Przed kilkoma już laty gra Inkulinati wywołała spore zamieszanie w sieci, gdyż poprzez ciekawe podejście do oprawy graficznej oraz pomysłu na zabawę, była powiewem świeżości. Zaledwie kilka dni temu tytuł wyszedł z fazy Wczesnego Dostępu, debiutując w pełnym wydaniu. Trzeba przyznać studiu Yaza Games, że wykonało dobrą pracę na przestrzeni ostatnich miesięcy, serwując naprawdę niezłe połączenie strategii turowej oraz roguelite’a, w wyjątkowym klimacie. Tak zabawnego średniowiecza jeszcze nie widzieliście, a to jedynie początek większej dawki niespodzianek… To właśnie one sprawiły, że recenzowana produkcja spełnia wcześniejsze nadzieje oraz oczekiwania!
Podróż Inkulinati zabiera gracza do świata, gdzie jako młody adept słynnej sztuki krok po kroku przechodzimy kolejne wyzwania w ramach odbywającego się szkolenia. Gdy udaje nam się zdać egzaminacyjne starcie, dochodzi do zaskakującego wydarzenia. Nagle pojawia się… sama Śmierć! Kostucha postanawia odebrać życie naszemu Mistrzowi, którego postanawiamy spróbować pomścić. Aby to zrobić, musimy odbyć kilka pojedynków, które umożliwią nam stanięcie do bezpośredniego pojedynku na kartach pełnych niezwykłych rycin.
W trakcie kilkugodzinnej kampanii mamy okazję zmierzyć się z szeregiem przeciwników, zaliczyć pakiet określonych wyzwań oraz napotkać niespodziewanych gości. To między innymi oni rozwiną naszą wiedzę o świecie przedstawionym oraz zasadach panujących w jego ramach. Gdy poznamy zakończenie, to przekonamy się o tym, że nie jest to całkowity koniec naszej niezwykłej podróży…
Yaza Games zdecydowało się postawić na minimalną warstwę historii jako takiej, choć nie zabrakło niezwykle licznych aspektów odpowiedzialnych za budowanie klimatu. W lekkim humorze i zabawach średniowiecznymi rycinami oraz nazwami przychodzi nam niezwykle łatwo czerpanie sporej dawki satysfakcji. Poprzez właśnie małe akcenty stworzono naprawdę przyjemny klimat, udowadniając przy okazji, że pomysł i design potrafią być znacznie ważniejsze, aniżeli super długie linie dialogów czy scenariuszy fabularnych.
Elementem, który poza oprawą graficzną najmocniej przykuwał uwagę do Inkulinati, które ostatecznie wydało Daedalic Entertainment była rozgrywka. Wykorzystując fakt, że gracze operują z perspektywy rycin 2D, zadbano o to, aby rozgrywka nie tylko na tym bazowała, ale wycisnęła jak najwięcej z tego formatu. W związku, z czym otrzymujemy sporą liczbę jednostek, część z nich jest do siebie podobna, ale inne dysponują zupełnie inną charakterystyką. Dodatkowo poświęcono wiele czasu na zapewnienie odpowiednich umiejętności Tyciego, które super się łączą w Podróży wraz z zestawem określonych cech. Jakby tego było mało, poszczególne etapy otrzymują także Apokalipsy, czyli mechanizmy oddziałujące na mapy wraz z dłuższym upływem rozgrywki, a i w międzyczasie możemy liczyć na mniej i bardziej przypadkowe czy aktywne zdarzenia, jak uleczenie jednostek czy też pojawienie się piekielnych paszcz, które mogą jednym ciosem wyeliminować danego wojownika.
W ramach Podróży, czyli rozgrywającej się kampanii fabularnej tytuł oferuje nie tylko roguelite’ową postać z ostateczną porażką o sporych konsekwencjach, ale także stawia na rozwój i losowość. Dysponując Piórami, pełniącymi funkcję klasycznych żyć, mamy miejsce na porażkę i mechanizm minimalizujący negatywny wpływ przypadkowości. Z drugiej strony są cztery poziomy trudności, które do podstawowego w zasadzie doświadczonym graczom nie sprawią żadnego problemu. Osobiście na normalnym nie poniosłem żadnej końcowej porażki, dysponując często zasobem kilku przegranych na koncie w poszczególnych potyczkach/wyzwaniach. Ta postać zabawy skupia się na rozgrywce dla pojedynczej osoby, stanowiąc doskonałe wprowadzenie do głównych aspektów rozgrywki. I tutaj pojawia się u mnie pewne zdziwienie. Wprowadzony samouczek w pewnym stopniu nie jest potrzebny w chwili, gdy i tak Podróż cały czas nas instruuje. Ba, w jej ramach nawet poziom trudności i segment nowości jest stopniowo implementowany. Nie jest to jakaś wada, w końcu zawsze można sobie przypomnieć, co dany przedmiot czy system zmienia lub oferuje.
Samodzielnie możemy się nieźle pobawić, gdyż spokojnie wszystko jest nam oferowane do wykorzystania. Niestety to także ta sfera ukazuje budżetowość gry. Ewidentnie sztuczna inteligencja pod koniec nie radzi sobie najlepiej, gdyż przy takiej ilości czynników, nasi rywale kierowani przez komputer nie podejmują rozsądnych decyzji. Inkulinati potrafi się czasem samo przytłoczyć, przez co na przykład priorytetyzacja celów nie wypełnia całkowicie swojego celu. W efekcie rywal, zamiast zrzucić naszego Tyciego, akurat atakuje naszego osłabionego łucznika. Drugim przykładem jest brak dobicia ostatniej jednostki i znaczące utrudnienie nam wygranej, nagle atakując stojące obok bramy czy oddając cios w głównego bohatera z prawie całym paskiem zdrowia. Tego typu zachowania ze względu na specyfikę gry są widoczne, ale nie jest też tak, że mamy do czynienia z czymś, czego w branży nie ma. Ot, jest to widoczne i zdecydowanie nie warto tego nadmiernie wykorzystywać, gdyż sami sobie popsujemy satysfakcję z zabawy.
Z tego też względu część z Was najlepiej bawić się będzie w ramach trybu wieloosobowego, gdzie po wybraniu Tyciego, umiejętności oraz typu jednostek, stajemy do rywalizacji na przygotowanych mapach z określonymi zasadami. Stając w ten sposób do walki z rywalem o podobnych umiejętnościach związanych ze spostrzegawczością oraz sprytem, doświadczamy rywalizacji niczym z najlepszych szachowych rozgrywek. Przesuwamy jednostki, dodajemy sobie lub pozbawiamy rywala zasobu Atramentów, zrzucamy przeciwników lub sami zmierzamy ku końcowej krawędzi. Połączenie sporej różnorodności z niezłymi mechanizmami oraz istotnym aspektem świeżości powoduje, że z przyjemnością korzystamy z zalet tego miksu. To wszystko przykłada się na doświadczenie, które bawi, tworzy spójną i przemyślaną całość, dzięki czemu z uśmiechem podchodzimy do kolejnych sesji.
Tak jak wspomniałem wizualnie od pierwszych chwil Inkulinati zwraca na siebie uwagę poprzez swoją oprawą graficzną. Autorzy naturalnie byli nieco stratni ze względu na wydanie zaledwie kilka tygodni temu Pentiment. Współpraca z Obsidianem spowodowała, że w zabawie pojawił się Andreas, co okazało się świetnym ruchem wartym docenienia. Mimo wszystko i tak należy dostrzec, że połączenie kilku rozwiązań stworzyło naprawdę niezłą synergię. Na ewidentnych kartach obserwujemy starannie oraz wiernie wykonane istoty, Tycich oraz przedmioty, które po kilku chwilach ożywają, wchodzą ze sobą w interakcję oraz sprawiają, że wszystko prezentuje się naprawdę ślicznie i wyjątkowo. Postawienie na określony, doskonale dopasowany styl animacji powoduje, że całość ma naturalny charakter, a dodatkowe ruchy powodują, że jest także nieco karykaturalna. I to w tym pozytywnym znaczeniu, gdyż na żywo efekt jest wręcz doskonały. Szczegółowo wykonane rysunki ożywają, a towarzyszący im interfejs wpasowuje się we wszystko wręcz wzorowo.
Jeżeli poszukamy rycin w sieci to… przekonamy się o tym, jak wiele pracy włożono, aby przenieść te niezwykłe rysunki do gry. To spowodowało, że cieszyć się możemy z połączenia faktycznej historii i współczesności, w zasadzie rozwijając wcześniejsze pomysły na określone istoty czy postacie. Zastosowanie także rysunków i animacji związanych z określonymi dłońmi oraz realistycznych teł skutecznie przypomina nam o lekkości produkcji. Ponownie, spożytkowany czas został skutecznie wykorzystany, nikt nie spędzał dni na popijaniu kawki, a cały czas myślał, co jeszcze można zaimplementować czy rozwinąć, aby spójność stała się zaletą Inkulinati. Identycznie sprawa ma się ze sporym wkładem w dostarczenie sporej przejrzystości. Z jednej strony mamy do czynienia ze specyfiką rysowania oraz pisania z użyciem klasycznych narzędzi z ich grubymi kreskami oraz niezwykle wąskimi wykończeniami. A z drugiej i tak poprzez odpowiednią perspektywę czy schematy map zapewniono jasność przekazu, instrukcji co faktycznie chcemy zrobić lub jakie konsekwencje wynikną z naszego działania.
Udźwiękowienie inspirowane różnymi filmami i serialami komediowymi to kolejne narzędzie, które wykorzystano bardzo dobrze. Trudno nie ocenić tego aspektu w samych superlatywach, gdyż przy tak sporej skali zawartości, wykorzystując proste odgłosy, uzyskano kolejny atut. Czasem aż z przyjemnością wsłuchujemy się w uderzenie pięści czy palca z jednostkę! Osobiście nie przekonała mnie dla odmiany ścieżka muzyczna, która jest po prostu solidna. O ile w sferze spójności radzi sobie skutecznie, o tyle zabrakło mi w niej większego przerysowania czy zabawy formą, kierującą poszczególne utwory w bardziej zawadiacką stronę.
Już od pierwszych chwil witają nas wesołe i zabawne teksty polskiej wersji językowej Inkulinati. Warszawskie studio włożyło wiele pracy, w to, aby zapewnić graczom liczne dodatkowe okazje do uśmiechnięcia się. Połączenie pomysłu, sporej ilości różnorodnych dowcipów oraz czerpania z historii sprawiło, że już otrzymujemy naprawdę świetnie wykonaną robotę!
Od czasu zapowiedzi Inkulinati dość się zmieniło i… w zasadzie pod każdym względem tytuł zyskał. Zdecydowanie warto było zaczekać, ponieważ polska strategia to dobry projekt dla osób, które dopiero zaczynają swoją przygodę z roguelite’ami. Poziom trudności jest względnie niski (ale są progi dla bardziej doświadczonych!), rozrywka jest rozbudowana, ale nie sztucznie skomplikowana, a wszystko ubrano w piękną i naprawdę czytelną oprawę graficzną. W ten sposób Yaza Games ze wsparciem Daedalic Entertainment udało się stworzyć małą, ale potrafiącą znacząco zabawić i rozbawić gracza propozycję, która sprawi nam mnóstwo zabawy.
W kompaktowej forma udało się twórcom zawrzeć zarówno powiew świeżości, jak i klasykę gatunku, która może i nie jest najbardziej komfortowa w obsłudze czy najobszerniejsza… ale doskonale spisuje się ze swojej misji. Nie jest to gra dla wymiataczy gatunku, którzy poszukują najwyższych wyzwań (choć i te możemy tu znaleźć), ale najlepiej bawić się będą fani poszukujący spokojnej zabawy, łączącej wyzwania logiczne, zaskoczenia oraz relaks.
Recenzowaliśmy wersję na komputery osobiste (Steam).
Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu