W 2014 roku studio DryGin wydało mobilną gierkę Bio Inc. Początkowo nic nie zwiastowało, że ta mała, niepozorna gierka mobilna ruszy szturmem na Steama. Jak się jednak okazało, twórcy zdecydowali się na taki krok i wydali Bio Inc. Redemption. Dzięki tego typu produkcjom możemy sobie pozwolić na chwilę odpoczynku, gdyż jest to świetny sposób na odstresowanie i postawienie się choć na chwilę w roli Boga.
Bóg czy Szatan, oto jest pytanie.....
Wersja Bio Inc. Redemption na platformę Valve to gra, w stosunku do swojego protoplasty na mobilne platformy, całkiem rozbudowana. Pierwsze zmiany można zauważyć już w menu głównym. Do dyspozycji mamy dwie kampanie: życie albo śmierć. W pierwszej ratujemy kogoś przed niechybną zgubą. Na każde zmiany musimy reagować tak szybko jak się da, bo inaczej pacjent nam zejdzie. Jego możliwości i cechy charakterystyczne wcale nam w tym nie pomagają. Możemy więc zrobić mu biopsję, encefalograf czy zapodać jakieś antybiotyki. Każda natomiast zmiana ma odzwierciedlenie w postaci prostej grafiki, czyli nieszczęśnik je hamburgera albo pali papierosy. Samo uszkodzenie jakiegoś narządu jest obrazowane np. wyciekiem krwi. I wierzcie mi nie jest prosto uratować kogoś zdrowie i zawsze, niestety łatwiejsza jest śmierć. Ale za wszelką cenę staramy się rozpoznać co zaatakowało organizm naszego pacjenta, a potem zastosować odpowiednią terapię, rzecz jasna im wcześniej tym lepiej. Drugą kampanią jest śmierć. Jej wybór jest znacznie łatwiejszy. Dlaczego? Bo prościej jest zainfekować organizm za sprawą jakiegoś wirusa. Wybory w porównaniu do życia są banalnie proste. Od wirusa przenoszonego przez zwierzęta po białaczkę czy raka. Wszystko to spotęgowane jest narzuceniem nieszczęśnikowi np. trybu życia, czyli brak ruchu czy palenie. Schody zaczynają się dopiero jak nieszczęśnik pójdzie do specjalisty…. Wtedy trzeba zagęścić ruchy i działać szybko. Oczywiście sytuacja taka może się stać wtedy i tylko wtedy gdy nie będziemy działać ostrożnie. Czyli wrzucamy wirusa, wybieramy konkretną drogą i czekamy. Pacjent pomyślał zwykłe przeziębienie, więc nie poszedł nigdzie… a my działamy dalej. Aż w końcu nieszczęśnik padnie na twarz.
Gość pod krawatem jest mniej awanturujący się...
Rozgrywając Bio Inc. Redemption, jak wcześniej wspomniałem wybieramy spośród dwóch kampanii, mamy jeszcze do wyboru jaką szkołę ukończyliśmy, poziom naszej wiedzy (np. świeży lekarz albo pracownik prosektorium), a potem imię i nazwisko oraz poziom trudności. Im więcej pacjentów uratujemy lub uśmiercimy tym więcej zdobędziemy gwiazdek, dzięki którym odblokujemy kolejne poziomy trudności. Niezależnie czy gramy jako lekarz czy grabarz zdobywamy punkty żeby odblokować kolejne możliwości leczenia tudzież uśmiercania. Łapanie tych punktów to najbardziej denerwujący element tej produkcji, po prostu czasem nie zwracamy na nie uwagi i nie zawsze zdążymy je na czas złapać. Pierwsze poziomy trudności są lajtowe, ale im dalej tym znacznie trudniej. Pacjenci są odporniejsi na infekcje, lekarze są szybsi i sprytniejsi, a śmierć jest żywsza niż niejeden żywy. Każdy element układanki pod nazwą życie czy śmierć jest fajnie dobrany, ale co za tym idzie również zasób punktów jest ograniczony i np. na EKG trzeba długo czekać, a tutaj pacjent się wykrwawia lub wymiotuje krwią, by chwilę później dokonać swego żywota. W obu kampaniach mamy do dyspozycji trzy działy np. w kampanii śmierci: choroby, czynnik ryzyka i regeneracja. Całość stanowi swego rodzaju drzewko z rozwijanymi kolejnymi gałęziami i tak w przypadku śmierci np. łamliwość kości, biegunka czy przenoszenie wirusa za pomocą powietrza lub zwierząt. Oczywiście można wszystko jeszcze bardziej pogłębić dzięki czynnikom ryzyka takim jak otyłość, palenie papierosów czy hazard. W kampanii życia zamiast czynników ryzyka znajduje się drzewko zdrowego trybu życia. Każdy wybór ma bezpośredni lub pośredni wpływ na to czy pacjent będzie żył czy umrze.
Bunkrów nie ma, ale też jest fajnie…
Grafika w Bio Inc. Redemption jest prosta i całkowicie pozbawiona jakichś efektów specjalnych. Kolorowy interfejs, animowane drzewka chorób, pośrodku całkowicie płynny i interaktywny model człowieka pokazany od kośćca po tkanki mięśniowe. Wszystko to podane z muzyką i kilkoma efektami. Trzeba przyznać, że menu jest dość intuicyjne i przejrzyście podane. Dźwięki po jakimś czasie zaczynają denerwować, więc najlepiej jest je wyłączyć, a grafika no cóż… da się grać , choć pewnie niektórym będzie przeszkadzać brak fajerwerków.
Koniec nie zawsze jest smutny...
Bio Inc. Redemption to pozycja naprawdę warta zagrania choćby i na przerwie szkolnej albo w ubikacji. Prawda jest taka, że audio i grafika nie zachwyca, ale rozgrywka jest tym ciekawsza im trudniejsze poziomy wybierzemy na początku. Jeżeli twórcy dodaliby parę elementów graficznych i np. trochę udoskonalili system łapania punktów, grało by się znacznie przyjemniej. Pomimo tego, uważam że warto kupić tę pozycję, bo przyjemność z grania jest moim zdaniem ważniejsza niż efekty wizualne.
Wydaje się to być świetną zabawa angażująca szare komórki.