A skąd wiesz ? Ja nie moge...
„Dracula: Zmartwychwstanie”, to pierwsza część serii gier przygodowych, która w zamyśle twórców miała być nieformalną kontynuacją powieści Brama Stokera zatytułowanej „Dracula”. Zwykle gram w kilkuczęściowe gry, w tym wypadku dwuczęściowe zaczynając od początku, ale ponieważ ze „Zmartwychwstaniem” miałam dość duże problemy techniczne i nie mogłam jej uruchomić, ta część została przeze mnie ograna w drugiej kolejności. Tak więc po wielu problemach i utyskiwaniach, zasiadłam do gry, by dowiedzieć się jak zaczęła się historia Jonathana, który (zgodnie z książką) potraktował hrabiego osikowym kołkiem, pozbawiając do jego wampirzego życia.
Przeniosłam się więc ponownie w świat stworzony przez francuskie studio Wanadoo Edition i z pierwszej animacji dowiedziałam się, że Dracula powrócił. Siedem lat po jego pozornym pokonaniu, Jonathan wraz z żoną Miną układają sobie ułożyć życie w Londynie. Niestety pewnego dnia nasz protagonista otwiera list, napisany ręką swojej ukochanej. Kobieta pisze, że Dracula ponownie ją wzywa, a ona nie mogąc się mu oprzeć wyrusza do Transylwanii, by się z nim rozmówić. Wiedziony obawą o życie małżonki, Jonathan Harker rusza jej śladem, by uwolnić Minę z rąk podstępnego wampira.
Narzekałam w „Ostatnim Sanktuarium” na ogrom czasówek, które zafundowali nam twórcy. Na szczęście pierwsza odsłona jest tych „ulepszeń” pozbawiona i jest klasyczną przygodówką point & click, którą obserwujemy oczami bohatera. Niestety kolejny raz poruszamy się po z góry wytyczonych ścieżkach, niejednokrotnie szukając na ekranie interaktywnego miejsca, a tym wypadku ikonki strzałki, która pozwala przejść w określone miejsce. Choć w tej odsłonie pole, w którym aktywne miejsce znajdziemy, jest zdecydowanie większe, to i tak napotkałam lokacje, w których obklikać musiałam cały ekran, miejsce w miejsce, by w końcu znaleźć ikonę dwóch trybików symbolizującą działanie, czy też ikonę lupy.
Dziwne, bo „Dracula: Zmartwychwstanie” jest zdecydowanie lepsza graficznie od jej kontynuacji. Animacje są dłuższe, ciekawsze, a postacie, które w nich oglądamy na swoich twarzach wyrażają ogrom emocji, które im w danej chwili towarzyszą. Zdawać by się mogło, że dwójka, z racji tego, że pojawiła się później, powinna choć pod względem cut-scenek górować nad jedynką, a jest z goła odwrotnie. Tu ogląda się je bardzo przyjemnie, a niektóre z nich, jak choćby jazda wózkiem w kopalni, czy też lot pojazdem latającym potrafią zachwycić. Jeśli chodzi o animację ruchów postaci, to obydwie gry niczym się nie różnią. Jonathan porusza się ślamazarnie, wolno i nieco drętwo. Zdecydowanie najlepiej prezentuje się animacja samego Draculi i mojej ulubionej karczmarki z oberży w Transylwanii.
Tak jak już wcześniej nadmieniłam, w tej części nie ma elementów czasowych, gra jest zdecydowanie spokojniejsza, czasami aż za bardzo. Klimat grozy, który powinien towarzyszysz graczowi, skoro zdecydował się grać w grę, która jest horrorem, niestety nie jest taki, jakiego się spodziewałam. Nieco gęsty na początku gry, w wiosce i jej okolicach, jak choćby na cmentarzu i urokliwym domku nad jeziorkiem, czy też stawem, zupełnie traci, gdy tylko zmienimy płytę na dysk drugi. W zamku Draculi nastrój grozy pryska, jak bańka mydlana, a w jego miejsce pojawia się typowo przygodówkowy klimacik. Tu na każdym rogu odkrywamy coś innego, otwieramy liczne schowki, znajdujemy wszelakie dziwne przedmioty i rozwiązujemy dość proste zagadki. Nie jest ich dużo, a każdy, nawet początkujący przygodowy gracz z pewnością sobie z nimi poradzi.
Tak jak „Dracula: Ostatnie Sanktuarium”, tak i „Zmartwychwstanie” otrzymała pełną, polską lokalizację. Głosów postaciom użyczają Ci sami aktorzy. Po raz kolejny więc słuchamy bardzo flegmatycznego Jonathana, dynamiczną i charyzmatyczną Dorko i władczego, a zarazem pewnego siebie hrabiego Draculę. Pojawiają się też postaci, których dubbing wypada świetnie. I tu po raz kolejny taką osobą jest właścicielka karczmy, typowa chłopka, która nie da sobie w „kaszę dmuchać”.
Mocną stronę tej przygodówki, oprócz animacji i typowej gry przygodowej, której mi w dwójce brakowało, jest jej udźwiękowienie, które szczególnie dobrze, po raz kolejny wypada w pierwszej części rozgrywki. Szelesty, pohukiwania sów, wycie wilków, odgłosy rechocących żab, w połączeniu ze śnieżnym widokiem, tworzą niepowtarzalny, mroczny klimat.
Podsumowując, „Dracula: Zmartwychwstanie” jest pozycją dość nierówną, ale ponieważ nie ma w niej zadań zręcznościowych, ani czasowych, a rozgrywka skupia się głównie na zbieraniu przedmiotów i używaniu ich w odpowiednim miejscu, to tym samym zyskuje w moich oczach. Jeśli dołożę do tego nieco lepsze sterowanie i naprawdę dobre animacje, to końcowa ocena gry musi być wyższa niż jej kontynuacji.
Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu
Wyszła słaba gra:(