Święta, święta i po świętach....... Tak pewnie wielu z was mówiło w ostatnich dnia grudnia starego już roku. W klimat Bożego Narodzenia, iście bajkowo - śnieżny, ale wcale nie taki uroczy, bo podstępny i zdradziecki, przenosi graczy przygodowa gra typu HOPA, stworzona przez studio
Brave Giant LTD i Artifex Mundi, którego recenzowany niedawno
Ghost Files 2: Memory of a Crime również znajdziecie na stronie. Tym razem nowa gra tychże deweloperów, w zgoła innym klimacie, nosi tytuł:
Yuletide Legends: Who Framed Santa Claus. Miałam przyjemność w nią zagrać dzięki uprzejmości wydawcy,
Artifex Mundi, za co serdecznie dziękuję. Przenieśmy się zatem w świat przysypany śniegiem, w czas tuż przed świętami Bożego Narodzenia, które mogą nie nadejść.
Nasza historia zaczyna się tuż przed Bożym Narodzeniem, którym, gdy tylko choinka zostanie udekorowana, ma zamiar cieszyć się świąteczny detektyw, Brigitte Woolf. Podczas jej strojenia kobieta znajduje paczkę, w której tkwi zabawka w postaci misia i liścik od niejakiego Krampusa, o którym nasza detektyw nigdy nie słyszała. Chwilę później w gabinecie panny Woolf pojawia się nie kto inny, a sama Pani Mikołajowa, przerażona i zdruzgotana wydarzeniami, które dotknęły ją i jej męża. Żona świętego prosi Brigitte by ta zajęła się sprawą jej małżonka, który nie tylko stracił głos, bo ktoś mu go ukradł, ale i sam został oskarżony o wyjątkowo bezduszną kradzież, rabunek świątecznych prezentów. Wszystko wskazuje na to, że Święta Bożego Narodzenia mogą być zagrożone. Brigitte Woolf, słynna pani detektyw do spraw świątecznych przestępstw, wkracza zatem do akcji, wkrótce odkrywając, że sprawcą odpowiedzialnym za kłopoty Mikołaja jest niejaki Krampus, osobnik, który pragnie zniszczyć Święta.
Yuletide Legends: Who Framed Santa Claus, polski tytuł
Yuletide Legends: Kto Wrobił Świętego Mikołaja to klasyczna przygodowa opowieść o walce dobra ze złem. Dobro w postaci świątecznej detektyw i oczywiście Mikołaja, stanąć musi na przeciwko złu, które tym razem uosabia Krampus. Jest to postać zaczerpnięta z austriacko-bawarskiego folkloru, osobnik trochę na kształt amerykańskiego Grincha. Podobnie jak ów zielony stwór, nie lubi Świąt Bożego Narodzenia. Jest przeciwieństwem Mikołaja, bo zamiast nagradzać, karze. W wiejskich legendach przedstawiany jako demon pod postacią kozy, w grze, którą mam przyjemność Wam przybliżyć, jest brodatym jegomościem, magiem mającym niecne zamiary, któremu służą owładnięte przez niego czarną magią, zabawki.
Przygodówka z elementami hidden - object, jest zatem klasyczną baśnią, bajkową opowieścią z morałem, ale i dreszczykiem, który towarzyszy graczom w momentach czarno-magicznych i w chwilach, gdy to opętane, świąteczne prezenty ożywają i stają się złem wcielonym. Nie jest oczywiście tak, że tytuł będzie Was jedynie straszył czy przygnębiał. Co to, to nie! Myślę, że wielu z graczy z wielką chęcią przeniesie się w zimowy krajobraz, którego w większej części naszego kraju, próżno szukać.
Śnieg i kolorowy świąteczny nastrój towarzyszy nam od samego początku,
ciesząc oczy bajkową, kolorową i przede wszystkim śnieżną grafiką.
Yuletide Legends: Who Framed Santa Claus jest grą stworzoną w klasycznym stylu graficznym, który dominuje w takiego typu produkcjach. Jest zatem mnóstwo kolorów, są barwne tła, lokacje pełne szczegółów, na których rzecz jasna dominują przedmioty żywo związane z klimatem Świąt Bożego Narodzenia. Są zatem prezenty, choinki, strojnie udekorowane ulice i domy. Nie zabrakło także elfów, cukierków kojarzących się z elementami wystroju świątecznego drzewka czy innych atrakcji, na które czekać będziemy prawie rok.
O klimacie w jakim utrzymana jest ta klasyczna przygodówka w stylu "wskaż i kliknij" przypomina także sam pasek menu, zlokalizowany w dolnej części ekranu. W udekorowanym płatkami śniegu menu widnieje jako podpowiedź (hint) przycisk w postaci choinkowej bombki, tu zwany "sugestia". Ciekawie pokazano także miejsca, w których na gracza czeka typowe dla gier hidden - object przeszukiwanie lokacji w poszukiwaniu przedmiotów, bądź ze słownej listy, bądź z obrazkowej. Otóż gdy takowe growe zalecenie będzie dostępne, to we właściwym miejscu pojawią się błyszczące, migające feerią barw pudełka, czyli w tym wypadku, świąteczne prezenty.
Yuletide Legends: Who Framed Santa Claus zawiera wszystko to, co klasyczna gra typu HOPA posiadać powinna. Przede wszystkim gracz ma do dyspozycji kilka stopni trudności, od tego najłatwiejszego, po najtrudniejszy. Tytułem nie pogardzą zatem zarówno gracze, którzy jedynie sporadycznie grają w przygodówki HOPA i potrzebują pomocy i podpowiedzi. Nie odmówią sobie przyjemności w nią zagrania także ci grający, którym nie straszne umysłowe wyzwanie i trud przeszukiwania pełnych przedmiotów lokacji, a duża spostrzegawczość jest ich domeną. Jedni i drudzy na pewno się nie zawiodą, bo
czynności do realizacji we wspomnianej grze jest bardzo dużo, a stopień ich trudności zdaje się z czasem wzrastać.
Wspomniałam o wyborze trybu grania, więc najwyższa pora skupić się na rozgrywce i przypisanemu jej interfejsowi. Recenzowana przeze mnie gra jest klasykiem typu point and click, w którym naszą protagonistą detektywem kierujemy za pomocą komputerowej myszy, przynajmniej w wersji na komputery osobiste PC, w jaką ja grałam. Pojawiające się także tradycyjne ikony "lupy", czy "dłoni" pozwalają wykonać odpowiednią, przewidzianą przez twórców czynność.
Nie brakuje rzecz jasna lokacji, w których uważnie przeszukujemy planszę w poszukiwaniu przedmiotów, skrzętnie czasami przed nami ukrytych. Jak przystało na dobrze przemyślaną przygodówkę HOPA w
Yuletide Legends: Who Framed Santa Claus podczas tak zwanych "szukanek" aby dostać się do niektórych rzeczy, musimy coś z czymś połączyć, coś zbudować lub rozłożyć.
Zadanie nie skupia się więc na odtwórczych czynnościach, a zachęca do myślenia, kombinowania, słowem ruszania naszymi szarymi komórkami, jednocześnie dając początkującym graczom pomoc w postaci podpowiedzi, a przed tymi zaawansowanymi, stawiając nie lada wyzwanie.
Autorzy pomyśleli też o dodatkach, wśród których znalazła się mapa, niezwykle potrzebna, bo miejsc, które przyjdzie nam w grze zwiedzić jest sporo. Jest też dziennik, w którym pojawiają się notatki i liczne zadania, których jasne sprecyzowanie sprawia, że przygodówka jest logiczna i poukładana. Wykonane czynności, od tych najprostszych, po te bardziej złożone są we wspomnianym notatniku, ale nie tylko, przez grę odhaczane. Doskonale więc wiemy co już wykonaliśmy, a co jeszcze nas czeka.
Warto wspomnieć o dialogach, które, zgodzicie się, są kluczowym elementem każdej przygodówki, także tej z elementami poszukiwania przedmiotów. Poprzez rozmowy, które warto zauważyć prowadzone są w formie dialogu mówionego, z aktorstwem głosowym, co dodatkowo podbija atrakcyjność rozgrywki, wzbogacamy historię, posuwamy fabułę do przodu, ale i dowiadujemy się na temat śnieżnego, przedświątecznego świata nieco więcej.
W grze nie zabrakło eksploracji, która pozwala przemierzać urokliwe miejscówki od udekorowanego świątecznie domostwa pani detektyw, przez zasypane śniegiem ulice, po nieprzyjazne, nieco mroczne tereny posiadłości Krampusa. Gdziekolwiek jednak jesteśmy, świąteczny klimat jest utrzymany, nadaje grze odpowiedniego tonu i pewnej nutki magicznej podniosłości, która zapewne jest Wam znana.
Ale to nie wędrówka, ani nie wiele wnoszące do fabuły rozmowy, nawet nie przedmiotowe zagadki i "szukanki" czy urokliwa warstwa graficzna, są tym, co jest w grze najważniejsze.
Istotą rozgrywki stały się w Yuletide Legends: Who Framed Santa Claus wszelakie łamigłówki, zagadki, zadania czy mini - gry. Tych mamy szeroki wachlarz. Są wśród nich prościutkie, polegające na przykład na dopasowaniu dwóch takich samych przedmiotów, są zadania obrazkowe ćwiczące naszą spostrzegawczość, pojawiają się przesuwanki, układanki, coś na kształt puzzli i wiele innych. Twórcy zdecydowali się także na wprowadzenie zadań na pograniczu zręcznościowym, podczas których musimy między innymi przejść po kłodzie zachowując równowagę, czy wymierzać sprawiedliwość obrzucając bałwana owładniętego złym czarem, śnieżnymi kulkami. Taki sposób przeplatania spokojnej, wymagającej skupienia umysłowej pracy z dozą zręczności i dreszczyku emocji,
spaja rozgrywkę czyniąc ją pełną, ciekawą i przede wszystkim nie nudną, co tego typu projektom niestety się zdarza.
Rozgrywkę scala i klimatycznie podkręca dopasowana do świątecznego nastroju i zimowej krainy, ciekawa ścieżka muzyczna. Nie wybija się ona jednak za bardzo, nie wychodzi przed szereg, dzięki czemu zgrabnie wiąże i łączy wszystkie aspekty zabawy, podkreślając te bardziej dramatyczne momenty, których nie brakuje, a zaznaczając te klimatycznie cieplejsze, weselsze lub te, w których gracz skupić się ma na kolejnym logicznym zadaniu czy mini grze.
Yuletide Legends: Who Framed Santa Claus czyli
Yuletide Legends: Kto Wrobił Świętego Mikołaja to tytuł tradycyjny w swej formie, bazujący na sprawdzonych elementach z gier hidden - object. Rozgrywka skupiona wokół Świąt Bożego Narodzenia świetnie nadaje się nie tylko na około świąteczny czas, bowiem bawi, ale i nieco przestrasza. Pozwala także spędzić miłe chwile niezwykle twórczo umysłowo, ciesząc zarówno początkujących graczy, jak i tych zaawansowanych, a liczne dostępne w grze steamowskie osiągnięcia zachęcają do wielokrotnego jej przejścia. Jeśli jeszcze nie graliście, to pora sprawdzić, jeśli już zmierzyliście się z grą, to czas zanurzyć się w nią ponownie. Kto wie co jeszcze szykuje dla was Krampus.
Dziękujemy Artifex Mundi za udostępnienie gry do recenzji!
Recenzowaliśmy grę w wersji na komputery osobiste PC na Steam.