Family Mysteries: Poisonous Promises, polski tytuł
Family Mysteries: Toksyczne Związki to kolejna growa propozycja od studia
Brave Giant LTD oraz
Artifex Mundi, która, tak sobie myślę, doskonale wpisze się w klimat koronawirusowaj kwarantanny, w której dalej tkwimy.
Przebogata w przeróżne zadania, puzzle, mini-gry, układanki i tym podobne umysłowe działania, kryminalno - detektywistyczna opowieść w stylu HOPA, wierzcie mi na słowo, szybko wciąga. Coś czuję, że wciągnie i Was, jeśli tylko dacie jej szansę. Ja taką dostałam dzięki Artifex Mundi, za co bardzo serdecznie dziękuję, zapraszając was do lektury kolejnej mojej recenzji. To co, zaczynamy!
Trzeba jasno sobie powiedzieć, że obydwaj deweloperzy to niezwykle płodne growe studia, które mają na swoim koncie wiele zarówno mieszanych tytułów adventure, łączących przygodówkę z hidden - object, a także, jak w przypadku Artifex Mundi, który jest jej wydawcą, także klasyczne przygodówki, jak:
Irony Curtain: From Matryoshka with Love, czy też bardzo bliskie temu gatunkowi
My Brother Rabbit, których recenzje i poradniki miałam przyjemność dla Was napisać.
Family Mysteries: Poisonous Promises to zaś dla Brave Giant LTD kolejna
detektywistyczna opowieść, która przenosi nas w świat kryminalnych intryg i morderstw, tym razem w świecie ludzi dość majętnych.
Wcielamy się zatem w sprytną, nie stawiającą sobie żadnych ograniczeń detektyw, która stara się pomóc swojemu partnerowi o imieniu Duke, rozwiązać kryminalną zagadkę morderstwa młodej kobiety, wyłowionej z wody. Historia zaczyna się w bogatej dzielnicy, kiedy to na pewnym jachcie należącym do zamożnej i wpływowej rodziny dochodzi do wybuchu. W samym środku zamieszania, z wody zostanie wyłowione ciało młodej kobiety, posiadające wyraźne ślady otrucia.
W tym miejscu wkracza nasza pani detektyw. Wyposażona w nieodzowne narzędzie współczesnej cywilizacji, czyli w telefon, detektywistyczne przyrządy, ale przede wszystkim w intelekt, spryt i nieco szczęścia, zanurza się w wir pokręconej opowieści i dramatów rodzinnych.
Historia opowiedziana w
Family Mysteries: Poisonous Promises toczy się w wartkim tempie, ma wiele fabularnych rozgałęzień i niczym serialowa produkcja kryminalna, niejednokrotnie graczy zaskakuje.
Nie bez powodu pojawiło się tu nawiązanie do seriali, bowiem twórcy i wydawca określają swoje kolejne dzieło mianem przygodówki nawiązującej do cieszących się niezwykłą popularnością seriali lat 80-tych ubiegłego wieku, takich jak: Policjanci z Miami, Gliniarz z Beverly Hills, czy Kryminalne Zagadki.
Jest w tym sporo racji, bowiem niczym w serialowej produkcji o policjantach jest rywalizacja, jest tajemnica, jest mnóstwo akcji i jest przyjacielska, partnerska pomoc. Naszą sprytną detektyw, choć mężczyzną nie jest, śmiało można przyrównać do Axela Foley'a, Eddie'go z Gliniarza z Beverly Hills. Protagonistka niczego się nie boi, jest bezkompromisowa, czasami zabawna i straszliwie dociekliwa. Niczym dla niej tajemnice, niczym mocarni ochroniarze, czy wysokie skały. Kobieta brnie do przodu jak czołg i jak rasowy glina jest wiecznie na służbie.
Słusznie także określono ten tytuł jako nawiązujący do bardzo popularnego, nawet teraz serialu Kryminale Zagadki, gdyż z tej produkcji ma opisywana przeze mnie gra chyba najwięcej. I ta ilość związana jest czysto z zadaniami jakie twórcy przed graczami stawiają.
A jest ich naprawdę mnóstwo. Każdy, kto grał kiedykolwiek w podgatunek przygodowy, jakim jest HOPA wie, że wiele zadań, głównie mini-gier jest w takich tytułach do siebie bardzo podobna. Ot układamy puzzle, bawimy się w przesuwanki, pokonujemy interaktywne trasy, by przejść od punktu A do punktu B i wiele więcej. Tak też jest w przypadku
Family Mysteries: Poisonous Promises, z tą różnicą, że
gra została wzbogacona o wiele elementów typowych dla pracy detektywa śledczego.
Te skupiają się nie tylko na eksploracji, rozmowach i przeszukiwaniu wskazówek, ale także na czysto detektywistycznym zajęciu. Jak sławny detektyw Sherlock Holmes pobawimy się w dedukcję, dopasowując znalezione dowody do odpowiednich wniosków. Nasza tablica dedukcyjna stale się będzie rozrastać, a my niczym policyjny profilant, będziemy coraz bardziej zorientowani, nie tylko w sprawie, ale i charakterologicznym profilu mordercy, którego przecież musimy schwytać.
Powiem szczerze, że w tych momentach gry, w których moja uwaga miała być skupiona na pracy detektywa, czułam się w grze najlepiej. Zaintrygowało mnie szukanie poszlak, zaciekawiła rekonstrukcja zdarzeń i wiele innych.
Poza tym przyszło mi się zmierzyć z nieco inaczej skonstruowanymi mini - grami, które fajnie wpisywały się w klimat i razem z klasycznymi zagadkami, typowymi dla gier HOPA, tworzyły zwartą i logiczną całość.
W grze
Family Mysteries: Poisonous Promises nie zabrakło także typowych szukanek, w których miłośnicy odnajdywanie skrzętnie pochowanych przedmiotów, mogą ćwiczyć swoją spostrzegawczość. Twórcy zlitowali się także nad tymi, którzy za takimi elementami zabawy nie przepadają, lub jak ja mają problemy z wypatrzeniem ich na załadowanych, baa....przeładowanych (ale to dobrze), lokacjach,
zastępując ten element grą zwaną memory. Zabawa polegająca na odnalezieniu dwóch pasujących do siebie elementów stała się miłą odmianą i alternatywą dla klasycznych szukanek typu hidden - object.
Skoro jesteśmy przy części logiczno - zagadkowej, czyli najbardziej istotnym aspekcie w grze, pora przyjrzeć się jej interfejsowej otoczce.
Otóż
Family Mysteries: Poisonous Promises jak każda gra w portfolio Brave Giant LTD i Artifex Mundi ma charakterystyczne elementy składowe. Po pierwsze obsługujemy ją za pomocą myszy i tylko tak. Po drugie mamy do wyboru stopień trudności rozgrywki. Każdy kolejny utrudnia zabawę, daje mniej, albo wcale podpowiedzi i tak dalej. Po trzecie gra oferuje pomoc w postaci wskazywania miejsc lub czynności, które należy w danej chwili wykonać. Tak zwany "hint", tu określony jako "sugestia" to nic innego jak rodzaj wskazówki - pomocy lub interaktywnego podświetlania hot-spotów, z którym mamy do czynienia w klasycznych przygodowych produkcjach.
Autorzy tej angażującej przygodowej produkcji HOPA, nie zapomnieli także o dzienniku, który jest niezwykle potrzebnym dodatkiem w takim rodzaju gier, bowiem przypomina graczom ważne wydarzenia.
Gra, podobnie jak poprzednie produkcje tego studia, w które miałam już okazję ogrywać i opisywać, jasno określa cele, wyświetlając w czasie rozgrywki zadania, które jeszcze przed nami, ale i także te, z którymi już się uporaliśmy. Jest to dobre rozwiązanie, bowiem nie wprowadza przygodowe chaosu i nie powoduje przestojów w grze. Akcja toczy się szybko, jest stabilna, wciągająca i płynna, co jest jej chyba największą zaletą.
Ponieważ ogrywany przeze mnie tytuł to zestaw kolekcjonerski, dlatego też przyszło mi się zmierzyć nie tylko z klasycznymi osiągnięciami Steama, których odkrywanie zajmuje trochę czasu, ale i z dodatkami, które ubarwiają rozgrywkę. Są to mini znajdźki, w postaci kart i pudełek prezentów. Można je szukać, ale znalezienie ich wszystkich do ukończenie gry nie jest niezbędne.
Ciekawym urozmaiceniem, takim mrugnięciem oczkiem w stronę graczy, są growe smaczki, które twórcy wrzucili do rozgrywki, a dokładnie do elementów, przedmiotów i tym podobnych rzeczy, które możemy znaleźć w przemierzanych przez nas lokacjach. Uważni gracze zobaczą znaczek studia Brave Giant LTD na przykład na kierownicy samochodu i w wielu innych miejscach.
Pozostając przy temacie lokacji, a tych jest sporo, warto wspomnieć o graficznym wykonaniu tejże produkcji. Wpisuje się ona w nurt takowych growych produktów, czyli jest niezwykle kolorowa i pełna wszelakich przedmiotów. Miejscówki są miłe dla oka, choć mam wrażenie, że twórcy w tym wypadku skupili się bardziej na zagadkach, niźli na dopracowaniu gry pod względem graficznego wykonania.
Rozgrywka przeplatana jest licznymi animacjami, z których kilka przypadło mi do gustu, przez co jedną z nich znajdziecie jako grafikę w recenzji. Całość spaja pasująca i budująca klimat ścieżka muzyczne, która specjalnie nie wybija się przed szereg, co nie zaburza umysłowego kombinowania podczas wyzwań typowo logicznych.
Gra dostępna jest w polskiej wersji językowej, w formie napisów, z angielskim dubbingiem. Nie można się do wersji angielskiej wprawdzie przyczepić, ale są postaci, na przykład doktora, których sposób mówienie mnie osobiście nieco działał na nerwy.
Podsumowując,
Family Mysteries: Poisonous Promises to kolejna całkiem udana produkcja portfolio Brave Giant LTD i Artifex Mundi, która z racji ilości zadań w niej zawartych, nie pozwoli Wam na nudę. Zabawa w detektywa, mnogość mini-gier, czasami całkiem przemyślanych, wartka akcja i miła dla oka grafika, to coś co zachęca do zabawy. Jeśli nie macie pomysłu, choćby na długi majowy weekend, albo zwyczajnie nudzicie się w domu, to sięgajcie śmiało po ów przygodowy tytuł, bo jest idealnym panaceum na nudę. Warto!
Bardzo dziękujemy Brave Giant LTD i Artifex Mundi za udostępnienie gry do recenzji!
Testowaliśmy grę w wersji na komputery osobiste PC na Steam.