Pierwsza zapowiedź Avowed wywołała wśród graczy sporą ekscytację. Niestety każdy kolejny materiał wideo sprawiał, że dramatyczne szybki spadek towarzyszących marce emocji oraz zainteresowania. Niemniej jednak w dalszym ciągu mówimy w tym przypadku o tytule od Obsidian Entertainment, autorach wielu znakomitych RPG-ów, w tym wybitnego Pillars of Eternity. W tym świecie rozgrywa się nowa przygoda, która ma zaoferować odmienne doświadczenia, tematykę oraz podejście. W poniższej recenzji postaram się Wam opowiedzieć, czego możecie się spodziewać tej propozycji, jej klimacie, kolorystyce, głębi oraz wybranemu podejściu do znanych gatunkowych schematów.
Akcja przenosi nas tym razem na Żyjące Ziemie, wyjątkowej wyspy, znane dawniej z pięknej, wielobarwnej roślinności oraz funkcjonującej, potężnej magii. Mieszkańcy tego miejsca mogą czerpać z licznych zasobów. Królestwu zaczyna zagrażać widmo potężnej plagi, której legendy wywodzą się z głębi dzikiej dżungli. Nasz protagonista, jako jeden z wyjątkowych ludzi wyrusza na specjalną misję, wyznaczoną rozkazem samego króla Aedyra. Władca pragnie szybko uporać się z niebezpieczeństwem, które błyskawicznie może doprowadzić do tragedii. Na miejscu okazuje się, że nasz protagonista w poszukiwaniu prawdy odkryje tajemnice swojego pochodzenia oraz boskiego błogosławieństwa. Sen okazuje się przyczynkiem dla wielu poważnych wstrząsów.
Już jako specjalny wysłannik postrzegani jesteśmy z pewną dozą podziwu czy braku zaufania. Inni natomiast zgodzą się pójść nam na rękę. Z czasem jednak przekonujemy się, jak w rzeczywistości jesteśmy postrzegani przez różne stronnictwa. W tym przypadku pojawia się motyw, który fani Obsidianu mogą kojarzyć z Tyranny. Moim zdaniem w tej produkcji niestety nie mamy do czynienia z równie dobrym wykonaniem takiego szkicu. O ile w przytoczonej grze już można było mieć pewne wątpliwości czy rola złego, faktycznie taka jest. O tyle w nowym tytule nie jesteśmy w stanie w pełni poczuć swoją pozycję. W efekcie dość szybko przestajemy ten wątek traktować na poważnie. Co gorsza, nie tylko główna opowieść, ale i poboczne nie powalają pod żadnym względem. Są lepsze momenty czy ciekawiej poprowadzona narracja, ale… całości brakuje ikry, pomysłowości oraz ambicji.
Avowed od pierwszych zapowiedzi miało oferować rozbudowane wybory fabularne, których konsekwencje mają mieć spory ogon. To niestety po sukcesie Wiedźmina 3 Dziki Gon standardowa formułka, powtarzana przez liczne studia rywalizujące w gatunku RPG. Generalnie rzecz ujmując… na obiecankach się skończyło. W ramach opcji dialogowych nie brakuje licznych ścieżek do wyboru, ale nie jest to wynikiem zaawansowanego systemu konsekwencji. Co prawda w ramach głównego wątku są podejmowane pewne próby, ale brak bardziej znaczących zwrotów akcji, które by wynikały z wykreowanej przez nas przeszłości protagonisty. Liczne opcje dialogowe i ich osadzenie w kilku parametrach czy kilku aspektach to jedynie pozorne rozwiązanie. Zwyczajnie pojawia się tutaj pewna istotna wada, gdy już z nich skorzystamy, nie odczuwamy satysfakcji z dokonanych postępów oraz wcześniejszych dylematów.
Pierwsze materiały wideo sugerowały, że poruszanie się oraz walka w Avowed będą zadziwiająco powolne, ociężałe oraz męczące na sam widok. W rzeczywistości nie tylko tak nie jest, ale już w ramach wstępu można odnieść wrażenie, że ma się do czynienia z powstającym projektem warszawskiego oddziału Techlandu. Spore tempo potyczek, wielka płynność poruszania się oraz wspinaczki sprawiają, że można poczuć się nieco jak w Dying Light w odmiennych okolicznościach natury. Założenia znaleźliśmy, w zasadzie przypadkiem, zrealizowane w solidny sposób w innym tytule. Wspinaczka przypomina parkour, choć zdecydowanie nie jest on aż tak rozbudowany jak miało to miejsce w Stay Human. Z drugiej jednak strony oferuje lepsza poczucie szybkości oraz intuicyjności w obsłudze, przypominając w tej sferze Assassin’s Creed Unity. Nie jest to aż tak rozbudowane, ale oferuje zaskakująco sporą satysfakcję. Dodatkowo pierwszoosobowa perspektywa, walka z licznymi i różnorodnymi przeciwnikami oraz zarazą… brzmi trochę znajomo prawda? ;)
U podstaw mamy do czynienia z RPG-iem, który być może miał przenieść oryginalne doświadczenie znane z między innymi przytaczanego Pillars of Eternity, do odmiennej perspektywy. Niestety wejście w segment akcji nie wyszedł tym razem Obsidianowi skutecznie. Najmocniej obrazuje to sfera interakcji z otoczeniem, środowiskiem czy nawet postaciami. Czujemy, że projektanci nie przyłożyli zbyt wiele pracy w to, aby otaczająca rzeczywistość sprawiała wrażenie żyjącej. Pod tym względem Kindgom Come Deliverance 2 prezentuje zupełnie inny poziom. Tutaj nie dzieje się wiele, niektóre mechaniki jak zakładanie obozu zdają się być niezwykle ograniczone, nieprzemyślane oraz nieatrakcyjne w wielu sferach. Nasze działania jedynie w ramach skryptów zdają się zmieniać sytuację, a wstępna animacja sugerowała, że główny bohater będzie miał gigantyczny wpływ.
Walka pod względem dynamiki jest naprawdę atrakcyjna, rzekłbym nawet, że mechanicznie mamy do czynienia z mocno zręcznościowym podejściem. Łatwość, z jaką się poruszamy czy atakujemy, jest przyjemna, ale jej niedopracowanie powoduje pewien rozbieżność. Ot bez względu na to, jak ciężkie mamy wyposażenie, możemy wskakiwać wszędzie równie łatwo, choć tempo poruszania się zmniejsza. Posługiwanie się tarczą pełni bardziej funkcję teoretyczną, gdyż defensywa z jej użyciem jest mało efektywna. Znacznie opłacalniej jest zdecydować się na uniki oraz odskoki, gdyż faktycznie możemy uniknąć otrzymania sporej ilości obrażeń od różnego typu ciosów i szarż. O ile szybkość oferuje wiele satysfakcji, o tyle znacznie słabsze jest poczucie potęgi, jaką dysponuje główny bohater.
Realizacja zadań w wielu przypadkach jest mocno liniowa, sprowadza się do określonych aktywności, bez większej sfery swobody. Co gorsza, konsekwencje są ulotne, nawet opcje dialogowe wynikające z umiejętności czy przeszłości głównego bohatera zdają się prowadzić do niemalże identycznej, wytyczonej ścieżki. Rozmowy same w sobie są często drętwe, monotonne oraz nieciekawe. Nawet główny wątek zdaje się być opisywany przez sztuczną inteligencję. Zero emocji, liczne opisy, brak balansu pomiędzy fanami świata przedstawionego, poprzednich gier oraz nowych, potencjalnych fanów to jedynie część z problemów. W zasadzie każdy element RPG-owy wykonany został w sposób podstawowy, głębi nawet w sferze łączenia określonego wyposażenia czy umiejętności nie odnajdziecie.
Pierwsze animacje zawsze mogą budzić mieszane uczucia u graczy, gdyż niekiedy ich poziom jest znacznie wyższy względem zasadniczej rozgrywki. W przypadku Avowed wstęp prezentuje się w sposób odmienny. Animacja krok po kroku prowadzi nas od delikatnego zarysu fabularnego. Szkicowany niczym ołówkiem wstęp zaczyna się stopniowo przenikać z realizmem aż do… pozytywnego powiewu! Grając na Xboxie Series S nie spodziewałem się aż tak starannie wykonanej oprawy wizualnej. Dostrzegamy, że faktycznie zespół włożył wiele pracy, aby zaoferować piękno. Szkicowane granice stopniowo przechodzą w stronę efektownego realizmu.
Mamy faktycznie do czynienia ze światem fantasy, ale ten doskonale potrafi połączyć elementy znane z naszej rzeczywistości, wraz z licznymi odwołaniami do magii. Wszystko wieńczy mroczna siła i brutalnie dzika postać przyrody. Paskudna zgnilizna oraz wypełniona licznymi kolorami fauna potrafi zaimponować. Przebijając się przez nią możemy odkryć aspekty, które zbudowały sukces Pillars of Eternity. Tak dobrze niestety nie jest w miastach, które są często naprawdę puste. Momentami przypominają pokonywanie makiety, na której liczne elementy stanowią jedynie dekorację. Tytuł nie jest tak otwarty, jak może się zdawać na początku, a do wielu budynków zwyczajnie nie wejdziemy.
Animacje charakteryzują się akceptowalnym poziomem, przy czym niemalże nigdy nie wybijają się ponad przeciętność. W trakcie rozmów jest nie najgorzej, ale odczuwalna stateczność czy sztuczność w ramach przejść pomiędzy postaciami powodują, że nie czerpiemy z nich wizualnej satysfakcji. W bezpośrednim porównaniu niedawnym super hitem w postaci Kindgom Come Deliverance 2, mówimy jedynie o drobnym postępie. Ewidentna różnica w budżecie jest dostrzegalna, ale na pewno nie została w pełni wykorzystana i wyeksponowana. Niektórzy zdecydowali się odejść od pierwszoosobowej perspektywy do trzeciej i… jeszcze mocniej się zawiedli! Trudno się im jednak dziwić, ponieważ wybierając tę opcję, spostrzegłem że pozytywne aspekty takie jak wspinanie się, nie są już tak graficznie imponujące. Niektórzy mogą porównać zastosowane materiały do podstawowych, oferowanych w pakiecie z silnikiem.
Udźwiękowienie stanowi jeszcze jeden element, który wykonano w przeciętny sposób. W zasadzie nie przypominam sobie niczego, co specjalnie wpadłoby mi w ucho. Znacznie lepiej jest w sferze ścieżki muzycznej, oferującej naprawdę ładnie skomponowane utwory. Wiele z nich wybija się, potrafi zachwycić czy przekazać magiczny klimat całego świata przedstawionego. Kompozytorzy i muzycy mogą być dumni z tego, jak znakomicie poradzili sobie ze swoim zadaniem.
Wersja PC-towa to niestety kolejny pokaz tego, jak można w kilku krokach doprowadzić swój tytuł do porażki. Produkcja na tej platformie miała wyraźne problemy z w pełni płynnym działaniem, stabilnością oraz faktycznym wyciskaniem sporych możliwości z poszczególnych podzespołów. Wydajności brakowało na tyle, że spokojnie można by się wstrzymać z zakupem, na okres gdy ktoś będzie w stanie opanować to wydanie. To kolejny przykład, jak mocno mogą się różnić poszczególne wydania tej samej gry. Szkoda, że nawet po wydaniu premierowych łatek i dedykowanych sterowników niewiele się zmieniło.
Xbox ponownie zdecydował się wybrać kinową wersję językową. Po części nie może to dziwić, gdyż Avowed jest sporą produkcją. Otrzymujemy zatem nieźle zrealizowane polskie napisy w ramach dialogów oraz interfejsu, realizując generalny branżowy standard. Tłumaczenie zostało wykonane… w kontrowersyjny sposób. Dostrzegalne były próby szukania oszczędności, pojawiały się wyraźne błędy oraz brak korekty, które na takim poziomie nie powinny mieć miejsca.
Wielu graczy oczekiwało po pierwszej zapowiedzi Avowed, że doczekamy się czegoś spektakularnego. Gdy pełnoprawnie wystartowała kampania marketingowa, poziom zainteresowania znacząco spadł. Był to efekt ewidentnie mniejszego (niż domniemany) budżetu produkcyjnego. Co prawda graficznie Obsidian poradził sobie doskonale, pomysły na rozwinięcie mechanik niekiedy można ocenić pozytywnie, o tyle nie brakuje problemów. Niestety fabuła zdecydowanie nie powala, dialogi są przeciętne, brakuje tytułowi głębi czy elementu zaskoczenia, który przyciągałbym na kolejne godziny zabawy. Co prawda dynamiczna walka potrafi zadowolić, ale jak na tak sporą skalę to jednak za mało.
Ogrywając tę grę poczułem się niezwykle zawiedziony. Lubiane przeze mnie studio przeszło spore zmiany wewnętrzne. Cześć z zespołów radzi sobie wciąż znakomicie, inne natomiast nie potrafią wejść na półkę, na której Obsidian się znajdował. Gdyby problemy dotyczyły wybranych mechanik, można by przymknąć na to oko z uwagi na inne podejście do gatunku (pomiędzy klasyką a de facto action RPG-iem). Największym problemem Avowed są jednak aspekty, które powinny być najlepszymi wyróżnikami tej marki. Fabuła, dialogi, narracja, projekty misji czy głębia systemowa odstają od tego, co wcześniej prezentowało to studio.
Dziękujemy Xboxowi za zaoferowanie kodu recenzenckiego Avowed!
Recenzowaliśmy wersje na Xbox Series S oraz na komputery osobiste.
Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu