Za pierwszym razem wydawało mi się, że
Deep Sky Derelicts to w dużej mierze kopią rozwiązań z bardzo udanego Darkest Dungeon, tymczasem pełna wersja gry uzmysłowiła mi, że mocno się myliłem a ekipa Snowhound wykonała kawał niezłej roboty dostarczając graczom sporo własnych rozwiązań, jedynie bazujących na znanych nam systemach czy mechanikach.
W poniższej recenzji postaramy się Wam opisać czym jest ten tytuł oraz dlaczego warto i dlaczego nie warto zdecydować zakupić tę grę. Pragniemy Was zaprosić do poniższego tekstu, który powstał z udziałem wydawcy - 1C Publishing, które dostarczyło nam kopię recenzencką.
Wszechświat nie potrzebuje bohaterów?
W przeciwieństwie do wielu historii
Deep Sky Derelicts nie daje nam możliwości wcielenia się w zbawiciela wszechświata czy w herosa starającego się wszystkich uratować. W przypadku tego tytułu mamy okazję do zapoznania się z opowieścią o przedstawicielcu grupki najemników, którzy z początku zajmują się odnajdywaniem danych, mogących nas doprowadzić dalej do zrealizowanie pewnego celu. Jako nagrodę wystawiono nam pewnego typu obywatelstwo, za którym pójdzie wielki awans społeczny. W ten sposób rozpoczynamy pierwszy wyjazd, z którym wiązać się będzie oczywiście początek wielkiej historii.
Tło fabularne stanowi podstawę mającą nas naprowadzić na najważniejszy element czyli na rozgrywkę. Niestety poza zadaniami głównymi i pobocznymi nie uświadczymy jakiś większych ilości historii, ponieważ w chwili obecnej pozostawianie notatek w ramach świata przedstawionego to standard, do którego można było się przyzwyczaić i czego nie można uznać za jakikolwiek plus.
Teoretycznie wszystko zostało wykonane poprawnie, jednakże nie może być tak, że przez długi czas jedynymi ciekawymi “zagraniami” są tak naprawdę małostkowe zadania oraz zlecenia. Główny wątek przez długi czas pozostaje w takim samym miejscu, powodując jedynie coraz mocniejszy zawód z (nie)wykonanej pracy w tym względzie. Szkoda, że historii było naprawdę tyle co kot napłakał, a my przez długi czas zajmowaliśmy się “pierdołami” będąc pozbawionymi postępu z poziomu opowieści. Być może zabrakło pomysłu, a być może wyczucia i umiejętności.
Zaczekaj chwilę, muszę wybrać odpowiednią kartę!
Rozgrywka jedynie z pozoru graficznie przypomina Darkest Dungeon, starając się raczej postawić na zupełnie inne aspekty, włącznie z systemem kart teoretycznie dostarczającym nam sporo narzędzi do wykorzystania m.in. w trakcie walki. Rozpocznijmy jednak od…
Snowhound z Finlandii niestety rozpoczęło swoją produkcję od wrzucenia gracza bardzo szybko do zabawy nie tłumacząc podstaw oraz dostarczając wskazówki, które tak naprawdę mogłyby pasować do każdej gry, jednocześnie nie przedstawiając żadnych konkretnych informacji lub będąc wyraźnie spóźnionym ciągiem. Na koniec w tej dziedzinie należy także zwrócić uwagę na to, że długi czas rozgrywki powoduje także niezrozumienie na wielu polach, sprawiając że sami musimy odkrywać co i jak należy robić.
Rozgrywka składa się nie tylko z zarządzania zdobytymi surowcami w ramach huba ze sklepami i miejscami zdobycia np. zleceń, ale także umożliwia graczom przeniesienie się do wraków statków oraz innego typu miejsc, gdzie czeka na nas nie tylko główny cel, ale także masa zadań, zagrożeń, pułapek oraz przeciwników jedynie czyhających na złapanie nas w pułapkę. Tego typu “atrakcji” jest naprawdę sporo, a my musimy cały czas odpowiednio kalkulować oraz taktycznie podejmować decyzje, by mądrze i przede wszystkim skutecznie radzić sobie z zadaniami.
Deep Sky Derelicts z początku mocno mnie od siebie odrzuciło, dopiero z czasem przekształcając się w zgrabnie wciągającą zabawę, z czasem się rozkręcającą. Niestety może się okazać, że początkowe tempo wraz z brakiem samouczka jako takiego spowoduje, że to ryzykowne podejścia nie umożliwi nam satysfakcjonującego przebiegu, przekształcając się na chęć przeskakiwania pomiędzy kolejnymi etapami. Zamiast gwarantować lepsze nagrody i napięcie, to oferuje się nam zbędne powroty oraz lekką frustrację.
Szkoda, że nie udało się lepiej zbalansować tempa wraz z odpowiednim tłumaczeniem tego co należy robić i jak sobie skuteczniej radzić w rozgrywce.
Gra Snowhound pierwotnie wydawała się chcieć wykorzystać pomysł jednego fenomenu, ale wraz z kolejnymi godzinami przekonujemy się, że mamy do czynienia raczej z mniej rozbudowaną inspiracją, której brakuje niestety odpowiednio dużo jakości, aby móc w pełni pokazać klasę i właściwy styl.
Komiksowy styl
Snowhound zdecydowało się postawić na komiksowy styl za pomocą którego udało się deweloperom uzyskać świetny efekt. Wiele elementów zostało wykonanych z należytym pietyzmem, choć niestety całość nie jest tak dobra jak zasadniczo powinna. Teoretycznie oprawa wizualna prezentuje się bardzo atrakcyjnie, jednakże przy bliższym się jej przyjrzeniu dostrzeżemy taką sobie szczegółowość, odstającą od efektownych postaci i ich projektu. Zwrócić uwagę można na dodatkowe, poboczne efekty składające się razem na solidny wrażenie przy okazji ataków czy obrony. Niestety jeżeli zwrócimy uwagę na całość gry to okazuje się, że kreatywnych pomysłów starczyło jedynie na kilka rzeczy. Poza nimi cała reszta okazuje się zwyczajnie przeciętna. Szkoda, że elementy cząsteczkowe, oświetlenie czy cienie niestety nie zostały wykorzystane w należyty sposób.
Interfejs Deep Sky Derelicts teoretycznie został świetnie zgrany z klimatem oraz ogólną architekturą i stylistyką obiektów, jednakże jego wygląd nie posiada jakiś większych, jakościowych doświadczeń, minusem w tym wypadku nie jest o tyle grafika, ale interaktywność. Otóż problem jest taki, że pomiędzy elementami graficznymi, a polami kliknięć czy najeżdżania myszką widać wyraźne różnice sprawiające, że możemy utracić akcję czy turę na błędach nie wynikających z naszej strony. O błyskawicznie podskakującej frustracji nie muszą nikogo zapewniać.
Udźwiękowienie to jeden z tych elementów świata science-fiction, który nie tylko nie ulega zmianie, ale także pojawia się w bardzo podobnej formie w kolejnych produkcjach. Tak też było w tym wypadku, ponieważ w zasadzie nie usłyszymy tu żadnej rewelacji, ani większych odstępstw od wspomnianej sytuacji. Solidnie wypadła muzyka dostarczająca graczom odpowiedniej atmosfery, jednocześnie nie mając do czynienia z czymś spektakularnym czy wypełnionym efektownością.
Deep Sky Derelicts wraz z kolejnymi godzinami coraz mocniej przypomina komiks sprawiając, że świeżość tego rozwiązania ma podobne podstawy co Fury Unleashed, ale w tym wypadku zdecydowano się wprowadzić innego typu rozwiązania, które posiadają swoją wyrazistość oraz efektowne i skuteczne działanie, przy okazji sprawiając, że wszystko jest dla nas jasne.
Podsumowanie recenzji Deep Sky Derelicts - W kosmosie nie jest aż tak fajnie….
Porównania do Darkest Dungeon pojawiające się w mojej głowie bardzo szybko przepadły w trakcie rozgrywki w
Deep Sky Derelicts. Obawiałem się, że będę się zmagał z grą stanowiącą kopię popularnego poprzednika, jednakże praktyka pozytywnie zweryfikowała ten fakt. Pomimo tego, że nie jest to taki sam poziom co wspomniana produkcja Red Hook Studios, to mimo wszystko bawiłem się naprawdę dobrze nie tylko podczas poszukiwania koordynatów kolejnych stacji.
Szkoda, że od początku zostajemy rzuceni w próżnię przy okazji słabych rozwiązań, mechanik z samouczka, które nie potrafią zagwarantować graczom odpowiednich emocji. Żałuję, że poziom trudności jest w tym wypadku powodem do frustracji, a nie ekscytacji z tego co nas czeka w kolejnych pokojach pełnych niebezpieczeństw.
Dziękujemy Snowhound oraz 1C Publishing za udostępnienie kopii recenzenckiej gry!
Testowaliśmy wersję na komputery osobiste (Steam).