Jakos tegho typu gry to wyglada jak film a nie gra wiec podziekuje to juz pomieszanie za duze.
A Trip to Yugoslavia: Director's Cut, to jedna z takich gier, która podziałała na moje emocje, nie samą rozgrywką, nie odczuciami po jej przejściu, nie wciągającymi zagadkami, czy wartką akcją, ale ilością mieszanych uczuć jakie we mnie wzbudziła. To także przygodówka, nad której oceną zastanawiałam się bardzo długo, ważąc za i przeciw, wypatrując mocnych jest stron, które przysłoniłyby jej poważne braki i niedociągnięcia. Myśląc nad tym tekstem postanowiłam, że w miarę rzetelny sposób po prostu wypunktuje jej zalety, jak i wady. Zacznijmy jednak od początku....
Pierwszą i chyba najważniejszą zaletą tej produkcji jest fabuła, która choć nie zaskoczy gracza niczym niezwykłym i zaskakującym, to potrafi zaciekawić i choć na chwilę (gra jest krótka) przykuć gracza do ekranu monitora. Scenariusz A Trip to Yugoslavia: Director's Cut jest dość prosty i trudno się nad nim rozpisywać, przedstawia bowiem historię reportera, o imieniu Dimitr, który próbuje przetrwać w owładniętą wojną Jugosławii. Złapany na obrzeżach miasta, powinien rzecz jasna się wydostać i unikając napastników, zwyczajnie przetrać. Wbrew pozorom prostota fabularna jest mocną stroną tego, trzeba tu zaznaczyć niezależnego i eksperymentalnego projektu przygodowego z elementami akcji, stworzonego przez Piotra Bunkowskiego.
Kolejną mocniejszą stroną tytułu jest jej innowacyjność, niecodzienność i wspomniana, nieco eksperymentalna forma, której motywem przewodnim jest odtwarzacz VCR, pozwalający przewijać taśmę w dowolnej chwili. Działając jako fotoreporter, nasz bohater wyposażony jest w odpowiedni zawodowy sprzęt, który pozwala graczowi cofać newralgiczne momenty gry, nieco przyspieszać akcję, spowalniać, czy też odtwarzać potrzebny nam fragment. Ten filmowy, przypominający interaktywną retrospekcję spektakl przygodowy wzbudza pewną dozę satysfakcji, dając tym samym świadectwo temu, że twórcy niezależni mają pomysły na ciekawe poprowadzenie rozgrywki, tylko brakuje pewnego dopieszczenia i pewnej dozy dopracowania.
Plusik mogą przyznać grze za prostotę rozgrywki, która w tak krótkim niezależnym projekcie jest sensowna, bowiem niczego nie utrudnia, nie komplikuje, pozwalając spokojnie przebrnąć przez bardziej skomplikowane fragmenty, w tym elementy akcji, czyli quick time eventy.
Myśląc nad zaletami, nie sposób nie wspomnieć jej filmowego montażu i zdjęć, które zostały stworzone w autentycznych miejscach, położonych w mieście Tczew i zaangażowaniu kilku młodych osób, które wcieliły się w postaci występujące w grze, bowiem starali się jak mogli, (z różnym skutkiem), by wypaść w roli aktorów bardzo naturalnie.
A Trip to Yugoslavia: Director's Cut jest projektem iście filmowym, więc trudno tu opowiadać o grafice, czy też animacjach, bo wszystko to, co widzimy na ekranie to interaktywna, filmowa opowieść z grupą młodziutkich aktorów. Nie jest to w żadnym razie zarzut w kierunku projektu, a kolejne potwierdzenie jego inności, co w świecie przygodówek z pewnością zostanie zauważone.
Do zalet zaliczyć można także narracyjność, opartą o liczne pomniejsze wybory, które podczas gry przyjdzie graczowi dokonywać. Mają one na celu nie tylko urozmaicić rozgrywkę, ale przyczynić się do tego, jak wyglądać będzie jej zakończenie.
Na uwagę zasługuje także jej bardzo niska cena. A Trip to Yugoslavia: Director's Cut kupić można za kilka złotych na platformie Steam. Nawet jeśli dzieło nie bardzo przypadnie nam do gustu, to niewielka kwota na jego zakup nie przeprawi nas o przysłowiowy ból głowy.
Niestety A Trip to Yugoslavia: Director's Cut nie uniknęła mnóstwa błędów, niedociągnięć, braków i ogólnie pojętych wad, które nie ukrywajmy zniechęcają do ponownego jej przejścia, choć w większości spowodowane są ograniczeniami związanymi z jej niezależnością.
Nie da się niestety niektórych jej problemów przypisać jedynie tej niezależnej formie, dlatego też przymknąć na nie oko jest niezwykle trudno. Po pierwsze wersja językowa. Nie mam pojęcia dlaczego, ale za nic nie mogłam w swojej grze ustawić rodzimego języka polskiego, bo mimo jego potwierdzenia przygodówka i tak serwowała mi rozgrywkę w obcym języku.
Po drugie, sterowanie i interakcję z przedmiotami, czy aktywnymi miejscami w lokacji. Momentami wykonanie jakiejkolwiek czynności w grze graniczyło z cudem, a jeśli do tego dochodziły liczne quick time eventy, to czynność urastała do rangi syzyfowej pracy, która choćbyśmy nie wiem jak się starali jest niemożliwa do wykonania.
Słabiutko wypadają także przygodowe elementy, których zwyczajnie nie ma. Nie znajdziemy w grze zagadek, a jedynie wybory i decyzje i rzecz jasne elementy zręcznościowe, o których już wspominałam. Wprawdzie podczas eksploracji skupimy się na odszukiwaniu przedmiotów i zaplanujemy sposób przetrwania, ale to zdecydowanie za mało, by tytuł mógł ubiegać się o miano rasowej przygodówki.
A Trip to Yugoslavia: Director's Cut, to gra przeciwieństw, w których zaleta jest jednocześnie wadą. Tak jest w przypadku gry aktorskiej, którą można chwalić za zaangażowanie, co zrobiłam w przypadku wymieniania zalet owej produkcji, ale i ganić za zbytnią amatorszczyznę, którą tłumaczyć można zapewne młodym wiekiem aktorów.
Słabo wypada także warstwa dźwiękowa opisywanej produkcji, która, przynajmniej moim zdaniem nie wpisuje się w klimat bądź co bądź fabuły rozgrywającej się w czasie konfliktu zbrojnego. Są oczywiście momenty lepsze, ale całość jest raczej mdła i nie do zapamiętania.
Grając w A Trip to Yugoslavia: Director's Cut bardzo szybko przekonałam się, że jest ona grą zdecydowanie nie dla mnie, jest takim rodzajem zabawy, który zamiast mnie radować, stresuje, dlatego też wszelakie błędy, których tu nie brakuje zamiast tego stresu mi odejmować, zdecydowanie go dodawały. Ciężka, ale na szczęście krótka to była rozgrywka, więc jakoś ją przetrwałam. Mam jednak świadomość, że jest to gra stworzona przez jedną osobę, która włożyła w nią swój wolny czas i mając szacunek dla takich osób oczywiście jej nie skreślam. Myślę, że są gracze, którym ta jakże nietypowa przygodówka przypadnie do gustu, zaciekawi wspomnianą przeze mnie innością, świeżym spojrzeniem na rynek przygodowych produktów niezależnych, a niska cena sprawi, że zechce ją przetestować na własnej skórze, w końcu w życiu trzeba próbować wszystkiego, a przynajmniej wiele.
Jakos tegho typu gry to wyglada jak film a nie gra wiec podziekuje to juz pomieszanie za duze.
Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu
Ciekawe, że kraju nie ma, a gry o nim powstają, ech...