Zabawa w chowanego to jeden z najbardziej ciekawych elementów dzieciństwa niemalże każdego dziecka, które musi wykazać się odpowiednim sprytem oraz umiejętnościami. Podobnie sprawa ma się z
Intruders: Hide and Seek, czyli grą hiszpańskiego studia Tessera, które ze wsparciem wydawniczym Daedalic Entertainment ukazała się miesiąc temu. Dzięki uprzejmości wydawcy mieliśmy okazję ograć ten tytuł, przy okazji mogąc sprawdzić jego model bez gogli VR. Miejcie to na uwadze przed lekturą, choć zapewne nie raz jeszcze tę kwestię poruszę w poniższej recenzji, do której Was już zapraszam.
Rozpoczyna się klasycznie?
Opowieść umożliwia nam spokojne zapoznanie się z mechanikami gry, przy okazji przedstawia rodzinę Bena, w którego dane przyjdzie nam się wcielić. Jako młody chłopak poznajemy swoich najbliższych, przy okazji mogąc poświęcić trochę czasu na zwiedzanie naszego domku letniskowego. Jak się okazuje pewnej nocy dochodzi do serii wydarzeń, których głównym punktem jest włamanie oraz porwanie naszych rodziców. Wraz z małą Iriną zamykamy się w tajnym pokoju ojca (tak zwany panic room), w którym teoretycznie możemy się czuć bezpieczni. Nic nie jest takie oczywiste jak mogłoby się wydawać, a naszym jedynym ratunkiem jest skontaktowanie się z policją, która mogłaby powstrzymać szwędający się wszędzie łotrów. W ten sposób rozpoczynamy proces przemykania pomiędzy kolejnymi pokojami, pomieszczeniami oraz przeszkodami, które pozwolą nam uniknąć wzroku przeciwników. Powoli odkrywamy kolejne tajemnice… ale o tym lepiej się przekonajcie samodzielnie podczas gry.
Deweloperzy z początku prezentują nam dość ograne pomysły i rozwiązania, przy czym im dalej w las, tym robi się ciekawiej. Powoli przekonujemy się, że tajemnicze postacie mogą mieć nawet swoje powody, aby znaleźć się w tym miejscu. Większość fabuły poznajemy tylko i wyłącznie z użyciem dialogów, zarówno naszego protagonisty jak i postaci pobocznych. W domku znajdziemy również notatki oraz audiologii, które pozwolą nam troszkę lepiej rozeznać się w minionych wydarzeniach. Nie ma w
Intruders: Hide and Seek żadnych innowacji, ale i udziwnień. Ot, otrzymujemy klasyczne rozwiązanie, które nawet bez gogli prezentuje się akceptowalnie. Zadbano o to, abyśmy się nie nudzili i w przystępny sposób odkrywali przygotowaną historię.
Zabawa w chowanego w
Intruders: Hide and Seek przebiega w dość znany nam sposób skradankowy, przy czym zabrakło mi w opowieści jakiegoś elementu dezorientacji przeciwnika. Przez cały czas przemykamy się i unikamy wzroku, co trochę fabularnie nie ma sensu. Oczywiście to kwestia założenia, przy czym zabrakło mi tutaj jakiegoś czynnika, który spowodowałby, że nasi wrogowie będą zmuszeni raz czy dwa skupić swoją uwagę na innym miejscu. Poza tym jednak poziom i samo wykonanie jest solidne i zapewnia nam przyjemne doświadczenie.
Zabawa w chowanego może być straszna?
Rozgrywka rozpoczyna się powoli i z początku bardzo często związana jest z przerwami oraz wczytywaniem w jej ramach. W tych momentach aż się prosi o to, aby umieścić informacje do użytkownika by zrobił sobie leciutką przerwę. Dopiero po kilku chwilach możemy się przekonać o tym, że główny model realizuje się zasadzie w otwartym świecie i nie wiąże się z tego typu spowolnieniami. Znaczy się te pojawiają się tu i ówdzie, przy czym częstotliwość znacząco spada, co można ocenić na plus. Zabawę na padzie realizujemy poprzez podstawowe kilka czynności, chodzenie, rozglądanie się, wchodzenie w interakcję z przedmiotami. Poza tym możemy co najwyżej unikać kontaktu, także tego wzrokowego, przy okazji latarką rozświetlając sobie niektóre elementy. Zabawa w ramach prawie całej fabuły odbywa się w taki sam sposób, z rzadka zmieniając się w coś innego.
Pomimo operowania “w klasycznym stylu” i tak czułem zadowolenie z rozgrywki i jej mechanik. Wszystko jest proste oraz intuicyjne, dzięki czemu będziemy mogli łatwo wsiąknąć w zabawę, przy okazji skuteczniej radząc sobie z różnego typu zagrożeniami oraz ściganiem nas przez przeciwników. Do dyspozycji otrzymaliśmy kilka różnych możliwości, którymi się będziemy bawić podczas oszukiwania sztucznej inteligencji w postaci porywaczy. Niestety do tego pozytywnego przekazu dochodzą kwestie związane z błędami, z których szczególnie bolesna była sprawa mini szafek (połówek), w których skrycie się czasem kończyło się wylądowaniem na niej, a nie w środku. Wizualnie była to kwestia katastrofalna, ponieważ mimo bycia ukrytym, nie mogliśmy nic zrobić, ponieważ zostaliśmy zablokowani bez żadnej możliwości wyjścia. W związku z tym pozostało nam jedynie wyjście do menu i powtórzenie części od poprzedniego punktu zapisu. Bywa to frustrujące i spowalnia nas na wielu polach.
Intruders: Hide and Seek może się pochwalić przyjemnymi rozwiązaniami, które dopracowano w dużym stopniu. Niestety idealnie nie jest, ale pomimo tego będziemy się świetnie bawić w mroczniejszego chowanego. Przestraszyć się można, choć nie można nie odnotować także faktu, że nie jest to horror, a przygodówka. Misje są bardzo dobre, choć nie sposób nie zauważyć, że technologia wirtualnej rzeczywistości na tym etapie posiada serię ograniczeń. Mimo tego uważam, że zabawienie się z tym tytułem w jeden wieczór uznacie za dobrze spędzony czas.
Piękno ukryte w detalach?
Bez wątpienia produkcja Tessera nie zachwyci nas graficznie pod żadnym względem, w zasadzie to mamy tutaj do czynienia z przeciętnym poziomem, wynikającym z postawienia na technologię wirtualnej rzeczywistości. Pomimo tego i tak możemy zauważyć, że wiele elementów wykonano bardzo dobrze, wprowadzając nam na chwilę trochę piękna. Projekt domu jest imponujący, zarówno w kwestii jego estetyki jak i wykonania, dzięki czemu przez cały czas czujemy się tak, jakbyśmy przebywali w realnym domu, gdzie swoje miejsce dla siebie mają członkowie rodziny. Dostępne nam do bliższego przyjrzenia się przedmioty zostały wykonane w bardzo dokładny sposób, dzięki czemu poświęcenie na nich chwili to czysta przyjemność. Mając na głowie PlayStation VR koniecznie musimy o tym pamiętać! W oczy kłuje nas niestety dość mało dokładne i niedziałające w gruncie rzeczy wygładzanie krawędzi, co na szczęście dotyczy przede wszystkim bliskich kontaktów.
Hiszpanie zdecydowali się na połączenie różnych styli, które razem nieźle się spajają, przy okazji serwując nam sporo naprawdę kreatywnych projektów wizualnych. Nie jest to jedynie kwestia maski jednego z wrogów, która i tak przebija się chociażby w materiałach promocyjnych, to również sporo pomniejszych pomysłów, które nieźle się uzupełniają. Zbyt wielu efektów w grze nie znajdziemy niestety, cząsteczkowe nie występują prawie w ogóle, cienie są głównie statyczne, a dynamiczne oświetlenie niestety zawodzi i nie oferuje tego co mogłoby nam pozwolić zabawić się nawet tak prozaiczną rzeczą.
Muzyka przejawiająca się w
Intruders dobrze oddaje aktualne emocje w ramach historii, przy okazji podkreślając odpowiednie momenty oraz napięcie w ich ramach. Ścieżka dźwiękowa to solidny poziom, który dobrze pasuje do całości, lecz nie oferuje nam niczego oryginalnego czy zaskakującego pozytywnie. Udźwiękowienie prezentuje się nieźle, dokładnie nam dostarczając informacji i danych, które mogą się okazać przydatne.
Niestety trochę zabrakło mi tutaj lekkiego podbicia kroków, co z pewnością pozwoliłoby nam jeszcze skuteczniej działać w sytuacji, gdy przeciwnika dzieli od nas jedynie ściana. Bardzo mocno spodobała mi się gra aktorska, która stała na świetnym poziomie oraz doskonale oddaje również wiek dzieci co jest bardzo trudne nie tylko w grach, ale także w filmach, serialach czy animacjach różnego typu. Za to należą się brawa, ponieważ angielska wersja językowa (głosy i napisy) to dobry przykład jak można skutecznie oddać charakterystykę mowy dzieci.
Tessera Studios i Daedalic Entertainment mogą pochwalić się naprawdę ładnie prezentującą się grą, która mimo dość klasycznych pomysłów i tak jest w stanie dołożyć coś dobrego od siebie. W przypadku oprawy audio-wizualnej udało się utrzymać przynajmniej dobry poziom we wszystkich aspektach, dzięki czemu łatwiej będzie się nam przenieść do tej rzeczywistości przedstawionej. Oczywiście jeżeli będziemy się grze super dokładnie przyglądać, to bez wątpienia dostrzeżemy pewne braki i niedociągnięcia, ale bez wątpienia lepszym rozwiązaniem było postawienie na wydajność. W innym przypadku tego typu rozgrywka (pozbawiona elementów stałych na pierwszy planie) powodowałaby problemy klasyczne dla wirtualnej rzeczywistości.
Recenzja Intruders: Hide and Seek - Niełatwa zabawa w chowanego!
Intruders: Hide and Seek nawet bez gogli PlayStation VR wypadła w moich oczach bardzo pozytywnie, pomimo zastosowanych i dość naturalnych ograniczeń. Niezła fabuła została połączona wraz z przyjemną zabawą oraz oprawą audio-wizualną, która ułatwia nam wczucie się w rolę dziecka, które musi sobie poradzić w naprawdę nieprzyjemnych i niełatwych warunkach.
VR-u nie mogłem sprawdzić, jednakże jestem sobie w stanie wyobrazić to jak wiele emocji może dodatkowo dostarczać nam możliwość samodzielnego rozglądania się. W ten sposób moglibyśmy skuteczniej uciekać, przy okazji musząc także dokładniej myśleć o tym jak uniknąć niebezpieczeństwa złapania. Studio Tessera zapewniło naprawdę udaną produkcję, która jest w stanie świetnie zrealizować swoją wizję, przy okazji dostarczając nam perspektywę przestraszonego, ale dzielnego dziecka. Prosto, ciekawie, ładnie… to wszystko zapewnia przyjemne doświadczenie po które warto chwycić i sprawdzić.
Dziękujemy twórcom Intruders: Hide and Seek za udostępnienie kopii recenzenckiej!
Recenzowaliśmy wersję na konsolę PlayStation 4 (BEZ PlayStation VR).