Cliff Bleszyński postanowił powrócić wraz z nowym studiem Boss Key do produkcji brutalnych i efektownych strzelanin. Ich pierwsza gra jest zdecydowanie bardzo szybka, ale czy LawBreakers jest tym na co my, gracze od dawna czekaliśmy? Ten FPS z pewnością ma kilka zdecydowanych zalet, ale…
Fabuła/lore
Żadnego rodzaju kampanii fabularnej tutaj nie uświadczymy, ale z pewnością nie brakuje historii w tle, rozgrywającej się w świecie przyszłości, w którym trwa walka pomiędzy dwiema frakcjami. Law oraz Breakers po wydarzeniu “The Shuttering” rywalizują na Ziemi, która już nigdy nie będzie taka sama. Grawitacja od teraz uległa zmianie przez co nasi bohaterowie i antybohaterowie muszą walczyć w nowych warunkach, które znacząco różnią się od tego co znamy z wielu gier.
Wszystko jest utrzymane w takim “cool” stylu, który kojarzy mi się tylko i wyłącznie z jakimiś głupotami dla przysłowiowych “gimbusów”... lub z Watch Dogs 2, które również było takie generalnie “fajne i spoko”. Osobiście nie jestem zwolennikiem aż tak przerysowanej stylizacji. Każda z klas mas swoich dwóch przedstawicieli, którzy dysponują swoim własnym wyposażeniem. Otoczka została zaprojektowana tak, abyśmy czuli lekko prześmiewczą atmosferę. Prawdę powiedziawszy cały czas mi to przeszkadzało i nie pozwalało na skupienie się na rozgrywce. W LawBreakers nawet piłka ma swój charakter i cały czas stara się nam coś powiedzieć.
Rozgrywka LawBreakers
Boss Key postanowiło zaoferować nam staroszkolną strzelankę w stylu Unreal Tournament oraz Quake’a. W związku z czym otrzymujemy piekielnie wręcz dynamiczne tempo starć, w których kluczem do zwycięstwa jest szybkość reakcji, celne strzelanie oraz realizowanie celów danego trybu. Nie bez powodu przytoczyłem te dwie legendarne już produkcje, LawBreakers naprawdę mocno się nimi inspiruje, by nie rzec, że niemalże kopiuje je. Poruszanie się jest bardzo szybkie, w związku z czym praktycznie nie mamy czasu na dokładne strzelanie. Tutaj pojawia się kwestia bohaterów z ich umiejętnościami, wyposażenia oraz broni głównej. Różnorodność to tutaj słowo klucz, choć osobiście uważam, że Overwatch zdecydowanie bardziej jest skuteczny. O ile herosi od Blizzarda są naprawdę wyjątkowi względem siebie i innych, o tyle Law i Breakers to tylko delikatne wariacje. Przy takiej prześmiewczej stylistyce część postaci wygląda na zbyt poważne, ale nie tak prześmiewczo, ot tak jakby ktoś zmienił nagle pomysł na grę. Dlatego tym bardziej dostrzegalne są wielkie głupoty i maksymalnie durne zachowania prezentujące się komicznie i to w tym negatywnym słowa znaczeniu.
Beznadziejny jest samouczek, który zwyczajnie męczy i denerwuje zamiast uczyć. Prezentuje same podstawowe aspekty, przez co wiele osób jeszcze przez długi, długi czas zostanie przy zadaniu “zabij przeciwnika”. Kwestia balansu postaci dodatkowo niszczy przyjemność z rozgrywki, gdyż postacie z bazookami oraz mieczami/sztyletami są w określonych sytuacjach zbyt potężne. W efekcie te pierwsze gdy już dobrze trafią to sieją maksymalne spustoszenie, a przez “trafić” rozumiem zahaczyć nawet granicę zasięgu. Siekające postaci natomiast charakteryzują się niesamowitą skutecznością na bardzo bliski dystans, co w połączeniu z wielkimi hitboxami sprawia, że bardzo szybko można bezmyślnie machać nie zważając na kierunek, przez co widzimy wiele osób preferujących styl Kamikadze. Fakt, że obiema tymi klasami ciężej gra się w warunkach osłabionej grawitacji, (gdzie po prostu o wiele lepiej spisują się karabiny) jednak tryby rozgrywki nie zachęcają do trzymania się jednej prawidłowej dla siebie strefy. Słabo to wygląda, chociażby spoglądając na konkurencje, gdzie Blizzard już udowodnił jak przegięte są noże i gigantyczne hitboxy, bez których siekanie zwyczajnie nie sprawia satysfakcji. Boss Key postanowiło jednak nie zwracać na to uwagi, licząc, że szybkie tempo samo w sobie okaże się odpowiednią metodą balansu. W efekcie rywalizacja jest niesatysfakcjonująca i często mocno irytuje, gdyż gracze tego typu wykorzystują dodatkową moc i zupełnie nie przejmują się celami zadań. Kolejną wadą jest brak destrukcji otoczenia, który po prostu nie przystoi produkcjom na tym poziomie...
LawBreakers bardzo szybko daje nam możliwość zrewanżowania się, gdyż czas do odczekania po śmierci jest bardzo krótki. Dodaje to swego rodzaju boosta do wrażeń z gry i stanowi jeden z niewielu tego typu atutów. Zupełnie przeciwnie wygląda sprawa z systemem wyszukiwania spotkań, które trwają zbyt długo, a często jak już się coś trafi to jesteśmy skazani na długotrwałe “balansowanie”, co brzmi absurdalnie przy starciach graczy z pierwszym poziomem doświadczenia… Poza tym podstawowo wymieszane jest kilka trybów, które mogłyby być tłumaczone w trakcie doładowywania. Niestety tak nie jest i oczekiwanie przebiega naprawdę fatalnie. Z resztą wszelkiej maści tryby są naprawdę nieciekawe, jedyny który przypadł mi do gustu to ten związany z piłką, niestety tak jak wspominałem gracze często nie mają pojęcia co robić poza zabijaniem się nawzajem. Winę ponosi za to także interfejs, który nie pozwala szybko uzyskać informacje odnośnie kwestii ekwipunku i cooldownów.
Matchmaking został źle zaprojektowany, o czym dodatkowo wspominałem. Najbardziej widoczne było to w sytuacjach gdy trafiałem do rozgrywek, które po sekundzie się zakończyły czy podczas meczów, w których jedna z drużyn ma aż jednego zawodnika… Często pojawiała się także kwestia doczytywania tekstur, które nie dość, że działały tak jak te z Batman: Arkham Knight to w dodatku funkcjonowało to tak, że niekiedy nawet przeciwnicy nie zostali jeszcze wczytani, a my poruszaliśmy się po pustych greyboxach. Optymalizacja jest taka sobie, niekiedy LawBreakers nie potrafi wystartować i osiągnąć poziomu 60 FPS-ów, ale gdy to już się udaje to w końcu możemy cieszyć się oczekiwaną płynnością. Coś takiego nie powinno mieć miejsca… nie mówiąc już o tym, że gra kilka razy sama wyrzuciła się do pulpitu
Grafika
Oprawa wizualna stoi na naprawdę wysokim poziomie dzięki czemu LawBreakers nie musi się przed nikim wstydzić, z czołówką na czele. Styl ograniczył kolory do minimum przez co strzelanka od Boss Key nie prezentuje się niezbyt ciekawie. Design miejsc, bohaterów i detali jest spójny i utrzymuje tę “cool” stylistykę. Wszystko co widzimy jest niestety nieciekawe i nie sprawia przyjemności z obserwowania wszystkiego wokół nas. Realizm na szczęście nie kontrastuje z ogólną stylistyką, o której wspomniałem na początku tej recenzji.
Udźwiękowienie
Głosy zostały dobrze dobrane do postaci, choć przez te kilka zdań nie można dobrze ocenić gry aktorskiej. Nieźle wypada rola lektora, którego głos jest nieźle słyszalny. Bronie brzmią okej, choć starsze odsłony Call of Duty były lepsze pod tym względem.
Podsumowanie LawBreakers
LawBreakers to kolejna strzelanka na rynku, która nie wnosi do gatunku absolutnie nic. Było w historii FPS-ów wiele tytułów, które nawet pod względem humoru biły pierwszą grę Boss Key na głowę. Być może następnym razem będzie lepiej, a coś czuję, że po takim możliwym “dorównaniu” do Battleborna przyjdzie czas na jakieś prawie śmieszne Battle Royal. Póki co nowe studio zalicza falstart, a Cliff Bleszyński coraz mocniej gubi się w swoich słowach i krokach.
Za dużo durnego pajacowania jak dla mnie. Gry którymi się inspirowali to moje dzieciństwo ale tytuł nie przemawia do mnie a wręcz odrzuca mnie, może to efekt zmęczenia tematem.