-1 OR 2+612-612-1=0+0+0+1 --
Dotychczas całe Arkane kojarzyło się graczom ze skradankami, niemniej zespół z Lyonu zdecydował się zmienić swoje podejście, otwierając się na graczy pragnących wesoło bawić się w strzelanie oraz eliminowanie przeciwników. Kreatywne studio nie zatrzymuje się jednak na tego typu minimalizmie, zabierając graczy: od odpowiednika lat 50. i 60., zamykając ich w… pętli czasowej. Tak też zaczynamy z Coltem Vaughnem swoje zadanie… zatrzymanie pętli!
Opowieść w DEATHLOOP w formie bardzo podstawowej poznać mogliście w zwiastunach, zatem krótko o nich wspomnę, gdyż jedną z trzech części całej gry jest właśnie fabuła. Odkrywanie jej odgrywa niezwykle istotną rolę, zatem nie planuję zepsuć Wam zabawy. W skrócie i do rzeczy….
W grze wcielamy się w Colta, który nie pamięta co się wcześniej działo. Bardzo szybko poznaje Juliannę, która przez cały czas na niego poluje. Wraz z nim staramy się odkryć, co my w ogóle robimy na tej wyspie i jak możemy się z niej wydostać. Z czasem odkrywamy, że tak naprawdę znajdujemy się w pętli czasowej, z której wydostanie się, umożliwia jedynie wyeliminowaniu wyjątkowych przeciwników, znanych jako Wizjonerzy.
Główni rywale mają swoją unikalną osobowość, przyzwyczajenia oraz codziennie określony plan dnia. Wiedza o ich przyzwyczajeniach będzie stanowić dla nas istotny zasób, gdyż w ten sposób kształtować będziemy swój dokładny plan. Najwięcej czasu spędzimy i tak z panną Julianną Blake, która niemalże przez cały czas nam towarzyszy, komentując nasze poczynienia oraz ich efekt. W zasadzie jedynie dwa czy trzy razy podczas próby osiągnięcia pełnej zawartości usłyszałem tę samą sekwencję wypowiedzi. Poza tymi zdarzeniami praktycznie przez cały czas coś nowego działo się pomiędzy bohaterem i antybohaterką.
Fabuła została naprawdę dobrze przemyślana, ma swój świetny charakter, nieźle radzący sobie nawet z nieco zbyt mocno przerysowanymi wizjami czy emocjami. Dialogi są clue wszystkiego w DEATHLOOP i osoby zaangażowane w Arkane Lyon za tę kwestię powinny zostać zarzucone złotem, gdyż wykonały fenomenalną pracę. To jedne z najlepszych tekstów, jakie pojawiły się w grach AAA w ostatnim czasie. Choćby z tego względu warto sprawdzić ten tytuł, czy to w formie demka, czy przy okazji u znajomego. Sekrety nie zawsze są bardzo rozbudowane czy głębokie, niemniej dzięki dialogom i ogólnej niewiedzy Vaugha całość konsumuje się bardzo atrakcyjnie.
Kreatywne studio, a w zasadzie jego francuski oddział zdecydował się połączyć elementy klasycznej gry wraz z poszczególnymi elementami modelu roguelite. Gra nie jest reprezentantem tego ostatniego modelu zabawy, ale sporo czerpie właśnie z niego. Celem było przeniesienie kwestii resetu oraz jego otoczki, w ramach łatwiejszego dla wielu graczy sposobu uzyskiwania postępu. W ten też sposób otrzymujemy jedną pętlę, na którą składają się cztery pory dnia. W każdej z nich możemy się udać do jednej z czterech miejscówek, gdzie w ramach pojedynczego przejścia możemy coś zrealizować/osiągnąć. Wybór jest jeden, zatem warto się zastanowić, gdzie chcemy się udać, co chcemy uzyskać czy odkryć. Wiele z przestrzeni zmienia się w zależności od tego, jaka panuje akurat pora dnia, zatem niemalże za każdym razem możemy coś odkryć. Wiele elementów dodaje się do naszego notatnika, ale nie brakuje również kwestii, które będziemy musieli samodzielnie, praktycznie bez podpowiedzi odkryć. Niemalże za wszystko jesteśmy nagradzani, choć szczególnie pod koniec naszych przejść pojawiać się będzie element powtarzalności oraz prawie “pustych przebiegów”. Nie możliwe jest szybkie odkrycie wszystkiego, po pierwsze blokuje to model pętli/dnia, a po drugie część otwiera się jedynie po przejściu krok po kroku określonego punktu fabularnego. Niemniej gdy odblokujemy co trzeba, stajemy przed wyzwaniem wyeliminowania wizjonerów, co samo w sobie nie jest łatwe. W nocy wszystkie przestrzenie są niebezpieczniejsze, zatem możliwa jest porażka lub spore tarapaty, gdy nie będziemy dysponować odpowiednimi Medalionami, bronią oraz ulepszeniami.
Zabawa wymaga od gracza wielu podejść, elementów zarządzania informacjami, odwiedzenia wielu miejsc oraz skutecznego zarządzania ryzykiem i zasobami. Porażka odbierze nam wszystko, jeżeli wcześniej nie zdecydujemy się na wypełnienie wyposażenia odpowiednią ilością Rezyduum. Jest to specyficzny zasób, z którego pomocą będziemy w stanie zachować pomiędzy przejściami wspomniane narzędzia. Jest to o tyle istotne, że pomimo dwóch możliwości powrotu do gry, o śmierć w DEATHLOOP nie jest trudno, szczególnie gdy mamy otwartą możliwość wkroczenia innych graczy w ramach Inwazji. Te oferują nam jeszcze większą różnorodność oraz świeżość, wymagając od gracza wykorzystania pełni umiejętności i wyposażenia, jakie ze sobą mamy oraz… sprytu. Julianna co prawda po jednej eliminacji ginie, niemniej i nasz bohater nie przyjmie zbyt wielu obrażeń. Tutaj pojawia się mój jeden problem. O ile walka z innymi była dla mnie satysfakcjonująca i emocjonująca, o tyle szczególnie w tym fragmencie nie otrzymałem odpowiedniej sygnalizacji tego, w jak kiepskiej kondycji znajduje się Colt. Interfejs niestety pozostaje prawie nie zmienny, a otrzymywane obrażenia są niekiedy naprawdę znaczące.
Podstawowo oraz przez kilka pierwszych eliminacji wizjonerów nasza zabawa bywa nieco… ograniczona. Dość trudno porusza się bez Medalionów, czyli specjalnych umiejętności. Dopiero po ich odblokowaniu będziemy mogli liczyć na otwarcie się rozgrywki oraz wielu ścieżek. Jeden z nich otrzymujemy na start i to z jego pomocą łatwiej możemy pozyskiwać następne, krok po kroku odblokowując sobie nowe możliwości funkcjonowania. Następnie pojawiają się także kolejne ulepszenia, dzięki którym każdą z możliwości będziemy w stanie dostosować do własnych potrzeb i stylu. Krok po kroku pozyskujemy informacje, odblokowujemy sobie możliwości, sprzęt oraz odkrywamy powiązania, które złożą się na ostateczny plan zniszczenia Pętli.
Dostępna jest także możliwość najechania innych graczy, wykorzystując umiejętności oraz sojuszników na mapach, aby potrzymać Colta przed zniszczeniem pętli. Jest to inne doświadczenie, nie jest aż tak rozbudowane, ale trudniej tutaj osiągnąć ostateczny sukces, zatem emocje są niekiedy jeszcze większe, nawet pomimo braku jakiejś straty.
Pewnym problemem w kontekście nowo generacyjności gry jest… system łączenia się z serwerem. Ewidentnie gra błyskawicznie się wczytuje, natomiast elementy sieciowe powodują, że kilka sekund musimy zaczekać na synchronizację. To mnie niestety negatywnie zaskoczyło, ponieważ można odnieść wrażenie, że wsparcie właściciela w postaci Microsoftu było w tym segmencie zbyt małe. Połączenie ewidentnie spowalniało grę, w dodatku niekiedy pojawienie się innego gracza jako Julianna powodowało pewne problemy właśnie natury sieciowej.
W sieci pojawiło się sporo narzekań graczy na poziom techniczny gry, bardzo szybko wypłynęła słuszna diagnoza, że problem może dotyczyć wykorzystywania pamięci RAM i VRAM. Mając RTX-a 3060ti oraz 16 GB pamięci poza dwoma czy trzema sesjami, nie natrafiłem na żadne z większych błędów. Spoglądając na statystyki techniczne przejścia, obraz mojej rozgrywki potwierdza właśnie ten fakt. Raz pojawił się także mocniejszy problem związany z połączeniem, wskazujący na drugiego winowajcę. Gdy jednak odkładałem na bok te kwestie (pamiętając je oczywiście) nie napotykałem więcej na żadne problemy, które nie pojawiałyby się gdzieniegdzie w innych tytułach.
Zespół z Lyonu zdecydował się kontynuować trend stylizacji oprawy wizualnej, stawiając na charakter bliższy Dishonored, aniżeli Preyowi. Mocny zestaw nakładek wizualnych, głębokie osadzenie w ramach koncepcji swego rodzaju szalonych do kwadratu lat 50. czy 60. oraz jednoczesne zachowanie istotnej ilości szczegółów, tworzy efektowny obraz. Te nie powalają nas, nie należą do czołówki, ale całość może się podobać. Generalnie jednak spoglądając na DEATHLOOP nie ujrzymy dobrej prezencji poszczególnych efektów wizualnych. W zamian otrzymujemy jednak naprawdę atrakcyjną przejrzystość, umożliwiającą lepsze poruszanie się po poszczególnych obszarach Blackreef.
Pojawiające się przejścia pomiędzy zasadniczą zabawą a scenkami fabularnymi niestety nie są najlepsze. Wyraźnie dostrzec można różnice w szczegółowości, a i niekiedy animacje twarzy wołają o pomstę do nieba. W przypadku podstawowych przeciwników nikt specjalnie nie zwraca na to uwagi, no ale 7 wizjonerów, Colt i Julianna to… mimo wszystko bardzo mała ilość. Dobrze, że chociaż w przypadku głównego bohatera jest nieco lepiej. W akcji całość prezentuje się nieźle, a łatwość eliminacji powoduje, że bardziej doceniamy spokojniejsze chwile, przymykając oko na obecne niedociągnięcia.
Udźwiękowienie wykonane zostało w sposób bardzo dobry, oferujący naprawdę niezłe odwzorowanie realistycznych elementów. Uzupełnienie ponadnaturalne oraz związane, chociażby z wymyślonymi broniami jest świetne i powoduje, że wyraźnie wiemy, z jaką grą mamy do czynienia. Doskonale wypadła muzyka, a Arkane Studios po raz kolejny udowadnia, że potrafi opracować świetne ścieżki dźwiękowe, doskonale spisujące się także na co dzień podczas treningu czy chwil relaksu. Wyraziste dźwięki, niezłe wykony oraz spójność klimatyczna doskonale uzupełniają wyjątkowy charakter właśnie lat 50. i 60. ubiegłego wieku.
Twórcy oraz wydawcy zadbali o pełną polską wersję językową, która jest… absolutnie wyśmienita. Jedynie w ramach testów ją zmieniłem. W innym przypadku pozostałbym przy polskich dialogach, które nie tylko świetnie brzmią, ale nie brakuje w nich emocji oraz doskonałego odwzorowania charakteru wszystkich postaci. Tłumaczenie tekstów również stało na dobrym poziomie, bardzo ładnie radząc sobie nawet z trudnymi, autorskimi sformułowaniami i pomysłami na słowotwórstwo.
Od początku DEATHLOOP budził moje zainteresowanie, a pełna wersja… w zasadzie spełniła moje oczekiwania. Gra najlepiej dotarła do mnie fabułą, choć i w rozgrywce nieco dla siebie znalazłem. Szkoda, że mimo wszystko w grze nie znalazło się więcej zawartości, ponieważ bawiłem się świetnie. Niemniej po części takie było też założenia i zwyczajnie to rozumiem (przy czym cena ponad 350 zł budzi już wyraźne opory). Niezła oprawa wizualna, niekiedy naprawdę szalone, ale i efektowne projekty poziomów, postaci oraz świata przedstawionego, genialnie realizują swoją robotę. Rozgrywka mocno jest osadzona w ramach poprzednich produkcji świetnie z nich czerpie, łącząc je skutecznie z systemem strzelania.
Ciekawa fabuła została ubrana w świetny system podpowiedzi, delikatnego prowadzenia gracza oraz mechanicznego zapewnienia mu satysfakcji z kolejnych przygód i pętli. Ostatecznie najnowsza gra Arkane Lyon okazuje się być naprawdę zadowalająca oraz satysfakcjonująca. W zasadzie problem całej gry jest jeden. Otóż ze względu na porażki poprzednich projektów studia, ewidentnie budżet nie należał do największych, przez co gra wydaje się być mimo wszystko nieco ograniczona w ramach treści. Szkoda, że nie zrealizowano jeszcze z 2 czy 3 wątków, które przełożyłyby się na jeszcze bardziej zadowalającą zabawę. Jest bardzo dobrze, przy mocnym PC-ie nie napotykamy na większe problemy, dzięki czemu z pewnością będziemy mogli doskonale zabawić z DEATHLOOP. To kawałek świetnej gry, posiadającej własny, wyjątkowy charakter.
Recenzowaliśmy wersję na komputerze (Steam).
Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu
555