Oh Sir... The Insult Simulator to produkcja polskiego studia Vile Monarch, założonego przez byłych pracowników 11 Bit Studios, którzy brali udział między innymi w projektach takich jak świetnie przyjęte This War of Mine. Jak sam tytuł mówi, gra opiera się na obrażaniu swoich przeciwników, którymi może być nasz procesor jak i żywi ludzie, jeśli zdecydujemy się na wyzywanie z osobą towarzyszącą.
Rozgrywka Oh Sir... opiera się na pojedynkach. W szranki stają ze sobą dwie postacie, które szkalują się dopóki pasek z wytrzymałością jednej z nich nie zmniejszy się do zera. Samo wyzywanie opiera się na dobieraniu fraz w turach z puli dostępnej dla obu graczy. Oprócz tego każdy bohater ma dwa wyrażenia do dyspozycji tylko dla siebie, które w trakcie swojej tury może wymienić na inne. Układając obelgi należy uważać na ich składnię - za niegramatyczne dobieranie zwrotów gra pouczy nas, byśmy nauczyli się gramatyki, a na dodatek odbierze nam parę punktów wytrzymałości. Niestety, mechanizm ten nie zawsze działa bezbłędnie, bo grze zdarza się nie uwzględnić wszystkich wszystkich możliwych zastosowań danego zwrotu. Mamy więc do dyspozycji frazy pełniące rolę podmiotów i dopełnień, orzeczenia, spójniki oraz specjalne zwroty, którymi możemy zakończyć zdanie. Po wybraniu stosownych części składowych przychodzi pora, by wygłosić naszą inwektywę. Bardziej złożone i śmieszne (według systemu) zniewagi będą zabierały naszym przeciwnikom więcej punktów wytrzymałości. Ponadto, zadamy dodatkowe obrażenia, gdy trafimy w czuły punkt postaci rywala bądź użyjemy w obeldze któryś raz z rzędu tej samej frazy. Jeśli zabraknie nam w danej kolejce słów, czasami będziemy mogli poczekać ze szkalowaniem do następnej tury. Wiąże się to jednak z ryzykiem, że po usłyszeniu zbyt mocnej inwektywy wygłoszonej przez oponenta, nasza postać zapomni, co miała powiedzieć i będziemy musieli układać wyzwiska od nowa.
Jak już wspomniałem, Oh...Sir oferuje kilka trybów rozgrywki. Grając w pojedynkę będziemy mogli przejść coś na kształt kampanii, w której kierując wybraną postacią zwyzywamy się na różnych planszach z pięcioma różnymi przeciwnikami. Za zwycięskie wyjście z tych starć zostaniemy wynagrodzeni poprzez odblokowanie nowych lokacji i bohaterów. Oprócz tego możemy rozegrać szybki pojedynek wybranym Gentelmenem na wybranej planszy. W trybie wieloosobowym mamy dwie opcje: możemy obrażać losowo dobraną osobę, bądź umówić się na wyzywanie ze znajomym, wpisać w grę ustalone razem hasło i zacząć obrzucać się obelgami. Możemy również wyzywać się z kolegą lub koleżanką bez pomocy internetu, gdyż autorzy zadbali o możliwość gry przez dwie osoby na jednym komputerze.
Spoglądając na grę można odnieść wrażenie, że graficznie miała być ona utrzymana w ośmiobitowych (lub aspirujących do nich) klimatach. Sam nie jestem zwolennikiem tej stylistyki, ponieważ ostatnimi czasy wyszło zdecydowanie za dużo gier, których autorzy się na nią zdecydowali. Subtelnie animowane tła, choć nie obfitują w szczegóły, jeszcze jakoś się prezentują. Gorzej jest jednak z postaciami. Chyba miały być karykaturalne, ale wyszło nie dość, że szpetne, to jeszcze z przedziwnymi proporcjami. Jedyne co mogę pochwalić to interfejs, który jest bardzo czytelny, a zarazem humorystyczny i prosty w obsłudze. Na plus można także odnotować trzymanie się spójnej palety barw w całej produkcji. Warto też wspomnieć o tym, że miejscówki zostały zaprojektowane na wzór Latającego Cyrku Monty Pythona, co idealnie odwzorowuje ogólny klimat gry Vile Monarch.
Batalie możemy toczyć w między innymi w sklepie zoologicznym, pociągu czy też u bram niebios. Od wyboru planszy zależy powód, dla którego widoczni na ekranie oponenci się wyzywają, który jest przedstawiony w krótkiej scence wprowadzającej do każdej potyczki. Kwestie wypowiadane przez naszych bohaterów oczywiście są udźwiękowione. Każdy z nich dysponuje innym głosem i mówi z innym akcentem. Wszyscy dysponują kilkoma charakterystycznych wyrażeniami. Z racji tego, że obelgi wypowiadane są dopiero w momencie, gdy zostaną ułożone i zdecydujemy się na zaatakowanie przeciwnika, w związku z czym nie sposób uniknąć wrażenia, że są one posklejane z luźno wypowiedzianych fraz, ale tego chyba nie dało się uniknąć. W tle inwektyw przygrywają zaś utwory z dorobku muzyki klasycznej. Nie zwracają one na siebie uwagi i stanowią przyjemne tło do rzucania mięsem.
Choć mechanika gry nie jest specjalnie skomplikowana, Oh Sir… jest z pewnością produkcją, która może dostarczyć dobrej rozrywki, jednak aby móc się nią cieszyć, potrzebna jest przy najmniej przyzwoita znajomość języka angielskiego. Nie jest to jednak gra na dłuższe posiedzenia i choć pośród platform, na które się ukazała oprócz Androida i iOS znalazły się także komputery z Windowsem, Linuksem i MacOS, jest to zdecydowanie gra nadająca się bardziej na telefony, na których możemy powyzywać się mimochodem, w wolnej chwili, stojąc w kolejce czy też jadąc tramwajem. Przy innym zastosowaniu gra może się nam bardzo szybko znudzić, a byłaby to szkoda, bo umiejętnie dawkowana dostarcza naprawdę dobrą zabawę.
Śmieszna gierka i moze sie podobac moim skromnym zdaniem a jak ;) :)