Historia Tom Clancy's Rainbow Six Extraction to kawałek nieco zaskakującej opowieści, rozpoczynającej się od świetnie radzącego sobie cały czas Tom Clancy's Rainbow Six Siege oraz tymczasowego wydarzenia. Sukces Outbreak okazał się tak duży, że ostatecznie przerodził się w… Tom Clancy's Rainbow Six Quarantinne. Długi czas produkcji oraz wydarzenie w świecie realnym spowodowały, że projekt na przestrzeni miesięcy zmienił się, podobnie jak i sam tytuł samodzielnej gry. Na początku 2022 roku mamy w końcu okazję wskoczyć do świata nowej propozycji, mogącej nas zaskoczyć swoją wizją, wyzwaniem oraz rozgrywką. Czy i dlaczego warto wybrać się ze znajomymi do świata Extraction?
Świat upada. W Stanach Zjednoczonych pojawia się nowe, nieznane dotychczas zagrożenie, przypominające wielką zarazę. Jej pochodzenie wskazuje na kosmiczne niebezpieczeństwo, grożące unicestwieniu ludzkości. W jednostce Rainbow Six powstaje zupełnie nowa grupa, znana jako REACT. Mała garstka ludzi ma na celu poznanie, dostosowanie się i pozbycie się problemu, czyniącego tak wiele złego. Ash stanęła na czele, próbując poradzić sobie z walką z nieznanym, ewoluującym zagrożeniem, mając do dyspozycji wsparciem Miry oraz Thermite'a. Oboje stanowią dla niej podporę, w dynamicznie komplikującej się sytuacji oraz walki z nowym typem zagrożenia.
W takich warunkach meldujemy się i my, dobierając poszczególnych operatorów oraz wkraczając do bezpośredniej walki w terenie. Tam możemy rozwinąć swoją wiedzę o wydarzenia minione lub wątki, które nie były poruszane w efektownie wykonanych scenkach fabularnych. Ten ostatni elementy wykonano z wielką klasą. Widać że zaangażowana grupa specjalistów tworzy kolejne, niezwykle atrakcyjne krótkie formy. W ramach swojego wymiaru każda z nich oferuje nam sporo satysfakcji, z jednoczesnym niezłym ujęciem emocji czy najważniejszego wątku. Dialogi nagrane w trakcie zasadniczej rozgrywki są nieco przytłumione, przez co nie zawsze wszystko dokładnie usłyszymy, a niekiedy w detalach kryją się interesujące elementy całego uniwersum.
Świat Tom Clancy's Rainbow Six Siege przeniesiony nieco w przyszłość, zachował pewne swoje wymiary, jednocześnie tracąc to, co wielu ludzi najbardziej. Utracono tę fikcję polityczną, niezwykle mocno osadzoną w realnej polityce czy rzeczywistości jako takiej. To zupełnie inna atmosfera, nawet nieco zbyt czysta i prosta jak na dramatyczną walkę z zagrożeniem z całkowicie odmiennego świata.
Głównym nastawieniem w R6 Extractrion jest skupiona walka trójki graczy z zagrożeniem kreowanym poprzez sztuczną inteligencję i obce formy. Wszystko zgodnie z założeniem miało funkcjonować pod ten model, zachowując rozwiązania potencjalnie ciekawe dla duetów czy graczy preferujących zabawę solo. Wbrew jednak pozorom, ten ostatni wariant zdaje się być najbardziej odpowiadającym. To właśnie samemu będziemy w stanie kontrolować sytuację, skrywć informacje o obecności naszego bohatera oraz mieć możliwości uzyskania sukcesu podczas danej akcji. Projekt został źle wykonany, w wyniku czego obecność innych graczy wymaga niezwykle dużo cierpliwości, spokoju oraz zgrania. Utrzymanie zespołu w sytuacji możliwości cichego realizowania celu jest niesłychanie trudne, a przy dużej ilości przeciwników, poziom trudności pod tym względem znacząco się podnosi.
O ile pod względem technicznym czy optymalizacyjnym nie można się do niego przyczepić, o tyle postęp realizujący się poprzez wyzwania również nie funkcjonuje, jak trzeba. W trakcie intensywnej akcji możemy zapomnieć o tym co powinniśmy zrobić, a co gorzej, to należy odnotować fakt, że błyskawiczny alarm na pół mapy odcina nas od chęci osiągnięcia tego typu wyzwania. Tom Clancy's Rainbow Six Extraction cierpi między innymi ze względu na swój niezbyt atrakcyjny interfejs, kojarzący się zdecydowanie mocniej z tytułami e-sportowymi niż kooperacyjnymi. Chwilami na ekranie panuje chaos, dostęp do informacji bywa utrudniony, a niektóre oznakowania są niejasne czy nawet potrafią wprowadzić gracza w błąd. To przekłada się na bardzo dużą powtarzalność, niezwykle szybko stającą się uciążliwością. To w dodatku eksponuje, jak małe bywają mapy, jak niewiele można niekiedy na nich poczynić, burząc również spójny obraz świata przedstawionego.
Chwilami rozgrywka potrafi nam zaoferować duże emocje, zacięte starcia oraz interesującą porcję różnorodności, to wszystko… jednak nagle bardzo szybko się kończy. Część zawartości ma jednak mocno ograniczoną zawartość, przez co powtarzalność niestety bardzo szybko nas nawiedza. To dziwi, ponieważ nie brakuje interesujących elementów pokroju mechaniki zdrowia Operatorów, ich konieczności rekonwalescencji czy możliwości zaginięcia w akcji. Samodzielnie lub z innymi możemy wtedy wybrać się na misję ratunkową, próbując odbić jedną z postaci z przygotowanej pułapki, gdzie również nie brakuje małych elementów budujących klimat oraz wyzwanie.
Extraction brakuje… czegoś, co powodowałoby u nas chęć wskoczenia ponownie do zabawy. W zasadzie nie wiemy, dlaczego mielibyśmy po kilku sesjach znów zasmakować rozgrywki. Dopracowana rozgrywka pozbawiona została elementu przyciągającego nas przed ekrany. Nie wiem w zasadzie do teraz, co poza przyjemnym strzelaniem powinno mnie przyciągnąć do ponownych sesji. Projektowi brakuje większej wyrazistości, zmieniona nieco atmosfera nie przekonuje do końca, a wcześniejsze problemy mniejszej gry są odczuwalne. Bez większych zmian, póki co Ubisoft serwuje nie do końca gotowy produkt, niebędący w stanie utrzymać graczy na dłużej. Nie jest to jednak syf pokroju Battlefielda 2042, który nie działa i kosztuje pełną kwotę. R6 Extraction ma obniżoną cenę, pakiet do grania z przyjacielem, nawet jest obecny w Xbox Game Passie, dzięki czemu możemy skosztować, czy to może wysoki poziom wyzwania oraz konieczności zgrania się, okaże się atrakcyjny.
W przypadku tego tytułu twórcy zdecydowali się połączyć ze sobą efektowną, realistyczną stylistykę. Ta została uzupełniona o dwa nowa wymiary. Pierwszym z nich jest mrok, jeszcze szerzej obecny niż miało to miejsce w rozwinięciu Outbreak. Rozgrywka chwilami na klimat niemalże horroru, a im trudniejsza jest zabawa, tym ten element jeszcze mocniej rzuca nam się w oczy. Do tego dodać należy również istotny wpływ na rozgrywkę, w ciemności trudno jest się nam swobodnie poruszać, a w obszarach wypełnionych Rozrostem efekt ten jeszcze mocniej może nam doskwierać/urozmaicać zabawę. Drugą istotną nowością jest przeniesienie akcji w przyszłość, w związku z czym liczne detale odwołują się do małej otoczki science-ficiton, w miarę nie daleko.
Twórcy zdecydowali się postawić na podobny styl oraz wymiar wizualny, zachowany zostaje realizm z solidną porcją szczegółów, choć i lekkim porządkiem. Ten nawet w rozbitych pokojach, zachowuje swego rodzaju czystość, nieźle się spisującą w samej rozgrywce, gdzie przejrzystość zaburzana jest jedynie działaniami gracza czy atakami ze strony kosmitów. W tej estetyce pojawia się sporo gry światłem oraz uzupełnienia wyrazistą, żółtą barwą, będącą jednoznacznym symbolem czegoś pozytywnego dla gracza (zasoby, narzędzia, miejsce bezpieczeństwa). Małe poziomy niestety nie zapewniają satysfakcji, ze względu na system realnie dokonującego się postępu.
Rainbow Six Extraction z jednej strony oferuje szeroki zasób gry światłem, kolorami oraz efektami wybuchów. Ku mojemu zaskoczeniu i tak najwięcej sequel pozyskał na podstawie roznoszącej się substancji. Jej czarna barwa, niemalże odczuwalna gęstość i agresywność w rozwoju, kojarzyć się może jedynie z Zergami ze StarCrafta. Jej rola rozgrywki to osobny aspekt, ale gdy słyszymy jej dźwięki, reakcje na nasze kroki czy graficzne przyklejanie się na obiekty czy naszych sojuszników… to jest to coś, co zdecydowanie zapadnie nam w pamięci i być może zostanie później wykorzystane przez Ubisoft….
Wielką rolę w grze czyni udźwiękowienie, realizujące się zarówno w kwestii budowania atmosfery lekkiego futuryzmu, jak również we wsparciu systemowym gracza. Jest to odczuwalne podczas samodzielnej walki. W trójce gdy ilość przeciwników się zwiększa, pojawia się dźwiękowy chaos. To powoduje, że sygnalizacja nie dociera do nas czysto lub w ogóle, w wyniku czego niezależne od siebie pozbawieni zostajemy drogocennych informacji o tym co się właśnie dzieje wokół nas i co może nas spotkać.
Atrakcyjnie wypadła oprawa muzyczna, budująca zarówno klimat grozy jak i zagrożenia oraz walki z nim. Za jej sprawą odpieranie ataków staje się jeszcze efektowniejsze oraz budzące jednocześnie niepokój. Z każdej strony nadciągnąć może zagrożenie, a odpowiednie elektryczne dźwięki oferują nam przegląd emocji i napięcia, towarzyszących odporowi nadchodzących fal wrogów.
Ubisoft tradycyjnie zdecydował się zaoferować polską wersję językową, realizującą się w postaci napisów. W ten sposób możemy nie tylko w pełni delektować się świetnie nagranymi scenkami i wstawkami fabularnymi, ale także wszystko bez problemu możemy zrozumieć. Gra z resztą oferuje szereg narzędzi, z których pomocą będziemy mogli dostosować ich występowanie, wygląd, rozmiar czy kolor. Opcji jest naprawdę sporo i każdy znajdzie coś dla siebie. Przed ściągnięciem plików gry, jesteśmy nawet pytani, czy jakieś dodatkowe wersje językowe chcielibyśmy pobrać.
Co prawda pod wieloma względami Rainbow Six Extraction przypomina swój pierwowzór, ale… twórcom udało się zapewnić wyjątkowy charakter gry. Rozgrywka jest odczuwalnie odmienna, wyzwań nie brakuje, a poziom trudności możemy sobie po części dawkować nawet w ramach pojedynczej sesji. Wyzwań jest sporo, ale konieczność stałej powtarzalności formy powoduje, że dość szybko zaczynamy narzekać na obniżający się poziom zabawy. Powracanie do tych samych, małych map zaczyna męczyć, a dopiero po kilku godzinach możemy mówić o szerokim pakiecie.
Rozgrywka w Extraction jest… dziwna. Problemy z odpowiednim podejściem powodują, że granie samodzielne zapewnia znacznie więcej kontroli, natomiast w przypadku rywalizacji w grupie, błyskawicznie pojawiają się kłopoty. O ile samodzielnie bawiłem się dobrze, o tyle pomimo super towarzystwa w trójce mieliśmy problem ze zrealizowaniem celu, ponieważ mały błąd czy nadmiar przeciwników powodował, że z miejsca atakował nas rój wrogów, pojawiał się chaos, a część celów głównych praktycznie w jednej chwili zmieniała się w porażkę. Dopóki nie zostanie do poprawione, a rozwój stanie się bardziej intuicyjny, będziemy mieli do czynienia z solidną podstawą pod dobrą grę kooperacyjną. Póki co jest to jedynie solidny, poboczny sequel wypadający nieco gorzej gdy gramy z innymi… tak, to coś naprawdę dziwnego….
Recenzowaliśmy wersję na komputery osobiste (Ubisoft Connect).
Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu
Jak dla mnie 4/10. Gra nie ma czegoś co by powodowało że chce do niej wrócić. Ostatnio wyszło sporo tego typu produkcji.