Sherlock Holmes i Agata Christie w wersji growej to bez wątpienia jedne z najbardziej rozpoznawalnych serii przygodowych, które ja osobiście staram się poznawać. Ponieważ z różnych przyczyn nie miałam okazji sprawdzić dwóch ostatnich przygodówek, które należy dopisać do tegoż cyku, wraz z ich premierą, to jedną recenzuje dopiero teraz. A mowa tu o nowej wersji przygodówki, która bazuje na chyba najbardziej rozpoznawalnym kryminale Agathy Christie, czyli "Morderstwie w Orient Expressie".
Niedawno miałam bowiem przyjemność poznać grę Agatha Christie - Murder on the Orient Express, która choć bazuje na książce wspomnianej autorki, to znacznie ją modyfikuje, dając spojrzenie na ów klasyk pod nieco innym kątem, a raczej w nieco bardziej rozbudowanym stylu. Co to oznacza? Czy nowa produkcja od Microids Studio Lyon, francuskiego dewelopera i wydawcy mającego na swoim koncie doskonałą kontynuację serii Syberia, przygodówkę Syberia: The World Before potrafiła mnie zachwycić? Czy raczej sprawiła mi zawód? O tym w mojej recenzji, do której przeczytanie, serdecznie Was zapraszam.
Książkę "Morderstwo w Orient Expressie" zapewne większość z nas zna. A jeśli nie, to część zapewne grała w przygodówkę Agatha Christie: Murder on the Orient Express z roku 2006 od studia AWE Games. A jeśli również nie, to zapewne oglądała film. Taki też bowiem istnieje. Ekranizacji jednej z najbardziej rozpoznawalnych powieści pisarki jest troszkę. Microids Studio Lyon, wraz z wydawcą Microids postanowiło przenieść opowieść na ekrany naszych komputerów i konsol po raz kolejny, ale wpadło na pomysł, by fabuła rozgrywała się współcześnie.
Akcja gry rozgrywa się bowiem w 2023 roku, przenosząc się jednocześnie wstecz, kiedy to przejmujemy kontrolę nad innym protagonistą, a raczej protagonistką. Śledzimy losy słynnego belgijskiego detektywa, Herkulesa Poirota, który zostaje zaproszony przez swego przyjaciela Bouca do podróży jednym z najbardziej znanych pociągów, legendarnym Orient Expressem, w którym to wkrótce dochodzi do zabicie jednego z pasażerów, niejakiego Ratchetta, który wydaje się nie być osobą lubianą, a którego potraktowano nożem, nie raz, nie dwa, a kilkanaście razy. Na dodatek wszyscy pasażerowie wydają się być podejrzani.
Szybko okazuje się, że Ratchett i jego zabicie, może mieć coś wspólnego z porwaniem Daisy Amstrong, której sprawę, kilka lat wstecz prowadziła Joanna Locke. Tak się składa, że pani detektyw, której nie udało się znaleźć sprawcy porwania i zabójstwa dziecka, trafia do tego samego pociągu, wkrótce zostając pomocnicą Poirota. Zdeterminowana detektyw Locke i pewny siebie, nie kończący zagadki wcześniej jej nie rozwiązawszy, Herkules Poirot, postanawiają współpracować, i rozwiązać połączone ze sobą zbrodnie.
Poprzednia gra, jak i film przyzwyczaiły nas do rozgrywania się fabuły Morderstwa w Orient Expressie w latach 30-tych ubiegłego wieku. Tymczasem opisywany przeze mnie w tej recenzji tytuł toczy się współcześnie, obdarzając naszego detektywa w akcesoria cywilizacyjne, takie jak choćby telefon komórkowy. Herkules nie jest już tęgawym podstarzałym mężczyzną, a postawnym chudeuszem, z charakterkiem równie wyniosłym, jak w każdej innej ekranizacji, no i w książce.
W swej przygodzie, w przeciwieństwie do książkowego pierwowzoru, nie jest sam. Gra jest bowiem nawiązaniem do powieści jedynie w pewnym procencie. Tło historii zabójstwa Ratchetta jest to samo, ale autorzy obudowali opowieść o kolejną historię, która miała pozwolić na opuszczenie pociągu, czyli miejsca, gdzie toczy się główny, a w książce jedyny wątek historii. I tak do opowieści wpleciona zostaje postać detektyw Locke, której śledztwo w sprawie porwanej dziewczynki, jakie prowadziła kilka lat wcześniej, zazębia się z historią jaka rozgrywa się w Orient Expressie.
Współpraca między postaciami Poirota i Locke wydaje się być ciekawą odskocznią od znanej już fabuły, i nadaje grze nieco innego wymiaru. Już nie tylko czas akcji się zmienia, ale i zmienia się sam Herkules, który staje się mentorem i pełnoprawnym wspólnikiem w śledztwie.
Przyznam się szczerze, że kierowanie postacią panią detektyw wydawało mi się nieco ciekawsze (pomijając kilka dziwnych zagadek), niż postacią belgijskiego detektywa. Dodanie nieco świeżości do odgrzewanego kotleta, jakim mogła być gra Agatha Christie - Morderstwo w Orient Expressie, dało w ogóle sens grania w tę niedopracowaną, a momentami przedobrzoną i mało spójną grę.
Można by było sądzić, że przeniesienie postaci Herkulesa do lat nam obecnych to zły pomysł. I trochę tak jest. Ale spoglądając na tytuł całościowo, na pomysł rozbudowania opowieści i przeniesienia jej na nową płaszczyznę, pomysł twórców można uznać za trafiony, i dość oczywisty. Nie chcieli powielać czegoś, co już wszyscy dobrze znamy. Problem w tym, że nie wszystko zagrało jak należy.
Do tego co zdecydowanie poszło nie tak zaliczyć można całą otoczkę zadaniową i logiczną tejże produkcji. Ręce można załamywać nad dziwną logiką twórców, którzy chyba sami pogubili się w tym co tworzyli. Dziwnym trafem do detektywistycznego tytułu, którego bohaterem jest nie kto inny, a detektyw Poirot, dorzucono mini-gierki rodem z gier HOPA. Nagle, żeby z kimś pogadać i przeprowadzić śledztwo, nasz detektyw musi poprzekładać paczki w bagażowni, poukładać plan w postaci puzzli czy naprawić maszynę do robienie soków.
No rany! Ja się pytam po co? Dlaczego takie banalne i nie przystające do całości zagadki znalazły się w tak poważnej grze? Nasuwa się tylko jedna odpowiedź. Ano dlatego, by gra była dłuższa, by stwarzała pozory produkcji rozbudowanej. Nie po to, by mogli w nią grać tak zwani „niedzielni gracze”. Nie, bo gra ma wbudowane podpowiedzi, ale po to, by wydłużyć zabawę o kolejne minuty.
W kwestii wspomnianych podpowiedzi, które aktywujemy różnie, w zależności czy gramy klawiaturą, czy padem, pojawia się kolejny zastrzeżenie. Nie mogę pojąć dlaczego zagadki, które nie wymagające wielkiej inteligencji, te zupełnie proste, wręcz banalne mają trzy etapową podpowiedź, z dokładną instrukcją wykonania, a te bardziej skomplikowane takiej możliwości są pozbawione. Pod tym i wieloma względami Agatha Christie - Morderstwo w Orient Expressie jest grą tak nierówną, że aż żenującą i wkurzającą. Nie chcemy podpowiadać w trudnych momentach, nie podpowiadajmy w ogóle. Od tego są wszelakie poradniki, solucje czy let’s play’e.
Wprawdzie nie jesteśmy w stanie zaciąć się w grze, bo metodą prób i błędów poradzimy sobie niemal z każdym zadaniem, to dziwność sytuacji z podpowiedziami wydaje się sporym problemem rozgrywki, podobnie jak mapa umysłu, w której dokonujemy analiz i układanek, które mają przybliżyć dane wydarzenie, stworzyć prawdopodobną historię. Niby ciekawe, niby logiczne, a jednak banalne, bo gra i tak prowadzi nas za rączkę. Można popełniać nieskończoną ilość błędów, przeklikując kolejne rozwiązania.
Na plus, chyba jedyny, można zaliczyć samo śledcze dochodzenie w postaci dialogów, których, ostrzegam, w grze jest ogromna ilość. Jest to na szczęścia przygoda, która doczekała się polskiej wersji językowej w postaci napisów, czyli spolszczenia kinowego. Jest, i owszem, ale niestety i ono nie uniknęło błędów w postaci literówek i drobnych braków w tekstach.
Całkiem ciekawie wypada natomiast współdziałanie detektywa Herkulesa Poirota i detektyw Locke, szczególnie w jednym z aż trzynastu rozdziałów, z jakich składa się owa gra. Muszę przyznać, że część w banku i domu jednej z osób, zamieszanych w śledztwo, wydała mi się najbardziej wciągająca i najdłużej utrzymała mnie przy grze. A nie było to wcale takie oczywiste.
Pod względem sterowania Agatha Christie - Morderstwo w Orient Expressie to przygodówka w dość klasycznym stylu, obsługiwana za pomocą klawiatury, albo pada. Przyznam się, że w pewnym momencie przeszłam na kontroler, by następnie znów wrócić do klawiatury, w momencie pościgu za przestępcą w Wenecji. Fatalny sposób ustawiania się kamery, sprawiał, że nie byłam w stanie przejść tego czasowego, zrobionego na wzór quick time eventów, denerwującego, i zupełnie zbędnego momentu gry.
Ważnym elementem gry jest mapa myśli, w której odbywa się większa część detektywistycznej rozgrywki. Ale i ona bywa nudna i powtarzalna. Jest i ekwipunek, który używa się automatycznie, podobnie jak i zapisy. Gra nie posiada bowiem ręcznego zapisywanie rozgrywki, więc chcąc nie chcąc, musimy liczyć na zapis dyktowany nam przez jej autorów. Rozgrywkę spowalniają długo wczytujące się lokacje, które mają umilić informacje o pisarce i jej książkach. Problem w tym, że często się powtarzają.
Nie można źle wypowiadać się na temat grafiki, ale nie jest ona jakaś powalająca, jakaś rzucająca gracza na kolana. Wprawdzie pociąg to miłe dla oka doznanie, miejsce luksusowe, bogate i pełne pokoi i pokoików, ale postaci, a jest ich naprawdę dużo, wypadają już nieco gorzej. Na szczęście zabawa nie rozgrywa się li tylko w pociągu, co sprzyja nie tylko przysłowiowemu rozprostowaniu nóg, ale spojrzeniu na opowieść w nieco innym graficznym stylu.
Pewną rutynę pociągu zmieniamy na śledztwo w domu Amstrongów, na podróż po niezwykle kolorowej, wypełnionej zabawą i kostiumami Wenecji czy bank w Genewie. Lokacji w grze jest sporo. Tak jak już wspominałam, nie zamykamy się jedynie do pociągu, co sprawia, ze grafika jest różnorodna, miła dla oka, ale nie zachwyca tak jak Syberia. No ale to przecież zupełnie inna gra.
Nadmieniłam już, że recenzowana przeze mnie Agatha Christie - Morderstwo w Orient Expressie to przygodówka, w której postaci i bohaterów z pewnością nie będzie nam brakować. Listą osób, z którymi będziemy prowadzić rozmowę, nie raz, nie dwa i nie trzy, jest ogromna. Gra jest w pewnym sensie przegadana i rozciągnięta, na tyle, że posiada jakby dwa zakończenia, a sam finał to ponowne dziwne rozwleczenie fabuły.
Postaci jest wiele, podobnie jak wielu jest w grze aktorów głosowych. Studio Microids przyzwyczaiło nas do całkiem dobrego dubbingu. Ale Agatha Christie - Morderstwo w Orient Expressie po raz kolejny wpisuje się w styl tejże gry, czyli jej niespotykaną i niezrozumiałą nierówność.
Bywają bowiem postaci, które głosowo są rewelacyjne, przyjemne dla ucha i pasujące do wyglądu bohaterów w jakich się wcielają. Niczego złego nie można zarzucić Herkulesowi ani Joannie, i kilku innym postaciom. Gorzej jeśli takowa osoba jest obcokrajowcem, a aktor usilnie próbuje zachować jej rodzimy akcent. W ten sposób powstaje językowy potworek, który buduje bohatera, raz mającego akcent, a raz go nie mającego, albo zmieniającego go na zupełnie inny niż powinien. Coś w tym względzie zdecydowanie poszło nie tak.
Uf!... przyznam się, że niezmiernie trudno pisało mi się recenzję gry od studia, które zachwyciło mnie ostatnią Syberią. Jakże przykro było opisywać niedoskonałości w przygodówce, która jest jedną ze składowych ulubionej przeze mnie serii. Ale niestety nie umiałam w pełni cieszyć się z gry, która wzbudziła we mnie aż tyle negatywnych emocji i tyle przygodowego zażenowania.
Znana opowieść, po raz kolejny przeniesiona do świata gier przygodowych, moim zdaniem na siłę została tak odmieniona, żeby gracz mógł myśleć, że rozgrywa zupełnie coś innego. Sztuczne przeniesienie postaci belgijskiego detektywa do lat współczesnych, też jakoś do mnie nie przemówiło. Na dodatek twórcy postanowili, nie wiedzieć czemu, wydłużyć rozgrywkę wplatając w nią bezsensowne i nikomu nie potrzebne mini-gry, bo zagadkami bym ich nie nazwała.
Chaos w zagadkach, w których do łatwych podpowiedź była dostępna, a do trudnych i wydumanych już nie, kazała mi zadać pytanie samej sobie „o co tu chodzi?”. Grając w Agatha Christie - Morderstwo w Orient Expressie miałam momentami odczucie, że twórcy pogubili się w scenariuszu, wrzucając do jednego worka wiele pomysłów, myśląc, że a nuż jakiś wypali.
Liczyłam na dobre aktorstwo i świetną ścieżkę dźwiękową, która mogłaby mnie zachwycić. Po raz kolejny wylano na mnie kubeł zimnej, ba…, lodowatej wody. Nie zachwyciła także muzyka, której, zwyczajnie nie pamiętam, a grałam niedawno. Jedynie grafika mogła nieco złagodzić moje wzburzenie, które potęgował brak ręcznych zapisów i powolne wczytywanie się lokacji.
Sama nie wiem co mogę jeszcze dobrego napisać o tym projekcie? Może tylko to, że doczekał się polskiej wersji językowej w formie napisów. Niestety też nie bez wad. Poza tym gra przeciętna, przedobrzona i sztucznie wydłużona, w którą można zagrać. Można, ale ja bym poczekała na jej przecenę, i to znaczną. Nie jest to bowiem tytuł wart ponad stu złotych.
Bardzo dziękujemy GOG za udostępnienie gry do recenzji.
Graliśmy w wersję na komputery osobiste PC (GOG).
Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu