Marudziłam przy poprzedniej recenzji fault, klasycznego visual novel, że gatunek ten moim ulubionym nigdy się będzie, ale jeśli powiedziało się "A", to należy powiedzieć i "B". Dlatego też po przejście, a raczej "przeklikaniu" zupełnie niezobowiązującego przygodowo i logicznie, fault - milestone one, przyszła pora na część drugą tejże przygodowej, wizualnej powieści, której tym razem nadano tytuł: fault - milstone two side: above. Recenzja, w którą mam nadzieję zaraz się zagłębicie, powstała dzięki uprzejmości GOG.com, za co w tym miejscu serdecznie dziękuję.
fault - milstone two side: above to bezpośrednia kontynuacja tego, co mogliśmy doświadczyć w części numer jeden i tak właściwie tekst ten mógłby (pomijając warstwę fabularną), powstać na zasadzie kopiuj - wklej, z niewielkimi, kosmetycznymi poprawkami, głównie dotyczącymi ścieżki dźwiękowej i pewnej zmiany, która pozbawia graczy jakiegokolwiek uczestnictwa w grze, oprócz czytania ogromnej ilości tekstu i klikania w lewy przycisk myszy. Ale po kolei....
Tak jak wspomniałam, historia w drugiej odsłonie serii zaczyna się tam, gdzie pierwsza się kończy. Księżniczka Selphine i jej strażniczka i przyjaciółka Ritona po ataku na ich ojczyznę zostają przeniesione do nieznanego im świata. Wędrówka nie pozbawiona dramatyzmu i wielu naprawdę trudnych sytuacji kończy się w miarę szczęśliwie. Na drodze dwóch wędrowniczek - uciekinierek wkrótce staje Rune, która niesie pomoc, stając się oparciem w każdej możliwej sytuacji. Względny spokój przerwany zostaje gdy na drodze trzech jakże niezwykłych postaci staje równie niecodzienna a zarazem niebezpieczna Melano. Z czasem Selphine zaczyna tracić nad sobą kontrolę, a jej łagodne usposobienie zastępuje mroczna strona odziedziczona po przodkach, zwana: "syndromem cesarza", pchając księżniczkę ku dominacji, nawet kosztem innych. Mimo wieku przeciwieństw ze strony losu, grupka dociera do miejsca pełnego many, w którym zdawać by się mogło są w stanie wieść spokojne i w miarę dostatnie życie.
Historie w fault - milstone two side: above przenikają się, zazębiają, pojawiają się zupełnie inne postacie, gra cofa się w czasie i rzeczywistości, dając rozwinąć się wątkom fantasy, jednocześnie płynnie przechodząc od tego co już znamy z odcinka pierwszego, w to co nasz czeka. Otrzymujemy bowiem o wiele więcej informacji, a postacie, które już mieliśmy okazję troszeczkę poznać nabierają rumieńców, a ich historie są zdecydowanie ciekawsze, bardziej dopracowane i przede wszystkim barwniejsze. I to chyba najmocniejsza strona fault - milstone two side: above, które fabularnie potrafi zaciekawić.
Narzekałam, że w fault - milestone one drażniło mnie wszystko… zdziwicie się, w jej kontynuacji na nerwy działało mi już jedynie kilka elementów, a całość gry wzbudzało bardziej pozytywne uczucia, niźli wszechobecną niechęć. Być może było to spowodowane moim obyciem się już z połączeniem mangi, fantasy i animie w japońskim wydaniu, w końcu to już trzecia tego typu gra, z którą miałam okazję się zmierzyć (jeśli tak to mogę określić). fault - milstone two side: above ma jednak to coś, co nijak nie mogłam odnaleźć w jej poprzedniczce - zdolność zaciekawienia graczy umiejętnie poprowadzoną opowieścią, a to chyba istota interaktywnych powieści, bazujących bądź co bądź na fabule.
A ta naładowana jest emocjami, które podobnie jak w fault - milestone one budowane są przez dialogi, mniej lub bardziej udane (ale o tym za chwilę), specyficzną i typową dla tego gatunku grafikę, imitacje animacji, którą są zlepkiem dramatycznych, pełnych grymasów twarzy rysunków i drgań kamery, która w sytuacji zagrożenia trzęsie ekranem. Powagę niektórych ze scen budują także dźwięki, co do których mam bardzo mieszane uczucia.
Z jednej strony bardzo odpowiada mi linia melodyczna, która jest o niebo lepsza niźli w poprzedniej odsłonie serii. Muszę nadmienić, że natknęłam się na kawałki muzyczne, przy których przystawałam z przeklikiwaniem tekstu, by wsłuchać się w miłą dla ucha melodię, co nie zdarzało mi się w fault - milestone one. Niestety po raz kolejny do szału doprowadzały mnie dziwaczne dźwięki otoczenia i odgłosy, które potęgować miały napięcie i dramatyzm sytuacyjny, a które nie dość, że wpijały się jak rzepy w moje komórki nerwowe, to jeszcze doprowadzały do palpitacji już nie najmłodszego serca. To było zwyczajnie przerażające i na swój sposób gryzło się z ogólnym odbiorem tej nie najgorszej produkcji.
Zupełnie dziwnie w całość rozgrywki, którą można bardziej określić jak interaktywny film, wplecione są dialogi, które obrazują chaos panujący chyba we wszystkich japońskich visual novel. Nie wiedzieć czemu te wyglądają tak, jakby pisały je zupełnie różne osoby, nie tylko charakterowo, nie jedynie mniej lub bardziej zdolne literacko, ale i różne pod względem wieku. Są bowiem w fault - milstone two side: above naprawdę nieźle wykreślone linie dialogowe, które nie tyle budują klimat gry, ale i nakreślają i rozwijają jedną z wielu dostępnych w tejże produkcji postaci. Są również teksty tak płytkie, banalne i głupie, że jedynym o czym myślałam było to, by jak najszybciej się skończyły.
Jeśli oczekujecie po opisywanej przeze mnie produkcji jakiejkolwiek rozgrywki, formy klasycznej gry, na którą będziecie mieli wpływ, to muszę Was rozczarować. Nie znajdziecie tu ani wyborów, ani decyzji, ani nawet możliwości wybrania jednej z opcji dialogowych. Wasza rola skupiać się będzie jedynie na klikaniu myszą, czytaniu i ewentualnie oglądaniu skądinąd ślicznych obrazków.
Graficznie bowiem fault - milstone two side: above wpisuje się w nurt znany z azjatyckich anime, z urokliwymi, niezwykle barwnymi postaciami o rozwianych, zwykle długich włosach, z wielkimi, lśniącymi oczami, przepiękną, troszkę dziecinną twarzyczką i kolorowymi, zwiewnymi ubraniami, które czasami więcej odsłaniają, niźli przykrywają. Całość dopieszczają rysunkowe, przypominające bajkę tła i sprytnie wplecione w rozgrywkę animacje, które choć bardziej stateczne, niż ruchome, świetnie podkręcają pokład emocji, które studio ALICE IN DISSONANCE zgrabnie wykreowało.
Gra podobnie jak poprzedniczka, zważywszy na ilość treści, jakie ma do przekazania, jest produkcją dość długą, której przejście, a raczej przeklikanie, zajmować może nawet kilkanaście godzin. To zdecydowanie dobry wynik jak dla projektu, w którym tak naprawdę gracz nie ma nic do roboty, nie zatrzymuje się by rozwiązać zagadkę logiczną, nie stopuje by poszukać przedmiotu, czy też by eksplorować okolicę.
Cóż więcej mogę napisać o tej grze? Hmm… chyba tylko jedno, jest dużo lepsza od jej protoplastki, bowiem udało się jej zachęcić mnie do grania jednym ciągiem dłużej niźli 15 minut. Ciekawa fabuła, całkiem sprytnie napisane postacie, ładna strona graficzna to zdecydowane plusy fault - milstone two side: above. Minusów rzecz jasne nie brakuje, ale jeśli przymkniemy choć jedno oko na dialogowy chaos, brak możliwości uczestniczenia w rozgrywce jako pełnoprawny gracz i pewne niedoróbki techniczno - dźwiękowe, to naszym oczom i uszom może pokazać się gra całkiem przyjemna w odbiorze, jeśli ktoś oczywiście gustuje w takim właśnie gatunku przygodowym.
Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu