Niedawno w moje ręce, a raczej do mojej biblioteki na Steam trafiła kolejna gra przygodowa, wpisująca się w grono tytułów niezależnych, intrygujących, szczególnie dla mnie, bo wypełnionych łamigłówkami. Przygodówka mająca nieco mroczny klimacik, stworzona w stylu graficznym, za jakim po prostu przepadam, czyli w klasycznym, ręcznie rysowanym 2D. Mowa o CLeM, która swój debiut miała dwa tygodnie temu, i od tego czasu zabrała bardzo, ale to bardzo dobre oceny. A co ja o niej myślę? O tym w recenzji mojego autorstwa, do której przeczytania serdecznie zapraszam!
Zanim przejdę jednak do omawiania warstwy fabularnej CLeM, o której za dużo nie powinno się pisać, żeby nie psuć opowieści, winna Wam jestem nieco wyjaśnień, i szczegółów dotyczących tej klasycznie przygodowej gry typu „wskaż i kliknij”.
Jak już wspomniałam jest to projekt z gatunku przygodowego, nastawiony na fabułę, stworzony w stylu klasycznych, staroszkolnych przygodówek point-and-clik. Dzieło niezależnego studia Mango Protocol zostało wydane przez Iceberg Interactive, wydawcę mającego na swoim koncie sporo przygodowych tytułów, w tym całkiem zgrabnych horrorów, jak choćby Lunacy: Saint Rhodes czy Conarium.
Gra, choć jest przygodówką pełną gębą to polecana jest do ogrania za pomocą kontrolera. Padem gra się w nią wyśmienicie, bez najmniejszych problemów. Jeśli zatem nigdy nie graliście tym konsolowym narzędziem (a wierzcie mi, znam takie osoby), to ostrzegam i przestrzegam, powinniście. Chcecie zagrać w ową gierkę, to lepiej zaopatrzcie się w kontroler i nauczcie się na nim grać. To wcale nie takie trudne.
Wspomnę też, że warto być w grze bardzo uważnym, mieć na uwadze wszelakie zapiski, jakie pojawiać się będą w dzienniku naszego szmacianego bohatera, i liczyć się z tym, że twórcy, co bardzo, ale to bardzo mnie cieszy, zawarli w opowieści dwa niezależne zakończenia, które zmieniają nie tylko samo zakończenie historii, ale jedno z nich wprowadza wspomniany, nieco mroczniejszy klimacik. Które z nich jest lepsze? Które właściwsze? Trudno powiedzieć! Ocenę pozostawiać Wam. Pora zatem na fabułę!
A ta skupia się na historii zawartej w pięciu rozdziałach. Każdy z nich zaczynamy w piwnicy pewnego domu, o którym z początku nie wiemy kompletnie nic. Wcielamy się w dość wyjątkową postać, nie ludzką, a w szmacianą zabawkę, przytulankę, która budzi się we wspomnianej lokacji. Słyszy dziecięcy głos, który przywołuje ją/jego do przyniesienia mu pewnej rzeczy. W piwnicy znajduje dziennik, w którym znajdzie pomoc, a przede wszystkim odpowiedź co takiego musi odszukać.
Wraz z postępem gry, której każdy rozdział zaczyna się w tym samym miejscu, postać, w którą się wcielamy wie o posiadłości, i o tajemnicach rodziny coraz więcej, jednocześnie odkrywa kolejne przedmioty, które w poznawaniu sekretów stają się narzędziem nieodzownym.
CLeM, choć wydaje się grą, choćby ze względu na jej graficzny styl, prostą i nieco dziecinną, niesie ze sobą ważne przesłanie, szczególnie mocno widoczne w dwóch, zupełnie różnych zakończeniach. To opowieść o miłości, rodzicielstwie, boleści i wybaczeniu. Jest zarówno wzruszająca, jak i mrocznie-tajemnicza. I choć nie jest bogata w słowo mówione, które pojawia się sporadycznie, głównie w animacjach, nie oznacza to, że nie potrafi wywoływać wzruszania i dość silnych stanów emocjonalnych.
Mocno zagadkowa opowieść z czasem staje się przejmującą historię o pogodzeniu się z losem, o bliskości i nadziei, ale…. nie tylko. Z postępami rozgrywki twórcy mocniej zagłębiają nas w skrywaną i odsłanianą w listach, notatkach i pamiętniku opowieść o rodzinie, którą poprzez zagadki i łamigłówki, przybliża nam nasz szmaciany bohater.
Tak, tak….. CLeM to historia napędzana zagadkami. Tych w grze, której przejście zajmuje około 1.5 do 2 godzin (jeśli nie utniecie na jakiejś łamigłówce nieco dłużej) znajdziecie naprawdę sporo. Po pierwsze są klasyczne zagadki przedmiotowe, w których poszukujemy przedmiotu, rozkładamy go na czynniki pierwsze, albo łączymy, tworząc nowy. Dana rzecz, a w każdym z rozdziałów trochę ich znajdziemy, trafia do ekwipunku, który znajduje się w dzienniku, tym podnoszonym na początku każdego z pięciu rozdziałów.
W notatniku naszej szmacianej lalki znajdziecie nie tylko zebrane przedmioty, ale i swoisty spis treści, czyli listę tego co nasz protagonista musi dostarczyć dziewczynce imieniem Clem. To są owady, o których informacje także trafiają do notatnika. W nim znajdziemy także inne notatki, które w trakcie gry zbieramy, a które z czasem odsłaniają nam meandry tej mrocznej, ale i emocjonalnej opowieści.
Trzeba tu zaznaczyć, że choć gra wygląda na produkcję banalnie prostą, wcale taka nie jest. Zdecydowanie nie można ją zaliczyć do przygodówek dla dzieci, gdyż są w niej takie zadanie, które niejednemu dorosłemu, także przygodowemu „wyjadaczowi” mogą sprawić trudność. Należy mieć się na baczności i czytać notatki, zwracając uwagę na oznaczenie, zakreślenie i wszelakie podpowiedzi w dzienniku, które pozwolą nam poradzić sobie z danym zadaniem.
Trzeba także wspomnieć, że spora część zagadek logicznych i mini-gier to czynności losowe, czyli różne dla każdej instalacji gry. Nie posiadają zatem jednej konkretnej podpowiedzi, zatem nawet sięgnięcie do poradnika, może być dla gracza jedynie wskazówkę.
Wszystkie one razem wzięte stanowią jednak nie tylko część rozgrywkową tejże klasycznie przygodowej gry, ale i stopniowo budują fabułę, odsłaniając kolejne sekrety zarówno domu, gdy poznajemy nowe lokacje, ale i dziewczynki, jej rodziców i samej szmacianej lalki, jaką kierujemy, która zwiedza barwne lokacje, nie tylko w samym domu….., ale i poza nim.
CLeM to gra w barwnym, ręcznie malowanym stylu, która ma do zaoferowania bowiem zwiedzanie nie tylko pomieszczeń samej posiadłości, samego domostwa, którego kolejne pokoje są odblokowywane wraz z postępami gry, ale także poprzez miejscówki pod samym domem.
Ciekawym rozwiązaniem w tej ręcznie rysowanej grze 2D, z malowanymi tłami, mnóstwem szczegółów i ładnymi przerywnikami filmowymi, jest możliwość zmieniania postaci naszej szmacianej lalki. Otrzymuje ona w jednym z rozdziałów moc przemienienia się w niejakiego Marvina, coś w rodzaju robaka, który tocząc się jak kulka, może wtaczać się w szczeliny i dziury i wędrować pod domem, pod grządką z kwiatami w szklarni czy w drzewie.
Ręcznie rysowana grafika znacznie zyskuje na tych właśnie momentach zabawy, na mini grach, które ubarwiają plastyczną opowieść, zmieniającą się grafiką, w zależności od miejscówki. To zmiana widoczna jest także w możliwości używania „lupy prawdy”, która odkrywa to co niewidoczne w tekście, czy na obrazie, ale i w „kapeluszu wspomnień”, który otoczenie odmienia na czarno-białe, ale posiada jednocześnie umiejętność przywoływania chwil z przeszłości, i tym samym zdobywania nie tylko wiedzy o fabule, ale i przedmiotów.
Klimatycznie barwna przygodówka, ulepszana i rzekłabym „dopieszczana” została zgrabnie wplecioną do opowieści ścieżką dźwiękową, która mocno buduje klimacik. I choć w wielu momentach jest powtarzalna, umie sprawić, że wraz z odkryciem kolejnej tajemnicy, wraz z rozwiązaniem następnej zagadki, czujemy emocjonalne pobudzenie i sporą satysfakcję.
CLeM bez wątpienia jest grą bardzo satysfakcjonującą, nawet jeśli jest tytułem krótkim, nawet za krótkim. Jak dla mnie mógłby być to przygodowy projekt z jeszcze kilkoma rozdziałami, tym bardziej, że potencjał do tego, choćby w spisie w notatniku, jest.
Gra mogłaby mieć także możliwość zapisu, albo choćby utworzenia oddzielnego, nowego profilu gracza, co niwelowałoby niesmak braku ręcznego zapisu, który ja wciąż uważam za sporą wadę przygodówki. Na minus zaliczyć mogę także za dużą losowość zagadek, z których niektóre, szczególnie jedna, stała się dla mnie dość uciążliwa, żeby nie powiedzieć, irytująca. Kolejną jest brak polskiej wersji językowej, która tak by się tu przydała. Ale no cóż, CLeM wpisuje się w te przygodówki, która posiadają mnóstwo lokalizacji językowej, ale nie polską. Wielka szkoda!
Podsumowując, CLeM to gra, o czym wspomniałam już na początku recenzji, która z założenie musiała się mi podobać, i zapewne nie tylko mnie, ale wielu fanom łamigłówek, malowanej grafiki i lekkiej atmosfery grozy……, która nie straszy, ale wprowadza fajny, mroczny klimacik. O recenzowanej przygodówce można powiedzieć wiele dobrego, stawiając na pierwszym miejscu długiej listy pozytywów, nastawienie na pracę szarych komórek i różnorodność wyzwań logicznych. W grze, która jest w sumie bardzo krótka, nie sposób się nudzić, bo do zrobienia mamy tak wiele, że czas spędzony nad klasyczną przygodówką (jeśli tylko nie utniemy), biegnie zaskakująco szybko.
Nie sposób nie docenić fabuły, której kolejne tajniki odsłaniane są systematycznie, czasami nieco zaskakując, a finalnie prowadzą do dwóch, jakże od siebie różniących się zakończeń. To jedna z tych przygodówek, w której warto czytać notatki i koncentrować się na szczegółach, a nawet co jakiś czas posłużyć się pomocą w postaci kartki i czegoś do pisania. A to jest to, co „przygodowe tygryski” lubią najbardziej.
Z pewnością nie można spojrzeć obojętnym okiem na grafikę, która stanowi ważny, choć oczywiście nie najważniejszy trzon tej opowieści. To projekt, który za prostotę graficzną, w postaci ślicznych rysunków, ale i wiele szczegółów i dokładność, pochwalą i docenią fani klasyki 2D. Gra jest zwyczajnie urocza graficznie i choć nie powala na kolana efektami, to czar malowanej opowieści potrafi skutecznie zatrzymać w niej gracza.
Niestety do szklanki słodyczy muszę dorzucić garść goryczki, bo jak niemal każda gra, tak i ta ma coś, co ja….., powtarzam, ja, uważam za wady. Po pierwsze przygodówka nie posiada polskiej wersji językowej, choć obsługiwana jest aż w jedenastu lokalizacjach językowych. Choć sama w sobie nie jest mówiona, nie posiada głosowych dialogów, poza animacjami, i krótkimi chwilami w rozgrywce, to tekstu do czytania, również takiego, z którego będziemy korzystać w zagadkach, jest naprawdę dużo. Znajomość języka jest zatem istotna. Brak wersji PL sprawia, że osoby mające problem z językiem angielskim, albo odrzucą pomysł jej zakupienia, albo stracą w obiorze gry, zwyczajnie jej nie rozumiejąc.
Do wady i to może nawet poważniejszej niż brak ojczystego języka, zaliczam niemożność zapisywania gry, ani tworzenia osobnego profilu. Powiem szczerze, choć przygodówek z automatycznym zapisem jest coraz więcej, to ja się do nich chyba nie przyzwyczaję. Zawsze przez te braki będą dla mnie o poziom niżej. Jednocześnie zaletą, a zarazem problemem są losowe zagadki, które niejednokrotnie rodzą poważne problemy. Jest wśród nich taka, która przyprawiła mnie o potężnego przysłowiowego „nerwa”.
Pomijając drobne potknięcia, a raczej wyżej wymieniony, drobny niesmak, CLeM to gra sama w sobie zdecydowanie przez mnie polecana. Bardzo pomysłowa, intrygująca, śliczna, smutna i wesoła zarazem, a także trochę straszna. Jeśli kochacie klasykę przygodową, nie boicie się ruszać szarymi komórkami, no i kochacie grać na padzie, to koniecznie ją kupcie, i poświęćcie jej czas, bo zdecydowanie jest tego warta.
Serdecznie dziękujemy Mango Protocol i Iceberg Interactive za udostępnienie gry do recenzji!
Graliśmy w wersję na komputery osobiste (Steam).
Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu