Heavy Rain stworzone przez studio Quantic Dream to pozycja, która przed niemal dekadą, bo w 2010 roku, zachwyciła posiadaczy konsol od Sony. Przez wszystkie te lata występowała wyłącznie jako tytuł ekskluzywny na PlayStation 3, w roku 2016 otrzymując jedynie port na konsolę nowszej generacji, a więc PlayStation 4. Dopiero w tym roku, dokładnie 24 czerwca twórcy postanowili wyciągnąć rękę do graczy komputerowych. Czy niemal dziesięcioletnia gra jest w stanie obronić się dzisiaj, przy porcie na komputery osobiste?
Francuskie Quantic Dream przy pomocy wcześniejszych produkcji
The Nomad Soul oraz
Fahrenheit przyzwyczaiło nas do filmowego stylu swoich gier, które mocno skupiały się na fabule. Jednak to
Heavy Rain było prawdziwą rewolucją. W roku 2010 gra zachwycała grafiką, mnogością czynności, jakie mógł wykonywać nasz protagonista (a grywalnych bohaterów jest łącznie czterech, co również było wtedy czymś rzadko spotykanym), bardzo wciągającą fabułą oraz, co w dzisiejszych grach staje się coraz bardziej powszechne, jednak w 2010 było czymś wręcz nowatorskim – aż siedemnastoma zakończeniami, które były definiowane przez nasze wybory i osiągnięcia podczas rozgrywki.
Fabuła to zdecydowanie jedna z dwóch najmocniejszych stron gry. Uwaga, pojawią się spojlery, chociaż uważam że każdy, kogo gra interesowała i tak fabułę, a przynajmniej jej zarys, zna. Na początku poznajemy Ethana Marsa, architekta, spełnionego męża i ojca dwóch chłopaków. Wkrótce potem jesteśmy świadkami nieszczęśliwego wypadku, podczas którego ginie jeden z nich, Jason. Rodzina się rozpada, a samotny Ethan stara się utrzymać jak najlepsze stosunki z drugim synem, Shaunem. Niestety, grasujący od dłuższego czasu zabójca z origami, który zabija małych chłopców, za kolejny cel obrał sobie właśnie Shauna.
Spoiler!
Zrozpaczony Ethan zrobi wszystko, żeby uratować synka. Albo i nie, ponieważ to my sterujemy jego poczynaniami. Drugą grywalną postacią jest Norman Jaden, agent FBI, który przybywa aby pomóc w śledztwie. Dzięki osiągnięciu najnowszej technologii: okularom, które w zasadzie są połączeniem komputera i sztucznej inteligencji oraz rękawicy służącej jako kontroler, agent jest w stanie skutecznie i bardzo sprawnie badać miejsca zbrodni, zdobywać informacje o poszlakach i wskazówkach oraz przenosić się do wirtualnego biura, gdzie może w spokoju analizować znaleziska. Postacią numer trzy jest Scott Shelby, były policjant a obecnie prywatny detektyw, który prowadzi niezależne śledztwo w sprawie zabójcy z origami na zlecenie rodzin ofiar. Ostatnią bohaterką jest Madison Page, dziennikarka cierpiąca na bezsenność, która przypadkiem znajduje się w tym samym motelu co Ethan. Każda postać została znacznie pogłębiona, ma swoje problemy i przekonania. W każdej chwili możemy także zapoznać się z myślami bohatera o aktualnej sytuacji, co czasami daje także cenne wskazówki o tym, jak ruszyć dalej z fabułą. Ethan przechodzący depresję ojciec, mający zaniki pamięci. Norman okazuje się być uzależniony od narkotyku, z czym jako gracz możemy walczyć lub nie. Scott Shelby to postać o której do samego końca niewiele wiemy, a okazuje się mieć najbarwniejszą przeszłość. Madison cierpiąca na bezsenność i miewająca koszmary, kiedy już w końcu udaje jej się zasnąć. Jest przemęczona i z jakiegoś powodu potrafi zasnąć jedynie w hotelowych pokojach.
Wszystko po to, aby gracz jeszcze bardziej mógł wsiąknąć w ten szary, brudny i deszczowy klimat. Grając w wersję na komputery osobiste znałem już wcześniej fabułę. Przez lata nic nie zapowiadano portu na PC, a zakupu konsoli nie planowałem, więc pozostało mi jedynie obejrzenie rozgrywki na YouTube. Czy gra obroniła się fabularnie pomimo wcześniejszej wiedzy o tym, kto jest zabójcą? Zdecydowanie tak.
Obserwowanie zazębiających się historii i tworzących się zależności między postaciami sprawia, że naprawdę czujemy się podczas rozgrywki jakbyśmy uczestniczyli w seansie filmowym. A wszystkie relacje pomiędzy bohaterami zależą od gracza.
Spoiler!
Norman może pomóc Ethanowi, ale może mu także zaszkodzić. Madison jest dużym wsparciem, ale mamy wpływ na zakończenie jej relacji z Ethanem. Może się zakończyć na współpracy lub przejść w wątek romantyczny. Śledztwo Scotta zdaje się biec własnym, niezależnym torem, okazuje się jednak że ma wiele wspólnego z pozostałymi postaciami.
Graficznie gra dzisiaj już nie powala na kolana. Pamiętać jednak należy, że jest to produkcja sprzed prawie dekady. Wtedy jej oprawa była wyśmienita, i do dzisiaj pozostaje solidna i miła dla oka. Animacje bywają drewniane, jak chociażby krojenie sztywnej i kartonowej pizzy czy bolączka wszystkich gier: pocałunki. Poza tym port na komputery osobiste spowodował kilka błędów graficznych.
Spoiler!
Bandaż na ręce Ethana wygląda dobrze, ale już owinięta nim klatka piersiowa prezentuje się, jakby została pomalowana białą kredą.
Podobnych niedociągnięć znalazłoby się jeszcze kilka, ale pomimo upływu lat, gra nadal jest ładna.
Co do sterowania, to uczucia mam mieszane. Z jednej strony uważam, że kierowanie ruchami postaci przy pomocy myszy jest wygodniejsze niż na padzie, to jednak zdarzało mi się, że gra nie wyłapała ruchu myszką. Zwłaszcza podczas czynności, która wymagała przytrzymywania kilku klawiszy, aby pod koniec zareagować na ruch w konkretną stronę. Bywało, że podchodziłem do jednej sekwencji kilkukrotnie. Reagowanie na sekwencje Quick Time Event przy pomocy klawiatury jest dla gracza komputerowego zdecydowanie łatwiejsze niż przy użyciu pada. Wszystko ogranicza się do kilku przycisków, bo poza tymi służącymi do poruszania się używamy jeszcze "
Q", "
spacji" oraz bardzo sporadycznie lewego "
shifta". Niestety, poruszanie się postacią i praca kamery trochę kuleje. Czasami postać reaguje odwrotnie na klawisze w zależności od tego, jakim przyciskiem rozpoczęliśmy sekwencję. Kiedy wchodzimy do korytarza klikając "
W", a więc idąc po prostu do przodu, nagle zmienia się kamera. Z innej perspektywy widzimy, że postać chcąc iść dalej do przodu porusza się na przykład w lewą stronę na naszym ekranie. Odruchowo wciskamy więc "
A", co powoduje że postać wchodzi w ścianę lub nawet zawraca.
Spoiler!
Męczące i frustrujące, gdyż moja Madison poruszając się w płonącym pokoju omal przez sterowanie nie zginęła. Podczas tej właśnie sekwencji moje klawisze działały z małym opóźnieniem, co uniemożliwiało ostrożne, skokowe poruszanie się, które było w danym momencie najbezpieczniejszym rozwiązaniem.
Praca kamery czasami uniemożliwiała także dokładne rozejrzenie się po danym pomieszczeniu. Trzeba działać wtedy na ślepo. Również przez to zdarzało się, że kamera zasłaniała niektóre opcje do wyboru, które krążą nad głową postaci. A niektóre wybory są bardzo istotne….
Wspominałem o dwóch bardzo mocnych stronach tej produkcji. U boku świetnej fabuły stoi genialna i bardzo klimatyczna muzyka i udźwiękowienie. Polski dubbing bardzo mi się podoba, głosy aktorów zostały według mnie dobrane lepiej niż w wersji angielskiej. Wielka szkoda, że dubbinguje się nadal tak mało gier. Ale dobrze, że
Heavy Rain jest jedną z nich. Odgłosy otoczenia, jadących samochodów, zapalanego papierosa czy też wody lecącej pod prysznicem – twórcy dołożyli starań, aby oddać jak najbardziej realistycznie całe otoczenie. I to owocuje zdecydowanie jeszcze głębszą immersją. Jednak prawdziwym majstersztykiem jest dla mnie muzyka. Nie tylko motyw przewodni, który jest genialnie nostalgiczny i smutny, świetnie komponując się z odgłosami deszczu. Muzyka w klubie, która staje się tym głośniejsza, im bliżej znajdujemy się źródła dźwięku. Kiedy znajdujemy się za drzwiami, podkład zostaje odpowiednio wytłumiony. Kiedy znajdujemy się w ognisku hałasu, postacie krzyczą. Zadbano tutaj o każdy szczegół, co dało jedną z najlepiej udźwiękowionych produkcji, w jaką przyszło mi kiedykolwiek grać.
Produkcja sprawia mnóstwo frajdy i wciąga tak bardzo, że nie można się od niej oderwać przez długie godziny. Warto podejść do gry skupiając się na jak najgłębszym wczuciu się w odgrywaną postać. Uwaga, będą spojlery.
Spoiler!
Próby, które zabójca origami stawia przed Ethanem są emocjonalne i w normalnych okolicznościach byłyby niełatwe, a wybory nieoczywiste. Oczywiście jako gracz możemy chcieć wykonać je wszystkie, ja jednak wczułem się w postać zdesperowanego ojca, ale przy tym normalnego faceta, architekta. Dlatego jednej próby nie przeszedłem. Jazda samochodem pod prąd na autostradzie, narażanie się na obrażenia w elektrowni, odcięcie palca czy wypicie trucizny – uznałem, że to wszystko byłby w stanie zrobić ojciec pragnący uratować syna. Jednak morderstwa nie popełniłem. Pomyślałem, że dla takiego Ethana byłoby to po prostu za dużo. Mimo zawalenia jednego wyzwania nadal udało mi się uratować syna, warto zatem zagrać zgodnie z własnym sumieniem, aby wyciągnąć jeszcze większą satysfakcję z wyników. Udało mi się doprowadzić do najlepszego moim zdaniem zakończenia, jednocześnie nie popełniając żadnych wątpliwych moralnie czynów. Shaun został uratowany, morderca zginął, agent FBI nie popadł w całkowitą narkomanię, a Madison u boku Ethana oglądała nowe mieszkanie. Z Shaunem biegającym wesoło dookoła nich. Na takie zakończenie liczy gracz, który przeszedł długą drogę przez liczne okropieństwa.
Jakieś światełko na końcu długiego, mrocznego tunelu. Uniknąłem także śmierci którejkolwiek z grywalnych postaci, co było oczywiście możliwe.
Po tych kilkunastu godzinach rozgrywki czuję satysfakcję i cieszę się, że jednak dzięki przeniesieniu gry na komputery osobiste dane mi było zagrać. Studio Quantic Dream uraczyło nas od tamtej pory takimi tytułami jak
Beyond: Two Souls i
Detroit: Become Human. Pierwszy również miał już swoją premierę na PC, drugi zmierza do tego wielkimi krokami. Ja uważam jednak, że to
Heavy Rain pozostaje jak do tej pory najlepszą produkcją, jaka wyszła spod skrzydeł francuskiego studia. Nawet jeżeli ktoś zna już fabułę, a nie grał osobiście, polecam spróbować samemu. Nie będziecie zawiedzeni.