Agata Dudek | 29 marca 2023, 08:05
Sanktuarium, recenzja religijnego horroru dostępnego na platformie Netflix. Objawienie nie jedno ma imię! Oto nasza recenzja kolejnego filmu grozy.
Netflix z racji na wyraźnie mniejszą ilość oryginalnych produkcji i spory spadek formy, od jakiegoś czasu stawia na tytuły nie oryginalne, kinowe, które miały już swoją mniej lub bardziej udaną premierę kilka, kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat temu. Nie wychodzi na tym źle, szczególnie na polskim Netfliksie, na którym te filmowe nie nowe „nowości” mają się całkiem dobrze, goszcząc w topowych produkcjach tejże platformy. Na filmowej liście najchętniej oglądanych produkcji w obecnym tygodniu znalazło się tam obecnie kilka takich propozycji, w tym dzisiaj przeze mnie recenzowany horror o tematyce religijnej, zatytułowany Sanktuarium.
Zapoznaj się również z: Więcej o planach rozwoju Overwatch 2 dowiemy się w kwietniu. Zdradził to producent wykonawczy gry
Religia i groza, która się z tym wiąże to temat znany jak świat. Miłośnicy kina z pewnością obeznani się z tematami opętania, demonów, duchów i diabłów, które w świecie filmowym i serialowym, w produkcjach grozy zajmują ważne miejsce. Ci temat znają i doceniają. Na Netflix możemy oglądać religijny i satanistyczny polski film Ostatnia wieczerza, są też filmy z serii Obecność. Wszystkie one bazują na demonicznych opętaniach, przedstawiając grozę z tym związaną w dość charakterystyczny i jasno nakreślony sposób. Nieco inaczej religijną produkcję, w klimacie horroru widzi grecki reżyser Evan Spiliotopoulos, który do swojego dzieła o tytule Sanktuarium napisał także scenariusz. Film traktuje bowiem o objawieniu, którego wiarygodność, mimo cudów należy kwestionować.
Sanktuarium to film, którego scenariusz powstał na bazie powieści Święte miejsce autorstwa Jamesa Herberta, a którego motywem przewodnim jest boskie objawienie, a dokładnie objawienie się Matki Boskiej. W całej historii świata udokumentowanych i potwierdzonych objawień nie jest dużo, a spora ich ilość jest przez kościół kwestionowana. W czasach, w których nagle narodziło się wielu jasnowidzów, proroków i ludzi objawiających prawdę, temat objawień wydaje się być dość aktualny.
A historia rozgrywa się współcześnie, choć jej początek to XIX wiek i rok 1845, kiedy to oskarżona, następnie okaleczona, powieszona na drzewie i spalona zostaje posądzona o bratanie się z szatanem niejaka Mary Elnor. Zły duch, który ją opętał zostaje umieszczony w lalce, jaką farmerzy składają jako dar plonów, zabawce związanej łańcuchami i schowanej w drzewie, na którym zginęła Mary. Wiele lat później, czyli obecnie pewien zdegradowany dziennikarz, Gerry Fenn, który stracił szacunek i pracę w gazecie za wymyślanie sztucznych historii, dostaje kolejne nisko płatne zlecenie. Ma udać się do niewielkiego miasteczka Banfield, gdzie podobno coś niezwykłego dzieje się z krowami.
Na miejscu okazuje się, że temat jest już nieaktualny, bo przejęła go zupełnie inna gazeta. Gerry postawia znaleźć inny, zastępczy, i o dziwo... ten znajduje go wkrótce sam. Mężczyzna odnajduje pod drzewem wspomnianą wcześniej lalkę, i niszczy ją, usiłując przypisać jej zniszczeniu ciekawą historyjkę. I jest to początek tego co niebawem doświadczy. Wracając do motelu niemal potrąca stojącą na drodze dziewczynę. Idąc jej śladem dociera do drzewa, pod którym znalazł ową lalkę. Widzi, że dziewczyna modli się tam do kogoś. Jakie jest jego zdziwienie, kiedy to miejscowa lekarka twierdzi, że Alice, bo tak ma na imię, jest od zawsze głuchoniema, nie mówi i również nie słyszy.
Przeczytaj również: Luther: Zmrok, recenzja thrillera kryminalnego Netfliksa, kontynuacji serialu. Miało być pięknie, a wyszło jak zawsze!
Niedługo później, podczas jednej z mszy, którą prowadzi jej stryj ksiądz, jedyna rodzina dziewczyny, Alice przemawia, twierdząc jednocześnie, że przemówiła do niej Matka Boska, dając jej również możliwość uzdrawiania ludzi. Gerry widzi w tym wielki potencjał, możliwość napisania reportażu, jaki znów uczyni z niego uwielbianego dziennikarza. Po tym, jak on i mieszkańcy Banfield stają się świadkami cudów, Gerry otrzymuje wyłączność na rozmowy z Alice. Ona twierdzi, że kontaktuje się z nią matka Boga, zaś jej stryj ojciec Hagan zaczyna dopatrywać się w tych czynach złej siły. Do zbadania wiarygodności objawień wysłany zostaje wysłannik watykański ojciec Delgarde. Wkrótce w miasteczku zaczynają dziać się przerażające wydarzenia, które kwestionują boską siłę, a potwierdzają działania diabelskiej, nieczystej mocy, z którą przyjdzie się dziennikarzowi i Alice zmierzyć.
Sanktuarium jest kolejnym przedstawicielem horroru, który bawi się religią, i tematami z nią związanymi, ale w przeciwieństwie do tytułów powszechnie nam znanych, nie koncentruje się na egzorcyzmach, nie stopniuje emocji, a konsekwentnie ciągnie z góry już określoną historię. Twórca filmu nie pokusił się na tajemnicę, którą z wolna mielibyśmy w jego filmie odkrywać, poznawać, ale dał ją nam już na wstępnie, na samym początku seansu. Wiemy, albo przynajmniej domyślamy się jaka siła kieruje poczynaniami Alice, która nagle słyszy i mówi, i dodatkowo ma dar uzdrawiania.
Evan Spiliotopoulos przewrotnie bawi się ludzką wiarą, usiłując przekonać widza, że szatan, diabeł czy inna mroczna siła z piekła rodem, w osobie powieszonej w dziewiętnastym wieku swojej oblubienicy, może działać na korzyść ludzi, by zjednywać sobie grono jego wyznawców. Na ile jesteśmy w stanie w takie działanie uwierzyć, to już inna kwestia. Ale trzeba przyznać, że zabawa formą jest w miarę ciekawa i pokazuje, jak bardzo chcemy wierzyć, jeśli tylko borykamy się z problemami, szczególnie zdrowotnymi, w boskie cuda… nawet jeśli nie pochodzą od Boga.
Reżyser, który ma na swoim koncie film Piękna i Bestia, Łowca i królowa lodu, a wkrótce w kinach zobaczymy jego ostatni film, produkcję opartą na faktach horror Egzorcysta papieża, wcale nie sili się żeby przekazać widzowi złożoną historią. Wręcz przeciwnie, serwuje ją na tacy, już na wstępie, niepokój, dramatyzm i horror podając jako danie główne, ale dopiero pod koniec seansu, na finał opowieści. Nie ma w filmie szans na strach, a przynajmniej na ten nieco wyższych lotów. Opowieść z gatunku grozy podszyta jest tu dramatem, procesami czarownic i wiarą w cuda, które nie zawsze mają cudowną i właściwie ukierunkowaną nadprzyrodzoną moc. Twórca stawia na lubość widza tym, co paranormalne, dziwne i niewyjaśnione, nie dbając czy to ma jakiś sens.
I choć logiki i straszności w filmie jak na lekarstwo, produkcja broni się dobrymi ujęciami, które obrazują niewielkie bogobojne miasteczko, w którym nie brakuje problemów. Momenty, kiedy kamera ustawia się w ten, czy inny sposób przywołują niepokój. Wiemy, że coś strasznego zaraz zadziać się może, a i, jak to w horrorach bywa, dramaturgię buduje oczywiście muzyka.
To, co jednak niesie zwykłą, niestraszną i płytką opowiastkę grozy ku wyżynom, wybijając ją nieco ponad przeciętność, to aktorstwo. Co tu kryć, reżyser postanowił obsadzić w swojej kolejnej produkcji gwiazdy kina, a i debiutująca w roli Alice aktorka sprawuje się tu bardzo dobrze. Pierwsze skrzypce grają bowiem Jeffrey Dean Morgan w roli Gerry'ego Fenna, dziennikarza, który ma na sumieniu wiele grzeszków, a którego społeczność i jedna dziewczyna odmienia, dając mu inne, lepsze życie. Aktor, który znany jest z serii The Walking Dead, spin-offu The Walking Dead: Dead City czy z serialu bijącego rekordy popularności Nie z tego świata, robi co może by jego postać była wiarygodna, zarówno dramatyczna, jak i dziennikarsko-cyniczna. I to co zamierza oddać w filmie swoją osobą, robi doskonale.
Przeczytaj również: Recenzja filmu Mamy tu ducha, produkcji Netflix, która nawet nie udaje że chce być jednym filmowym gatunkiem
Wtóruje mu w doskonałości nie często widziana na wielkim ekranie młoda aktorka Cricket Brown, która w roli Alice, wierzącej i zaangażowanej w służbie Maryi, więżącej w jej prawdziwą moc, jest mega wiarygodna. Nie należy zapominać o roli jaką w filmie ma ojciec Hagan, jedyna rodzina i opiekun Alice, w którego brawurowo wcielił się William Sadler, znany z The Grudge: Klątwa, filmu Zielona mila czy Skazani na Shawshank.
W pozostałych rolach w filmie zagrali także: Katie Aselton (Gorący temat, W imię diabła) jako lekarka Natalie Gates, Cary Elwes (Stranger Things, Rebel Moon, Gra fortuny) jako Biskup Gyles czy Diogo Morgado (Posłańcy, Syn Boży) w roli wysłannika watykańskiego, ojca Delgarde.
Podsumowując Sanktuarium to kolejny horror, który niczym Was nie zaskoczy, niczego nowego w dziejach kina nie wniesie. Nie będzie straszył, przerażał i trzymał w napięciu, a tematy religijne postara się pokazać w nieco innym ujęciu. Mimo tego, że nie jest to horror najwyższych lotów, a bardzo zwyczajny przeciętniak, ma w sobie coś, co powoduje że oglądanie go nie jest nieprzyjemne, a momentami nawet wciąga. Jeśli potraktujecie go jak kolejny film mający dawać rozrywkę, i nie będziecie go traktowali zbyt poważnie i rozbierali fabularnie na czynniki pierwsze, a i nie lubicie typowej grozy znanej z horrorów, to możecie go obejrzeć. Miejcie tylko na uwadze fakt, że wywraca on do góry wiele religijnych pojęć, a wątek fabularny nie ukrywa, ujawniając go na wstępie, obudowując wokół niego fabularną otoczkę.
Sanktuarium można obejrzeć na platformie Netflix.
Śledź nas na google news - Obserwuj to, co ważne w świecie gier!
Komentarze [0]:Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu