Brawl – mroczna acz nieudana wersja Bombermana.
Na początku kiedy dostałem tę grę w swoje ręce poczułem przypływ ciekawości, zainteresowania produkcją wydaną przez Techland w serii Dobra Gra. Wystarczy spojrzeć na pudełko i poczuć swoistego rodzaju grozę i chęć zobaczenia jak został wykreowany owy świat w stylu dobrze wszystkim znanego Bombermana. Krew, lęk, niepokój i 18+ zapowiadało, że będziemy mogli poczuć się osaczeni w specyficznie wykreowanym świecie. Niestety to wszystko kończyło się tylko i wyłącznie na przypuszczeniach oraz chęci tego co sam chciałem zobaczyć. Jednak po kolei.
Jak to gra tego typu najchętniej się gra ze znajomymi bo zawsze jest śmiesznie, kiedy wybuch ktoś inny nie Ty. Można powiedzieć, że gra single player służy właśnie do opanowania wszystkich aspektów walki i umiejętności poszczególnych przerażających bohaterów. Naszym celem jest wydostanie się z wykreowanego labiryntu, pełnego przeciwników przy użyciu specjalnych umiejętności bohatera, którego właśnie kreujemy. Na początku labirynt może nam się podobać, przypomina on np. złowieszczy cyrk czy laboratorium straszliwego naukowca. Po dłuższej chwili grania zauważamy, że wszystkie plansze zlewają się w jedną. Jest to spowodowane widokiem z góry na naszego bohatera i najbardziej spostrzegamy zmianę ustawień skrzynek, których nie da się rozwalić. Tak więc ze starań twórców na wykreowanie przestrzeni, w której poczujemy się zagubieni i przestraszeni nie pozostaje nic, ponieważ wszystko zaczyna wyglądać tak samo.
Przejdźmy teraz do kwestii bohaterów dostępnych w grze. Tutaj muszę przyznać, że twórcy wyciągnęli kilka sztampowych numerów, znanych z różnego rodzaju horrorów, takich jak manekin zderzeniowy na wózku inwalidzkim (jedną i drugą rzecz można spotkać nie raz osobno), małą dziewczynkę oczywiście ze swoim pluszowym misiem czy mroczny mim. Przyglądałem się każdej postaci i przyznaję, że zostały dopracowane odpowiednio, żeby pasować do mrocznych historii, które opowiadają. Najbardziej przemówił (w tym wypadku przestraszył) do mnie mim. Bo czy może być coś straszniejszego od faceta, który jest czarno biały, nie wydaje głosu choćby nie wiem co by mu robili, a do tego jeszcze ma zaszyte usta tak mocno, że ledwo co może oddychać?
W akapicie wyżej wspomniałem o historiach, które opowiada każdy z mrocznych bohaterów. Musimy spojrzeć jednak na to z dwóch stron, a raczej postarać się wpasować w grę. Patrząc na to tylko pod względem słów, które są nam opowiadane w trakcie przechodzenia przez poszczególne etapy labiryntu można poczuć nutkę grozy, współczucia i pomyśleć nawet jak niektóre z tych postaci mogły cierpieć podczas tego co im robiono. Oczywiście jak można współczuć manekinowi do testów zderzeniowych? Jeżeli jednak podejdziemy do tematu holistycznie, a więc połączymy fakt, że rozstawiamy masę bomb w sześcianie i skupiamy się na tym, żeby uciec przed wybuchem sprawia, że przeżycia schodzą na plan, a nawet się zacierają. Zacierają się tak bardzo, że nie współczujemy już naszym herosom. Można więc zadać sobie proste pytanie. Jak można czuć, myśleć, a nawet utożsamiać się z głównym bohaterem w jego udrękach i koszmarach, kiedy wszystko na około nie pozwala skupić się na tym co chce on nam przekazać od samego początku rozgrywki?
Przejdźmy teraz do trybu dla wielu graczy. Plusem dla twórców jest wprowadzenie unikatowych umiejętności dla każdej z postaci. Daje to nawet małą furtkę do taktycznego myślenia, a nie tylko bezmyślnego stawiania bomb gdzie popadnie. Jednak na ten jeden plus przypadają dwa minusy i trzeba powiedzieć, że są one dość spore.
Pierwszym z nich jest nie możliwość poznania umiejętności przez nowych graczy, czy naszych przyjaciół, którzy przyszli do nas w odwiedziny. Twórcy nie wysilili się na żadne wyjaśnienie tego co potrafią poszczególni bohaterowie przed ich wyborem i wejściem do gry. A wystarczyłoby dodać linijkę tekstu obok portretu. Nie powiesz również gościom, żeby najpierw przeszli sobie grę dla pojedynczego gracza, aby poznać owe specjalne zagrania. Drugim faktem jest chaos na ekranie. Nawet gracz, który przeszedł „samouczek” i zagrał kilka meczów może zgubić się podczas działania tylu umiejętności na ekranie.
Ważnym aspektem jest też oprawa audio wizualna. Niestety za dużo nie da się powiedzieć pozytywnego bądź negatywnego przy tej produkcji. W przypadku takiego rodzaju gry, nawet najlepsza grafika nie zdziała cudów. Dodając do tego audio, które również nie podkręca atmosfery, gra wypada bardzo słabo.
Podsumowując Brawl muszę przyznać, że bardzo zawiodłem się na tej grze. W zasadzie każdy element wymaga znacznej poprawy. Od czasu premiery na PS4 (w postaci Basement Crawl) nie udało się deweloperom wykonać skoku jakościowego.
Jak grać w Bombermana to tylko w oryginale:)