Assassin's Creed Rogue wraz z Assassin's Creed Unity odmieniły nastawienie fanów oraz samego Ubisoftu do produkcji i wydawania kolejnych odsłon serii.
Firma zdecydowała się po niecałych czterech latach wrócić do swojej niejednoznacznie przyjętej produkcji, która po długim okresie znów zaprezentuje nam przygódy Shay Patricka Cormaca, który po raz pierwszy zagościł na konsolach Playstation 4 oraz Xbox One.
Remastered to specjalne wydanie posiadające ulepszenia graficzne oraz elementy dodatkowe, które zdecydowano się umieścić w ramach tego wydania. Czy warto w tym momencie pokusić się i sprawdzić ten tytuł oraz zawartość dostępną do niedawna jeszcze tylko na poprzedniej generacji (PlayStation 3 oraz Xbox 360)? Odpowiedź na to pytanie postaram się udzielić w poniższej recenzji, do której Was gorąco zapraszam!
Twórcy tym razem zdecydowali się zakończyć trylogię osadzoną w Stanach Zjednoczonych w zupełnie inny sposób, tym razem przełamano rodowód Kenway’ów, choć jeden z przedstawicieli tej rodziny pojawi się i będzie odgrywał stosunkowo ważną rolę w życiu naszego nowego protagonisty - Shaya Patricka Cormaca, który swoje przygody rozpoczyna od Zakonu Assassynów, wciąż się ucząc fachu oraz stając się coraz skuteczniejszym przedstawicielem tej frakcji. Jego sukcesy sprawiają, że sojusznicy wysyłają go do coraz istotniejszych zadań, aż do momentu gdy po raz pierwszy dochodzi do zwątpienia. Zaufanie ze strony liderów nie znalazł, lecz Amerykanin irlandzkiego pochodzenia coraz mocniej oddalał się od ideałów pochodzących z czasów poprzedzających nawet wielkiego Altaira (już wiemy, że wszystko zaczęło się od Ba Yeka). Wszystko “wybucha” podczas specjalnej akcji, na którą nasz protagonista i jego załoga Morrigan przybywają, kiedy to dochodzi do niewyobrażalnej katastrofy na zawsze zmieniającej stosunek do dotychczasowych Braci, włącznie z jego przyjacielem z dzieciństwa Liamem.
Tak rozpoczyna się już pełnoprawna ścieżka Templariusza, jaką po raz pierwszy będziemy mieli okazję poznać i w niej uczestniczyć podczas swojej walki o Porządek, nie tylko na morzach. To pierwszy tego typu przypadek kiedy to możemy wejść w skórę przedstawiciela drugiej strony, która również ma swoje cele, ideały oraz ścieżkę, którą zamierza realizować krok po kroku. Działania Shaya Patrika Cormaca w żadnym wypadku nie są jednoznaczne pod wieloma względami, jednakże widzimy jego odmienne postrzeganie dobra, a raczej możliwości osiągnięcia go poprzez inne niż dotychczasowe metody. Wyraźnie podkreślana jest jego wewnętrzna walka oraz podział, które dopiero w momencie zakończenia przestają mieć znaczenie, co jest w tym wypadku błędem. Dlaczego? Otóż materiały promocyjne wskazywały nam jednak na o wiele bardziej zdecydowaną postać, która powinna zgodnie z materiałami stanowić trochę mocniejszy punkt Zakonu Templariuszy. Nie da się jednak zaprzeczyć, że twórcy zdecydowali się na stworzenie odpowiednich warunków do spotkania lub usłyszenia o losach niektórych bohaterów, nie tylko z rodu Kenway’ów, których można było zobaczyć w trylogii osadzonej w Stanach Zjednoczonych.
Przeprowadzony głównym wątek ma swoje bardzo dobre momenty jak i te gorsze, jednakże mimo wszystko nie można powiedzieć, że mamy do czynienia z czymś odstającym od serii.
Assassin's Creed Rogue Remastered prezentuje nam dosyć krótką opowieść o wydarzeniach, które odmieniły sposób postrzegania przedstawiciela Assassynów zupełnie inaczej starającego się osiągnąć ostateczny wspólny cel. Od pewnego momentu zaczynamy odczuwać to samo co Shay, jednakże osobiście miałem wrażenie, że czysto personalnie zwyczajnie zabrakło tutaj odpowiedniej wagi, dla której zmiana mogłaby po części uzyskać elementy powiązane na przykład z nienawiścią i wolniejszym odkrywaniem ideałów. Z resztą te ze strony Templariuszy nie zostały odpowiednio dobrze zarysowane, przez co odwieczny konflikt teoretycznie sprowadza się tylko do jednej rzeczy. Cormac został nieźle rozpisany, a jego przygody poznajemy z ciekawością, ponieważ jego prywatne cele często ustępują tym stawianym przez jego byłych oraz obecnych braci. Cała sytuacja przybliża go coraz bardziej do nowej frakcji, przy okazji ukazując nam jak ciężkie są dla niego starcia z byłymi sojusznikami i jak wiele go kosztują. Rozdarcie zostało nieźle osadzone, choć zakończenie było w moim przypadku mało satysfakcjonujące, stanowiąc jedynie coś niezłego dla osób nadrabiających serię. Jako łącznik pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Francją, Rogue, okazuje się efektowniejsze.
Ubisoft w kwestii wątków przyszłości niestety nie poszedł w jakiś oryginalnym kierunku, w związku z czym zdecydowano się wykorzystać absolutnie wszystkie elementy z Assassin’s Creed IV Black Flag, dlatego też ciężko traktować to pozytywnie, bo największą zaletą jest skuteczne przerzucanie nas w odpowiednich momentach do różnych miejscówek, nie tylko na terenie, który za kilka lat stanie się Stanami Zjednoczonymi.
Rozgrywka/Mechaniki/Systemy
Assassin's Creed Rogue Remastered to najbardziej napakowana zawartością rozgrywki, trybów oraz mechanik, które zdecydowano się umieścić w ramach odsłon wychodzących na poprzednią generację konsol. Wydawać by się mogło, że wspomniany Black Flag dostarczył sporo elementów do zabawy, lecz w tym przypadku otrzymaliśmy jeszcze więcej, nawet pomimo tego, że generalnie rzecz ujmując rozgrywkę średnio kończy się dwa razy szybciej aniżeli w przypadku przygód Edwarda Kenwaya.
Jak na Assassin’s Creed przystało zabawa polega na spędzaniu czasu na skradaniu się, walce, poruszaniu się parkourem oraz wypełnianiu różnorodnych zadań, od głównych po wiele pobocznych i znajdziek, które można odnaleźć na naprawdę sporym obszarze. Stany Zjednoczone w serii stoją również walkami morskimi, które w tym wypadku otrzymały trochę inną zawartość, lecz zasadnicza zabawa wciąż jest bardzo dobra i potrafi sprawić sporo satysfakcji po długiej i ciężkiej walce z potężniejszymi czy większymi statkami. Nie wspominając o starciach bezpośrednich na pokładzie swoim oraz wrogim.
Lądowa część rozgrywki nie różni się względem czwartej części, w związku z czym zapożyczono masę mechanik, które po prostu przeniesiono tutaj w niezmienionej formie. Niestety sterowanie Shayem Patrikiem Cormackiem jest identyczne do Edwarda Kenwaya, dlatego dostrzegamy detale i spory nacisk na zastosowanie bomb i ich przenośnej wyrzutni pozwalającej nam na szybkie zwalczanie przeciwników. W tym wypadku także rozszerzono istotę gazu usypiającego oraz nowości w postaci fajerwerków, które pozwolą nam skutecznie przeciwstawiać się łowcom nasłanym właśnie na nas. Ten ostatni system jest w moim mniemaniu największym zawodem, gdyż zamiast stawiania Anglików przeciw nam można by postawić właśnie na skrytych w mroku i otoczeniu Assassynów. Szczególnie z uwagi na występowanie band gangsterów, których eliminowanie musi odbywać się poprzez zrealizowanie poszczególnych punktów (wyeliminowanie szefa, zniszczenie zasobów gazu i prochu oraz zdjęcie flagi). Można było wykorzystać te elementy do przemianowania charakteru rozgrywki na bardziej skoncentrowany na polowaniu oraz utrzymywaniu koncentracji nad otaczającymi nas przeciwnikami, czekającymi w ukryciu na nasz błąd.
Bługarski zespół Ubisoftu zdecydował się zmienić balans surowców, który moim zdaniem spisywał się nieco gorzej niż w wypadku poprzedniej części serii. Niestety w tym wypadku Cormac posiada mnóstwo pieniędzy, których nie może zbytnio wydawać, ponieważ przez cały czas brakuje mu surowców na rozbudowę Morrigan czy odnowienie pewnych budynków, które tak jak chociażby w
trylogii Ezio pozwalały nas uzyskać stały, dodatkowy zysk. Problem polega na tym, że inwestycje oraz rzeczy do kupienia są zbyt tanie, a zysk z obrabowanych statków niższy, co wymusza na nas dłuższe spędzanie czasu na morzu podczas walk z wieloma mocnymi statkami. Nie można jednak nie docenić innych starań studia, które zdecydowało się na wprowadzenie swoich własnych mechanik, z których chociażby warte odnotowania jest zadawanie obrażeń podczas zbyt długich sesji w lodowatej wodzie.
Nowa wersja
Remastered to nie tylko podstawa, plus dodatkowe elementy dostępne w okolicach premiery, to także dodatkowa zawartość nawiązująca nawet do najnowszej części gry. Lodowaty klimat oraz ubiór Ba Yeka z pewnością sprawią graczom sporo satysfakcji oraz zabawy z biegania w takim ubiorze po zmrożonych Stanach.
Niewątpliwie
Assassin's Creed Rogue Remastered to produkcja głęboka pod wieloma względami, jednakże często jej zawartość nie jest przez nas używana, w związku z czym wielka swoboda nie musi być przez nas wykorzystywana. Brakuje przeciwników, do których musielibyśmy podchodzić indywidualnie posługując się odpowiednimi narzędziami eliminacji lub odciągania uwagi. Nie można zapomnieć również o tym, że większość mechanik pochodzi z Black Flag, a co za tym idzie wiele rzeczy można obecnie uznać za drewniane czy sztywne w porównaniu do obecnych hitów, które wykorzystują całą moc obliczeniową nie tylko pod grafikę. Wspinanie się i poruszanie się nie pozwoli nam na wykonywanie tak efektownych akcji jak w Unity, Syndicate czy
Origins, co wiąże się także z poprzednim systemem walki oraz wieloma detalami razem sprawiającymi, że najzwyczajniej po czterech latach PlayStation 4 oraz Xbox One pozwalają nam na doświadczenie jeszcze przyjemniejszej zabawy.
Oprawa audio - wizualna
Ubisoft przenosząc swoją grę na nowsze platformy zdecydował się nie tylko na ogólne podniesienie jakości tekstur czy płynności i stabilności, ale zadbał również o położenie odpowiedniego nacisku na najbardziej efektywne i efektowne akcenty pokroju oświetlenia, a co za tym idzie wykorzystania takich technologii jak HDR.
Remastered oferuje usprawnienia w każdym aspekcie oprawy graficznej, sprawiając, że mamy do czynienia z naprawdę ładnie prezentującą się grą. Często porzucałem pęd wykonywania kolejnych znajdziek oraz realizowania i zaliczania nowych zadań fabularnych na rzecz spokojnego przemieszczania się oraz podziwiania widoków sprawiających, że czteroletni tytuł z poprzedniej generacji prezentuje się o niebo lepiej. Wykonano mnóstwo pracy w celu dostarczenia jeszcze bardziej szczegółowych tekstur, ulepszonych projektów postaci, budynków, przedmiotów, które wykorzystują doświadczenie sprawiające, że takie Unity odstaje w kwestii włosów sprawiających twórcom wielu gier, na początku obecnej generacji sporo problemów.
Oświetlenie oraz odbicia zostały całkowicie przeprojektowane dzięki czemu mogą być spokojnie uznane za jeden z najmocniejszych elementów
Assassin's Creed Rogue Remastered, zachwycając nie tylko możliwościami HDR-u, ale także i bez niego sprawiając, że ogląd jest doskonały o czym miałem okazję się przekonać na swoim Playstation 4.
Nawet na podstawowej wersji konsoli wszystko działało piekielnie płynnie oraz stabilnie, dzięki czemu nawet największe nagromadzenie efektów oraz działań nie sprawi, że utracimy satysfakcję z wykonywania wielu akcji. Niestety jak ogólnie w serii, ścieżka dźwiękowa skomponowana dla tego tytułu okazała się zawodem, z wyjątkiem motywu w menu, który został nieźle rozbity na części i poskładany na nowo uzyskując efektowny i świeży efekt końcowy.
Odnowienie tego tytułu było ryzykownym ruchem ze strony Ubisoftu, który odświeżył masę elementów z dosyć chłodno przyjętej części, która nigdy nie miała okazji przebić się przez nowocześniejsze technologicznie Unity. To jak wyszło zremasterowane wydanie moim zdaniem zmienia ten stan rzeczy i dostarcza nam starszą rozgrywkę w znakomicie wykonanej oprawie wizualnej, dzięki czemu można zdumieć się pięknem tej części Stanów Zjednoczonych. Shay Patrick Cormac niestety nie zapisze się w pamięci graczy, lecz jako przekaźnik pomiędzy generacjami jak i cyklami historii, spisał się bardzo dobrze.
Rogue Remastered doczekał się znakomitej oprawy graficznej udowadniając, że można znakomicie wykorzystać takie rozwiązanie do zaserwowania produkcji prezentującej się bardzo, bardzo dobrze i wzbogaconej o atrakcyjną cenę wynoszącą jedynie 120 złotych (w dniu premiery).
Czy fani serii mają powody aby powrócić do tego tytułu? Ze względów fabularnych i tak i nie, z jednej strony mamy niezłe połączenie fabularne, z drugiej jednak po takim czasie gracze mogą już nie czuć takiego zadowolenia ze spotkania starych przyjaciół. Można i tak! Chyba będzie najlepiej potraktować ten tytuł jako poczekalnie na kolejną odsłonę cyklu, która prawdopodobnie pojawi się dopiero w 2019 roku, wciąż owianą wielką tajemnicą. Twórcy wykonali bardzo dużo pracy w nadanie kilkuletniej grze znacznie wyższego poziomu sprawiając, że zdecydowanie można być zdumionym sporym wkładem i sercem włożonym w taki poboczny dla serii projekt. Sam po przejściu gry poczułem sporą satysfakcję i zdecydowałbym się wybrać do Paryża z czasów rewolucji francuskiej… ;)
Bardzo dziękujemy firmie Ubisoft za udostępnienie kopii recenzenckiej gry.
Super sprawa i przypuszczam, że super gra. Czeka na mnie w bibliotece na złożenie nowego kompa :)