Bloober Team zdecydowało się przywrócić Layers of Fear do życia za sprawą nowej gry, która okazała się zestawem odświeżonych gier oraz dodatków, które zamknięto w efektownej wizualnej całości. Fani oraz osoby, które jeszcze nie miały okazji zapoznać się z tym horrorem, zaczęły się zastanawiać, dla kogo jest to produkt. Z racji, że należę do tej drugiej grupy, postaram się Wam zdradzić jak przebiegła moja pierwsza przygoda z tym artystycznym szaleństwem…
Tak jak wspomniałem, tym razem krakowskie studio wraz z ekipą Anshar Studios przygotowały w ramach Layers of Fear (2023), nie tylko odnowione Layers of Fear 1, 2 oraz dodatek Inheritance, ale także zaoferowało dwie nowe opowieści. Pierwsze rozszerzenie w postaci The Writer stanowi łącznik pomiędzy znanymi już historiami szaleństwa, jednocześnie w swoich ramach prezentując pisarkę, która zwycięża swoją szansę w konkursie i w określonym czasie ma przygotować książkę, która ma zachwycić świat. W warunkach chłodnej, położonej daleko od ludzi latarni nasza bohaterka poznaje opowieść Malarza oraz Aktora, które kształtować będą inspirację dla jej pracy.
W ten sposób rozpoczynamy z jej perspektywy, aby płynnie, poprzez pisanie, przejść do losów, które rozpoczęły całą markę i zachwyciły swego czasu graczy. Odkrywamy jak miało powstać malarskie Opus Magnum, które stało się początkiem poważnych problemów autora zatracającego się w pasji, dążeniu do doskonałości, oraz odcięcia się od bliskich, w coraz bardziej szaleńczym sposobie funkcjonowania. Wydarzenia dość płynnie przeplatają się w dzieje z życia pisarki, aby następnie udostępnić graczom kolejną przerażającą historię…
Za sprawą pewnych wydarzeń przekonujemy się także o tym, jaki wpływ potrafi mieć los Aktora na naszą bohaterkę (pełniącą funkcję łącznika), która także zaczyna coraz mocniej zagłębiać się w zakamarki swojej duszy oraz ściera się z szaleństwem, mroczną inspiracją, która pozwala gwieździe filmowej zapoznać się z kolejnymi rolami oraz postaciami, przebijającymi się z wnętrza umysłu… We wszystkich przypadkach dostępne są liczne notatki, znajdźki oraz dodatkowe elementy, które możemy zbierać oraz kolekcjonować, tworząc jeszcze bardziej klarowny obraz wydarzeń, jakie miały miejsce. Poszukiwanie ich to dodatkowe wyzwanie oraz godziny zabawy, choć te niekiedy nie są jasno rozstawione, przez co chwilami możemy odnieść wrażenie, że być może ta ścieżka nie jest tą, którą chcielibyśmy podążyć.
W tym wszystkim dość nietypowo zapoznać się można z rozszerzeniami The Inheritance oraz The Final Note. Otóż aktywowanie i zapoznanie się z tymi przygodami odbywa się poprzez sięgnięcie po znajdującą się na boku książkę, wymagającą jednocześnie zapoznania się z pełnią wydarzeń. W innym przypadku nie będziemy mogli ot tak powrócić do latarni. Warto to zatem uwzględnić pod koniec historii Aktora, gdyż dwa ostatecznie rozdziały zakończą całość, przez co nie zachowamy spójności. Tak, można ukończyć zasadniczą zawartość bez zapoznania się z klasycznym oraz nowym dodatkiem.
Layers of Fear pozostaje w wersji 2023 wierny oryginałowi, jedynie rozbudowując go o kilka nowych pomysłów, mechanik oraz rozwiązań. W dalszym ciągu mamy tutaj do czynienia z grą stanowiącą tak zwany symulator chodzenia, uzupełniony o szereg prostych interakcji, możliwości odkrywania dodatkowych sekretów, odnajdywania notatek czy znajdziek oraz rozwiązywania licznych zagadek. Tych jest sporo, nie zabrakło miejsca na sekcje związane z ucieczkami czy prostymi walkami z przeciwnikami. Wszystko płynnie pomiędzy sobą przechodzi, a autorzy sporo czasu i pracy włożyli, abyśmy także jako gracze nie nudzili się specjalnie.
Najgorzej pod tym względem jest w odświeżonym pierwszym Layers of Fear, gdzie tempo biegu jest… naprawdę wolne. Okej, oryginalna gra nie była zbyt rozbudowana, a cały pakiet odświeżeń też takowy nie jest, ale nie zmienia to faktu, że historia malarza mogłaby tym razem przebiegać sprawniej, aniżeli w tempie nieco ślamazarnym, które męczy szczególnie pod koniec sesji. Lepiej pod tym względem jest już w przypadku między innymi Layers of Fear 2, gdzie liczyć możemy na znaczne przyspieszenie i faktyczne zwiększenie się komfortu odkrywania opowieści oraz mierzenia się ze stawianymi wyzwaniami.
Bardzo szybko odpuściłem sobie konieczność przytrzymywania przycisku, gdyż na dłuższą metę w zestawie jest to aż tak przyjemne, a potrafi to znacząco zmęczyć nas, także fizycznie. Osobiście preferowałem także stały sprint pod rolką myszki, gdyż podstawowy sposób poruszania się był dla mnie zdecydowanie za wolny. By czerpać najwięcej przyjemności, zdecydowanie warto sobie dawkować opowieść, która w formie podstawowych opowieści płynnie przechodzi, a potem będzie dostępna jako osobne rozdziały. W ten sam sposób konsumować możemy rozszerzenia, które naturalnie są krótsze i lepiej wypadają “na raz”. Zbyt szybkie podejście do rozgrywki może spowodować, że poczujemy się znużeni powtarzalnością aktywności, a prezentowane zabawy perspektywą, oczekiwaniami gracza czy zmieniającą się rzeczywistością przestają robić pełne, satysfakcjonujące wrażenie.
Najbardziej problematyczna jest druga odsłona, która o ile oferuje na przykład szybszy sposób poruszania się, o tyle w kilku miejscach posiada mechaniki, które w danej sesji potrafią nie załączyć skryptu, przez co nie możemy przejść dalej. To powoduje, że pojawia się spora frustracja oraz konieczność powtórzenia danej sekcji. Na szczęście punkty zapisu nie są na tyle oddalone, aby zabierać zbyt wiele czasu na kolejne powtórzenia…
Anshar Studios oraz Bloober Team wykonały świetną pracę czyniąc Layers of Fear (2023) jedną z najładniejszych tego typu produkcji na rynku. Liczne tekstury są bardzo dobrze wykonane, zachowują liczne szczegóły oraz reakcję na odmienne oświetlenie, perspektywę oraz warunki, które dynamicznie zmieniają się wraz z pogłębiającym się szaleństwem oraz artystycznym pożądaniem do uzyskania wymarzonego ideału. Połączenie realizmu wraz z coraz bardziej przerażającymi obrazami, połączeniem mroku, kolorów z wybranej przez artystów gamy to jedynie część sztuczek, które ukazują się na ekranie. Postawienie na liczne detale oraz silnik Unreal Engine 5 sprawiło, że delektować się możemy najnowszymi rozwiązaniami, cały czas uzyskując bardzo dobrą płynność. Zdarzyło się kilka momentów, gdy pojawiło się jednak spowolnienie, nie wpływające jednak drastycznie na zabawę.
Mając do dyspozycji nowe rozwiązania oraz dodatkowe zasoby mocy obliczeniowych, autorzy śmiało zdecydowali się je wykorzystać, aby zbudować jeszcze bardziej gęstą, przerażającą oraz szaloną atmosferę, dostarczając jeszcze lepszy obraz tego, jak spore problemy dotykają głównych bohaterów. W zasadzie poczuć można tylko i wyłącznie mały zawód tym, że nowe historie nie potrafią z siebie wykrzesać dynamiki, którą ukazywały zwiastuny przed premierą. A szkoda, gdyż taki powiew świeżości i mocniejsze chwile bez dwóch zdań podniosłyby ocenę całościową doświadczenia.
Ścieżka dźwiękowa Arkadiusza Reikowskiego po raz kolejny pokazuje pazur, choć nie będę zaprzeczał, że preferuje raczej układ z “Jedynki” oraz dodatków, aniżeli z filmowej “Dwójki”, choć i ona ma swoje niezłe momenty. Gdy dochodzi do tego świetne udźwiękowienie, potrafiące nas dodatkowo zaskoczyć oraz przerazić w słuchawkach… uzyskujemy znakomitą całość, która pomimo upływu lat wciąż doskonale zrealizuje swoje zadania, tworząc z oprawą graficzną znakomitą, spójną całość.
Tegoroczne Layers of Fear pod względem tłumaczenia zachowuje wcześniejszą formę, czyli klasyczne przełożenie napisów na język polski. To wykonano niemalże perfekcyjnie, w zasadzie tylko w dwóch momentach, z czego jeden dotyczył pisarki, a drugi aktora wyłapałem, że gdzieś pojawiła się forma żeńska zamiast męskiej oraz angielski podpis zamiast odpowiednika w naszym rodzimym języku. Poza tym jednak wszystko było wykonane na wysokim poziomie.
Layers of Fear (2023) jest najlepszą propozycją dla osób, które jeszcze nie miały okazji zapoznać z horrorem, który de facto otworzył zupełnie nowy, pełen sukcesów rozdział dla studia Bloober Team. Niemniej dziś, tego typu zabawa w takiej ilości godzin może być dla wielu graczy naprawdę męcząca. Pakiet zdecydowanie warto sobie dawkować, ponieważ mechaniczna powtarzalność oraz… siłą rzeczy wierność oryginałom sprawia, że taki sposób konsumowania opowieść sprawdzi się najlepiej. Fani mogą zapoznać się z ładnym ujednoliceniem, które może i nie było koniecznie potrzebne, ale w formie odświeżenia spisuje się nieźle. Szkoda tylko, że nie łączy się aż tak skutecznie z dodatkami Inheritance oraz The Last Note…
Recenzowaliśmy wersję na komputerach osobistych (Steam).
Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu