Patrząc na dzisiejszą Japonię, aż trudno sobie wyobrazić, że jeszcze w XIX wieku nie było pewne, kiedy i czy w ogóle „otworzy się na świat”. Ten niezwykle interesujący okres jest tłem najnowszej gry, w której pokierujemy losem samotnego Ronina. Zapraszamy Was do recenzji Rise of the Ronin od Team Ninja, Koei Tecmo oraz Sony Interactive Entertainment!
Na początku gry stworzymy aż dwie postaci. Poznajemy tu bowiem parę sierot wychowanych na Bliźnięta Miecza, czyli niezwykle efektywnych szermierzy walczących w parze. W pewnym momencie wybierzemy z tej dwójki głównego protagonistę (albo protagonistkę) i zostaniemy świadkami napaści szpiegów Szogunatu na naszą szkołę. W efekcie wyruszymy w samotnej misji, aby pomścić mistrzynię naszego klanu oraz odszukać zaginione „bliźniacze ostrze”.
Dosyć klasyczna historia zemsty pewnie nie byłaby sama w sobie jakoś bardzo interesująca, gdyby nie tło całego zamieszania. Trafiamy bowiem do końcówki ery Edo, w której to Kraj Kwitnącej Wiśni stanął przed dylematem przerwania długiego izolacjonizmu. Pomimo że z początku linie podziału przebiegają na frakcje walczące z Szogunatem i mu sprzyjające, to szybko rzuca się w oczy, jak bardzo niejednolite i zniuansowane są te środowiska. Mieszają się w nich bowiem zwolennicy otwarcia na świat i izolacjoniści. W Rise of the Ronin napotkamy na wiele historycznych wydarzeń i postaci, z którymi wejdziemy nie tylko w interakcje, ale także zawiążemy relacje. Choć w głównym wątku nie ma całkowitej swobody, jeśli chodzi o konsekwentne opowiedzenie się po którejś ze stron (a szkoda!), to jednak przedstawiona historia jest bardzo ciekawa.
Zostanę jeszcze chwilę przy wspomnianych relacjach. Obok centralnej linii fabularnej trafimy do licznych dzielnic, które borykają się z wieloma problemami. Najciekawsze to na pewno utarczki z bandami rabusiów, zaginione koty czy miejsca do odwiedzenia lub sfotografowania. Na tym nie koniec, napotkamy tutaj dużo pomniejszych losowych misji, wyzwań na strzelnicy, torze jeździeckim czy na lotni. Rozwiązanie każdego z nich zwiększa naszą więź z obszarem i zapewnia nagrody.
Podobnie jest tu sporo misji pobocznych poświęconych polepszeniu relacji z napotkanymi postaciami, które z kolei nierzadko pomogą nam w głównych misjach. O te znajomości możemy również dbać poprzez wręczanie trafionych prezentów i rozmowę. Z racji wspomnianej mnogości misji i przeróżnych aktywności Rise of the Ronin przypomina nie soulslikowy tytuł (czego się po nim spodziewałem), a bardziej produkcję charakterystyczną dla gier od Rockstar lub Ubisoft. No ale nie samymi znacznikami na mapie człowiek (a przede wszystkim wojownik) żyje. Co się więc dzieje, kiedy dobywa się w tej grze broni?
Rozgrywka charakteryzuje się rozbudowanym, a zarazem klimatycznym systemem walki. Po pierwsze znajdziemy tu 8 różnych typów broni białej, od ikonicznej katany, odachi, naginaty, poprzez włócznie, karabiny z bagnetami, szable, podwójne miecze, kończąc na mieczach dwuręcznych. W każdej z tych grup będziemy mogli zdobywać biegłość, aby polepszać statystyki postaci, ale na tym jeszcze nie koniec.
Podczas walki wybieramy odpowiedni styl. Na przykład używając katany, jedna z poznanych przez nas szkół walki może być skuteczna wobec broni drzewcowej, ale dostawać bęcki od szabel. Mało tego, w samych stylach też zdobywamy biegłość (głównie poprzez odpowiednie relacje z mistrzami danej szkoły walki), co pozwala nauczyć się nowych cięć. Do tego dostajemy drzewko umiejętności i pełno różnych modyfikatorów z używanego ekwipunku i broni… A nie wspomniałem jeszcze o broni dystansowej, jak karabin, łuk czy rewolwer. Wisienką na torcie są mechaniki skrytobójcze, choć przy takim stylu gry dosyć często wychodzą na światło dzienne niedostatki sztucznej inteligencji naszych wrogów.
Tak jak Japonia znalazła się w izolacji od XVII wieku, tak wydaje się, że studio Team Ninja przez 9 lat powstawania gry odcięło się od świata zewnętrznego, ponieważ grafika Rise of Ronin miejscami przypomina tę z poprzedniej generacji konsol. Ze względu na otwarty świat szczególnie poza pomieszczeniami rzuca się w oczy doczytywanie tekstur, a nawet całych trójwymiarowych modeli. Rise of the Ronin pozwala wybrać między trybami wydajnościowym, graficznym i ray-tracingiem. We wszystkich można odczuć spadki płynności, choć wiadomo, że najbardziej stabilnie gra się w opcji wydajnościowej. Sam preferowałem tryb z najlepszą grafiką i mogłem bez paru klatek się obejść. Skłamałbym też, jeśli powiedziałbym, że pomimo drugoligowej grafiki Rise of the Ronin nie cieszy oka. Często podziwiałem pieczołowicie odwzorowaną w grze zabudowę i dalekowschodnie krajobrazy.
Do wyboru mamy angielski albo japoński dubbing i muszę przyznać, że żaden nie jest idealnym rozwiązaniem. Dziwnie ogląda się bowiem prostych Japończyków mówiących bezbłędnym angielskim, jak również przyjezdnych, którzy świetnie posługują się japońskim. Przydałby się zdecydowanie tryb, gdzie bohaterowie mówią w swoich ojczystych językach. Sam skłoniłem się w stronę japońskiego i nie miałem problemu ze zrozumieniem gry… dzięki polskiej kinowej lokalizacji, do której nie mam zastrzeżeń.
Rise of the Ronin to niezwykle wciągająca produkcja, która zdecydowanie zasługiwała na większe dopieszczenie grafiki. Jeśli jednak sięgacie po gry głównie ze względu na ich klimat, to recenzowany tytuł będzie ciekawym wyborem, szczególnie jeśli interesujecie się Dalekim Wschodem. Po względem rozgrywki jest tu bardzo przyjemnie, głównie ze względu na ciekawie zaprojektowaną walkę. Przy czym zdecydowanie nie nazwałbym tej gry czystym soulslikiem. Warto też wspomnieć, że pomimo wysokiej (już całkiem standardowo) ceny tej produkcji na PS5 dostajemy w zamian dziesiątki godzin zabawy z misjami fabularnymi, pobocznymi i całą masą dodatkowych aktywności na trzech dużych mapach Jokohamy, Edo i Kioto. Gra zdecydowanie dała mi dużo radości, a poza tym skłoniła do pogłębienia wiedzy o historii Nipponu.
Grałem na PlayStation5.
Dziękujemy Sony Interactive Entertainment za kod do gry.
Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu