Wampiry to istoty, które od lat fascynują twórców, niezależnie od gatunku. Pojawią się w literaturze, filmach, serialach, ale także w grach przygodowych. Jedną z najbardziej znanych istot nocy jest oczywiście hrabia Drakula, wampir żyjący od pokoleń, którego postać powstała na kartach słynnej powieści irlandzkiego pisarza, Brama Stokera, a później przeniesiona została do licznych filmowych dzieł, a także znanej przygodowej serii, o wspólnym tytule Drakula.
Wampiry straszą, ale starają się także wprowadzać do rozgrywki nieco humoru, co mogliśmy odczuć na własnej skórze w grze A Vampyre Story, a o której kontynuacji wspomina się od jakiegoś czasu. W tym przypadku niczego nie możemy być pewni, więc miłośnicy wampirów w wersji na wesoło szukać muszą innych gier w podobnym klimacie. Dla tych, którzy poszukują zabawnej, klasycznej i niezbyt długiej przygodówki o wampirach, na jedno popołudnie, mam dobrą wiadomość. Na Steam od połowy lutego dostępna jest gierka o tytule Champy the Useless Vampire, w której wspomniany Drakula się pojawia, ale głównym bohaterem nie jest on, a jego "bezużyteczny" wnuk, imieniem Champy.
Historia, którą twórcy, a jest to niewielki zespół studia True Ascension, zechcieli opowiedzieć w Champy the Useless Vampire rozpoczyna się w Transylwanii, gdzie żyje hrabia Drakula, niegdyś potężny wampir, władający światem nocnych istot od pokoleń, a teraz tracący swoją moc. Święty Graal, z którego czerpał nadprzyrodzoną siłę gdzieś przepadł. Drakula traci animusz, a co najgorsza nieśmiertelność. Czas hrabiego wampirów, pana na zamku w Transylwanii dobiega końca. A chcący przejąć jego miejsce krwiopijcy już wietrzą okazję, by zająć jego miejsce.
Co najgorsze nie może liczyć na godnych zaufania krewnych, bo część ich została złapana przez łowców wampirów. Właściwie jedynym potomkiem Drakuli, który jeszcze ma szansę go uratować jest jego wnuk, bezużyteczny, i pozbawiony większości mocy Champy. Jedyną zdolnością wnuczka Drakuli jest przemiana w nietoperza. Wygnany potomek, który obecnie przebywa w Paryżu, zostaje więc wezwany do Transylwanii, by ratować swego dziadka, a przy okazji odkupić winy.
Opisywany przeze mnie przygodowy projekt to klasyka rozgrywki określanej jako „wskaż i kliknij”. Wcielamy się w postać wampira, którym kierujemy za pomocą myszy, jednego jej kliknięcia. Obsługa gry jest bardzo prosta, więc z rozgrywką poradzi sobie także nie oswojony z grami początkujący gracz.
Interfejs tej króciutkiej, zabawnej i lekkiej przygodówki został maksymalnie uproszczony. Ikona to po prostu kreska, która wskazuje nam dany, interaktywny przedmiot, osobę lub lokację. Rzeczy do zebrania podczas całej rozgrywki jest trochę, a każdy przedmiot trafia do ekwipunku, typowego dla przygodówki. Żeby wyświetlić przedmioty używamy lewy przycisk myszki. To co mamy w inwentarzu można ze sobą łączyć, klikając jednym przedmiotem na drugim, czyli też klasycznie.
Inaczej wygląda natomiast sposób oglądania danej rzeczy. Wprawdzie jest to dość typowa ikona „lupy”, ale w tym przypadku przeciągamy i upuszczamy przedmiot na nietoperza znajdującego się w trumnie, by zobaczyć jaki to przedmiot, a także dowiedzieć się co o nim ma do powiedzenia nasz Champy.
Twórcy wbudowali w rozgrywkę możliwość podświetlania interaktywnych przedmiotów, ale i ta czynność przedstawia się nieco inaczej. Aby oznaczyć hotspoty musimy kliknąć i przytrzymać ekran. Wtedy przed naszymi oczami pojawi się kształt nietoperza wskazujący nam wszystkie ważne w grze miejsca, dostępne drogi w kolacjach, interaktywne miejscówki i tym podobne.
Champy the Useless Vampire nie jest trudną przygodówkę. Dla przygodowego wyjadacza, jak ja, nawet bardzo łatwą, więc płynną w rozgrywce, która nie powoduje przestojów. I choć trudność rozrywki nie jest wygórowana, deweloperzy zdecydowali się wbudować w nią system podpowiedzi. Kliknąwszy w menu na ikonę ludzika ze znakami zapytanie, otrzymamy dwustopniowy system podpowiedzi. Gra zachęca zatem do poznania swojej historii również początkujących, tak zwanych, przepraszam za kolokwializm, „niedzielnych graczy”. Podpowiedzi nie są niczym obowiązkowym, nie musimy z nich korzystać, ale osoby, które rozpoczynają dopiero przygodę z graniem, mogę czuć, że nie są pozostawieni sami sobie, i mogę liczyć na pomoc, gdy w jakimś momencie się zastopują, czy utkną w rozgrywce.
Klasyka recenzowanego tytułu to także zagadki. Tych logicznych w grze znajdziemy kilka, i są one dość proste, zważywszy, że na podpowiedź można liczyć w każdej chwili. Większość zabawy skupia się jednak na zagadkach przedmiotowych, polegających na zbieraniu i używaniu przedmiotów, albo wcześniejszego ich łączenia, a następnie wykorzystania we właściwym miejscu, albo na odpowiedniej osobie. W takim przygodowym trybie toczy się fabuła, która wspierana jest oczywiście dialogami. Rozmowa z tą czy inną osobą, a jest ich w grze sporo, popycha naszą grę do przodu, i pozwala się dowiedzieć więcej nie tylko o postaciach, ale i o fabule.
W tak krótkiej, i rzekłabym skondensowanej grze mamy do czynienia z wieloma barwnymi postaciami, począwszy od naszego mało utalentowanego, ale pomysłowego wampira, przez jego dziadka Drakulę, wiernego lokaja Franko, łowców wampirów, zakochanego w aktorce Andrew, kochającego łowić ryby listonosza, po pracownicę firmy przewozowej z jej dwuosobową, męską bandą, na sprzedawcy kiełbasek, krawcowej i właścicielu muzeum kończąc.
Sporym atutem Champy the Useless Vampire jest nienachalny, przyjemny w odbiorze humor i dobra oprawa, zarówno dźwiękowa, jak i pełny angielski dubbing. Mimo tego, że jest to przygodowy twór niezależnego dewelopera, twórcy pokusili się o dialogi mówione, co mnie niezwykle cieszy. Jakoś nie przepadam za pozbawionymi głosu przygodówkami, w których towarzyszy nam jedynie tekst pisany.
Przyznam się, że pierwszym co przyciągnęło mnie do gry, na co zwróciłam uwagę przeglądając jej zapowiedź na Steam, była oczywiście grafika. Ja zwyczajnie uwielbiam ręcznie rysowane przygodówki 2D. Uważam, że taki styl graficzny pasuje do tego gatunku i najbardziej oddaje jego niepowtarzalny, fabularny klimat. Doceniam także zdolności rysowników i wkład włożony w pracę poświęconą takiemu malowanemu projektowi.
Champy the Useless Vampire jest graficznie urocza, kolorowa, pogodna, pełna wyrazu i różnorodna. Choć lokacji w grze, z racji na jej długość, a właściwie krótkość, nie jest za wiele, to każda z nich potrafi nieść graczowi wizualną radość.
Miłośnicy przygodówek wiedzą doskonale, że zagrać w polską wersję językową, szczególnie w grze niezależnej to jak znaleźć igłę w stogu siana. Trudne, i raczej sporadyczne. Więc jeśli na growym rynku pojawiają się gierki, których twórcy wśród lokalizacji językowych znajdą miejsce także na język polski, to warto to pochwalić, albo przynajmniej mieć to na uwadze.
Takim przygodowym projektem po polsku, z kinowym spolszczeniem, czyli z polskimi napisami, jest opisywana przez mnie gra. Nie była ona dostępna z polskimi napisami od początku, od razu po premierze. Rodzima wersja pojawiła się miesiąc po debiucie owej przygodówki. Gdy otrzymałam ją do recenzji, polska wersja była dopiero zapowiadana, czego świadectwem jest poradnik, który stworzony został w oparciu jeszcze o angielską lokalizację językową. Po małych problemach natury technicznej, które ujawniły brak polskich znaków w tekście, pojawiła się aktualizacja, którą deweloperzy szybko do gry wprowadzili, obecnie nie ma z nią najmniejszych problemów.
Wprawdzie nie jest to jakieś wybitne spolszczenie, a kilka kwestii dialogowych mogłoby by brzmieć lepiej, to ostatecznie doceniam wkład autorów gry i chęć jej polonizacji. Polska wersja przełoży się zapewne na chęć zakupu gierki przez tych graczy, dla których granie po angielsku nie jest dobrym pomysłem. No i co tu kryć. Milej jest grać w przygodówkę w ojczystym języku. I mam nadzieję, że nie jest to jedynie moje zdanie.
Champy the Useless Vampire to króciutka rozgrywka. Przejście jej, jeśli bardzo się postaramy i wykonywać będziemy jedynie niezbędne czynności to zaledwie koło jednej godziny. Brakuje w niej możliwości rozwinięcia się fabuły, dodatkowych jej rozdziałów, po prostu przyzwoitej długości. Godzinka to jednak za mało, szczególnie jeśli gra się przyjemnie, a opowieść cieszy nie tylko rozgrywką, ale i raduje oko ładną grafiką.
Powtarzać będę, i zrobię to również w tej recenzji, że w grach przygodowych brak mi najczęściej ręcznego zapisu. Wprawdzie w przypadku opisywanego tytułu, z racji na długość, a raczej na jej krótkość, ręczne savy nie są aż tak niezbędne, to jednak możliwość zapisywania zabawy w dowolnym momencie, zawsze jest przeze mnie mile widziana.
W ogromie niezależnych, tworzonych zwykle przez niewielkie studia, gier przygodowych, często trudno się odnaleźć. Twórcy do zakupu swojego dzieła muszą graczy jakoś przekonać, a liczenie na wielkie przychody z jego sprzedaży, często pozostają jedynie w sferze marzeń. Nie łatwo jest także samych graczom odnaleźć perełkę w morzu tandety, która od jakiegoś czasu zalewa Steama. Zwyczajnie nie jest łatwo przebić się na wymagającym, i rozbudowanym już do granic możliwości growym rynku, bo już niemal każdy może stworzyć grę. Ale nie każdy godną polecenia.
Są jednak w tej zbieraninie projekty, na które należy zwrócić uwagę, szczególnie jak lubi się "wampirzy" klimat, kocha ręcznie malowane przygodówki, ceni humor i klasyczną rozrywkę. Jedną z nich jest opisywana w tej recenzji gierka Champy the Useless Vampire, która zawiera wszystkie wyżej wymienione cechy. Jest klasycznie przygodowa, sterowana myszą, pozbawione elementów zręcznościowych i czasówek. Ma kilka zagadek logicznych, i szereg typowych zadań przedmiotowych.
Twórcy pozwali nam wcielić się w wnuka słynnego wampira, nie strasząc jednak, a zapewniając nie wulgarnie narzucający się, ale wyważony humor sytuacyjny. Wszystko okraszone zostało ręcznie rysowaną grafiką 2D, która nadaje grze klimaciku, jaki zapewne nie tylko ja kocham w tym gatunku. Na dokładkę, choć jest to tytuł niezależny i niewielki, oferuje już także polską wersję językową, co jest jej niewątpliwym plusem, i raczej niecodziennym zjawiskiem.
Champy the Useless Vampire to tytuł na jedno popołudnie, więc doskonała okazja na rozluźnienie się, choćby po pracy, szkole, czy innych stresujących zajęciach. I choć nie zabawimy w nim zbyt długo, to podróż ratunkowa z wnukiem Drakuli sprawić nam może wiele przyjemności, nie tylko natury emocjonalnej (czytaj humor i klimacik) ale także wizualnej. Gra jest zwyczajnie urocza graficznie i odpowiednia dla każdego gracza, nawet początkującego.
Jeśli lubicie klasykę typu point-and-click, i pragniecie spędzić miłe popołudnie, czy też wieczór z przygodami nietypowego wampira, albo szukacie lekkiej i niezbyt wymagającej przygodówki, które nie zatrzyma Was na wiele godzin przy zagadkach, tylko toczyć się będzie płynnie, aż do swojego finału, to Champy the Useless Vampire jest przygodówką dla Was. Warto dać jej szansę! Serdecznie polecam!
Bardzo dziękujemy twórcom gry, studiu True Ascension za udostępnienie gry do recenzji.
Graliśmy w wersję na komputery osobiste na PC (Steam).
Spis treści:
Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu