Niektóre historie chwytają ze serce :/.
Pierwszym uczuciem jakie towarzyszyło mi już podczas grania w Blackwood Crosing było zaskoczenie, potem pojawiło się wielkie wzruszenie, (mające kulminację w finale rozgrywki) a na koniec zadowolenie, ba...nawet radość, że miałam przyjemność zagrać w mądrą, wypełnioną licznymi przesłaniami i jakże życiowo prawdziwą przygodówkę.
Żeby w pełni zrozumieć co mam na myśli, muszę Wam najpierw przybliżyć o czym jest tak właściwie ta gra? W pierwszych informacjach na temat Blacwood Crossing czytałam, iż wcielę się w dwójkę młodych ludzi, osierocone rodzeństwo, które oddaliwszy się od siebie wyrusza w podróż pociągiem. Pojazdem niebanalnym, bo magicznym, w którym na drodze ku ich ponownego zbliżenia staje pewien tajemniczy i równie niesamowity jak ich środek transportu, królik. I tak jest, choć nie do końca. Ale o tym sza.… Oto mamy dorastającą, wchodzącą w dorosłość Scarlett i jej dużo młodszego brata Flinna. Dzieciaki, które po śmierci rodziców i niewątpliwie z racji różnicy wieku, straciły łączącą ze sobą rodzinną więź. Zajęta swoimi sprawami nastolatka, być może chłopakiem, koleżankami i szkołą oraz pełen życiowej energii i wyobraźni chłopiec, nagle znajdują się w zupełnie innym świecie. Miejscu, które zmienia nie tylko ich, ale i nasze wyobrażenie na temat gry (przynajmniej w moim wypadku tak było).
Dzieło studia PepesSeven na pierwszy rzut oka może wydawać się zwyczajną przygodówką typu symulator chodzenia, jedną z wielu, które królują od jakiegoś czasu na rynku. Nic bardziej mylnego. Wprawdzie mamy tu sporą dawkę narracji, która wysuwa się na pierwszy plan już na początku rozgrywki, ale uświadczymy też bardzo nietypowych zadań przygodowych i doskonałego klimatu. Gdy zanurzymy się w fabułę głębiej, odkryjemy ogrom ludzkich uczuć i zależności świata żywych od świata niematerialnego.
Śpieszę zatem wyjaśnić, na tyle ile mogę, by nie zepsuć Wam przyjemności z delektowania się owym tytułem, skąd moje zaskoczenie, o którym pisałam we wstępie recenzji. Zdawało mi się, czytając wzmianki na temat gry, a nawet pisząc o niej na stronie, że otrzymam kolejną banalną historię, taką, z którą do czynienia miałam już nie raz, czy to w grach, czy w filmach. Jakże wielkie było moje zdziwienie jak i pozytywne zaskoczenie, gdy z każdą minutą grania odkrywałam drugie, niebanalne dno owej przygodówki. Twórcy udowodnili mi, że nie ma co sądzić gry po okładce, że nic tak do końca nie jest ani białe ani czarne a człowiek to istota złożona i zaskakująca.
Blackwood Crossing to nic innego jak cudownie opowiedziana historia o przemijaniu, życiu, bliskości ale i o lęku, zapomnieniu i nadziei. Kiedyś moją miarą doskonałych przygodówek było to, ile i jak długo potrafiłam o nich myśleć. Już nie pamiętam kiedy dane mi było zagrać w tytuł, o którym myślałam kładąc się spać. Udało się to studiu PepesSeven. Już w trakcie rozgrywki kłębiło się w mojej głowie mnóstwo myśli, pytań i wątpliwości, które w finale skumulowały się w wielkie wzruszenie i łzy, których się nie wstydzę. Łzy dające świadectwo kunsztu autorów tego dzieła, które zamknięte w rozgrywce trwającej zaledwie nieco ponad godzinę, do dwóch, łączy w sobie radość, smutek, wielką dziecięcą wyobraźnię i wiarę, której niejednemu z nas brakuje.
Wspomniana przeze mnie gra, to także i przede wszystkim przygodówka, więc nie sposób nie wspomnieć o istocie tego gatunku, jakim są zagadki. Nie znajdziecie tu typowych, logicznych czy też środowiskowych zadań ale natkniecie się na specyficzny rodzaj zagadek dialogowych. Podczas gry, pojawiać się będę postacie, bliskie i Scralett i Finnowi, które ukryte pod maskami wypowiadać będą pewne kwestie. Zdania, dzięki którym nie tylko posuwamy fabułę do przodu ale i poznajemy historię rodzeństwa, przyjdzie nam odpowiednio połączyć, wybierając dwie odpowiednie osoby. Takowa postać natychmiast znika, a my zyskujemy możliwość ruszenia gry do przodu. Ponieważ miejsce, do którego trafiamy jest magiczne i jakby nie z tego świata, toteż nasi bohaterowie również tacy po trosze są. Zyskują moce, pozwalające im panować nad pewnymi obiektami, zmieniać je, niszczyć czy też naprawiać. Umiejętność ta, to kolejna forma zadań logicznych, które zaoferowali nam twórcy, dając tym niezwykłą frajdę.
Fabuła i zagadki nie tylko pchają rozgrywkę do jej (niestety) szybkiego zakończenia, ale i tworzą klimat gry, który jest moim zdaniem alegorią ludzkiego życia, człowieczej osobowości, czy też charakteru. Mamy zatem chwilę radości, zabawy i śmiechu jak również momenty grozy, rozpaczy czy złości. W jednej sekundzie nasz świat jest kolorowy i radosny, by za moment stać się ponury i straszny.
Jak w życiu, tak i tu towarzyszy nam zmienność losu, przeplatanka dobrych i złych chwil, która budowana jest nie tylko przez doskonałą opowieść ale i przez grafikę oraz udźwiękowienie. Blackwood Crossing nie jest klasycznym point and clickiem, a projektem, w którym naszą bohaterką, Scarlett (sterujemy tylko nią) kierujemy za pomocą klawiszy WSAD, mając jednocześnie możliwość swobodnego obracania się, używając w tym celu myszy. Dodatkowo do rozgrywki zaprzęgnięte zostały dwa przyciski - Q i E, których w odpowiednich momentach używamy by kontrolować moce Scarlett.
Graficznie jest równie pięknie jak i w pozostałych aspektach. Mamy pełne 3D, śliczne tła i mnogość szczegółów. Lokacje, wbrew temu co mi się na początku zdawało, nie odnoszą się tylko do pociągu, ale przenoszą nas graczy w świat bliski Flinnowi i jego dziecięcej wyobraźni. Niezwykle przyjemnie było patrzeć na cudowną zieleń ogrodu nad wodą, na ruszające się na wietrze liście, promienie słońca padające to tu, to tam, na połyskującą wodę. Milo było pooglądać plakaty wiszące w pociągu, zostawione w przedziałach przedmioty osobiste itp. Twórcy nie zapomnieli także o szczególe jak odbicie naszej postaci w szklanej szybie drzwi pociągu. Niby drobnostka, a jakże istotna. Strasznie było zaś zanurzyć się w lokacje, w których panował mrok, przygnębienie i smutek. Takie miejsca wypełnione były ciemnością, kolorami szarości i czerni, budując w sposób niebywały, poczucie niepewności i bezsilności.
Jeśli mowa o budowaniu, to nie mogę nie wspomnieć o muzyce i udźwiękowieniu projektu. To kolejny z ogromnej listy plusów element tej gry. Muzyka jest zwyczajnie doskonała, oddająca wszystko to, co autorzy chcieli i powinni przekazać. Kiedy trzeba jest wesoła, melancholijna i zadumana, a kiedy należy mroczna, a nawet przerażająca. Wzruszające zakończenie spaja przepiękna piosenka finałowa, która siedzi mi w głowie do tej pory.
Na uznanie zasługują także aktorzy wcielający się w role postaci dostępnych podczas rozgrywki. Odpowiedni tembr głosu, właściwie wyrażane emocje (a tych nie brakuje), miła dla ucha barwa. Wszystko to odnosi się do każdej osoby, która wcieliła się czy to w Scarlett, czy w Finna, ale i wiele pobocznych i drugoplanowych osób.
Cóż mogę napisać w podsumowaniu Blackwood Csrossing, skoro już wszystko o niej napisałam. Mogę jednak i zrobię to z wielką przyjemnością, zachęcić Was do zakupienia gry, do zrobienia sobie przyjemności odkrycia historii, która z pewnością Was zaskoczy. Zagrajcie i przekonajcie się jak cudownie pokazać można więź i bliskość między rodzeństwem i jak zaskakujące i mimo smutku dające wiarę na przyszłość potrafi być życie. Cudowna, mądra, głęboka i prześliczna graficznie gra czeka na Was. Dajcie jej szansę, bo warto!
Serdeczne podziękowania dla studia PeperSeven za udostępnienie gry do recenzji!
Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu
Fajny pomysł moim zdaniem. Ktoś miał wyobraźnię. No i okładka też ciekawa :)