Tamer Adas | 23 grudnia 2024, 00:02
Na polski rynek oficjalnie trafiła kolejna publikacja w ramach nowego i już bardzo popularnego świata Massive-Verse. W przypadku recenzowanego Rogue Sun mamy do czynienia z intrygującą, odmienną gatunkową historią. Tym razem najmocniejszy akcent zdecydowano się postawić na tematykę rodziny — straty, dziedzictwa oraz konfliktów, które potrafią się narodzić wśród najbliższych. W poniższej recenzji postaram się Wam opowiedzieć, czy zmiana głównych akcentów sprawiła, że lektura stała się lepsza. Czy zastosowane zabiegi wizualne oraz narracyjne zadziałały?
W Rogue Sun mamy możliwość zapoznania się z losami Dylana Siegela, zbuntowanego, odważnego chłopaka, wychowywanego od wielu lat samotnie przez matkę. Bezkompromisowy w podejściu protagonista nie przykłada wielkiej wagi do nauki, w niestandardowy sposób starając się rozwiązywać problemy w szkole. Trudne losy mają się niebawem zmienić, gdy docierają do niego zadziwiające wieści o przeszłości jego ojca. Marcus był nieobecny od wielu lat, gdyż zdecydował się odejść od ukochanej. Początkowo było to motywowane chęcią ochrony rodziny, ale z czasem to złudzenie upadło... Znienawidzony mężczyzna okazał się być nowoorleańskim superbohaterem Rogue Sunem, który wskazał syna na swojego następcę.
Wraz z tym zdarzeniem dochodzi do pełnoprawnego otwarcia się opowieści, która wbrew pozorom najmniej czasu poświęca kwestii narodzin super herosa. O dziwo, ten aspekt jest jedynie delikatnie poruszany, nie przysłaniając tego, kim jest oraz kim się stanie Dylan. Narracja skupia się nie tylko na nim, ale również na postaciach pobocznych. Pojawia się tematyka radzenia sobie z wyzwaniami wynikającymi z trudnej relacji rodzinnej. Gdzieś początkowo w tle znajduje się rozbudowane śledztwo, którego rozwiązanie może okazać się zaskakujące...
Ryan Parrott od początku stara się budować napięcie oraz ukazywać, jak główny bohater zmienia się, dojrzewa oraz odkrywa to, co miało pozostawać w cieniu. W ten sposób zaczynamy nabierać od niego sympatii, nawet pomimo tego, że jego styl życia może nie być zgodny z naszym. Na przestrzeni zawartych w tym wydaniu sześciu zeszytów nie tylko mamy do czynienia z zamkniętą opowieścią, ale otrzymujemy również dobry wstęp dla dalszych losów Rogue Suna. Część wątków dość udanie się kończy, inne nie wybrzmiewają aż tak dobrze, ale zachowują furtkę dla dalszego rozwoju. Z tego jednak względu nie niosą one takiego bagażu emocji. Ot, obserwujemy je maksymalnie z zaciekawieniem, ale bez żadnego napięcia. Optymistyczne słowa Erica Kripke z okładki niestety faktycznie pasują jedynie do części wydarzeń. Przyspieszenie ich przebiegu spowodowało, że lektura nie zapewnia aż takiej satysfakcji jak Radiant Black.
Solidne dialogi, liczne próby zaskoczenia czytelnika czy skuteczne osadzenie go w rzeczywistości sprawiają, że potrafimy nabrać sympatii do Dylana i jego trudnych losów. Krok po kroku ujawniane są nam informacje, odkrywamy tajemnice, choć nie zawsze odbywa się to w równie zadowalający sposób. Niekiedy pojawia się myśl, że ktoś na siłę chciał nas zaskoczyć lub zarysować dalszą perspektywę, psując ten pojedynczy komiks. Czuję, że autor chciał zbudować wstęp dla dalszych historii, przez co pierwszy akt ma dostrzegalne problemy.
Zapraszamy Was do lektury...
Pierwszą rzeczą, która w przypadku warstwy wizualnej Rogue Sun rzuciła się w moje oczy, były spore rysunki związane z transformacją głównego bohatera. W mojej wyobraźni pojawiło się kilka obrazów związanych między innymi z popularnymi animacjami, gdzie tego typu ujęcia były równie efektowne oraz zapisywały się w pamięci. Dostrzec możemy inspiracje, które zmotywowały Abla do przygotowania serii wyjątkowych szkiców miejsc w Nowym Orleanie, bohaterów, złoczyńców oraz pomniejszych elementów, tworzących wiarygodną całość. Spójna, stonowana oprawa graficzna wpisuje się w schemat zarysowany w pierwowzorze nowego uniwersum.
Nowa opowieść w ramach powstającego świata przedstawionego jest spójna z poprzednią, choć sam Abel nieco inaczej podchodzi do poszczególnych motywów. W ten sposób Nowy Orlean oraz jego główny bohater nie zostają częścią czyjejś historii. Dostrzegalne inspiracje nieco innymi dziełami powodują, że chętnie obserwujemy detale czy pomysły. Wiele z nich przekonało mnie do siebie ze względu na między innymi intrygującą grę kolorami, w ramach podobnej palety barw. Błyskawicznie możemy zwrócić uwagę na to, jakie wątki są akurat poruszane i jakie emocje powinny nam towarzyszyć.
Ciekawym zabiegiem było zastosowanie między innymi interludium, które na dosłownie kilku stronach potrafiły nadać kolejnym rozdziałom określony klimat. Szybko wprowadzone nowe wątki, wizualne odcięcie z zachowaniem spójności to zabiegi, które zdecydowanie zrealizowały swoją rolę. Krótkie przerwy nie wstrzymały naszego zaangażowania, a jednocześnie skutecznie dodały coś znaczącego dla całego tomu.
Non Stop Comics ponownie zadbało o to, aby komiks ze świata Massive-Verse doskonale się prezentował. Od pierwszych chwil Rogue Sun w nasze oczy rzucają się wyraziste kolory, jakże ważne w takiej publikacji! Nie zapomniano ponownie o zastosowaniu folii soft-touch sprawiającej odczuwalną przyjemność z delikatnego ruchu dłoni. Delikatnie wyższy format niż w przypadku konkurencji między innymi ze świata DC to dodatkowa przestrzeń wypełniona pięknymi kolorami czy cennymi detalami.
Przeczytaj też:
Niedawno mogliście zapoznać się z recenzją zachwycającego Radiant Blacka, po którym doczekaliśmy się intrygującego Rogue Sun. Nowy komiks nie zawsze potrafi wejść na równie wysoki poziom, zdaje się gubić w sferze budowania głębokości relacji i motywacji bohaterów, ale ostatecznie bawi. Do zachwytu jest mimo wszystko daleko, ale nie jestem w stanie nie docenić starań autorów, którzy swoja ciężką pracą zbudowali od zera nową postać, jej mocną historię oraz rozwój. Szkoda tylko, że już teraz zdecydowali się otworzyć tak wiele ścieżek na przyszłość, przez co żaden z wątków nie jest dla nas w pełni satysfakcjonujący.
To problem nowoczesnych opowieści, które nie są budowane z faktycznej pasji, a bardziej z podejścia biznesowego, które ma zapewnić dobry byt przez wiele lat. Zabieg ten spowodował, że nie czuję się tak zadowolony z lektury, jak miało to miejsce w przypadku opowieści otwierającej cały MassiveVerse. Szkoda, gdyż oparto się o zdrowe podstawy, skutecznie zarysowano trudne charaktery, potrafiono raz czy drugi zaskoczyć, aby ostatecznie... polec ze względu na skupienie się na naszkicowaniu dalekiej perspektywy. W ten sposób jednak może się okazać, że czytelnicy znacznie wcześniej stracą realne zainteresowanie i odsuną się od takiego podejścia.
Dziękujemy Non Stop Comics za recenzencki egzemplarz komiksu Rogue Sun!
Śledź nas na google news - Obserwuj to, co ważne w świecie gier!
Komentarze [0]:Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu