Co powinna mieć przygodówka, by mogła zyskać miano tej prawdziwej i klasycznej i moc oczarowania graczy? Odpowiedź jest prosta. Po pierwsze ciekawą fabułę. Po drugie, fajny klimacik. Po trzecie, interesujące zagadki. Po czwarte uroczy rysunkowy styl. I po piąte…..to coś, co nie da się wyrazić słowami, ale czuje się w sercu, i co twórcy zakochani w przygodowym gatunku, potrafią przekazać w swoim dziele. Otóż te wszystkie elementy ma Voodoo Detective, przygodówka którą dzięki uprzejmości twórców, Short Sleeve Studio, LLC, miałam przyjemność sprawdzić i opisać w poniższej recenzji, przedstawiając Wam jednocześnie co w niej zagrało, a czego mi w niej brakło. Miłej lektury!
Fabuła to pierwszy wspomniany przeze mnie we wstępie aspekt czyniący, że przygodówka jest tytułem godnym uwagi i po prostu wciąga. Przecież było nie było kupując grę z gatunku fabularnego pragniemy zanurzyć się w ciekawą opowieść, w świecie, który może być banalny i prosty, ale inny od wszystkiego co znamy, ciekawy i intrygujący. W Voodoo Detective z pewnością banalnie nie jest, bo fabuła tejże przygodówki zahacza o praktyki religii i kultu voodoo, doprawia to klimatem noir a jako wisienkę na torcie serwuje lekkie klimaty parapsychologiczne. Jednocześnie nie szczędzi humoru i tajemnicy, która w przygodówkach jest jak najbardziej mile widziana.
Opowieść, którą śledzimy w recenzowanej przeze mnie przygodówce rozgrywa się w małym wyspiarskim miasteczku o nazwie New Ginen, które słynie z kultu voodoo, ma kolonialne tradycje i mnóstwo atrakcji oraz sklepików z pamiątkami, które chętnie odwiedzają turyści. A tych w mieście nie brakuje. Tam żyje i pracuje, posiadający swoje własne biuro detektywistyczne, Voodoo Detective, pewny siebie i przekorny mężczyzna, któremu praktyka voodoo nie jest obca, bo przekazywana od pokoleń.
Pewnego zwykłego dnia, który z pozoru niczym się nie wyróżnia, gabinet naszego detektywa odwiedza kobieta, która jak twierdzi nie pamięta kim jest. Jedyne co zostało w jej pamięci to obraz jakiegoś staruszka przy drodze i tajemniczy wisior, który jej podarował. Najbliżsi, włącznie z mężem twierdzą, że nazywa się Mary Fontule i od dziesięciu lat tworzy z Victorem Fontule, osobistością znaną w tym mieście, udany związek. Ona jest jest zdanie, że tak nie jest i chce, by detektyw zajął się jej sprawą i dowiedział się kim tak naprawdę jest. Bo może i straciła pamięć, ale nie intuicję, a ta podpowiada jej, że jest zupełnie kimś innym.
Niecodzienne zlecenie oczywiście naszego detektywa intryguje, i choć nie do końca wierzy w słowa Mary, a sprawa wydaje się mu być bardziej przeznaczona dla lekarza, niźli detektywa, to przyjmuje zlecenie. Jeszcze nie wie, że przyjdzie mu wkroczyć na bardzo grząski teren, w którym rzeczywistość miesza się z magią, a ludzkie nie są tymi, jakimi się mogą wydawać. Tajemnica, mordy i voodoo, to czeka naszego protagonistę o wyjątkowym imieniu, czyli także nas.
Nadmienię od razu, że zabawa fabularnie jest w tym wypadku przednia. To, że nasz detektyw nosi takie, a nie inne nazwisko, ma tu swoje uzasadnienie. Otóż przesiąknięty jest kultem voodoo od stóp do głów, co widać najbardziej na jego głowie, a dokładniej na twarzy. To co stanowi nadrzędny element tego, że fabuła ładnie się ze sobą spaja i jest, mimo dziwności spójna, to między innymi zasługa świetnego scenariusza gry, który, jak wspominają twórcy, bazuje na opowiadaniu Fultona z 2017 roku o takim samym tytule.
Ale nie tylko zgrabnie opowiedziana historia detektywistyczna i sensacyjna zarazem, jest tym co stanowi wartość Voodoo Detective. To co sprawia, że przygodówka staje się intrygującą i tworzy niemal filmowy klimacik w rysunkowym, prześlicznym i niezwykle barwnym stylu, to postaci, na jakie się tu natniemy. Charyzmy i kolorytu bohaterem tej przygodówki odmówić nie można. Niemal każda postać jest indywidualistą samym w sobie. Niemal każda coś ukrywa. Nie ma w grze postaci mdłych i nijakich, co sprawia, że rozgrywka, choć nie długa, bo zajmująca około 3-4 godzin, sprawia wielką satysfakcję.
Dodatkowo to kolejna gra, która mimo swej niezależności, mimo tego, że została stworzona przez niewielkie studio, składające się z miłośników przygodowego gatunku, posiada doskonałą wersję angielską, ze świetnymi i znanymi aktorami, których mogliśmy słyszeć w takich growych hitach jak: Mass Effect, Dragon Age, Final Fantasy, Fallout, Diablo i innych. To, że są to fachowcy w swojej profesji słychać w każdej postaci, czy to głównej, czy też pobocznej, począwszy od detektywa, po Mary, bankowca Gordona Crumbsforda, biznesmena Victor Fontule, prawnika Theodore’a Laughtona i wielu innych.
Każda osoba, osóbka tudzież duch, bo na nich także się natkniemy, głosowo współgra i pasuje do odgrywanej przez siebie postaci, i to niemal idealnie. Widać i czuć, niemalże na własnej skórze, że aktor głosowy tworzy z odkrywaną ze sobą postacią jedność, wnikając w nią całym sobą. Brawo!
I tylko szkoda wielka, że gra, niestety nie posiada polskiej wersji językowej, choćby w formie napisów, bo śledzenie świetnych dialogów, wartkiej, sprawnie poprowadzonej akcji i słuchanie cudnej barwy głosu Voodoo Detectiva, byłoby znacznie przyjemniejsze, gdyby można było grać po polsku. Wielu moich rodaków rezygnuje z gry, właśnie przez brak polonizacji. A szkoda, bo wiele tracą.
Tracą przede wszystkim rozgrywkę w klasycznym przygodowym stylu, w której bohaterem, a przejmujemy kontrolę jedynie nad detektywem, sterujemy za pomocą typowego narzędzia gracza przygodowego, czyli myszki. Nie dane im się zapoznać się z tradycyjną formą rozgrywki, w której eksplorujemy, odszukujemy przedmioty i używamy je w odpowiednim miejscu. Te trafiają do ekwipunku, który otwierany jest po najechaniu kursorem myszy na ikonę teczki, znajdującą się w prawym górnym rogu ekranu. Sterowanie w grze zostało maksymalnie uproszczone, przez co przedmioty nie oglądamy, ale możemy je ze sobą połączyć, tworząc dodatkowy przedmiot, a często odpowiednią miksturę. Poza tym na górze ekranu, znajduje się także księga voodoo, w której znajdują się przepisy na zaklęcia, jakie podczas gry wykonany, celem realizacji planów detektywa. Ale o tym przy okazji aspektu dotyczącego zagadek i łamigłówek w grze.
Twórcy kierowali się przy tworzeniu swojego przygodowego projektu staroszkolnymi przygodówkami, takimi jak Monkey Island i King's Quest. Widać to nie tylko w stylu graficznym, o którym także za chwilę, ale także w interfejsowym wykonaniu przygodówki. Nie ma w niej podświetlania miejsc interaktywnych, nie ma nazywania przedmiotów w inwentarzu.
Niestety nie uświadczymy także ręcznego zapisywania rozgrywki, gdyż Voodoo Detective to gra, w której savy dokonują się się automatycznie. Niekoniecznie taki rodzaj zapisu odpowiada mi w grach przygodowych, a nawet momentami mnie drażni. Ale na szczęście pomyślano nad kilkoma profilami, na jakich można toczyć naszą voodoo zabawę, w wielu pięknych i niezwykle kolorowych lokacjach.
Na uznanie i mój szacunek miłośniczki klasycznych ręcznie rysowanych przygodówek 2D, zasługuje grafika. Ta jest po prostu przecudna. I choć dla wielu z was może wydawać się, że jest to tytuł zbyt kolorowy i pstrokaty, a z takimi zarzutami na jej temat się natknęłam, dla mnie jest bajkowo i bardzo, bardzo klasycznie. Kocham ręcznie rysowane przygodówki, cenią włożony wkład pracy w taki właśnie growy projekt i doceniam, że są jeszcze twórcy, którzy nie dają malowanym projektom 2D umrzeć śmiercią naturalną.
Opisywana przeze mnie gra jest w pełni rysowaną ręcznie przygodówką „wskaż i kliknij”, z tak też tworzonymi tłami, animacjami oraz interfejsem. Wszystko opiera się na rysunku, jest niezwykle szczegółowe, bardzo kolorowe, momentami mroczne, momentami z tak zwanym „pazurem” i humorem. Całość stylistyką i graficzną formą nawiązuje oczywiście do wszędobylskiego w grze voodoo, oferując jednocześnie grafikę w wysokiej rozdzielczości.
Na plus oprócz fabuły, świetnego angielskiego dubbingu, sterowania i stylu graficznego, zasługuje także strona muzyczna. Tu należy zatrzymać się nie tylko nad udźwiękowieniem gry, które świetnie podkreśla klimat detektywistycznego – noir, ale przede wszystkim nad niesamowitą ścieżką muzyczną. Została ona nagrana przy użyciu żywych instrumentów, skomponowana przez nikogo innego, jak Petera McConnella, znanego z Grim Fandango, Monkey Island i Psychonauts. Nie ma co się nad nią rozwodzić, wystarczy powiedzieć jedno….. jest doskonała, do tego stopnia, że momentami nie sposób nie zatrzymać się w grze i wsłuchać w płynący w tle kawałek. Swoją robotę robi także melodia kończącą naszą, niestety zbyt krótką zabawę.
Nie zabawimy w grze zbyt długo, bowiem rozgrywka oscyluje w granicach czterech godzin. Ale początkujący gracz przygodowy zapewne zagości w New Ginen nieco dłużej. Dlatego, że zwiedzania i lokacji jest tu naprawdę sporo, a i zadań do wykonania wcale nie mało. Gra ma do zaoferowania klasyczne zagadki przedmiotowe, o których już wspominałam. W nich odnajdujemy przedmiot, którego nazwę widzimy po najechaniu na niego kursorem myszki. Zabrana tak rzecz trafia do inwentarza i może być w danym miejscu użyta, albo połączona z zupełnie innym przedmiotem.
To łączenie odbywa się głównie wtedy, gdy mamy do wykonania miksturę/zaklęcie z księgi voodoo należącej do rodziny Voodoo Detective, a niegdyś jego i jego brata babci. Owe zaklęcia się składową zadaniowej, typowo logicznej części gry, bowiem powodują, że rozgrywka posuwa się do przodu, a nasz detektyw realizuje cel, na przykład tworzy zaklęcie zmieniające inny przedmiot w rodzaj kompasu, albo portal do innej rzeczywistości.
Oprócz zadatek typowo inwentarzowych, w opisywanej przeze mnie przygodówce nie brakuje klasycznych zagadek logicznych i mini gier. Finalnie mamy do wykonania także ciekawą mini-grę logiczno – zręcznościową, polegającą na stoczeniu walki z przedstawicielem „złej strony mocy”. Wszystkie zadania mają sens, łączą się z fabułą, tworząc swoistą przygodową klamrę spójności rozgrywki. Ich sensowność bywa czasami zaburzona, przez dziwne użycie przedmiotów, prawie na początku gry, co przyznam się, trochę zbiło mnie z tropu. Jedno jest pewne, zadaniowo jest bardzo klasycznie i z humorem.
I przyszła pora na podsumowanie gry, która jest kolejnym tytułem przygodowym jaki sprawia, że wierzę w talent, pomysłowość i wyobraźnię twórców. Short Sleeve Studio swoją przygodówką Voodoo Detective sprawiło mi wiele radości i przeniosło do przygodówkowego raju, w rysunkowym stylu.
Twórcy opowiedzieli spójną, niezwykle ciekawą i kryminalną opowieść, nie bojąc się umieścić jej w barwnym świecie voodoo. Moje uszy pieściła świetna muzyka, a tembr głosu aktora wcielającego się w protagonistę gry, tytułowego Voodoo Detective sprawił, że czułam się jak w klasycznym filmie noir z lat 40-tych. Do tego świetne zagadki, przepiękna grafika i klimat. Jedyne minusy to brak ręcznego zapisy i niestety polskiej wersji językowej, a tak by się jej chciało. Jeśli zastanawiacie się nad jej zakupem i zagraniem, to ja serdecznie ją polecam. Jeśli kochacie kryminalne opowieści noir z dozą tajemnicy i magii voodoo, to również polecam. Świetna gierka, za stosunkowo nieduże pieniądze. Miłego grania!
Bardzo dziękujemy Short Sleeve Studio, LLC za udostępnienie gry do recenzji!
Recenzowaliśmy wersję na komputery osobiste PC (Steam).
Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu