Niestety rozczarowałem sie po ty tytule i to mocno ? A Ty @eMdoKa zagrałeś i jak sie podobalo ?
W połowie sierpnia na rynku gier wideo pojawiła się kolejna gra rodzimego studia. Polyslash pokusiło się o wydanie survival horroru osadzonego w świecie science-fiction, zatytułowanego Phataruk. Growe straszydła nie są dla mnie czymś nowym, bowiem lubię podnieść sobie ciśnienie odpowiednią dozą strachu. Zaś survivale to coś, za czym zdecydowanie nie przepadam, szczególnie jeśli gra oprócz kłopotów z mitycznym stworem, sprawia także problemy techniczne.
Fabuła nie jest wcale odkrywcza. Budzimy się na statku kosmicznym, jesteśmy zwyczajnie na niego wrzuceni, nie bardzo wiedząc po co tu jesteśmy i dlaczego. Z czasem wędrując po kolejnych korytarzach i pomieszczeniach wielkiego skądinąd podniebnego promu, odnajdujemy elektroniczne notatki, które z grubsza przybliżają nam historię tego miejsca. Wyposażeni w sześcian zwany audiocubą odsłuchujemy także opowieści kapitana. Nasz cel jest prosty, musimy unikając mitycznej istoty zwanej Phantaruk (co nie jest łatwe), wykonywać zlecone nam cele i dotrzeć do finału, którego z wiadomych przyczyn, nie mogę Wam zdradzać.
W Phataruk jest bowiem co robić, choć nie uświadczymy tu żadnych logicznych zagadek, to przejście gry, jeśli uda się unikać wielokrotnej śmierci zajmuje przeciętnie około 7-8 godzin.
Protagonistę prowadzimy za pomocą klawiszy WSAD, często kucając, chowając się i wędrując w całkowitych ciemnościach. Nie jest to oczywiście konieczne, bowiem nasz bohater wyposażony jest w latarkę, która zależnie od poziomu baterii świeci mocniej lub mniej intensywnie. Należy jednak pamiętać, że pomieszczeniami i korytarzami przechadza się tytułowy Phantaruk, który reaguje na światło. Blask latarki wabi go w naszą stronę, a wtedy już nie mamy żadnych szans ucieczki. Czeka nas tylko czerwony ekran z napisem - zginąłeś. Takiego widoku należy spodziewać się często, bowiem rozgrywka jest zwyczajnie niedopracowana. Wiele razy nawet jeśli udało mi się w marę szybko ukryć pod biurkiem lub stanąć w ciemnościach, potwór i tak zdołał mnie dopaść. Nie byłam też wstanie stwierdzić, w którym pomieszczeniu się aktualnie znajduje, choć dochodziły do mnie jego złowieszcze odgłosy, pomrukiwanie czy ryk przypominający drapieżnego kota.
Mniej gwałtowna śmierć czeka nas, gdy poziom toksyny rozlewającej się w ciele protagonisty osiągnie poziom 100%. Sprawdzamy ją za pomocą prawego przycisku myszy. Naszym oczom ukazuje się przedramię bohatera a na nim wyświetlacz pokazujący poziom pulsu i stopień zatrucia. Aby tego uniknąć musimy zaopatrywać się w strzykawki z lekiem, które znajdujemy w kolejnym pokojach ale i w szafkach. Aplikujemy je sobie gdy poziom wirusa zbliża się do niebezpiecznej granicy. Zbyt długie zwlekanie spowoduje, że ekran zacznie falować, przed oczami naszej postaci zaczną migać zielone plamy, z czasem ograniczając widoczność do zera, aż w końcu kończą się śmiercią. Sytuację ratuje lek i kliknięcie jednego przycisku na klawiaturze.
Phantaruk nie jest przygodówką, więc nie uświadczymy w niej tradycyjnego ekwipunku. Nosić będziemy jedynie leki i baterie do latarki oraz identyfikatory, pozwalające nam dostać się do zamkniętych pomieszczeń. Wadą gry jest jej powtarzalność, w gruncie rzeczy przez całą rozgrywkę robimy w kółko to samo. Eksplorujemy kolejne lokacje, chowamy się, zbieramy karty ID, leki, baterię i wędrujemy dalej. Nudę zabija jedynie bestia, która skutecznie potrafi wyprowadzić z równowagi nawet tak spokojną osobę jak ja. Nieco fajnego klimatu wprowadzają wspomnienia, które przenoszone w kostce możemy w odpowiednim miejscu wysłuchać. Aktor, który wciela się w postać kapitana wykonał kawał dobrej roboty, wkładając w wypowiadany przez siebie tekst wiele emocji. Problemem niestety są polskie teksty, które wówczas się pojawiają. Niejednokrotnie angielski tekst zdecydowanie wyprzedza polskie tłumaczenie, co jest niezwykle irytujące. Zdarzają się także błędy w językowe i literówki. Lepiej jest z tekstami, które czytamy na zbieranych przez nas palmtopach.
Gra wykonana jest na silniku graficznym Unity 5, więc nie dziwi to, że wygląda bardzo dobrze. Statek prezentuje się efektownie, lokacje są dość szczegółowe, choć porozrzucane po podłogach ciała są nieco sztuczne. Ciekawym rozwiązaniem jest podświetlanie przedmiotów, które należy zabrać. W ciemnych pomieszczeniach błyszcząca na niebiesko rzecz jest dobrze widoczna i trudno ją przegapić. Pomimo klarownych celów, które zostają nam wyświetlone na ekranie, a które możemy sprawdzić w zakładce zadania, czasami nie bardzo wiadomo co i gdzie trzeba w danej chwili zrobić.
Kuleje też udźwiękowienie gry. Jak na horror strasznych odgłosów mamy malutko, nie ma też budującej nastrój grozy muzyki. Przez to gra wcale nie jest straszna, a czasami nawet irytująca.
Phantaruk jest kolejną grą, którą bardzo trudno mi ocenić. Jako fanka tradycyjnych przygodówek, muszę odciąć się całkowicie od oceny jej w kontekście tego właśnie gatunku, a skupić się na wrażeniach towarzyszących survivalowi. Projekt zdecydowanie był dla mnie wyzwaniem i choć w duchu przeklinałam toporne czasami sterowanie, pojawiające się błędy czy nieobliczalnego mitycznego stwora, to nie żałuję, że się z nią zmierzyłam. Złość zrekompensowała dość ciekawa fabuła i przyjemna dla oka grafika. Zyskałam też dzięki niej coś bardzo cennego, nowe doświadczenie i świadomość, że potrafię się zmierzyć także z grą polegającą na przetrwaniu.
agusia16
Niestety rozczarowałem sie po ty tytule i to mocno ? A Ty @eMdoKa zagrałeś i jak sie podobalo ?
Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu
już tuż tuż i zagram w to