The Lamplighters League to następna taktyczna gra od studia Harebrained Schemes wydana przez Paradox Interactive. Rozgrywka tej produkcji toczy się w latach 30 XX, wieku gdzie przyjdzie nam kierować zespołem najemników dla tytułowych latarników.
The Lamplighters League to ciekawa historia z dość średnim wykonaniem. W grze mechaniki oparta jest dość na standardowym modelu turowej walki znany już od czasów X-Com i tym podobnych gier. W tym wypadku kierujemy maksymalnie 3-osobową drużyną najemników, którzy walczą z siłami “zła”.
Gra jest podzielona na trzy fazy. Pierwsza z nich to skradanie się w czasie rzeczywistym. Daną mapę możemy przejść teoretycznie bez wystrzału, ale jest to dość trudne. W czasie rzeczywistym przemieszczamy naszych bohaterów, aby ukradkiem się podkraść do naszego celu albo dobrze ustawić do planowanego ataku. Faza ta kończy się w dwóch wariantach, albo zostaliśmy wykryci lub sami decydujemy się atakować.
W momencie przejścia do fazy walki zaczynamy drugi etap rozgrywki. Tutaj jak już przystało na grę taktyczną, wszystko jest podzielone na tury. Wpierw nasza tura, później przeciwnika. Nie mamy tu mieszanego modelu lub jakieś inicjatywny, według której byłoby to rozróżnianie.
Każdy z naszych agentów ma do dyspozycji parę ataków czy też umiejętności, które z czasem rozwijamy, ale o tym później. Każda postać ma swój sposób atakowania, czy to brutalne okładanie przeciwnika pięściami, czy też strzelanie do nich z broni palnej. Niestety nie możemy zmienić broni naszym bohaterom.
Cała rozgrywka opiera się na planowaniu, kogo weźmiemy na misję, jak ułożymy naszych bohaterów na planszy i jakich umiejętności będziemy używać przeciwko poszczególnym wrogom.
Dodatkowych atrakcji na mapie, będą nam dodawać interaktywne przedmioty takie jak beczki z ropą, skrzynki z amunicją itp. Beczki z ropą możemy np. podziurawić po cichu, aby później podpalić rozlaną ropę i zadać dodatkowe obrażenia.
Żeby nie było tak kolorowo, to nasi bohaterowie mają też pewne ograniczenia i atuty. Jedni potrafią się wspinać po linach inni otwierać drzwi czy rozwalać mury. Dobranie odpowiednich ludzi do misji wydaje się kluczowe. Niestety nigdy nie wiemy, co zastaniemy, co trochę powoduję losowość dobierania bohaterów.
Na naszej drodze stanie nam cała gama przeciwników, od zwykłych żołnierzy po snajperów czy też chodzące mumie. Arsenał przeciwnika jest dość spory, a każda postać zachowuje się w swój unikatowy sposób. Każdy z przeciwników, nie licząc tych podstawowych, ma jakąś specjalną zdolność, więc znajomość wroga nabiera znaczenia. Dodatkowo na naszej drodze może stanąć mini. bossów, bo chyba tak muszę ich nazwać. Są to najbardziej oddani sprawie najemnicy/żołnierze, którzy mają bardzo duży wachlarz super mocy oraz bardzo dużą wytrzymałość na nasze ataki. I naprawdę trudno ich ubić!
Nasi Agenci mają też zdolność specjalną, która umożliwia zabijanie naszych przeciwników prawie natychmiast. Każdy z nich ma tę umiejętność inną i w bardzo ograniczonej ilości na misję. Gospodarowanie nimi to następny element taktyczny rozgrywki. No i cześć przeciwników niestety jest na nie uodporniona.
Walkę na mapie możemy też podzielić na “sceny” ponieważ przeważnie odbywa się to tak, że przechodzimy w jeden fragment mapy, tam odbywa się skradanie lub walka i nawet jeśli porzucamy się tam granatami, to przeciwnicy z drugiego końca mapy nie przyjdą. Po czym zabieramy/niszczymy/kontaktujemy się nasz cel i musimy wydostać się z mapy. Miejsce ewakuacji przeważnie jest za następną grupą przeciwników i tam również możemy się skradać czy walczyć, aby przedostać się do strefy ewakuacji.
Trzecią fazą gry jest nasza baza latarników, gdzie poznajemy fabułę. Wraz z postępem postaci rozwijamy je za zdobyte punkty umiejętności (pula jest wspólna), zakupujemy ekwipunek na następne misje czy też ulepszamy nasz arsenał.
Dodatkowym sposobem na trwałe “ulepszenia” naszych bohaterów, to magiczne karty, które zdobywamy podczas pierwszej misji (więc nie jest to spoiler), nowe karty, a raczej wydarzenie/atrament do nich zdobywamy na misjach, karty możemy przypisać do każdego agenta, który brał udział na misji (maksymalnie trzy karty) i one wpływają na statystyki naszego bohatera lub dodają mu specjalne umiejętności. Czasem tak się zdarza, że nie możemy/nie chcemy wykorzystać pewnych kart, te niestety są zamieniane w magiczny tusz, który może być użyty do ulepszenia posiadanych już kart.
Oprócz kart, przedmiotów i specjalnych zdolności każdemu agentowi można rozwijać umiejętności, aby lepiej strzelali czy zadawali bardziej śmiertelne ciosy. Tutaj drzewko jest spore dla każdego agenta, a punkty zbierane w akcji mogą być wydawane nawet na tych agentów, którzy akuratnie nie brali udziału w walce.
Jak widać możliwości, gra posiada sporo. Niestety gra również posiada sporo bugów i ma słabą optymalizację. Samo włączenie gry sprawiało mi trudności, problem był z intrem i odpaleniem menu. Sama rozgrywka też posiada błędy, nie zawsze postacie kucają, jak chodzą w grupie, przez to potrafią być namierzone. Przy ładowaniu gry potrafimy trafić na przeciwników w innych miejsca i to skutkuje wykryciem. Samo zapisywanie i ładowanie jest bardzo długie. Podczas rozgrywki mój komputer chodzi na pełnych obrotach, a gra nie wygląda na taką, która by wymagała, nie wiadomo ile mocy obliczeniowej.
Za to graficznie gra jest bardzo ładna, utrzymana w ciekawym stylu pod względem historycznym i kolorystycznym. Nic nie kuje w oczy, a każdy element jest dość dobrze dopracowany. Właśnie przez oprawę graficzną ta gra mnie zainteresowała. Świat i intryga przedstawiona w grze dla mnie była interesująca, lubię te klimaty. Na samy początku w intrze też zagrana jest karta, która przyjmuje macki Cthulhu, co jeszcze bardziej mnie wciągnęło w ten świat, ale w grze nie znajdziemy bezpośrednio odwołań do prozy Lovecrafta.
Muzyka w grze jest również bardzo dobrze dopasowana do realiów gry. Widać, że nad szatą graficzną jak i oprawą audiowizualną siedziały osoby, które wiedzą, co robią. Gorzej już z częścią odpowiedzialną za samo działanie gry. W muzyce czuć taki klimat tajemniczości, a zarazem przygody jak w Indiana Jones, nawet niektóre postacie i ich umiejętności podkreślają ten kierunek. Klimat w grze można ocenić na wysoki.
The Lamplighters League to niestety gra z mechaniką, która nic nie wnosi w gatunek, a przez bugi i słaby balans gry tylko utrudnia zabawę. Po liczniku przejść na stronie howlongtobeat widać jak nie wiele osób kończy tę grę. Choć pomysł na grę jest bardzo dobry, grafika i muzyka jest również na dość wysokim poziomie, to gra zostaje zabita przez mechanikę. Póki gra nie zyska lepszej optymalizacji i poprawek nie mogę jej polecić nikomu.
Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu