Od czego by tu zacząć? Tranzystor jest to jeden z elementów składających się na urządzenie elektroniczne. Następca lamp elektronowych. Mało? Radia tranzystorowe – to coś, o czym usłyszała zdecydowanie większa grupa osób. W skrócie mówiąc; dzięki tranzystorom można usłyszeć głos z radia. To by pasowało.
Transistor to przyjemna gra stworzona w 2014 roku przez Supergiant Games. Jak na indyka zrobionego przez Super-wielkoluda, jest to produkcja całkiem delikatna, pomimo zawarcia dosyć mocno wyeksponowanego systemu walki. To niewielkie, niezależne studio w tym momencie miało już za sobą ciepło przyjęty przez graczy Bastion, więc mogło pozwolić sobie na kolejny eksperyment w postaci dość niecodziennej formuły nowego tytułu.
Nie da się ukryć, że Transistor okazał się być mniejszym sukcesem od swojego protoplasty, lecz ok. 1,5 mln sprzedanych kopii nadal robi wrażenie. Ten śliczny RPG akcji zachwyca swym klimatem science-fiction, a fikuśna izometryczna grafika tylko dopełnia wizerunku bardzo solidnego tytułu. Wytwory niezależnych producentów przyzwyczaiły nas do tego, że zwykle operują nieco przestarzałymi technikami, lecz w tym przypadku jest zgoła inaczej – tutaj gracz otrzymuje pełnoprawny, nowoczesny produkt z lekką nutką dawnych czasów, kiedy królowała grafika 2D i rzut izometryczny.
Fabuła
Tytułowym „bohaterem”, bo chyba tak możemy nazwać tę spersonifikowaną rzecz, jest miecz. Lecz nie jest to zwykły oręż! Posiada głos, który jest jedynym, który będziemy słyszeć przez większość produkcji. To on posiada wiedzę na temat tego, co dokładnie się wydarzyło, niezmiernie rzadko i lakonicznie dzieląc się z nami informacjami na temat świata przedstawionego. Jego rola nie kończy się tylko na przekazywaniu głębokich filozoficznych myśli. Wraz z biegiem fabuły w dość, hm, niecodzienny sposób pozyskujemy kolejne umiejętności, które przydadzą się w kolejnej z naprawdę wielu walk.
Dosyć niewiele też dowiadujemy się na temat głównej bohaterki. Artystka nazywa się Red i w wyniku zamachu na swoje życie utraciła głos. Jedynie tyle informacji dostajemy na sam początek – resztę przyjdzie nam odkryć wraz z postępami w fabule i umiejętnym wykorzystywaniu kolejno zdobytych mocy. O wiele więcej informacji na temat historii można wyciągnąć na podstawie obserwacji otoczenia. Rozgrywka ma miejsce w mieście zwanym Cloudbank, które obecnie stało się miejscem tajemniczego kataklizmu, który przynosi ze sobą jeno śmierć. Zwiedzane przez nas miasto, chociaż naprawdę ładnie zrobione, jest całkowicie wymarłe.
Już od początku rozgrywki powoli nabieramy wątpliwości, czy na pewno wszystko, co nas otacza, jest prawdziwe. Co rusz na naszej drodze napotykamy wiele form tajemniczego Procesu, który stanowi dosyć mgliste, lecz realne zagrożenie dla naszej protagonistki. Nasza Ruda jednak za nic ma przeciwników stojących na jej drodze i mężnie stawia czoła wszelkim napotkanym przez siebie trudnościom, wraz z towarzyszącym jej gadającym mieczem, który to przez niemal cały czas będzie jedynym głosem przez nas słyszanym.
Rozgrywka/mechanika
Tranzystor to oręż, który towarzyszy nam od samego początku rozgrywki. Ten wyjątkowy miecz nie jest tylko bezdusznym przedmiotem, lecz przemawia własnym głosem, nieustannie komentując poczynania naszej bohaterki, co jest tym bardziej interesujące, że ta zwykle nie jest w stanie mu odpowiedzieć, okazjonalnie tylko pisząc komentarze, używając specjalnych stanowisk rozsianych po Cloudbank. Przez pierwsze etapy Ruda zdobywa kolejne umiejętności dla swojego Tranzystora, jakby „wchłaniając” osobowości osób zmarłych, lecz z czasem stają się one nagrodą za zdobycie kolejnego poziomu.
Teraz najważniejsza kwestia. Wraz z nabywanym doświadczeniem jesteśmy w stanie odblokowywać kolejnego rodzaju sloty, tzw. „gniazda uaktualnienia” i „gniazda pasywne”. Pozwalają nam one niemal dowolne łączenie ze sobą właśnie co zdobytych mocy, by za pomocą rozmaitych kombinacji uzyskać coraz to nowe efekty. Przykładowo, po przyzywając do pomocy psa jesteśmy w stanie sprawić, by kąsani przez niego przeciwnicy chwilowo tracili nami zainteresowanie, przez kilka sekund stając się nieaktywni lub nawet zwracając się przeciwko swoim niedawnym kompanom. Można też połączyć moc odbijających się pocisków z ognistym płomieniem, dodając efekt wybuchania. Z czasem możliwe do osiągnięcia kombinacje idą w dziesiątki, lecz zawsze jesteśmy ograniczani sumą wykorzystanej „pamięci”, która nie pozwala na umiejscowienie w czterech slotach podstawowych ataków o najbardziej zabójczych połączeniach.
Nie jest trudno, ale nie jest też do końca łatwo. Po utraceniu wszystkich punktów życia, naszej protagonistce zostaje zabrany jeden z ataków, zwykle ten najczęściej wykorzystywany, co związane jest z największym obciążeniem dostępnej pamięci. Po czterech porażkach następuje zgon naszej bohaterki. W miarę uważny gracz jednak nigdy do tego nie dopuści, chyba że zdecyduje się na możliwość uruchomienia ogranicznika np. zwiększającego siłę ataku wrogów lub zmniejszającego naszą zdolność do obrony, co jednocześnie sprawia, że z walki jesteśmy w stanie wynieść większą ilość punktów doświadczenia.
W ciągu gry natykamy się nieustannie na nowych-starych wrogów, którzy ewoluują, wzmacniając się, zmieniając sposoby ataku i odgrywając coraz to inne strategie. Z czasem odkrywamy ich słabe punkty, przeprowadzając bardziej efektywne ataki od tyłu i pozbywając się wpierających ich popleczników. Ciekawą mechaniką zastosowaną przez twórców jest to, że rzut izometryczny okazjonalnie przekształca się w widok 2D, czasami nawet całkowicie odwracając do góry nogami postrzegany przez nas świat.
Z czasem uzyskujemy dostęp do pewnego rodzaju „azylu”. Jest to dosyć tajemnicza, mała wyspa, gdzie mamy możliwość odsapnąć na chwilę. Poza toczeniem piłki plażowej, do naszej dyspozycji oddane zostały różnego rodzaju przejścia, pozwalające na ukończeniu wyzwań z nimi związanych, co, oprócz zwiększenia poziomu doświadczenia, prowadzi do odblokowania kolejnych utworów, które odtwarzamy właśnie w naszej kryjówce.
Do powtórzenia gry próbuje zachęcić tryb Rekursji, polegający na ponownym przejściu wszystkich etapów z dotychczas dostępnymi mocami, przy jednoczesnym zwiększeniu siły oponentów. Może to jednak wydawać się nużące, gdyż oprócz niewielkiej zmiany mechaniki, nie przynosi to ze sobą niczego nowego ani zaskakującego.
Oprawa audio–wizualna
Twórcy się postarali. Cyber-punkowa, śliczna grafika towarzysząca scenom walki pozwala zapomnieć o ponurej wizji otaczającej nas rzeczywistości. Autorzy zadbali o to, by nie tylko sam gameplay przyciągał człowieka do gry. Jak wiadomo, najważniejsze jest pierwsze wrażenie. Powszechne jest również przekonanie, że nie należy oceniać książki po okładce, lecz jest to pierwsza czynność po zetknięciu się z danym dziełem, na której podstawie nawet mimowolnie wyrabiamy sobie opinię. Podobnie jest tutaj – rzeczą od razu zwracającą uwagę jest przepiękna kreska.
Przez całą grę spoglądamy na Red – uroczą protagonistkę, która z wysiłkiem taszczy za sobą wielgachny miecz. Jako że nie jest w stanie wydać z siebie ani słowa, muszą nam wystarczyć jedynie doznania wzrokowe. Chociaż, jako była piosenkarka, nadal jest w stanie zanucić jakąś melodię, lecz dzieje się to tylko na nasze żądanie, po wciśnięciu klawisza tab.
Teraz czas na jedną z najbardziej wartych uwagi rzeczy w tej produkcji. Muzyka. Ścieżka dźwiękowa jest niesamowita. Mogę śmiało stwierdzić, że należy ona do czołówki najlepszych podkładów w ciągu ostatnich kilku lat. Na przestrzeni rozgrywki delikatnie pieści nasze uszy, przygrywając w odpowiednich momentach. Co ważne, twórcy też umiejętnie wykorzystali ciszę, wyłączając przygrywające utwory na przestrzeni rozgrywki. Z drugiej strony, podczas zabawy wielokrotnie mamy możliwość zaliczania rozmaitych wyzwań, co w konsekwencji prowadzi do odblokowania kolejnych piosenek, które można odsłuchać na naszej „wyspie”. Moim zdaniem jednak ludzie z Supergiant Games przesadzili nieco i powinni pozwolić graczom więcej się nimi cieszyć. Z tego powodu soundtrack nie zasługuje niestety na najwyższe noty – chciałbym dać więcej, lecz nie mogę.
Podsumowanie
Muszę przyznać, że podchodziłem do tej gry ze sporą rezerwą. Nie wyglądało to tak, że miałem do niej samej jakieś poważne zastrzeżenia. Ja, jako gracz dosyć casualowy, martwiłem się, czy na pewno sprostam wymogom tego tytułu. Wcześniej z rzadka miałem możliwość obcowania z rzutem izometrycznym, a quasi-turowa mechanika walki jawiła się przede mną jako wielka niewiadoma.
Moje obawy okazały się jednak płonne. Szybko wsiąknąłem w świat gry, stopniowo odkrywając prawa, którymi się rządziła. Mechaniki, wydające się na początkowa skomplikowane, wnet okazywały się być bardziej zrozumiałe, a świat widoczny z ukosa stał się przejrzysty, co dodatkowo podkreślały urokliwe obrazki wypełniające tło. Z godziny na godzinę mocnej angażowałem się w rozgrywkę, zastanawiając się nad meandrami fabuły planując wykorzystanie kolejnego zestawu ataków.
Czas jednak na łyżkę dziegciu. Gra jest przyjemna, lecz dosyć dyskusyjny może wydawać się czas potrzebny do jej ukończenia. Spokojne jej przejście zajmuje około ośmiu godzin, co pozostawia jednak niedosyt. Twórcy przewidzieli taką okoliczność, oferując tryb ponownego przejścia gry, jednak gracz nie ma żadnego powodu, by ponownie przechodzić przez wszystkie poziomy. Dość wspomnieć, że na Steamie jedynie 3,3% graczy zdobyło achievement za ukończenie tej gry ponownie.
Krótko mówiąc – świetna gra jednorazowego użytku.
Gra ładna i wciągająca!