Mówi się, że czas nie jest sprzymierzeńcem człowieka. Starzejemy się, chcemy czy też nie, a wraz z wiekiem, dni, miesiące i lata zdają się płynąć zatrważająco szybko. Upływ czasu to temat bardzo chętnie poruszany zarówno przez twórców filmowych, jak i z branży growej. Postanowiło zająć się nim także niewielkie, niezależne studio Micropsia Games, które wraz z wydawcą 1C Entertainment w maju tego roku oddało w ręce graczy przygodową grę platformowo - zręcznościową, zatytułowaną The Watchmaker. Dzięki ich uprzejmości, za co w tym miejscu serdecznie dziękujemy, mieliśmy okazję sprawdzić grę opisując ją Wam w poniższej recenzji, do której przeczytania serdecznie Was zapraszamy.
W grze wcielamy się w zegarmistrza, a raczej inżyniera w tym fachu, imieniem Alexander, pracującego w wielkiej, zegarowej wieży. Pewnego dnia budzi go tajemnicza świetlista kula gadająca ludzkim głosem, która oznajmia mu, że czas oszalał, bowiem ktoś z niewyjaśnionych przyczyn sabotuje pracę zegarów. Wydostając się z zamknięcia nasz protagonista z pomocą swoistego narratora opowieści i pomocnika, rusza w pogoń za tajemniczym przestępcą wędrując po lokacjach wypełnionych wszelakimi mechanizmami, trybikami i urządzeniami, które wymagają jego uwagi oraz naprawy. Alexander jak nikt inny podatny jest na upływ czasu, który odejmuje mu siły, pozbawia mocy i zabija, więc jak się domyślacie, nie będzie łatwo.
The Watchmaker jest grą z założenia prostą, skupiającą się na znanych już elementach bazujących na pokonywaniu trudności w bogatym we wszelakie zadania środowisku 3D, w steampunkowej, nieźle wykreowanej rzeczywistości, której bardzo blisko do science - fiction. Problem w tym, że projekt jest grą sprzeczności, która miesza pozytywy z negatywami, a prawdę z brakiem konsekwencji. Z jednej strony mamy bowiem całkiem zgrabnie wykreowany świat, który przyciąga złożonością, ciekawymi, utrzymanymi w odpowiednio nasyconych kolorach lokacjami, ogromem interakcji i zręcznościowo - platformowych zadań, a z drugiej mnóstwem mniej lub bardziej utrudniających granie problemów.
Nie jestem graczem platformowym, w takie produkcje grywam naprawdę rzadko, ale nawet ja potrafię wychwycić w takowych projektach widoczne niedoróbki, które w tytułach skupiających się na szybkim przemieszczaniu czy, tak jak w The Watchmaker na przeskakiwaniu po niesamowitych rozmiarów trybikach zegarowych, muszą być dopracowane pod względem ich mechaniki i sterowania do perfekcji, a to nie jest niestety najmocniejsza strona tej zmiksowanej gatunkowo przygodówki.
Po pierwsze Alexander ma wyraźny problem z reagowaniem na polecenia gracza, co skutkuje tym, że obraca się w miejscu, zatrzymuje, biega zbyt szybko, albo skacząc, zwyczajnie ląduje na dole, oczywiście natychmiast umierając. Irytująca mechanika, która szczególnie przeszkadza osobie będącej na etapie zaznajamiania się z czynnościami polegającymi na zręczności, skutecznie zniechęca do grania. Na szczęście odrodzenie naszego protagonisty następuje niemal natychmiast i już po chwili sterując klawiszami WSAD i myszą, możemy wędrować, a raczej biegać dalej.
Problemem jest też optymalizacja, w której na pierwszy plan wysuwają się przycinające się i stopujące animacje, co najbardziej widoczne jest w pierwszym, wprowadzającym do akcji filmie. Toporność naszej postaci objawia się oczywiście także i w czasie samej rozgrywki skupiającej się, co tu dużo mówić, głównie na akcji, co pewnie ucieszy fanów gier o wartkiej fabule, której opisywana przeze mnie przygodówka graczom nie szczędzi.
The Watchmaker to oczywiście nie tylko czynności skupiające się na zręczności, pozwalające pokonywać poziom po poziomie w czterech rozległych i nieźle zaprojektowanych lokacjach. To także zadania zbliżone ku przygodowym oraz takim, w których musimy skoncentrować się na dbałości o stan zdrowia inżyniera Alexandra, dla którego czas jest nieubłagany.
Na początek skupię się na przenikających się elementach przygodowych i platformowych, które w grze całkiem fajnie się zazębiają, zgrabnie się uzupełniając. Aby płynnie przejść do czynności czysto przygodowych lub nim zbliżonych, które skupiają się na kontrolowaniu, naprawianiu i klikaniu na wszelakie urządzenia, trzeba Wam przybliżyć samą postać Alexandra i jego wyjątkowe wyposażenie.
Otóż protagonista, człowiek w średnim wieku i zdolny inżynier wyposażony jest w magnetyczną rękawicę, która pomaga mu podnosić przedmioty, co wykonujemy poprzez wciśnięcie i przytrzymanie lewego przycisku myszy, jak również posługując się klawiszem "E", bardzo przydatnym w rozgrywce. Przenoszoną rzecz można wtedy umieścić w przeznaczonym przez grę do tego miejscu, pchając rozgrywkę do przodu czyli było nie było, wykonując klasyczną zagadkę przedmiotową. Niestety w tym miejscu objawia się kolejny problem w rozgrywce, jakim są znikające przedmioty, które w jednym momencie są, by za chwilę w cudowny, niemal magiczny sposób zniknąć z lokacji. Ponieważ dokonane przez nas postępy nie można zapisywać w dowolnym momencie, toteż wychodząc z rozgrywki, co jest w tym wypadku jedyną możliwością, tracimy sporo już zaliczonego nam przez grową zabawę etapu.
Jest to dość uciążliwe, bowiem mimo braku konkretnych i bardzo zaawansowanych zagadek logicznych, w The Watchmaker jest co robić. Często musimy zatrzymać się by rozejrzeć się po okolicy, zaplanować roztropny ruch czy dokonać odpowiedniego wyboru.
Oprócz rękawicy Alexander posiada także bardzo specyficzny plecak, z którym się nie rozstaje. Ten nie tylko wskazuje upływający czas, który dla naszego protagonisty jest niezwykle ważny, o czym napiszę za chwilkę, ale i cudownie łączy się z mocą wspomnianej rękawiczki, która kontroluje siłę Alexandra, energię czy możliwość spowalniania czasu.
Upływające chwilę w grze stanowią jeden z najważniejszych tu elementów. Plecak, który wiecznie taszczy na plecach nasz bohater wskazuje także jego wiek, a ten kontroluje jego fizyczne zdolności. Im więcej lat ma Alexander, tym mniej sił witalnych zostaje mu przypisane, dlatego też wolniej biega, gorzej skacze i wiele innych. Co najciekawsze zmienia się także jego wygląd, twarz orają zmarszczki, ciało robi się niemrawe i zgarbione, a gdy przekroczy lat 90, umiera. To w rękach gracza leży zadanie by do takowej śmierci nie doszło.
Podróż nie skupia się li tylko na wędrówce w przód, która owocuje starzeniem się protagonisty. Twórcy przewidzieli także możliwość cofania czasu o 20, a nawet 30 lat w tył, a służą do tego zbierane podczas zabawy klucze, które natychmiast trafiają do mechanicznego, przypominającego elektroniczny zegar plecaczka. Powrót w przeszłość dodaje naszemu bohaterowi wigoru, chęci do życia, sił i rzecz jasna zmienia jego fizyczny wygląd, co muszę przyznać jest bardzo sympatycznym rozwiązaniem, nieco figlarnym i troszkę zabawnym i stanowi pewną część składową przypisanych nam przygodowych zadań.
Najmocniejszą stronę produkcji jest stopniowo odsłaniania historia, która budowana jest przez relację Alexander i towarzyszący mu głos. Zagłębiając się w opowieść szybko zauważamy jak bardzo nas pochłania, jak potrafi zaciekawić i zaintrygować, przy okazji wplatając w rozgrywkę nieco humoru dialogowego i tajemniczości związanej ze wspomnieniami Alexandra.
Skoro jesteśmy przy growych postaciach to warto słów kilka napisać o angielskim dubbingu The Watchmaker, gry dostępnej na platformie Steam. Ten wpisuje się w kanon sprzeczności, w które produkcja jest przebogata. Są bowiem w grze momenty, gdy aktor użyczający głosu protagoniście brzmi tak, jakby chciał na siłę swoje głosowe brzmienie zmieniać. Być może związane jest to z chęcią demonstracji barwy głosu mężczyzny, który się starzeje, ale w ostateczności brzmi to tak, jakby kwestie tej samej postaci wypowiadały dwie różne osoby.
Na koniec słów kilka na temat oprawy graficznej i dźwiękowej. Pierwszy element można zakwalifikować do standardów platformówek, utrzymanych w steamupnkowym stylu, w których mnóstwo urządzeń umieszczono w niezwykle charakterystycznych, jednolitych kolorystycznie, acz ciekawych i bogatych w detale lokacjach. Pewne elementy wymagają nieco dopracowania, choćby niektóre tła czy wygląd wody, której niedopracowanie od razu rzuca się w oczy.
Mocną stroną produkcji jest oprawa muzyczna, która w sposób idealny wpisuje się w charakter produkcji, podkręcając ją, budując napięcie tam gdzie to koniecznie, a niwelując i uspakajając stan ducha gdy akcja gry spowalnia i normalnieje.
Podsumowując The Watchmaker, muszę jeszcze raz zaznaczyć, iż nie jestem pasjonatkom gier platformowych, więc przedstawiona Wam recenzja jest moim, subiektywnym spojrzeniem na ów tytuł, który w ciekawy sposób przedstawia warstwę fabularną, intrygując opowieścią i tajemnicą, ale wymaga stosownego dopieszczenia, by nie denerwował niedopracowaną mechaniką. Mimo wszystko przygoda z "Zegarmistrzem" była dla mnie ciekawym doświadczeniem, kolejną próbą zmierzenia się z nowym dla mniej rodzajem gier, odskocznią od klasycznych gier przygodowych. Pora ją sprawdzić, by przekonać się co sami o niej sądzicie!
Serdecznie dziękujemy Micropsia Games i 1C Entertainment za udostępnienie gry The Watchmaker fo recenzji!
Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu