Koniec świata, apokalipsa, zakończenie cyklu ludzkości, takiego jaki znamy. To wszystko znajdziemy w wyjątkowej grze eksploracyjnej, która może niektórym wydawać się „symulatorem chodzenia”, ale tak naprawdę jest pełną emocji przygodówką narracyjną o dokumentowaniu życia, godzeniu się z mijającym czasem, i z tym co nieuchronne. Projekt, o którym tu mowa nosi tytuł Season: A letter to the future i jest grą stworzoną przez nieduże Scavengers Studio, które o końcu opowiedziało w poetycki, relaksujący i zaskakująco pozytywny (jak na koniec), sposób.
A historia w grze przenosi nas do świata, jaki może się nam wydawać znany. Jednak nie jest naszym, jako takim, a jego alternatywną wersją, w której zamiast er w dziejach Ziemi, mamy do czynienia z sezonami. Właśnie końca dobiega kolejny sezon, koniec świata jest bliski, nieuchronny i ostateczny. Ale ludzie godzą się ze zmiennością, wiedząc, że pozostawiają za sobą to co do tej pory osiągnęli, co przekazali im inni podczas poprzednich zmian, i mają świadomość, że to co zaraz zniknie, musi zostać dla innych odpowiednio uchwycone i udokumentowane.
W takiej rzeczywistości, w małej wiosce żyje bohaterka Season: A Letter to the Future, młoda kobieta o imieniu Estelle. Dziewczyna jest jedyną osobą wśród małej społeczności, która nie opuściła jak dotąd nigdy domu. Teraz jednak, w obliczu zagrożenia i zmiany jaka czeka ludzkość, postanawia zaangażować się na rzecz przyszłych pokoleń. Estelle, spokojna, zrównoważona i inteligentna osóbka, pakuje garść wspomnień, mających służyć jej jako talizman, zabiera aparat fotograficzny, rejestrator dźwięków oraz notatnik i rusza na misję, która nie ma, do czego przyzwyczaiły nas przygodówki, na celu ratowanie świata, a jedynie jego zapamiętanie, tuż przed zbliżającym się końcem.
Na swoją pierwszą, i ostatnią wyprawę rusza rowerem, który znajduje, wyposażona we wspomnienia ze swojego życia, ale i przy okazji ciekawa tego co po drodze zastanie. A podczas wędrówki natknie się nie tylko na zwierzęta, przeróżne, raczej wyludnione miejsca, ale także na ludzi, którzy mają swoją własną historię, często bardzo emocjonalną.
To co intryguje od razu, w tej zdawałoby się smutnej grze, bo o końcu świata, to spokój, którym ta ona emanuje. Nie ma w niej miejsca na żal, frustrację i gniew. Nie ma przemocy i popędzania. Wszystko dzieje się we własnym, często wolnym, i bardzo indywidualnym rytmie. Twórcy nie zamierzają nas w niczym popędzać, dają nam świadomość powagi sytuacji, w jakiej się znajdujemy, ale nie pozwalają graczowi popadać w panikę, czy wywoływać stres. Wręcz przeciwnie, Season: A Letter to the future to relaksująca gra, jak wspominają jej autorzy „o czekaniu” - na koniec, na dźwięki, na zmiany w otoczeniu, pory dnia czy pogody.
Mam świadomość, że nie jest to tytuł przygodowy dla każdego. A już nie dla fana szybkiej akcji i zaskakujących, nagłych wydarzeń. W tym półotwartym świecie, po którym będziemy podróżować, zarówno na rowerze, jak i na własnych nogach, czeka nas podziwianie świata, zapamiętywanie go, i wyciszanie emocji. Nic tak nie robi dobrze dla duszy jak wiatr we włosach, jaki poczujemy przemierzając kolejne miejsca rowerem. Nic tak nie wyciszy jak łąka, na której można się położyć i wsłuchać w świegot ptaków. A tego wierzcie mi, w grze Wam nie zabraknie.
Na naszym bicyklu możemy jechać powoli, podziwiając okolice, a wierzcie mi, że jest co, albo dużo szybciej, mknąc jak wiatr, delektując się słońcem, albo kroplami deszczu na twarzy. Wyciszenie się. To motto rozgrywki w opisywanym przeze mnie tytule. Cudowna to mieszanka niepokoju i zadumy. Na tyle silna, że namawiająca nas do odkrywania, ale jednocześnie nic nie narzucająca. Jeśli po prostu chcecie zagrać w przygodówkę, którą chcecie przejść w swoim stylu, i spędzić na jej ogrywaniu kilka, a może kilkanaście godzin, to proszę bardzo, Season: A Letter to the Future to tytuł do tego idealny.
Jak już wspomniałam jest to projekt przygodowy, w formie eksploracyjno-narracyjnej, który przyjemniejszy jest w odbiorze, w sensie grywalności za pomocą kontrolera. Ja jednak ani nie posiadam pada, ani nie jestem posiadaczką konsoli, na jakiej tytuł też jest dostępny. Przyszło mi grać na klawiaturze, co wcale grze niczego nie umniejszało.
Sterowanie odbywa się za pomocą WSAD-u, a przy obsłudze gry, która jest dość dobrze opisana w menu, pomagają nam także inne klawisze, za pomocą których obsługujemy rower, czy otwieramy taki istotny przedmiot, jak dziennik Estelle. To właśnie do niego trafiają wszystkie ważne informacje jakie zbiera protagonistka, realizując swój cel.
A nim jest dokumentacja świata. Robimy zatem zdjęcia, które trafiają do dziennika, nagrywamy dźwięki, jakie wyraźnie słyszymy, te z otoczenia, i te zwierzęce, zbieramy notatki, oglądamy drogowskazy i znaki i wiele, wiele innych. Z ich tworzony jest obraz świata, który zaraz przestanie istnieć, ale który zostanie zapisany dla innych pokoleń, innych ludzi, którzy będą go odczytywać oczami naszej bohaterki.
Oprócz tego co oczywiste i widoczne na pierwszy rzut oka, tego co Estelle może pogłaskać, jak choćby krowa, czy przeczytać, jak notatka, list czy tabliczka przy drodze, natniemy się także na to, co już takie oczywiste nie jest, a wręcz jest zagadkowe, tajemnicze, ale nasza bohaterka jest w stanie je odkryć, przysłuchać się i nagrać na rejestrator dźwięków. Otóż w różnych zakątkach, w przeróżnych lokacjach mamy do czynienia z takimi przedmiotami, często są to kwiaty, wokół których unosi się coś w rodzaju pyłku. Stanąwszy na chwilę i umieściwszy narzędzie do nagrywania w odpowiednim miejscu, usłyszymy fragment rozmowy, wspomnienie, jakiś dialog. Zapisany w takiej formie, on także trafi do dziennika, stając się żywą pamiątką minionego czasu.
Dźwięki i otoczenie to coś co w tej grze stanowi ważny, jak nie najważniejszy jej element. Wszystko jest istotne, każda najmniejsza rzecz, drobiazg, czy posłyszany dźwięk jest istotny na tyle, że buduje historię, którą nasza bohaterka, po zapełnieniu danej strony skomentuje, a my zobaczymy do tego stosowną animację.
Zostając przy kwestiach dialogów, należy wspomnieć, że Season: A Letter to the Future to gra, która łączy w sobie styl gier niezależnych, pozbawionych mówionych dialogów, z tytułami w pełni udźwiękowionymi. I już śpieszę z wyjaśnianiami o co tak naprawdę mi chodzi. Otóż mimo tego, że w grze mamy do czynienia z aktorami, którzy wcielają się w swoje role, także w przypadku głównej bohaterki, to sama Estelle odzywa się tylko podczas animowanych fragmentów. W samej grze, podczas dialogów słyszymy rozmówcę, z którym prowadzi dialog, ale ona sama jest milcząca. W tym wypadku pozostaje nam tylko wybierać opcje dialogowe.
Te często wpływają na rozgrywkę, nieco ją zmieniając, co jest niczym dziwnym w grze nastawionej na narrację. Rozmowy prowadzą do poznawania innych pozostałych ludzi, a jest ich garstka, ale także do zbadania i zagłębienia się w kulturę, historię oraz ekologi. W ten sposób dowiemy się dlaczego dany sezon, czyli dana epoka w dziejach przedstawionego świata właśnie się kończy, i dlaczego.
Niestety nie zgłębimy rozgrywki w naszym ojczystym języku, gdyż gra od Scavengers Studio, choć dostępna w wielu językach, w tym w pełni po angielsku i francusku, nie obsługuje niestety polskiego. To zatem kolejny tytuł, w który nie mamy okazji zagrać w ojczystym języku. Więc jeśli słabo znacie język angielski, albo nie lubicie grać w obcym języku, to nie jest to tytuł dla Was. Jest to bowiem przygodówka, która oprócz zwiedzania i dokumentowania opiera się na słowach i narracji. Znajomość języka jest zatem w tym przypadku dość istotna.
Oprócz narracji, i dialogowości, tym co stanowi ważny aspekt tej urokliwej przygodówki jest przepiękna, sentymentalna i przeróżna w wyrazie oprawa graficzna i to co wszystko spaja, czyli wpisująca się w klimat zabawy, budująca nastrój melancholii i spokojnej zadumy, ścieżka dźwiękowa. Grafiką, czyli wyglądam wielu lokacji, w dość dobrze rozbudowanej, jak na niezależny tytuł przygodówce możemy się zachwycać w mniej lub bardziej silny sposób. Każda miejscówka jest inna, każda ładna i mająca swój nastrój, ale są też takie, które zwyczajnie zachwycają. A trzeba ponownie przypomnieć, że to niewielka i niezależna gierka. Ale szczególnie napajać możemy się muzyką, o której nie ma co za wiele mówić, oprócz tego, że jest naprawdę świetna, i bardzo, bardzo klimatyczna.
Podsumowując Season: A Letter to the Future, czyli „list do przyszłości” od Scavengers Studio to nic innego jak nastrojowy przygodowy poemat skłaniający do spokojnego delektowania się tym co ludzkie, znajome i codzienne. Ale do codzienności twórcy dołożyli coś od siebie, nieco magii, poezji, kultury i tajemnicy świata, tuż przed jego schyłkiem. Całość obudowali w ciekawą, podróż, którą spędzamy na rowerze lub pieszo, bawiąc się w dokumentalistkę, i świadka życia, które przemija. Emocjonalna opowieść bez pośpiechu, w barwnym, różnorodnym i pięknym graficznie świecie, z urokliwą ścieżką dźwiękową i niesamowitym klimatem to dzieło, które zachwyci zwolenników spokojnej, nostalgicznej przygodowej podróży. Serdecznie grę polecam! Warto w nią zagrać!
Serdecznie dziękujemy Scavengers Studio za udostępnienie gry do recenzji.
Graliśmy w wersję na komputery osobiste PC na Steam.
Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu