Pierwszy raz recenzuję symulator – jakoś tak mnie trafiło. Zawsze byłem związany z fantastyką, a Tavern Manager Simulator to, jakby nie patrzeć, temat bardzo bliski. Każdy poszukiwacz przygód zawsze ląduje w jakiejś karczmie.
Być może skusiła mnie tematyka, dlatego sięgnąłem po tę grę, choć symulatory nigdy nie były moim konikiem. Mimo to postanowiłem dać jej szansę. W Tavern Manager Simulator zaczynamy w rozpadającej się karczmie gdzieś na szlaku, niedaleko dużego miasta. Na początku musimy ją posprzątać, zakryć to, czego nie da się naprawić, wyrzucić zbędne graty i rozpocząć biznes od sprzedawania prostego piwa. Wszystko jest na naszej głowie.
Gra rozwija się dość dynamicznie, zwłaszcza na początku. Ponieważ z natury jestem pracoholikiem, nie potrafiłem się od niej oderwać. Biegałem jak szalony, żeby osiągnąć jak najwyższą wydajność. Dzięki temu pierwsze cztery godziny rozgrywki były dla mnie intensywne – czułem się, jakbym faktycznie prowadził starą, dobrą karczmę.
Wraz z przepływem gotówki zdobywamy kolejne punkty reputacji, co pozwala nam rozwijać naszą tawernę. Najpierw inwestujemy w lepsze meble, potem stoliki, później coraz lepsze jedzenie, co zwiększa napiwki. W końcu możemy nawet obsługiwać szlachtę. Mechanika rozbudowy jest całkiem przyjemna, choć dość prosta.
W pewnym momencie do gry wkraczają pomocnicy – wróżki, które mogą podawać jedzenie i gotować w kuchni. Nasze obowiązki trochę się zmieniają, ale ponieważ maksymalnie wykorzystałem przestrzeń, wstawiając do karczmy tyle stolików, ile się dało, pracy nigdy nie brakowało. Wróżki nie nadążały z realizacją zamówień, a dodatkowo pewne obowiązki, jak rąbanie drewna na opał, noszenie wody, sprzątanie czy radzenie sobie z pijanymi klientami, i tak spadały na mnie. Mimo to interes kwitł.
Tu jednak pojawia się problem. W pewnym momencie gra zwalnia. Niezależnie od tego, co robimy, musimy po prostu nazbierać odpowiednią ilość reputacji, co jest uzależnione od liczby obsłużonych gości. Możemy zdobywać standardową ilość punktów lub więcej – ale tylko wtedy, gdy sami nalewamy piwo, gotujemy i podajemy jedzenie. Kiedy wróżki przejmują te obowiązki, wszystko, co przygotują, ma jedynie standardową wartość. To sprawia, że ostatnie cztery poziomy gry to głównie czekanie. Niby pojawiają się jakieś drobne wydarzenia, ale nie są one na tyle angażujące, by przełamać monotonię.
Pod względem graficznym gra jest bardzo prosta. Wygląda, jakby została stworzona na gotowym silniku bez większego wysiłku. Nie wyróżnia się niczym szczególnym, a do tego pełno w niej bugów i glitchy. Zdarzyło mi się tak utknąć w teksturach, że myślałem, iż będę musiał porzucić rozgrywkę. Na szczęście udało mi się wydostać dzięki przestawianiu przedmiotów na odległość. Postacie często wchodzą w ściany i meble, a całość wygląda po prostu niedopracowanie. Mimo to w samej rozgrywce nie jest to aż tak irytujące – biegamy jak szaleni, dbając o swój biznes.
Oprawa dźwiękowa jest przeciętna. Muzyka sobie tam leci w tle, ale nie przyciąga uwagi. Dźwięki informujące o nowych zamówieniach, gotujących się potrawach czy pieczonym chlebie są w porządku, ale niczym się nie wyróżniają. Nie przeszkadzają, ale też nie wnoszą nic specjalnego do rozgrywki.
Fabuły, rzecz jasna, brak – to w końcu symulator. Naszym zadaniem jest prowadzenie karczmy, rozwijanie biznesu i przetrwanie. Udało mi się to osiągnąć, ale, jak wspominałem, nie obyło się bez frustracji. Grywalność tej produkcji oceniam nisko – raz przejdziemy grę, osiągniemy wszystko, co się da, i nie ma sensu do niej wracać. Całość zajmuje około 10 godzin, z czego ostatnie 4 godziny to w większości czekanie.
Czy mogę polecić tę grę? Niezbyt. Chyba że ktoś naprawdę lubi symulatory – wtedy można spróbować. Ja wkręciłem się tylko dlatego, że mam taki charakter, ale sądzę, że wielu graczy szybko się nią znudzi. Jedyne, co przemawia na jej korzyść, to cena. Na Steamie kosztuje obecnie 60 zł, ale w promocjach można ją wyrwać za połowę tej kwoty. Jeśli lubicie symulatory, warto dać jej szansę. Pod względem zarządzania i symulacji jest całkiem niezła, ale technicznie i graficznie nie zachwyca – choć to akurat standard w tym gatunku.
Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu