Przyznam racje, że ciekawa :)
Eselmir and the Five Magical Gifts, to żywy przykład na to, że przygodówkom niezależnym należy dać szansę, nawet gdy z początku sprawiają wiele problemów i wystawiają naszą cierpliwość na próbę. Gdy już przebrniemy przed problemy techniczne, z jakimi w tym wypadku się zatknęłam, okazuje się, że tytuł ma do zaoferowanie bardzo wiele i są to głównie pozytywne odczucia i choć gra posiada elementy, za którymi w gatunku adventure ja osobiście nie przepadam, to jest to niewątpliwie jeden z wartościowszych projektów na rynku gier nie komercyjnych, tworzonych przez tak zwanych zapaleńców. Dzięki uprzejmości twórców, czyli studia Stelex Software miałam niekłamaną przyjemność zagrać w Eselmir and the Five Magical Gifts, a co o niej myślę, postaram się przybliżyć w owym tekście.
Istnieje kilka charakterystycznym elementów, którymi wyróżniają się klasyczne przygodówki. Są to przypisana temu gatunkowi mechanika gry, sterowanie, mnogość zagadek, zarówno przedmiotowych, jak i logicznych, eksploracja, dialogi, które prowadzimy, nie tylko by posunąć akcję do przodu, ale także by poszerzyć wiedzę na temat bohaterów, miejsc, czy sytuacji, z którymi mamy do czynienia i oczywiście fabuła, która akurat w tym gatunku ma szerokie pole do popisu, a twórcom daje możliwość rozwinięcia skrzydeł wyobraźni. Wszystko to składa się na klasyczną przygodówkę, którą tak wielu fanów tej rozgrywki wideo ukochało nad życie. I właśnie ta klasyczność ma szansę przyciągnąć graczy, bo jest jedną z wielu zalet, które udało mi się wypunktować w tej produkcji. Jeśli lubicie tradycyjne historie, magię, nieco tajemniczości, nie boicie się wyzwań umysłowych i cenicie sobie ręcznie rysowaną grafikę, to Eselmir and the Five Magical Gifts jest zdecydowanie grą dla Was.
Żeby lepiej zrozumieć o co tak właściwie chodzi w fabule owej gry, trzeba się odnieść do tego na jakim tekście wzorowali się autorzy Eselmira. Otóż tytuł powstał na bazie trylogii fantasy, powieści Pirin, napisanej przez obiecującego autora o nazwisku Sebastiano B. Brocchi. Ja wprawdzie nie miałam przyjemności bliżej przyjrzeć się owej prozie, ale grając wyraźnie można odczuć jak blisko growemu odpowiednikowi do książek. Wielokrotnie bowiem twórcy nawiązują do prozy, rozszerzając historię głównego bohatera o wątki poboczne, w tym opowiadania o bogach i boginiach, smokach, dawnych królach i tym podobnych. Również to co widzimy na ekranie, czyli warstwa graficzna odwołuje się do rysunków zawartych we wspomnianej książce, podkreślając współistnienie gry z literaturą, które nie jest rzadkością.
Zarówno książka, jak i opisywana przeze mnie gra opowiada historię tytułowego Eselmira, kapłana, który swoje życie, dotknięte przez tragedię, śmierć ukochanej, poświęcił służeniu współczesnym bóstwom. Pewnej nocy nawiedza go jedna z takich bogiń, która zleca mu zadanie odnalezienia pięciu magicznych artefaktów, które kiedyś były w posiadaniu zmarłego przed wiekami króla Theosona, przodka Eselmira. Zadanie wcale nie jest takie proste, bo po pierwsze nie wiadomo gdzie zmarły jest pochowany, w jakich częściach świata poukrywane są jego dary, a i w między czasie nasz protagonista musi zająć się zadaniami pobocznymi, w tym rozwikłaniem zagadkowej śmierci wybranki jego serca, Jeselion, która podobno została otruta, odnaleźć porwane dziecko obecnego króla, odszukać zaginione części kronik jego rodziców, a także wziąć udział w wojnie.
Historia, którą pragnie nam przekazać szwajcarskie studio jest niezwykle ciekawa, wielobarwna, posiada wiele zwrotów akcji, a z początku zdawałoby się mało spójne fakty łączą się, tworząc nader ciekawą opowieść.
Klasyka wyziera z każdego kąta tego tradycyjnego point & clicka, którego obsługujemy jedynie za pomocą myszy. Każdą czynność, którą przyjdzie nam wykonać Eselmirem dokonujemy za pomocą jednego kliknięcia myszki, oglądając przedmioty, interaktywne miejsca, ludzi i wszelakie dziwne zwierzęta, których w tej grze, osadzonej w środowisku fantasy, nie brakuje. Tradycyjnie prezentuje się także ekwipunek, znajdujący się na górze ekranu, z którego przedmioty używane są automatycznie, gdy tylko przyjdzie taka potrzeba. Na początku gry zyskujemy także możliwość podświetlanie interaktywnych miejsc, co jest bardzo ważne, gdyż terenów do zwiedzania jest ogromna ilość, lokacji do eksploracji mnóstwo, a i przedmiotów do zebrania wcale nie mało.
Eselmir and the Five Magical Gifts wpisuje się w nurt gier przygodowych, w których protagonista taszczy ze sobą ogrom rzeczy, które nie tylko można obejrzeć, ale i zespolić ze sobą lub rozłożyć na części. Nie spodziewajmy się jednak typowego sposobu zaprezentowania nam zebranych elementów, do jakiego przyzwyczaiły nas inne przygodówki. W wypadku Eselmira rzecz taka pokazana jest na rysunku, niejednokrotnie ozdobionym wpasowującymi się w klimat fantasy ornamentami, zdobieniami, czyli klejnotami. Daje to naprawdę fajny efekt, przyjemnie się takowe przedmioty ogląda i równie miło czyta zamieszczony przez autorów ich opis.
Klimat gier fantasy widać w innych elementach owej produkcji, która momentami ma coś wspólnego z grami na pograniczy RPG. Podczas rozgrywki nasza postać jest bowiem ulepszana, nie tylko o kolejne bronie (nie martwicie się, nie będziecie walczyć w dosłownym tego słowa znaczeniu), ale i o magiczne umiejętności, które nie tylko pomogą w zadaniach logicznych, których jest sporo, a o których zaraz napiszę, ale i pozwolą naszemu kapłanowi widzieć to, co oko innych nie dostrzeże.
Ciekawym rozwiązaniem jest sygnalizowanie przez grę, że dany przedmiot został z ekwipunku komuś przekazany, czy też do niego trafił. Usłyszymy wtedy nie tylko odpowiedni dźwięk, ale pasek menu znajdujący się na górze ekranu rozwinie się.
Tytuł posiada także element, który ja po prostu uwielbiam w przygodówkach, czyli notatnik. Nic tak nie spaja gracza z postacią, którą kieruje, jak jego dziennik i nic tak nie pomaga w rozgrywce. Wprawdzie w notatniku Eselmira brak jego osobistych przemyśleń (czego troszkę mi brakowała), ale za to pojawiają się nie tylko kolejne niezbędne dla popchnięcia fabuły zadania, a także te zupełnie poboczne, które nie są obowiązkowe, ale zarówno wydłużają rozgrywkę, jak i uzupełniają opowiedzianą w dziele historię. Możemy zatem wziąć udział w turnieju sportowym i zdobyć mnóstwo pieniędzy, uratować kota, który wpadł do studni, czy w końcu znaleźć porywacza królewskiego syna lub dowiedzieć się więcej o śmierci ukochanej Jeselion i wiele innych.
Fabuła z czasem rozrasta się i bogaci nie tylko poprzez kolejne zadania, których wykonanie odhaczane jest wszystkim nam znanym zielonym ptaszkiem, ale i dzięki książkom, które przyjdzie nam czytać, opowieściom, które wysłuchujemy, czy notatkom, które zbierzemy. Całość tworzy niezwykle bogatą, ale i długą w treści grę przygodową.
Co jak co, ale Eselmir and the Five Magical Gifts do króciutkich gier nie należy. Zawarta w pięciu długaśnych rozdziałach rozgrywka ma do przekazania tak dużo, że wierzcie mi lub nie, spędzicie nad nią kilkadziesiąt godzin. Mnóstwo tekstów do przeczytania, masa pokaźnych w treść opowieści, ogrom dialogów i wiele ciekawych zagadek, ot to, co Was czeka. Jest tylko malutkie ale.....niestety gra nie posiada polskiej lokalizacji językowej, co zapewne wielu graczy zniechęca do jej zakupu, tym bardziej, że tekstu jest bardzo dużo, nie tylko w kolejnych rozmowach, ale i wspomnianych już przeze mnie notatkach, księgach, czy pobocznych historiach. Ja nie przepadam zbytnio za grami przegadanymi i zwykle krzywo patrzę na takowe "gadatliwe przygodówki", ale w przypadku Eselmir and the Five Magical Gifts to gadulstwo ma sens, wpisując się nie tylko w specyficzną, trochę mistyczną i tajemniczą atmosferę, ale także uzupełniając ją fabularnie.
Tak, tak, dzieło Stelex Software zadaniami przygodowymi stoi i to nie byle jakimi. Zwykle produkcje niezależne bywają proste, mało skomplikowane i albo pozbawione zagadek, albo oferujące zadania bardzo banalne. Eselmir and the Five Magical Gifts to wiele bardzo ciekawych zagadek logicznych, począwszy od układanek, puzzli, po zabawy tekstowe, zagadki słowne, czy czynności na pograniczu matematyki. Ciekawe zagadki logiczne wzbogacane są oczywiście o szereg przedmiotowych, w których zabrany przedmiot musi być prędzej, czy później użyty. Twórcy nie stronią także od zręcznościówek, które od mało skomplikowanych, przechodzą do tych bardziej uciążliwych, a polegają na kliknięciu myszką w odpowiedniej chwili, gdy kursor znajdzie się na zielonym polu. O ile z początku, gdy ikonka porusza się po polu wolno, to czynność owa wydaje się był łatwa, z czasem, gdy zdecydowanie przyspiesza, trudno zadaniowi sprostać, powoduje to irytację i psuje ogólne, bardzo pozytywne wrażenie z rozgrywki.
Jak już wyżej nadmieniłam Eselmir and the Five Magical Gifts nie tylko fabularnie, ale i pod względem grafiki i rysunkowego stylu wykonania odwołuje się do swego pierwowzoru książkowego. Nie mam oczywiście porównania, ale to co oglądałam na ekranie zachwycało nie tylko pewną prostotą, ale pomysłowością prezentacji, świetną kreską, barwnością lokacji i ciekawą formą zaprezentowania zarówno mimiki bohaterów, jak i ich emocji oraz spajających rozgrywkę animacji. W grze w większości nie usłyszymy głosowych dialogów, oprócz momentów wprowadzenie w kolejny rozdział i samego jej początku, więc w żaden inny sposób, niźli poprzez rysunek, autorzy tej nie banalnej, trzeba zaznaczyć, niezależnej przygodówki, nie mogli zaakcentować pewnych, przypisanych grze emocji i zrobili to w iście mistrzowski sposób.
Atmosferę podkręca także niesamowita ścieżka dźwiękowa z wieloma genialnymi utworami muzycznymi, które brzęczą mi w uszach do tej pory. Kawałków muzycznych, skomponowanych przez zdolnych muzyków jest tak wiele, że niejedna przygodówka komercyjna mogłaby ich pozazdrościć. Wiele piosenek brzmi w moich uszach do tej pory, a i czasami do nich wracam, bowiem twórcy udostępnili wszystkie 31 utworów online.
Eselmir and the Five Magical Gifts to gra, która pomimo problemów graficznych uniemożliwiających zebranie istotnych dla rozgrywki przedmiotów, które na szczęście rozwiązała zupełnie nowa jej wersja, jaką Stelex Software udostępniło na Steam i ćwiczenia mojej cierpliwości, okazała się być przygodówką wartą mojej uwagi, wciągającą fabularnie, śliczną graficznie, cudowną pod względem muzyki, niezwykle długą jak na twór niezależny i pełną przeróżnych, czasami wymagających zagadek. Autorzy udowodnili, że niezależnie nie znaczy nudnie, ani nijako, ani nawet banalnie, tworząc grę, która konkurować może z niejednym komercyjnym tytułem dostępnym na rynku gier wideo. Jeśli nie graliście, to ja serdecznie ją Wam polecam! I tylko szkoda, że nie miałam przyjemności zagrać w nią w języku polskim.
Spis treści:
Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu
Muzyka brzmi świetnie!