracji kilku lokacji (nie jest wcale tak mało, jak na dość krótki epizod). Posługując się wspomnianym lewym przyciskiem myszy każdą zebraną rzecz możemy obejrzeć, wysłuchując i czytając stosowny o niej komentarz naszego bohatera. Przedmioty wyciągamy i używamy z inwentarzu prawym przyciskiem myszy, w sposób tradycyjny, znany wszystkim przygodomaniakom.
Ciekawym rozwiązaniem jest pojawienie się w pewnym momencie gry encyklopedii, która pełni rolę pomocy, podpowiedzi i growego nakierowania. Otóż możemy na niej użyć przedmiotu, który związany jest z gotowaniem czy jedzeniem w szerokim tego słowa znaczeniu. Użyta w ten sposób rzecz pozwala nam na zapoznanie się w wiedzą encyklopedyczną, dając jasną odpowiedź lub kierując nasz tok myślenia na odpowiednie tory.
W nawiązaniu do klasyki deweloperzy ze studia Sand Wagon Games nie zapomnieli o klasycznej mapie, która pozwala graczom szybko przemieść się między lokacjami. Trzeba tu zaznaczyć, że rozgrywka jest niezwykle płynna, Joyfess nie zalicza żadnych przestojów, gra się nie przycina i stopuje. Również przemieszczenia się po mapie to czysta płynna przygodowa przyjemność.
Nie zabrakło także szczegółów ułatwiających i umilających granie, takich jak podwójne kliknięcie prawym przyciskiem myszy, który wprawdzie nie teleportuje nas w wyznaczone miejsce, ale pozwala protagoniście iść nieco szybciej.
Elementem wprowadzonym do gry jest ręczny system zapisywania rozgrywki, co niezwykle mnie cieszy. Nie ma nic gorszego niźli klasyczna przygodowa produkcja i automatyczny jej zapis. Dlatego strasznie się cieszę, że twórcy zdecydowali się na taką formę zapisu. Trudno w tej chwili powiedzieć mi czy ilość slotów na save'y będzie nieograniczona, bo użyłam tej możliwości tylko trzy razy. O tym zapewne przekonam się tworząc do gry poradnik opisując tym samym sposób przejście gry krok po kroku, łącznie z łamigłówkami, na razie jedynie przedmiotowymi. Dam Wam oczywiście znać ;)
Pora przyjrzeć się bliżej aspektowi czysto przygodowemu, który w
Joyfess Ep1: Martin's Secret Recipe skupia się nie tylko na eksploracji i dialogach, będących także formą posunięcia fabuły do przodu,
ale także na zagadkach, póki co jedynie przygodowych. Te skupiają się na odnalezieniu jakiegoś przedmiotu, zabraniu go i użyciu w odpowiednim miejscu. Większość z tych zadań ma bardzo logiczne przełożenie, można sobie je sensownie wytłumaczyć, określając je łamigłówki w miarę proste, choć wymagające skupienia, czasami spostrzegawczości. Jest też kilka takowych zadań, które wymagają nieco większego kombinowania i dość abstrakcyjnego myślenia.
Problemem może okazać się brak jasności co w danej chwili powinniśmy zrobić, brak jasno postawionych celów, które mimo wszystko są zamknięte w bardzo liniowej rozgrywce.
Otóż wiele zadań stawianych nam przez grę wpisuje się w dużą liniowość rozgrywki, w której to nie wykonamy jakieś czynności czy nie użyjemy przedmiotu, póki nie obejrzymy danego miejsca. Joyfess zignoruje naszą prośbę o działanie, a nawet zakomunikuje, że dane działanie jest niemożliwe, dopóki nie użyjemy wspomnianego prawego przycisku myszy i nasz bohater nie dojrzy czegoś, czego wcześniej nie widział.
I choć niektóre czynności w grze, na przykład przemieszczenia się między lokacjami na mapie możemy wykonywać w różnej, swobodnej dla graczy kolejności, to całość gry skupia się na z góry założonych czynnościach.
Liniowość rozgrywki widać także w kluczowym elemencie każdej przygodówki, czyli w dialogach, których mamy w grze naprawdę sporo, ale o tym za chwilę. W tym miejscu pozwolą sobie jedynie zaznaczyć, że owe rozmowy są istotne dla posunięcia fabuły do przodu. Czasami bez jakieś pogaduszki zwyczajnie nie będziemy w stanie przejść dalej. Niejednokrotnie jakaś rozmowa będzie także wskazówką do rozwiązania przedmiotowej łamigłówki.
Pomocą, jak już wspominałam jest encyklopedia, na której użyta rzecz, związana bezpośrednio lub pośrednio z żywnością, jedzeniem lub produktami kulinarnymi, zostanie w wielkim książkowym tomisku odpowiednio opisana. Będzie to dość obszerna wiedza. Niestety nie w języku polskim. Zatrzymując się chwilę na lokalizacji językowej, muszę z przykrością nadmienić, że również ta niezależna gra przygodowa nie jest dostępna w polskiej wersji językowej i nic nie wskazuje na to żeby miała być.
Poza brakiem tłumaczenia w naszym ojczystym języku,
Joyfess Ep1: Martin's Secret Recipe to tytuł zlokalizowany w
pełnej angielskiej wersji językowej, z dubbingiem wielu postaci, na które się w grze natkniemy. Nie mogę złego słowa powiedzieć o jakości dubbingu, gdyż każda postać ma swój charakter, aktorzy przyłożyli się do oddania w wersji głosowej emocji i charakteru swojej postaci. Całkiem przyzwoicie wypadają prawie wszystkie postaci, włącznie od głównego bohatera, młodzieńca i byłego pirata Joyfessa, po postaci drugo i trzecioplanowe.
Problemem mogą być zbyt długie, nieco przegadane dialogi, które z racji ilości tekstu czasami nie mieszczą się w ramkach dialogowych, co nie wygląda fajnie. Zdarzyło mi się także, że tekst jednej z rozmów wyświetlił mi się zupełnie na dole ekranu, przez co został ucięty.
Równie przyjemnie dla ucha brzmi ścieżka dźwiękowa, która łączy w sobie pirackie karaibskie klimaty z nutą zagadkowości i przygodowej lekkości. Przyzwoicie wypadają dźwięki otoczenie, choć ja mogłabym przyczepić się troszkę do samych odgłosów kroków naszego protagonisty. Otóż idąc po trawiastym czy też piaszczystym terenie do naszych uszów dochodzą bardzo podobne dźwięki jak w zaśnieżonej lokacji w górach. Dziwne skrzypienie i trzeszczenie nijak się ma, przynajmniej moim skromnym zdanie, do trawiastego podłoża, po którym spaceruje Joyfess Tidesman, a trzeba sobie jasno powiedzieć, że ma gdzie wędrować.
To czym przygodówka ta może zachwycić jest oczywiście grafika. Joyfess Ep1: Martin's Secret Recipe jest dopiero wstępem do większej przygodowej całości, ale już po przejściu pierwszego epizodu śmiem twierdzić, że pod względem wizualizacji graficznej zadowoli ona fana klasycznych, dwuwymiarowych gier adventure.
Po pierwsze prześlicznie ręcznie rysowane tła, które przywodzą na myśl animacje. Jednocześnie proste, ale i urokliwe, niezwykle kolorowe i przypominające przygodówki z lat ich świetności. Po drugie dbałość o płynność graficzną, zgrabne połączenie teł z rzeczywistymi postaciami, które odrysowane są z pieczołowitością i humorem. Każda postać jest inna, ma swój indywidualny wygląd, sposób ubierania, a nawet bycia, który odzwierciedla się w grafice.
Mimo tego, że lokacje nie są przepełnione, a jest ich kilka (każda inna), to autorzy tegoż projektu nie zapomnieli o wprowadzanych w miejscówkach, które odwiedzamy, zmianach. Otóż wędrując po tych samych miejscach, a będziemy to robić dość często, z czasem pojawiać się będą w nich nowe elementy, czy też nowe postaci. Raz przy fontannie będą stały dzieci, a raz nie. Na rynku pojawi się leżący pod wozem chłopak, a przed sklep wylegnie mężczyzna czytający gazetę. Takich szczegółów jest mnóstwo i zapewne w dalszej części gry będzie ich jeszcze więcej.
Opisywana przeze mnie gra jest więc śliczną graficznie przygodówką 2D, w niezwykle urokliwym, lubianym przeze mnie stylu, który niezmiennie kojarzyć mi się będzie z klasycznymi przygodowymi produkcjami. Oby było ich więcej!
Nie pokuszę na ostateczne podsumowanie, na pełną ocenę gry dopóki nie przejdę jej całości, ale już w tej chwili mogę zaręczyć, że czeka Was kawałek około dwugodzinnej, świetnej przygodowej zabawy. Znajdziecie w niej fajne postaci, mnóstwo zagadek przedmiotowych, czasami wymagających kombinowania, przepiękną grafikę i klasykę w każdym calu. Mam nadzieję, że zarysowana w pierwszym epizodzie fabuła rozwinie skrzydła, a twórcy popuszczą wodze wyobraźni i w kolejnych epizodach zatopimy się w kulinarnych przygodach Joyfessa pragnącego zmienić swoje życie. Czekam zatem na więcej!
Serdecznie dziękujemy twórcom Sand Wagon Games za udostępnienie gry do recenzji!
Testowaliśmy grę w wersji na komputery osobiste na Steam.