Agathy Christie nikomu szczególnie mocno nie trzeba przedstawiać. Zapewne większość wie kim była, zna jej twórczość literacką, czytała jej książki. Zapewne wielu miało przyjemność oglądać filmy i seriale, które powstały na bazie jej kryminałów, czy to z postacią uroczej panny Marple czy też Herkulesa Poirota. Skoro interesujecie się grami to śmiem twierdzić, że znacie także gry, które w mniejszym czy w większym stopniu bazują na dziełach pisarki. Przygodówki z cyklu „Agatha Christie” cieszą się niesłabnącą popularnością i pojawienie się kolejnej z nich, zawsze sprawia radość, nie wyłączając oczywiście mojej skromnej osoby. Dlatego z wielką przyjemnością przybliżę Wam dziś w recenzji, kolejne growe dzieło sygnowane nazwiskiem wielkiej pisarki. Gra nosi tytuł Agatha Christie - Hercule Poirot: The First Cases i jest klasyczną, detektywistyczną grą przygodową autorstwa studia Blazing Griffin, wydaną dzięki Microids.
Zanim zacznę poruszać kwestię fabuły tejże przygodówki, pozwolę sobie na pewną dygresję. Otóż nie wiem czy zauważyliście, ale twórcy gier zaczynają wracać do korzeni i to dosłownie, cofając się mocno w czasie. Tak też jest w przypadku nowej gry z serii „Agatha Christie”, która, co ciekawe, podobnie jak najnowszy Sherlock od studia Frogwares, skupia się na młodości głównego bohatera, czy też powinno się napisać, prowadzącego śledztwo detektywa, na jego zawodowych początkach.
W Agatha Christie - Hercule Poirot: The First Cases bowiem przejmujemy kontrolę nad znajomym nam z poprzednich gier Herkules Poirotem, ale w tym przypadku, jest on dopiero na początku swojej oszałamiającej kariery detektywistycznej. Tak właściwie jest na razie zwykłym policjantem z Belgii, który patrolując okolicę zostaje zaczepiony przez młodą i podekscytowaną kobietę. Ta prosi g o natychmiastowe ruszenie za nią i wyjaśnienie sprawy pewnej bransoletki, która zaginęła. Elizabeth, bo tak ma na imię wspomniana niewiasta, jest służącą w domu pani Van der Bosh, przekonanej, że biżuteryjna ozdoba została skradziona. O czyn ów podejrzewa inną służącą. Sprawą oczywiście, bardzo skrupulatnie zajmuje się Poirot, który robi to tak sprawnie, że zyskuje przychylność córki pani domu, Angeline. A ponieważ po latach przyszła pani młoda jest szantażowana, ta prosi, już wtedy profesjonalnego detektywa, Herkulesa Poirota o pomoc. Ten oczywiście przyjmuje zadanie i w pewny zimowy dzień, przybywa do posiadłości Angeliny i jej narzeczonego Gideona, by uczestnicząc w przyjęciu zaręczynowym tych dwojga, jednocześnie zająć się sprawą szantażu. Wkrótce jednak dochodzi do tragedii, a sprawy mocno się komplikują. Na jaw wychodzą mniejsze czy większe grzeszki i tajemnice zebranych w posiadłości gości, z którymi, dość sprawnie, poprzez rozmowy i obserwacje, radzi sobie sławny już wtedy, detektyw Herkules Poirot.
W tym miejscu pozwolę sobie ponownie skręcić tematycznie, nieco odbiegając od fabuły, choć mocno się z nią łącząc. Otóż twórcy gry, pozwolili sobie skoncentrować się nie tylko na samym oszustwie, nie tylko na innej tragedii, do jakiej dochodzi w międzyczasie, ale także na zupełnie innych, pobocznych wątkach. Dzięki temu poruszono zagadnienia nierówności społecznej, walki klas, domagania się własnych praw czy ogólnie niesprawiedliwości. Dzięki temu fabuła tejże przygodówki nie jest płytka, a wielowątkowa i oprócz tego, że niezwykle wciąga i wartko przechodzi przez kolejnych dziewięć rozdziałów, nie skupia się tylko na jednym problemie. Czyni to grę bardziej autentyczną, nawet mimo tego, że pewne kwestie wydają się być przerysowane.
Wspomniałam, że najnowsza produkcja przygodowa z Herkules Poirotem w roli głównej to gra detektywistyczna, nie bez powodu. Otóż rozgrywka w niej skupia się na zadaniach iście skoncentrowanych na rozmowach, zdobywaniu informacji, wskazówek i poszlak i łączeniu ich w umyśle detektywa, w sposób bardzo analityczny. I znowu na myśl przychodzą gry od ukraińskiego studia Frogwares. Otóż podobnie jak w przypadku detektywa Sherlocka Holmesa, tak i tu zebrane poszlaki, spostrzeżenia, tudzież wskazówki, pojawiają się w tak zwanej „mapie umysłu”. Jest to nie tylko obraz zdolności dedukcyjnych detektywa Poirota, nie tylko zadanie przygodowe w grze, ale także coś w rodzaju notatnika, nieodzownego atrybutu gier z gatunku przygodowego.
Tak właściwie cała gra, począwszy od prologu, przez wszystkie dziewięć rozdziałów skupia się na posuwaniu fabuły do przodu, właśnie dzięki „mapie umysłu” Otóż rozmowy, jakie prowadzimy z gośćmi zebranymi w posiadłości, prowadzą do pozyskania wskazówki, która pojawia się w miejscu, w którym czekają nas postawione nam przez grę zadania. W każdym z nich przyjdzie nam łączyć zebrane dane, poznane przez detektywa informacje w sieć powiązań, poprzez przeciąganie żółtej kreski od wskazówki, do wskazówki. Efektem tego jest wyciągnięcie wniosku, interpretacja Poirota, a także możliwość kolejnego dialogu.
Zadań w grze mamy co niemiara, z czasem łączenia powiązań mocno się komplikuje, gdyż wskazówki zebrane przez detektywa są często do siebie bardzo podobne, a tok myślenia detektywa dość pokręcony, ale sama forma jest intrygująca, a dochodzenie bardzo szybko wciąga. Grając miałam poczucie, że chce wciąż więcej, co jest oczywiście zaletą tejże przygodówki. I choć „mapa umysłu” i zadania w niej nam przeznaczone, mogą sprawiać wielu z nas pewien problem, albo przynajmniej niedogodność, to twórcy nie pozostawili graczy samych sobie. Otóż istnieje w tym wypadku opcja pozostawienia sobie podpowiedzi, które pozwalają nam znacznie ułatwić zadanie. Gra, choć sama z siebie trudna nie jest, to łączenie faktów bywa często dość skomplikowane. Dlatego też dzięki pomocy, z czasem, gdy próbujemy raz, drugi czy trzeci połączyć dwie wskazówki ze sobą, gra sygnalizuje nam, poprzez migotanie wskazówek, które z nich mają być połączone. Jest to dobre rozwiązanie, bo nie wprowadza graczy w niepotrzebną frustrację.
Oprócz wspomnianego łączenia właściwym połączeń w zasobnym umyśle detektywa, ważny element rozgrywki stanowią rozmowy. Tych mamy w grze naprawdę sporo. Możemy podczas dialogów wybierać różne opcje, ale mamy też w tym wypadku kolejne wyzwanie. Podczas rozmów, by wydobyć z osoby, potencjalnie podejrzanej, cenną informację, detektyw musi działać rozważnie, właściwie dobierając kwestie dialogowe. Może być w rozmowie z daną osobą zarówno pochlebczy, albo pokorny, mówić ostrzegawczo, albo z naciskiem i wiele innych. Wszystko ma doprowadzić do tego, by podczas rozmowy ekran stawał się zielony, a nasz rozmówca złagodniał i wyjawił detektywowi swój sekret. Daje to nie tylko osiągnięcie w grze (jest ich sporo), ale także nową opcję dialogową. Czasami, nawet jak popełnimy błąd, gra każe nam tą czynności powtórzyć. Ten chwyt ma swoje plusy i minusy, bo z jednej strony nie pozwala zaprzepaścić dokonanych postępów w grze, ale z drugiej mocno upraszcza rozgrywkę.
Oprócz zadań w „mapie umysłu”, licznych rozmów, na graczy czeka także klasyczna część przygodowa, czyli eksploracja. Do zwiedzenia mamy dość sporą część, zarówno w domu w prologu, jak już w normalnej grze, w zupełnie innej posiadłości. Jest i część ogrodu. Na swej drodze, w nad wyraz liniowej rozgrywce, napotykać będziemy przedmioty, które możemy oglądać. Gra nie posiada klasycznego ekwipunku, a dana rzecz jest używana automatycznie. Podczas wędrówki możemy natknąć się na pewne smaczki, w postaci włączenie gramofonu i posłuchania sobie uroczej muzyki, czy przyjrzenia się wielkim stojącym zegarom lub roślinności. Jest to jedynie pewne urozmaicenie gry, no i kolejna okazja do zdobycia osiągnięcia.
Opisywana gra jest klasyczną przygodówką „wskaż i kliknij”, którą obsługujemy za pomocą nieodzownego atrybutu gracza przygodowego, czyli myszki. Postacią kieruje się niezwykle płynnie, nie zauważyłam jakiś związanych z tym problemów. Interfejs skupia się na na trzech oznaczeniach. „Wykrzyknik” sygnalizuje nam, że w „mapie umysłu” pojawiła się jakaś wskazówka. Litera „R” to wspomniana mapa, zaś „F” to profil każdej osoby, z jaką detektywowi przyjdzie w grze obcować.
Co do samej obsługi w „mapie umysłu”, to w tym przypadku wskazówki możemy łączyć zarówno za pomocą kursora myszy, co czasami nie jest zbyt przyjemne, bo czułość gryzonia powoduje, że cały ekran lata na lewo i prawo, i trafienie we właściwie miejsce bywa uciążliwe. Można się oczywiście do tego przyzwyczaić. Ale po co! Zadanie można sobie znacznie uprościć. Zamiast sterowania myszą, możemy bowiem użyć klawiszy strzałek, i manewrując nimi, znacznie łatwiej trafiać w odpowiednie miejsce. Cała obsługa gry odbywa się jednak za pomocą „gryzonia”, jego przycisków, głównie jednego i jest wyjątkowo intuicyjna, prosta, łatwa i przyjemna. Sama gra poprowadzi nas dzięki samouczkowi w postaci prologu, po potencjalnych zawiłościach gry. Samouczka nie da się pominąć, podobnie jak animacji, czy jak ktoś woli cut-scenek.
Skoro jesteśmy przy animacjach, to najwyższa pora przyjrzeć się otoczce graficznej, czyli temu co od razu rzuca się nam w oczy podczas zabawy, i na co wielu graczy przygodowych zwraca uwagę. Agatha Christie - Hercule Poirot: The First Cases to gra bardzo ładna graficznie, łącząca rysunkowe 2D z 3D, trochę zbaczająca w stronę gier casualowych, w których to rozmowy nie są dźwięczne, a na ekranie pojawia się obraz postaci, czy to naszego protagonisty czy też rozmówcy.
Lokacji w grze jest sporo, mają one bardzo różny charakter. Gra przyjemnie operuje światłem,, co mocno widoczne jest choćby w animacjach. Uderza jednak wspólna graficzna cecha wszystkim miejscówek jakie zwiedzamy. Otóż dalsze tło bywa często niewyraźne, rozmazane, jakby owładnięte mgłą. Ten celowy zamysł twórców może się jednym podobać, mam tego świadomość, ale mnie samej niezbyt przypadł do gustu. Jak wspomniałam powyżej, lokacji do zwiedzenia w grze mamy sporo, ale te często przedstawiają się nam tak, jakby było nie skończone. Nieźle narysowano także postaci gry, każda ma swój charakter budowany nie tylko poprzez to co mówi, ale także dzięki sposobowi bycia, obrazowanemu przez jej narysowanie.
Tu na uwagę zasługuje nie tylko Herkules Poirot, który bardzo przypomina tego z innych gier, ale przede wszystkim filmów. I choć są to jego pierwsze sprawy, możemy już zaobserwować jego charakterystyczną postawę, sposób bycia, mówienia, czyli dozę zadufania z domieszką łagodności i niezwykłej kultury osobistej. Nie tylko detektyw jest postacią dobrze w grze zbudowaną. Mamy tu zarys naprawdę ciekawych osobistości, jak choćby samej Casandry Van der Bosh, oschłej, wyniosłej i pyskatej pani domu. O postaciach gry można mówić sporo. Jedne są bardziej, drugie mniej wyraziste, ale każda z nich jest zdecydowania „jakaś”.
Klimacik rozgrywki buduje oczywiście oprawa dźwiękowa, której daję duży plusik. Na pierwszy plan wysuwa się oczywiście linia melodyczna, która towarzyszy nam w intro, idealnie pasująca do dzieł o Herkulesie Poirot. Przyznam się, że spodobała mi się tak bardzo, że zdarzyło się po zakończeniu gry jeszcze raz włączyć ją od początku, by wsłuchać się w przyjemnie dla ucha dźwięki. Nie mam nic do zarzucenie także reszcie oprawy dźwiękowej, która idealnie wpisuje się w klimacik gry kryminalno-detektywistycznej, fajnie go podkręcając.
Najnowsza gra z serii „Agatha Christie” to dzieło, różniące się w kwestii dźwiękowej z pozostałymi tytułami z tego przygodowego cyklu. Przede wszystkim tym, że nie wszystkie dialogi w grze są mówione. Część pojawia się jedynie w formie tekstu, w który, choć znalazłam w nim nieco błędów w polskiej wersji, w jakiej gra jest dostępna, to w ogólnej ocenie, wypada całkiem dobrze.
Skupiając się na kwestii dźwięków, nie sposób pominąć angielskiej wersji gry, czyli aktorów, którzy wcielają się w postaci, z jakimi mamy do czynienia w grze Agatha Christie - Hercule Poirot: The First Cases. Tu od razu Wam powiem, jest…..doskonale. To właśnie dzięki nim gra staje się bardzo wiarygodna, wciągająca, autentyczna. Bardzo, przepraszam za kolokwializm „na miejscu” jest sam detektyw Poirot, który mimo swego nieopierzenia i pierwszych spraw, już rysuje pierwsze oznaki tego, co możemy śledzić w innych grach. Jego belgijski akcent, sposób mówienia, nonszalancja w głosie, butność i pewność siebie pomieszana z niepewnością, to coś przecudownego i jakże autentycznego. Niczego nie można odmówić także pozostałym postaciom gry.
Recenzowana przez mnie część serii, jest dziełem niezależnego studia i w dużej mierze, niestety to widać. I choć Agatha Christie - Hercule Poirot: The First Cases to naprawdę świetna gra, niezwykle wciągająca i dobrze wpisująca się w styl poprzedniczek, to nie zabrakło w niej mniejszych czy większych niedociągnięć. Postanowiłam je umieścić w osobnej części mojej recenzji, bo wymagają specjalnego im przyjrzenia się.
Po pierwsze, jak już wspominałam, gra graficznie jest urocza, może nie powala i nie zachwyca, ale może się podobać. Problem w tym, że jest jakby niedokończona. Eksplorując ją dostrzegamy obszary, które są dla nas ścianą. Nie przejdziemy w lewo, w prawo, w dół czy w dowolnym dla nas kierunku, bo na danej lokacji nic już dalej nie ma, tylko czarne tło, czarna dziura. Owszem, widuje się gry w takim właśnie wykonaniu, ale czy takowa forma pasuje do przygodówki z serii Agatha Christie? Według mnie, nie bardzo.
Po drugie sposób ubierania się postaci gry. Nie bardzo pojmuje dlaczego twórcy nie zdecydowali się na przebieranie bohaterów rozgrywki, którzy wciąż, nawet po latach, chodzą ubrani w takie same stroje. Nie rozumiem, dlaczego detektyw Poirot, udając się do posiadłości, by zająć się sprawą szantażu, wiedząc, że jest czas zimowy, wybrał się tam w marynarce. Tak odziany, w cienkim stroju, i w czerwonych pantoflach, paraduje po śniegu. Hmm…..czemu tak?
Po trzecie powtarzane do znudzenia kwestie, jakie podczas, choćby dedukcji wypowiada Herkules Poirot. O ileż gra byłaby przyjemniejsza, gdyby nasz detektyw czasami mówił coś innego, a nie powtarzał tekst jak zdarta płyta.
Po czwarte straszne liniowość gry, która, pomijając kwestie zadaniowe, przechodzi się praktycznie sama. To ona narzuca nam co w danym momencie mamy zrobić. Próbując wejść w dane w drzwi, nagle słyszymy, że w tym momencie nie jest nam to potrzebne, więc zwyczajnie nie wejdziemy.
Ostatecznie po piąte i chyba najbardziej irytujące, szczególnie mnie uchybienie twórców, to brak możliwości zapisania gry w dowolnym momencie. Powtarzałam i będą powtarzać, że nie trawię przygodówek, które mają takowe ograniczenia. Automatyczny zapis nie powinien dotyczyć przygodówek, szczególnie takich, których istota są zagadki. Nie może być tak, że do danego momentu nie możemy wrócić, bo gra nie oferuje ręcznego zapisu. To zdecydowanie największy jej minus.
Seria Agatha Christie to jeden z lubianych zestawów przygodowych, które jednak zdają się być skierowane do odpowiedniego typu graczy. Gra spodoba się przede wszystkim fanom rozgrywki skupionej na dochodzeniu, na czysto detektywistycznych zagadnieniach. Jej mocną, jak i nie najmocniejszą stroną jest klimat i to że potrafi szybko zaciekawić fabularnie, niebywale wciąga i intryguje. Nie jest to także tytuł o fabule jednowymiarowej, bowiem podczas zabawy z przygodówką ta skręca w bardzo różne ścieżki. Ciekawie zbudowane postaci, mnogość dialogów, miła dla oka grafika i postać Herkulesa Poirota, która idealnie wpisuje się w to, co o nim wiemy, choćby z książek, filmów czy gier. Drobnym zgrzytem są wspomniane wyżej niedociągnięcia, które mimo wszystko nie psują satysfakcji z zabawy. Rozczarowaniem….brak zapisów. Nie mniej jednak ja bawiłam się naprawdę dobrze. Jeśli lubicie książki Agathy Christie, graliście w poprzednie gry, czy oglądaliście filmy to ten tytuł z pewnością przypadnie Wam do gustu. Sprawdźcie sami. Serdecznie polecam!
Serdecznie dziękujemy GOG.com za udostępnienie gry do recenzji
Testowaliśmy grę w wersji na komputery osobiste PC.
Spis treści:
Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu