Zaletą gier przygodowych, albo gier jako takich jest to, że zabierają nas w rzeczywistość, która łączy w sobie coś co może się każdemu z nas zdarzyć, z czymś co jest absolutną fikcją i w naszym codziennym bytowaniu z pewnością nas nie spotka. A jeśli jeszcze wideo zabawa wplata w swoją grową historię baśnie i bajki jakie znamy z dzieciństwa i okrasza wszystko sporą dawką humoru, to otrzymujemy dzieło, które może spodobać się wielu graczom. Takie jest Lost in play od studia Happy Juice Games. Gra jest równie urocza, co absorbująca, zachęcająca, co intrygująca, ale momentami zbyt trudna, by mogły w nią grać dzieci, do jakich wydaje się być kierowana. Ale czy na pewno młodsze pokolenie jest adresatem tejże produkcji? Czy może mimo wszystko lepiej w nią będą bawić się bardziej starsi gracze? Odpowiedzi szukajcie w jej recenzji, do której przeczytania bardzo serdecznie zapraszam!
Lost in Play to klasyczna przygodówka „wskaż i kliknij”, która opowiada historię rodzeństwa, w tym wypadku chłopca i dziewczynki. Opowieść, pozbawiona dialogów, rozpoczyna się w domu, w pokoju, które rodzeństwo dzieli. Znudzona i chętna do zabawy dziewczynka pragnie jakoś wyrwać swego brata ze szpon wideo zabawy. Postanawia zatem, że go nastraszyć. Z pomocą pewnej książki, dzięki kredkom i przy użyciu nożyczek i sporej dawki wyobraźni tworzy maskę, którą straszy braciszka.
I tak uciekający braciszek i goniąca go siostra, czyli Toto i Gal przekraczają bramę, nie tylko swojego domu, ale i zupełnie innej rzeczywistości. Stają się gośćmy, ale i również intruzami w świecie własnej wyobraźni. Wydostać się z tejże rzeczywistości mogą tylko w jeden sposób, mierząc się z kolejnymi wyzwaniami, zadaniami, mini-grami i zagadkami. Świat, w którym spędzają swój czas jest równie barwny, co niebezpieczny, radosny, co i melancholijny i smutny.
Podczas eksploracji zupełnie nowej rzeczywiści nasza para protagonistów, przemierzać będziemy wiele lokacji, spędzając czas w domu, w lesie, na wyspie, w tym pod wodą, ale w wielu innych ciekawych i przede wszystkim graficznie przeuroczych miejscach. To czy przejdziemy w grze dalej, a jest ona dość liniowa, zależeć będzie nie tylko od nas samych, ale i od współpracy między Toto i Gal.
Wspomniałam, że Lost in Play to gra przygodowa, wykonana w sposób dość klasyczny. Ale tak naprawdę to tytuł przygodowo-logiczny, w którym zagadki dyktuje wyobraźnia, którą jak zapewne wiecie dzieci mają wielką i nieskończoną. Rozgrywka, zważywszy, że to dzieciaki są bohaterami tejże przygodówki, musi właśnie stawiać na to co dzieci posiadają zawsze, a dorośli z wiekiem tracą, albo ukrywają. Pomysłowość, nieco szalone zagadki i zabawa, która koncentruje się na fikcji, bajkach, swobodzie, ale i strachu, jaki towarzyszy dzieciakom w poznawaniu świata to meritum i sedno tego przepięknego, ale i skomplikowanego przygodowego świata.
A ten, choć nierzeczywisty, baśniowy, ale i bardzo logiczny, wykonany jest w stylu, który w przygodówkach znany jako „wskaż i kliknij”. Ale twórcy poruszając również swoją twórczą wyobraźnią (a tej im nie brakuje) postawili także na możliwość sterowania postaciami, nie w jeden, a w wieloraki sposób. Gra, która została podzielona na wyraźne rozdziały, przenosząca nas w różne krainy i przeróżne światy inspirowane fantazją, to tytuł, który możemy obsługiwać w sposób tradycyjny, czyli myszką, ale i za pomocą kontrolera, co wydaje się czasami bardziej zasadne. Nie bez powodu wspominam o zasadności, gdyż gra nie stroni od elementów zbliżonych do zręcznościowych, stawiając czasami na lekkie elementy czasowe. Za pomocą myszki, klikając kursorem w dany punkt, może się okazać, że radzimy sobie znacznie gorzej, niż w momencie posługiwania się kontrolerem, czy inaczej padem.
Zatrzymując się na chwilę przy samej otoczce gry, jej interfejsie, należy wspomnieć, że jest to tytuł, który przed wszystkim stawia na wyzwania umysłowe, o których niebawem napiszę, trochę pobocznie traktując kwestie dialogowe, a nawet wcale je pomijając. Gra bowiem jest przedstawicielem przygodówek pozbawionych dialogów. Nasi bohaterowie czasami wypowiadają nie artykułowane dźwięki, a komunikacja odbywa się poprzez rysunki i zagadki i przedmioty, które trafiają do dostępnego w tymże tytule ekwipunku.
Często to w jaki sposób zachowują się nasi bohaterowie, jak się dogadują i jak porozumiewają się z innymi postaciami, a te bywają magiczne i są to najczęściej zwierzęta, które w jakiś sposób kojarzyć się nam mogą z legendami, baśniami i bajkami, to kwintesencja humoru, który jest jedną z mocnych strony Lost in Play. Zabawa formą, dialogiem i twórczością literacką jest w grze mocno zarysowana i zapewne każdy z nas doszuka się w gierce wielu literackich, filmowych czy animowanych nawiązań.
I choć jest to gra typowo przygodowa i choć w naszym posiadaniu znajduje się także wspomniany już wyżej ekwipunek, do którego trafiają co rusz potrzebne, ale jedynie tu i teraz, zebrane przez nas rzeczy, to zagadki przedmiotowe nie są istotą omawianej tu gierki. Tym co napędza zabawę są zadania, łamigłówki, mini-gry i wiele innych logicznych wyzwań. Hmm….gra wykonana jak klasyczna animacja, przedstawiająca kreskówkową formę, tytuł zdający się być skierowany do młodszych graczy, zdecydowanie takim nie jest.
Lost in Play mimo tego, że posiada często dość proste, ale i zarazem ciekawe mini-gry, z czasem coraz mocniej podkręca trudność i staje się bardziej skomplikowana i wymagająca. Większość zagadek bardzo przypadło mi do gustu, ale spora ich ilość nieco mnie irytowała, a kilka z nich uznałam za zbyt skomplikowane i nieco przesadzone. Nie można im jednak odmówić jednego. Wszystkie one są bardzo logiczne, stawiają na myślenie, często na współpracę między bohaterami, no i na kreatywność.
Żeby nie było aż tak bardzo trudno twórcy z Happy Juice Games wbudowali w grę rodzaj podpowiedzi. Jest to kartka z rysunkiem, który czasami jest wręcz dosłowną podpowiedzią, a czasami jedynie wskazówką. Żeby aktywować tę podpowiedź, wersję „hintu”znanego z gier casualowych, musimy kliknąć na żarówkę, która znajduje się na górze ekranu.
Tym co najbardziej przyciąga graczy w Lost in Play jest zdecydowanie grafika. To ona, powoduje, że growa produkcja jest atrakcyjna dla grających. Przygodówka jest bowiem niezwykle kolorowym, pełnym humoru tytułem, który stworzony jest jak film animowany, a nie gra. Sympatyczne postaci pierwszoplanowe, czyli rodzeństwo Toto i Goal, równie pogodne, wesołe i bardzo sympatyczne postacie drugoplanowe. Wśród nich znajdziemy krasnoludki, żaby i inne stworki. Nie brakuje także wrogów, na jakich nasze rodzeństwo podczas wydostania się z krainy wyobraźni się natknie. Ale i ci groźni i mniej groźni, czasami złośliwi przeciwnicy, są mniej niebezpieczni i straszni dla gracza, bowiem narysowani i wykreowani zostali w pełen humoru sposób.
Nie tylko postaci, ale i lokacje i tła to jeden wielki malowany i animowany cud graficzny. Na gierkę nie można się napatrzeć, to niepohamowana radość dla oczu, zabawa i wielkie przyjemność obcowania z grafiką, która jest tak bardzo urocza i tak bardzo barwna i kreatywna.
Wiemy, bo już o tym wspominałam, że Lost in play jest przygodowym tytułem, który nie posiada dialogów mówionych, ani napisów. Ma to swoje zalety, między innymi takie, że mogą w nią grać wszyscy, bez względu na język jakim się posługują. Choć gra rozmów nie posiada, nie oznacza to, że jest cicha i niema. Co to, to nie…..Na ilość dźwięków w rozgrywce narzekać nie będziemy. Oprócz zabawnych dźwiękowych sytuacji, i równie humorystycznych dźwięków jakie wydają nasi bohaterowie, jak i postacie na jakie trafiają, gra posiada także pełne udźwiękowienie.
Są dźwięki otoczenia, bardzo różnorodne, są także motywy muzyczne. Mnie szczególnie do gustu przypadł motyw muzyczny z początku gierki. Ale całość przygodówki wypełniona jest muzyką, dźwiękami i motywami muzycznymi, które przyjemnie podkręcają klimacik, zachowując zabawny, pełen humoru nastrój, ale jednocześnie, w momentach zagrożenia potęgując poczucie grozy.
Zastanawiałam się co można powiedzieć w podsumowaniu gry? Czy można jednym, no może dwoma zdaniami skwitować całość rozgrywki, której przejście zajmuje raptem kilka godzin, a zabawa skupia się w gruncie rzeczy na łamigłówkach i zagadkach? I tak i nie. Lost in play to gra, którą należy przejść samemu, żeby przekonać o jej wartość osobiście. Ja natomiast mogę wspomnieć, że jest prześliczna graficznie i potrafi bawić, choć robi to w nie dosłowny sposób. Napiszę, że uczy logicznego myślenia i współpracy. Nadmienię, że choć jest krótka, rozgrywka wydaje się być wyczerpująca. Na koniec wspomnę jeszcze, że zabawa w niej jest przednia, choć bywa wyjątkowo trudno. Tytuł obowiązkowy dla fanów gier przygodowo-logicznych i growych animacji, które z pewnością nie nazwiemy samograjami czy symulatorami chodzenia. Bardzo serdecznie polecam!
Dziękujemy Happy Juice Games za udostępnienie gry do recenzji!
Graliśmy w wersję na komputery osobiste (Steam).
Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu