Brdzo polcema 10/10
„Był bohaterem, którego Gotham potrzebowało, ale na którego nie zasługiwało”
To stwierdzenie padło w jednym z filmów opowiadających historię Mrocznego Rycerza i jego zmagań z każdym niemal bandziorem w Gotham. To także pytanie czy gracze byli gotowi na trzecią z kolei część zmagań Batmana. W stosunku do poprzednich, ta również nie odstaje od nich nawet na milimetr. Niestety sporo tutaj błędów, grubych nieścisłości i niedociągnięć, a te z kolei potrafią skutecznie uprzykrzyć życie "Batka", nawet śmiertelnie.
„Albo zginiesz jako bohater, albo dożyjesz dnia, kiedy staniesz się złoczyńcą”
Zacznijmy jednak od początku. Poprzednie części Batmana były realizowane przez studio Rocksteady, a Origins wykonało już Warner Bros. Montreal, do tej pory pomagało tylko realizować wizję poprzedników. Trybem wieloosobowym zajęło się natomiast Splash Damage, które wprowadziło na rynek takie tytuły jak Brink i Wolfenstein: Enemy Territory.
Zmiana ekip tworzących grę to dopiero początek, bowiem podległa im także ekipa aktorów dubbingujących. Zamiast Kevina Conroya usłyszymy w roli Batmana Rogera Craiga Smitha. Dzięki niemu głos "nietoperka" brzmi bardziej gotycko i klasycznie, z mnóstwem zadziorności i agresywności. Troy Baker użyczy głos Jokerowi, który od wielu lat mówił barwą głosu Marka Hamilla. To kolejna ciekawa podmiana, bo Baker nie dość, że jest fenomenalny i świetnie naśladuje Hamilla to do postaci dorzuca sporo od siebie.
Historia kolejnej części Batmana zaczyna się w Wigilię Bożego Narodzenia, kiedy to bandzior o ksywce Czarna Maska, w wyniku spotkania z Batmanem, wyznacza sporą nagrodę za jego głowę. Wtedy to rozpoczyna się polowanie na Mrocznego Rycerza, a jego śladem udaje się sporo czarnych charakterów. Sam Batman nie pozostanie bezczynny i rozpocznie własną krucjatę. Fani Batka zobaczą sporo znanych wątków, które nawiązują do takich zeszytów jak The Killing Joke i Batman: Year One. O dziwo opowieść wciąga i w miarę rozgrywki robi się ciekawie.
Łowcy Batmana są świetnie wyposażeni i na domiar złego bardzo zróżnicowani. Wśród elity bandyckiego podziemia znajdziemy takie sławy jak Deathstroke, Deadshota, Copperheada czy Electocutionera i sporo innych typków spod ciemnej gwiazdy. Cała historia łączy kilkunastu takich typków w głównym wątku, resztę znajdziemy wykonując poboczne zadania np. Pingwina, którego ludzie zalewają wprost ulice Gotham sprzedawaną bronią czy Anarchy, który ma zamiar wysadzić połowę miasta. Fanów komiksu ucieszy fakt, że pojawią się też Bane czy Killer Croc. Ta część serii kumuluje w sobie taką ilość bandziorów na metrze kwadratowym, że czasem ciężko się gdziekolwiek ruszyć bez obijania komuś buźki.
„To miasto zasługuje na lepszej klasy kryminalistę i ja mu go dam”
Miasto to istna dżungla, jest tak wielkie, że aby się sprawniej poruszać po Gotham, Batman musi używać Batwinga, który zrzuca go w wyznaczony punkt na mapie, o ile taki jest dostępny. Budynki na mapie są w dość zwartej zabudowie i jak to w święta bywa, większość z nich jest przystrojona. Jednak po przejściu Batmana, nie tylko bombkami. Architektura jest klimatyczna ale nieraz można spotkać się z kilkoma błędami np. z wnętrza budynku widzimy jakieś balkony lub inny budynek, a tak naprawdę ani jedno ani drugie nie istnieje. W porównaniu do poprzednich części znajdziemy też więcej gadżetów, które nasz "nietoperek" ma do dyspozycji, a sam rycerz jest jakby bardziej zwinniejszy, a i dynamika ruchów bardziej skrupulatna.
W trakcie rozgrywki nasz bohater nie tylko zdobywa nowe umiejętności, ale może także przejąć gadżety superłotrów i od tego momentu rozkwaszanie kolejnych złoczyńców nabierze jeszcze bardziej zawrotnego tempa. O ile ze zwykłymi bandziorami, którzy mają różny poziom umiejętności nie ma trudności to walka z bossami przetestuje nie tylko nasze palce ale też myślenie. Już pierwsza bitwa sprawi, że trzeba będzie wysilić się dość mocno. Jednak nie ma się co martwić na zapas, ponieważ w miarę jak akcja nabiera rozpędu odblokowywane są nowe umiejętności i gadżety. Niestety jak już się nam wydaje, że zaczynamy być nieśmiertelni, gra zapodaje całkowicie nowe wrażenia i wyzwania.
Twórcy wprowadzili też nowinkę w trybie detektywistycznym, a mianowicie możemy teraz jakby cofnąć czas i zobrazować sobie przebieg zbrodni coś na wzór Sherlocka Holmsa Guya Ritchiego, tylko na ekranie urządzenia. Musimy jednak skanować dany obszar dość mozolnie i powoli, aby przyniosło to wymierne dowody czy poszlaki. Taka możliwość daje sporo radochy. Tutaj warto wspomnieć, że całość zabawy bojkotują mniejsze lub większe błędy. Możemy czasem spotkać się z zaciętą kamerą lub bat szponem. Z tym pierwszym błędem wiążą się materialne problemy, bo Batman po prostu traci jakąkolwiek możliwość poruszania się, nie mówiąc o ataku. Do tego dochodzi też problem ze znalezieniem na mapie kolejnego zaznaczonego przez nas miejsca. Jak już jesteśmy blisko to z trudem można odnaleźć np. wejście do wieży czy innego budynku.
Zdarzyła mi się także jedna zwiecha i komputer odmówił współpracy ze mną i systemem operacyjnym i kilka nieoczekiwanych wyjść do pulpitu też zaliczyłem. Błędem według mnie jest także wykonywanie szybkiego, narastającego ataku, gdyż bardzo ciężko wstrzelić się w rytm zadawanych ciosów. Kolejnym błędem, a raczej małym minusem jest próba założenia konta na serwerze Warner Bros., którego gra od nas wymaga. Jednak w rozgrywce pojedynczej można to obejść, ale jest to dość irytujące. Przejście wątku głównego może nam zająć nawet 16 godzin, lecz jak jesteśmy uparci to możemy spróbować wykonać też zadania poboczne, a tych jest całkiem sporo.
Wykonywanie tych zadań może nam wydłużyć zabawę nawet dwukrotnie. W grze dostępny jest także tryb wieloosobowy, w którym dwie trzyosobowe drużyny zawalczą o terytorium krwawiącego Gotham. Muszą one też odpierać ataki Batmana z pomocnikiem Robinem. Trzecia strona konfliktu otrzymuje punkty za przeszkadzanie w przejęciu strażniczych miejscówek i za dawanie każdemu z bandziorów łupnia.
„Wiesz, co zauważyłem? Nikt nie panikuje, kiedy wszystko idzie zgodnie z planem. Nawet jeśli plan jest przerażający...”
W podsumowaniu mogę zaznaczyć, że Batman Arkham Origins to produkcja, która zbiera wszystko z poprzednich części w jednym miejscu. Nie oferuje nic więcej co zobaczyliśmy wcześniej, oprócz kilku ciekawych nowinek jak np. ta w trybie detektywistycznym. Grafika jest całkowicie poprawna (oprócz kilku błędów z architekturą), a dźwięki cichutko koją zszargane myśli, które towarzyszą nam po szkole lub pracy. Typowe dla poprzednich Batmanów rozwalanie zastępów bandytów z godziny na godzinę jednak trochę nuży, a przeciwnicy stają się generalnie powtarzalni. Całość w miarę spina lekko opowiadana historia, w której swoje miejsce znalazły najgorsze szumowiny z całej serii komiksów i filmów o Batmanie. Trzecia część nie jest zła, ale twórcy mogli wnieść coś więcej w klimat nieśmiertelnego Mrocznego Rycerza, który nie zawsze był w zgodzie z prawem.
Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu
Brdzo polcema 10/10