Kiedy Ridley Scott w pocie czoła burzył i palił kinowe uniwersum Obcego, honoru ksenomorfów broniła świetnie przyjęta gra Alien: Izolacja, choć nie można odmówić jakości, późniejszym Fireteam Elite i Dark Descent. Kiedy Ridley przerzucił się na mieszanie z błotem kolejnej franczyzy (niestety „śmierć uśmiechnęła się” tym razem do Gladiatora), fani kosmicznych robali dostali całkiem udany film Fade Alvareza. Romulus rozbudził nadzieję na odrodzenie marki, nasuwa się więc pytanie, czy i tym razem gry nie zawiodą?
Ale… my się już znamy! I to nie za sprawą gier, ale komiksów. Zula była bohaterką trzech serii: Bunt, Opór i Ratunek, gdzie występowała obok… Amandy Ripley. Postaci, która pojawiła się po raz pierwszy we wspomnianej już grze Izolacja. Jeśli jej nie znasz, musisz wiedzieć, że Amanda ruszyła na poszukiwania czarnej skrzynki statku Nostromo, na którym służyła jej matka – Ellen, oczywiście główna bohaterka klasycznych już filmów o Obcym. Na swoje nieszczęście, na stacji Sevastopol również napotkała „perfekcyjny organizm”. Wróćmy jednak do głównej bohaterki Rogue Incursion (Wrogie przejęcie), czyli Zuli Hendricks. Weteranka USCM nie jest żadnym świeżakiem, co więcej ostrzelała się już z ksenomorfami.
Możemy więc zapomnieć o skradaniu, tylko złapać karabin pulsacyjny, czujnik ruchu i sprawdzić, co stało się z naszym dawnym towarzyszem broni – Benjaminem Carverem w zagadkowej kolonii Castor’s Cradle na Purdanie. Jeśli Izolacja była listem miłosnym do klimatu pierwszej części Obcego, czyli kosmicznego horroru, tak Rogue Incursion robi to samo, ale w stosunku do horroru akcji, jakim było Decydujące Starcie. I robi to dobrze.
Purdan na LV-354 to zupełnie nowa planeta, z odmiennym klimatem niż ten znany z filmów, jednak za sprawą projektu poziomów, każdy fan franczyzy poczuje się tu jak w domu. Masywne budynki kolonii, retro-futurystyczny sprzęt komputerowy, długie stalowe korytarze, usiane prowizorycznymi barykadami i śladami desperackiej walki kolonistów. Wszystko to obserwowane w goglach potęguje immersję i klimat, co jest ogromnym plusem gry.
Podobnie jest oczywiście ze sprzętem, z którego przyjdzie nam korzystać. Jest tu karabinek pulsacyjny (choć bez granatnika), strzelba (łudząco przypominająca tą Hicksa), rewolwer, a gdy zrobi się naprawdę gorąco, możemy wysadzić wrogów (a czasem siebie) minami zbliżeniowymi. Szczególną frajdę miałem z używania palnika znanego z filmów, a także podręcznego komputera wyświetlającego mapę i wiadomości (choć ten pojawiał się akurat w komiksie). Na deser mamy jeden przyrząd do rozwiązywania prostych łamigłówek z przełączaniem prądu, strzykawki leczące, kartę dostępu i… powiedziałbym danie główne, czyli czujnik ruchu. Używanie go sprawia niebywałą frajdę. Podczas potyczki możemy go położyć i obserwować kątem oka co dzieje się na jednej z flanek. Jego taktyczne zastosowanie jest bardzo przyjemne. Tym bardziej że ksenomorfy tutaj…
A wcześniej skaczą po suficie, ścianach, skradają się między stołami. Najważniejsze, że bezmyślnie nie szarżują, potrafią się wycofać, a czasem w ogóle zrezygnować z polowania. Zmagania z obcymi są bardzo filmowe i emocjonujące. Jeśli spytacie, czy są tu jakieś wpływy Romulusa, to najbardziej słyszalne (tak, tak!) są właśnie podczas walki, kiedy to słychać ścieżkę dźwiękową nawiązującą do tej kinowej, co jeszcze bardziej potęguje wrażenia. Do tego dobrze znane odgłosy wystrzałów, starych komputerów, wykrywacza ruchu – miodzio!
Nie zrozumcie mnie źle, grałem na normalnym poziomie trudności, gdzie dwa uderzenia obcego oznaczają przejście na tamten świat, a można jeszcze dostać kwasem… więc łatwo nie było, a ukąszenie ksenomorfa jego podwójną szczęką oznacza po prostu śmierć. Jednak mimo wszystko mają w sobie coś z komarów! Po pewnym czasie przestawali być straszni, a zaczynali denerwować! Gra rzuca ich na Zulę najczęściej parami, dosyć regularnie, co przy rozwiązywaniu łamigłówek, albo szukaniu wyjścia z lokacji nie budowało za bardzo napięcia, a irytowało. Do tego dochodzi fakt, że przez 99% gry, naszym przeciwnikiem będzie jeden typ obcego – wojownik.
O wiele lepiej by było, gdyby przeciwnicy pojawiali się rzadziej, ale liczniej, albo oprócz wojowników po lokacjach krążyły większe, polujące osobniki, których lepiej byłoby unikać. Trochę brakowało innej frakcji, jak bojowe androidy czy najemnicy, którzy do rozgrywki wprowadziliby trochę świeżości. Są tu oczywiście epickie starcia, kiedy gra rzuca na nas fale wrogów – puls przedzawałowy gwarantowany! Więc ogólnie oceniam walkę pozytywnie, ale moją ostatnią uwagą do tego aspektu jest fakt, że ciała przeciwników znikają zdecydowanie za szybko, co mocno psuje immersję.
Być może problemy te zostaną rozwiązane w premierowej łatce, jednak podczas gry parę razy musiałem wczytać poprzedni zapis. A to kluczowy element misji spadł w czeluścia bezkresu przez podłogę i nie wrócił na oryginalną pozycję, a to ja gdzieś wpadłem, gdzie się znaleźć nie powinienem. Niestety mój przyjaciel z innej redakcji po zapisie stanu nie mógł znaleźć kluczowego elementu fabularnego tam, gdzie go zostawił. Rozgrywka zachowuje się na jednym slocie, co jest bardzo ryzykownym systemem i w takim wypadku wymusza restart gry od samego początku!
Długo nie zapomnę swojej przygody w Rogue Incursion, a to za sprawą niesamowitej immersji, jakiej doświadczyłem. Obserwowanie świetnie zaprojektowanego świata gry przez gogle VR, a przede wszystkim używanie ekwipunku znanego z Decydującego Starcia w walce z hordą sprytnych i groźnych ksenomorfów jest bardzo emocjonujące i satysfakcjonujące. Ogromnym plusem jest to, że nie stwierdziłem w grze wpływów Ridleya Scotta, czyli odwołań do jego ostatnich słabszych filmów z serii o Obcym. Jest tu za to trochę ducha Izolacji, ale głównie czuć tu wizję Jamesa Camerona z filmowego sequela.
Generalnie gra angielskich aktorów głosowych stoi na wysokim poziomie, jak również przetłumaczenie napisów na język polski. Szczególnie że mamy tu sporo smaczków w postaci wiadomości do przeczytania czy odsłuchania, które zdradzą nam, co wydarzyło się w kolonii.
Oczywiście, tak jak wspomniałem, tytuł ma swoje techniczne problemy, a także małą różnorodność przeciwników. Stąd moją obiektywną oceną jest 8/10, jednak nie wyobrażam sobie, żeby fani serii o Obcym w tę produkcję nie zagrali. To dopiero pierwsza część historii, a ja niecierpliwie czekam już na kolejną!
Dziękujemy firmie 42 West za przekazanie kodu recenzenckiego.
Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu