Klasyczne point & clicki, to rodzaj przygodówek, który nigdy mi się nie znudzi i który zajmować będzie czołowe miejsce na liście gier do ogrania na już. Czasami jednak zbaczam z raz określonej drogi, by dodać do szacownego już grona tytułów adventure, zupełnie inny rodzaj rozgrywki, choć utrzymany w tym samym, znajomym mi gatunku, zwany visual novel. Mam na swoim koncie kilka takich gier, jak choćby wykonane w retro stylu The Lion Song, a ostatnio, dzięki uprzejmości firmy GOG.com, której w tym miejscu serdecznie dziękuję, uczyniłam krok ku jakże klasycznym grom z tego gatunku. Jako pierwsza z kilku, które się wkrótce pojawią, opisana została gra (jeśli tak ją można określić) studia Minori, o wdzięcznym tytule eden*.
Prawdę powiedziawszy zaczynając pisać tę recenzję miałam totalną pustkę w głowie, bo tak naprawdę o interaktywnym growym tytule japońskiego dewelopera, znanego z takich gier jak: Wind: A Breath of Heart czy Ef: A Fairy Tale of the Two, praktycznie nie wiele można powiedzieć, oprócz tego, że nie wymaga od gracza zupełnie nic, poza kliknięciem od czasu do czasu na wybraną przez nas linię dialogową, która kieruje rozgrywkę na odpowiednie tory, zmieniając nieco fabułę i doprowadzając do jednego z wielu zakończeń. I choć jest to pewien rodzaj zadania, którego było nie było musimy się podjąć, to eden* to gra bez gry, azjatyckie anime zamknięte w kilku godzinach rozgrywki, którą możemy kształtować.
A wszystko zaczyna się w świecie, który właśnie umiera, gdzieś daleko w przyszłości. Liczne kataklizmy, które nękały Ziemię spowodowały na niej ogólny chaos i wyniszczenie. Władzę przejęło wojsko, powstały nieśmiertelne istoty zwane Feliksami, które dzielnie wypełniały misję utrzymania życia na planecie Ziemia. Te sztucznie wytworzone, niezwykle inteligentne osoby miały za zadanie nie tylko dbanie przez najbliższy wiek o stabilność na planecie, ale i projektowały międzyplanetarne pojazdy, którymi ludzkość odleciałaby na odległe, bezpieczne kosmiczne terytoria.
99 lat później ludzkość nauczyła się już podróżować w kosmosie, a świat jaki znali właśnie chyli się ku upadkowi. W ostatnim roku życia na Ziemi został na niej jedyny przedstawiciel rasy Felix, dziewczyna o imieniu Sion, której pozostaje nacieszyć się urokami świata, w którym żyje, bo wkrótce miejsce to przestanie istnieć. Opiekę nad nią roztacza młody wojskowy, Ryou, który ma nie tylko zapewnić jej bezpieczeństwo, ale i doprowadzić do tego, by mogła opuścić miejsce, które niechybnie stanie się końcem jej życia.
Świat jest opuszczony, cichy i zdawałoby się przyjazny. Pozostała na nim zaledwie garstka ludzi, wspomniana Sion, weteran wojenny Ryou, jego towarzyszka Lavinia oraz reporterka Maya. To oczami tych kilku bohaterów, ich odmiennym spojrzeniem na otaczającą rzeczywistość, przemyśleniami, czynami i decyzjami, kształtować będziemy fabularną stronę gry eden*, w której najistotniejszym elementem jest granie na naszych emocjach.
Każda z tych postaci prezentuje zupełnie różne spojrzenie na świat, ma odmienny charakter, a swoimi poglądami buduje graczom obraz tego, co czeka, czy mogłoby czekać świat zmierzający w stronę zagłady. Z wojskowego punktu widzenia poznamy ludzi podzielonych na tych, którzy pragną zginąć wraz z Ziemią i tych, którzy za wszelką cenę próbują się z niej wydostać. Sion i jej służąca Elica widzą, czują i smakują świat nieco inaczej, bardziej idealistycznie, delikatnie. Zupełnie inne spojrzenie na to co wkrótce się wydarzy i już się dzieje, prezentuje Maya, która jest swoistym łącznikiem między twardymi, wojskowymi zasadami, a idealistycznymi poglądami ostatniego Feliksa.
eden* to także i może przede wszystkim historia dramatycznego romansu, który z góry skazany jest na porażkę. Miłości istoty uwięzionej i niemal hodowanej by zbawiała świat, skazanej na niechybną zagładę, i człowieka z krwi i kości, który z nieznanym mu, może nawet i niechcianym uczuciem stopniowo się oswaja, przyjmując je jako dar od losu.
Gracz oczywiście bierze w tych filozoficzno - życiowych dywagacjach udział od czasu do czasu wybierając taką, czy inną opcję dialogową, która istotnie wpływa na to jak potoczy się nasza opowieść.
A toczy się ona dość płynnie, niczym ślicznie zaanimowany film, idealnie wpisujący się w nurt japońskich anime, z wszystkimi jego zaletami i wadami.
Na plus z pewnością warstwa fabularna, która (jeśli skupimy się na tekście i puścimy mimo uszu oryginalną wersję językową) potrafi zaciekawić, czasami rozbawić, ale i przede wszystkim wzruszyć. To taki typowy wyciskacz łez, gra, bez grania na niedzielne popołudnie, która nie wymaga od gracza, absolutnie nic, poza znajomością języka angielskiego, bo ogromna ilość tekstu, to klucz do rozgrywki w edenie*.
Kolejną niewątpliwą zaletą owej produkcji jest warstwa graficzna, które cieszy oko pastelową, cukierkową, niezwykle słodką grafiką, który tak naprawdę ma wymiar bardzo dramatyczny. Charakterystyczny styl wykonania tej produkcji wpisuje się w nurt azjatyckich animacji, z którymi zapewne niejeden z nas miał już do czynienia. Barwne lokacje ze sporą szczegółowością przelatane są przepełnionymi, nieco infantylnymi i niezwykle ekspresyjnymi animacjami, typowymi właśnie dla japońskich anime.
Bardzo typowo dla tego gatunku twórczości wyglądają także przedstawione w grze postaci , które charakteryzują się delikatnymi twarzyczkami (szczególnie żeńskie) z dziewczęcymi, rzekłabym dziecinnymi rysami, wielkimi błyszczącymi oczami, malutki noskami i usteczkami oraz lśniącymi, rozwiązanymi włosami. Wszystkie one wyglądają jak porcelanowe lalki, kruche i delikatne.
Jest jeszcze jeden, kluczowy element tej produkcji, bez którego nie obeszłaby się zapewne żadna produkcja w stylu azjatyckiej wizualnej powieści, czyli przesadzone, nadpobudliwe i przerażająco drażniące ucho aktorstwo, szczególnie w wersji kobiecej. O ile męskie role są raczej spokojne, wypowiadane głosem przyjemnym w odbiorze, to już panie potrafią piskliwym głosikiem i zbytnią ekspresją nieźle zirytować. Nie byłam fizycznie w stanie wytrzymać z grą dłużej niż kilkanaście minut, bo sposób ich mówienia, w połączenie z oryginalną wersję językową skutecznie odciągał moje myśli od pojawiającego się na ekranie tekstu, a nadmiar piskliwych dźwięków świdrował mi w głowie nim dentystyczne wiertło.
Nieprzyjemny odbiór potęgowała równie niemiła dla mojego zmysłu słucha linia melodyczna, która zapewne miała podkreślić wyjątkowość tego interaktywnego, emocjonalnego filmu jakim jest eden*, ale w efekcie podkręcała moją irytację i zamiast budować dramatyzm sytuacji stawała się dla mnie niezwykle komiczną. Z ulgą przyjmowałam chwile ciszy, w których to gra informowała mnie o zmianie lokacji, czy też mającym nadejść wydarzeniu.
eden* to klasyczna, choć bardziej rozbudowana i oferująca więcej wrażeń wizualnych produkcja z gatunku visual novel, która ma wszystkie elementy pozwalające osobom z opanowanym językiem angielskim na dobrą zabawę przeplataną zarówno humorem, jak i smutkiem. To także niezły kąsek dla tych z Was, którzy cenią sobie anime. Ta niezwykle emocjonalna podróż w świat nieco innej kultury, odmiennego, abstrakcyjnego dla nas języka i charakterystycznego, infantylnego wykonania, stanowi odskocznię od tradycyjnych przygodówek jakie znamy. Gdy przymknie się oko, czy też ucho na wiele drażniących elementów, to można się przy niej nieźle bawić zyskując chwilę oddechu od szarej, czasami przytłaczającej nas rzeczywistości.
Bardzo serdecznie dziękujemy firmie GOG.com za udostępnienie gry do recenzji!
W sumie to nic innego, jak kolejne visual novel, ten gatunek przez lata przeszedł trochę zmian i wyszły całkiem ciekawe produkcje, jak seria Zero Escape i przestały to być jedynie klikacze. Warstwę VN wydaje mi się, że lepiej od Eden zrealizowało Forgotton Anne, ale to może dlatego, że nie to było głównym celem gry.