Nie tak dawno oficjalnie swoją premierę zaliczyło Phantom Fury, wobec którego wielu graczy miało spore nadzieje. Po niezwykle ciepło przyjętej pierwszej odsłonie zmieniło się wiele, w efekcie czego… porażka w postaci Fury właśnie okazała się zrozumiała. Zmiana studia oraz pójście w inną stronę spowodowało, że staroszkolna strzelanka się zmieniła. Niestety nie jest to przykład ulepszenia całościowego doświadczenia. Co prawda graficznie jest lepiej, ale w pełnym wydaniu mamy do czynienia ze sporym zawodem…
Bombshell po raz kolejny staje do walki, choć tym razem jej cel wydaje się być trudniejszy do uchwycenia. Główna bohaterka wybierze się w wielką podróż przez całe Stany Zjednoczone, aby powstrzymać zdradę, eksperymenty oraz dramatyczne zdarzenia, które zagrażają całej ludzkości. Shelly Harrison po przebudzeniu się ze śpiączki rusza do walki w Phantom Fury, starając się pozyskać drogocenny artefakt, mogący zdecydować o wszystkim. W międzyczasie okaże się, że współczesne wydarzenia są mocno powiązane z sytuacją w przeszłości…
Opowieść prowadzona jest przez większość czasu poprzez proste dialogi oraz notatki, napotykane w trakcie podróży. Przyznam się szczerze, że najlepiej prezentowały się przerywniki, które obecne są w minimalnej ilości z tego też względu większość opiera się na rozmowach. A te wobec sporej dynamiki rozgrywki potrafią nam błyskawicznie przejść przez głowę. To powoduje, że… praktycznie w ogóle zapomniałem o tym, co się w grze działo, czemu bohaterka trafiła w to, a nie inne miejsce i czym się obecnie zajmuje. Wszystko nie tylko jest nijakie, ale zwyczajnie kiepsko prezentowane, przez co w zasadzie nie zwracamy uwagi na to, co się fabularnie dzieje.
W teorii to, co powinno być postawą oraz największą zaletą Phantom Fury, to rozgrywka, przyjemny system strzelania, atrakcyjne wyzwania oraz wrażenia. To wszystko… no może i nie leży, ale nie może się za nic pochwalić odpowiednią liczbą szlifów. W efekcie mamy do czynienia z pokazem naprawdę przeciętnie wykonanych elementów, które aż wołają do zadbanie o dopracowanie poszczególnych aspektów. Dynamiczna rozgrywka z rywalami trafiającymi, naprawdę często powoduje, że nie możemy zakładać, że jesteśmy praktycznie nieśmiertelni. Faktycznie trzeba się stale ruszać, kryć za przeszkodami czy narożnikami oraz skutecznie trafiać. Skutecznie posyłane pociski niestety nie oferują sporej dawki satysfakcji.
Niekiedy poziomy są tak źle zaprojektowane, że nie potrafimy skutecznie dostrzec, gdzie powinniśmy się udać. Z racji, że mamy do czynienia z licznymi korytarzami, gdy coś jest nie tak, zwyczajnie błądzimy i liczymy na to, że przypadkiem uda nam się wejść w interakcję z danym przedmiotem, najczęściej komputerem. To wprowadza chaos i często potrafi nas doprowadzić do sytuacji, gdy wybijamy się z wcześniejszego rytmu. Podobnie nieciekawie wypadają momenty, w ramach których mierzą się przeciwnicy ze sobą. Słabe wykonanie powoduje, że w danej chwili potrafimy być zalewani wrogami, nie mając w zasadzie żadnych korzyści z toczonego przez nich starcia.
Odwiedzane poziomy kryją w swoich ramach różnego typu sekrety, poboczne ścieżki oraz cenne znajdźki, ale… poza warstwą wizualną nie różnią się zbytnio od siebie. Schematyczność powtarza się wielokrotnie, a nawet wprowadzenie między innymi sesji poruszania się oraz oddawania strzałów w stylu celowniczków potrafi się szybko znudzić. Tego typu schematycznych rozwiązań nie brakuje, a staranność tutaj niestety idzie w parze z brakiem chęci do zrobienia czegoś więcej. Małe niespodzianki w postaci wyskakujących przeciwników to zdecydowanie za mało.
Przyznam się szczerze, że najbardziej do gustu przypadła mi stylizowana oprawa graficzna Phantom Fury. Pod względem próby zbalansowania realizmu, ze sporą szczegółowością oraz zachowaniem pixel-artowej wyjątkowości. Dodatkowo dokonywane balansowanie pomiędzy nowoczesnością oraz klasyką powoduje, że nawet proste laboratoria czy bazy naukowe potrafią wypadać dobrze. Może nie rewelacyjnie, ale naprawdę nieźle. Co prawda oświetlenie, odbicia czy efekty cząsteczkowe nie są najlepsze, ale można na to nieco przymknąć oko, gdyż przynajmniej występują naprawdę często.
Animacje sporządzono dobrze, choć kiepskie działanie sztucznej inteligencji może powodować, że nieco inaczej to odbierzemy. Najgorzej zdecydowanie wypada system znakowania miejsc, gdzie powinniśmy się udać w momentach, gdy określone przejście trzeba sobie odblokować. Często nic nie jest w tej sferze jasne, a to wprowadza już zbędny chaos. Przy licznych powtórzeniach to uczucie narastającej frustracji jedynie się pogłębia.
Oprawa dźwiękowa oraz muzyczna wykonane zostały starannie, choć żadna z nich nie wyróżnia się specjalnie niczym szczególnym. Ot dobrze wykonana praca z niezłymi efektami wpadającymi co jakiś czas w ucho. Informacyjnie jest okej, wpisując się z minimalne, współczesne standardy.
Niestety pośród kilkunastu wspierających języków, Phantom Fury nie doczekało się polskiego tłumaczenia. Tytuł ogrywać można jedynie w oryginalnym wydaniu, ale fabuły i wypowiedzi nie ma zbyt wiele, zatem w zasadzie poza interfejsem pozostałe aspekty są do pominięcia.
Z każdą godziną rozgrywki Phantom Fury okazuje się sporym zawodem. Co prawda oprawa graficzna generalnie trzyma poziom i prezentuje się naprawdę dobrze, a spora dynamika nadaje całości staroszkolnego charakteru. Niemniej im dalej zachodzimy, tym mocniej się możemy przekonać, że mamy niestety do czynienia z przeciętnym na wielu poziomach projektem. Szkoda, że marka oraz świetnie przyjęta poprzednia odsłona to już historia, a kontynuacja to przykład pójścia po bezpiecznej linii, czyniąc to w niezwykle mało porywający sposób.
Dziękujemy 3D Realms za zapewnienie kodu recenzenckiego Phantom Fury!
Recenzowaliśmy wersję na komputery osobiste (Steam).
Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu