Dreszczyk emocji to coś, co zawsze przyciągało mnie w grach przygodowych i choć w życiu codziennym nie lubię się straszyć, to wypełnione mrocznym klimatem gierki, chętnie ogrywam. Dodatkowo dzięki uprzejmości firmy
GOG.com, której serdecznie dziękuję, mam sposobność zapoznać się ze starszymi tytułami, w które nie miałam okazji dotąd zagrać. Tak właśnie do mojej biblioteki na GOG.com trafiła gra, która łączy obydwie wspomniane wyżej cechy, czyli jest
pozycją mającą na karku już siedemnaście wiosen a i równocześnie ma mi do zaoferowania (przynajmniej z założenia) intrygującą, mroczną historię makabrycznych morderstw, z okultyzmem w tle. Zastanawiacie się zapewne dlaczego napisałam "przynajmniej z założenia"? Niestety potencjał gry został zmarnowany przez wiele czynników, które zaraz Wam przybliżę, zachęcając do zapoznania się z recenzją, do której serdecznie zapraszam.
Fabularnie zachęcająco....ale.....
Opowieść w The Mystery of the Druids skupia się na dwóch płaszczyznach czasowych. Najpierw sięga zamierzchłych czasów, w których istotną rolę odgrywali Druidzi, którzy nie tylko byli kapłanami odpowiedzialnymi za nauczanie i wiedzę, ale mieli czarodziejską moc, a wszelakie magiczne sztuczki nie były im obce.
Nasza historia zaczyna się w momencie, gdy jeden z ostatnich już Druidów na ziemi, starając się zachować moc równych sobie kapłanów, w sposób magiczny przenosi ją do ciał pięciorga niemowląt. Druidzi przemijają, a dzieci stają się dorosłe, zachowując w swych ciałach pradawną, magiczną moc.
Następnie fabuła przenosi graczy do czasów współczesnych, w których to poznajemy naszego bohatera, czyli początkującego detektywa Scotland Yardu - Brenta Halligana, którego zadaniem jest schwytanie brutalnego mordercy. Wszystko wskazuje na to, że zbrodnie mają podłoże w okultyzmie, a w sprawę wmieszany jest człowiek, który zamierza przywrócić do społeczeństwa dawnych Druidów. Zadanie oczywiście nie jest proste, ale Brent nie jest sam. W rozwikłaniu sprawy pomaga mu antropolog - dr Melanie Turner, którą jakiś czas kierujemy.
Hmm... po pierwszej, jakże dramatycznej i sugestywnej animacji spodziewałam się naprawdę mocnej gry, ale tak jak większość elementów w tej było nie było bardzo przeciętnej przygodówce, dalsza rozgrywka sprowadziła mnie na ziemię i to dość boleśnie. Dramaturgia prysła niemal natychmiast gdy tylko wkroczyłam do budynku Scotland Yardu. I choć pewne nadzieje budowała sprawa tajemniczego zabójcy zwanego "mordercą szkieletów", to klimat zabiły przedziwne czynności i brak logiki, a czasami absurdalne fabularne zagrywki, które nieco mnie zniesmaczyły, a których opis, z wiadomych powodów Wam w tej chwili oszczędzę, bo warto sprawdzić je samemu. Cóż tu dużo mówić, potencjał scenariuszowy był, ale prawdopodobnie zabrakło pomysłu na jego realizację.
Klasycznie, bardzo liniowo, absurdalnie i z czasem.....nudno.
The Mystery of the Druids to klasyczna przygodówka point & click z wszystkimi tradycyjnymi, przypisanymi temu gatunkowymi czynnościami. Grę obsługujemy za pomocą myszy, wykorzystując w tym celu zarówno lewy, jak i prawy jej przycisk. Czasem na ekranie pojawia się lupa, dzięki której danemu miejscu, czy przedmiotowi możemy przyjrzeć się bardziej dokładnie. Przedmioty, które podczas gry zostają zebrane (a trochę ich jest) nie są nazywane, ale kliknąwszy prawym przyciskiem myszy, Brent je nam stosownie opisze.
W tytułach starszych, takich jak ten drażni mnie nieco, że interaktywne miejsca nie są podczas zabawy w jakiś sposób oznaczane. Tak też jest w przypadku opisywanej przygodówki, w której nie uświadczymy podświetlanych hot -spotów, ani nie otrzymamy opisu słownego danego miejsca. Jedynym, co może nas nakierować na właściwy trop, czyli rzecz, którą mamy zabrać, czy aktywny element w lokacji, jest zmiana wyglądu kursora myszy, który nieco się wydłuża. Muszę powiedzieć, że miałam wielokrotnie problemy ze zlokalizowaniem przedmiotu i kliknięciem w odpowiedni punkt, co jest dość frustrujące.
W The Mystery of the Druids gracz ma do dyspozycji klasyczny jak na standardy przygodowe ekwipunek, który znajdziemy na dole ekranu. W nim oczywiście manewrujemy zebranymi rzeczami, wyciągamy je, badamy, łączymy i choć tych jest cała masa, wśród nich nie znajdziemy takich, którymi mógłby posłużyć się szanujący się detektyw, pracownik Scotland Yardu.
Zupełnie nie pojmuje logiki twórców, czyli studia House of Tales, którzy nie pomyśleli o tym, by nasz protagonista, wprawdzie początkujący, ale jednak wyszkolony detektyw, miał w swojej kieszeni instrumenty, które pozwolą mu w swobodny sposób zająć się dochodzeniem, zebrać odciski palców, czy przyjrzeć się im bliżej. Mało tego autorzy w swej przewrotności wymyślili, iż Brent Halligan wszystko to co mu potrzebne zdobywać będzie w bardzo pokręcony i zagmatwany sposób, stając się niejednokrotnie drobnym złodziejaszkiem.
I tak spróbujemy między innymi uśpić pijaczka, by ukraść mu monety do telefonu, gdyż Brent nie ma własnego w biurze, bo ten o zgrozo nie działa, a koledzy swój nie zamierzają mu na chwilę udostępnić, choć ten wykonuje czynności zawodowe, szukając seryjnego mordercy. Gdzie tu logika? Spytacie. Nie ma! I nie jest to jedyny, choć bardzo sugestywny moment w tej grze.
O postaciach, dialogach i zagadkach słów kilka.
Brent Halligan nie jest może postacią kryształową, o czym wspomniałam wyżej, bo ucieka się do drobnych kradzieży, ale jest bohaterem bardzo typowym dla gatunku przygodowego, oscylującego na pograniczy kryminału i thrillera, do którego trudno żywić jakiekolwiek uczucia, bo jest nijaki, ale dobry, ani zły, ani charyzmatyczny, ani przykuwający uwagę. Jest po prostu zwykły i pomijając durne zagrywki na pograniczy przestępstw, wykonuje typowe przygodowe czynności, czyli eksploruje, bada okolice, rozwiązuje zagadki i rozmawia.
Podobną osobą jest druga grywalna postać w grze, którą przez jakiś czas dowodzimy, czyli pani doktor Turner, która niczym szczególnym się nie wyróżnia, ani nas nie ziębi, ani grzeje. Jej zadaniem jest pomaganie Brentowi i swoją rolę spełnia w stu procentach.
The Mystery of the Druids to rzecz jasna zagadki i to głównie te przedmiotowe, do których używamy rzeczy zdobytych w bardzo nietypowy i niesmaczny sposób (ponownie wyżej wspomniana kradzież). Mam wrażenie, że większość czynności, które musimy wykonać w tym, czy innym miejscu opiera się na "pożyczeniu" sobie na wieczne nieoddanie jakieś, potrzebnej Brentowi w danej chwili rzeczy.
Osobną sprawą są dialogi, które doprowadzały mnie do szału. Opisywana przeze mnie produkcja wpisuje się do kanonu przygodówek, w których oprócz zadań logicznych i przedmiotowych, należy także zadbać o poprawność wybory opcji dialogowych. Niewłaściwa decyzja, zaowocuje zakończeniem rozmowy, co oczywiście skutkuje zastojem w grze. Na dodatek postacie, z którymi nasz detektyw rozmawia są nad wyraz nieuprzejme i nastawione do Halligana niezwykle wrogo (szczególnie współpracownicy). Dlaczego tak jest? Tego nie wie nikt, przynajmniej nie ja.
Grafika jaka jest, każdy widzi..., a muzyka?
Recenzowany przeze mnie projekt jest tytułem, który wkrótce przekroczy osiemnastkę. Nie jest to wprawdzie gra wykonana w moim ulubionym rysunkowym stylu, a oferująca połączenie grafiki 3D z 2D, która z kolejnymi lokacjami, a jest ich naprawdę dużo, bardzo zyskuje. Modele wykonane w 3D, poruszają się po lokacjach 2D, sprawiając, że jak na te czasy gra jest przyjemna dla oka, choć same postaci są nieco ociosana i kwadratowe. Na uwagę zasługuje kolorystyka miejscówek, dopracowane tła i mnogość dostępnych w lokacjach szczegółów.
Doczepiłabym się do sposobu poruszania się zarówno Brenta, jak i Melanii, bowiem Ci wędrują od punku A do punktu B dość ślamazarnie, a ich bieganie odbywa się skokowo, co wygląda mniej więcej tak, jakby rozpoczynając bieg, już na wstępie byli zmęczeni.
Na uwagę zasługuje oprawa dźwiękowa tegoż tytułu i choć dźwięki otoczenie niczym szczególnym nas nie zachwycą, to już kolejne przewijające się przez rozgrywkę melodie, pięknie wpisują się w jej klimat, budując nastrój, a niejednokrotnie nieco go podkręcając, sprawiając, że zabawa wydaje się mniej nużąca.
Podsumowanie The Mystery of the Druids
Przyznam się, ze zawsze intrygował mnie ten tytuł, zajmując miejsce na długiej liście gier, które chciałabym przejść. Okazja dzięki GOG.com się nadarzyła, więc grę w końcu przeszłam, a teraz pora ją podsumować. No cóż, The Mystery of the Druids nie jest oczywiście przygodówką złą, czy też nie wartą się z nią zmierzenia. Jest przeciętniakiem, momentami potrafiącym zaciekawić fabułą, z ładnie prezentującymi się lokacjami i dawką tajemniczości. Problem w tym, że jest ona nam aplikowana w zbyt małych ilościach, czar klimatu grozy nie pochłonie nas bezgranicznie, a dziwność elementów przygodowych jakie obrało się za cel studio House of Tales, wydaje się przekraczać wszystkie normy, nawet te moralne. Jeśli jednak lubicie pokręcone zadania, dziwnie wykreowane zagadki i mijanie się z logiką, a kombinowanie z przedmiotami nie jest Wam w grach obce, to The Mystery of the Druids może okazać się całkiem ciekawym tytułem, który należy tu wspomnieć, dostępny jest tylko w języku angielskim.
Serdecznie dziękujemy firmie GOG.com za udostępnienie klucza gry do recenzji!
Zwykle z przyjemnością czytam dialogi / oglądam cutscenki, jednak męczące jest bardzo, gdy jest to zrobione po prostu źle niestety.