Minęło ćwierć wieku od premiery Outcasta, kultowej gry przygodowej z otwartym światem, która zachwyciła graczy pionierską grafiką i wciągającą fabułą. Po latach oczekiwania ukazał się sequel – Outcast: A New Beginning – dający fanom szansę na powrót do Adelphy i przeżycie nowych przygód u boku byłego komandosa w osobie Cuttera Slade'a.
Czy w grę można jednak wskoczyć, nie znając pierwowzoru? Nie grałem w szlagier z 1999 i spokojnie mogłem się odnaleźć w tej odsłonie. I nic nie szkodzi, że nie wiemy co się działo, ponieważ Cutter Slade doznaje amnezji. Wiemy jedynie tyle, że jakimś cudem możemy porozumieć się z niektórymi mieszkańcami egzotycznej planety, na której się znaleźliśmy. Nie ma co długo tego ukrywać, ale od razu nasuwały mi się tutaj skojarzenia z Avatarem Jamesa Camerona.
Szybko się okazuje, że planecie zagrażają inni ludzie, a do mobilizacji mieszkańców i walki z najeźdźcą staniemy właśnie my. Jednocześnie poznajemy zwyczaje, historię i kulturę uciśnionych Talan. Tutaj leży właśnie największy plus gry. W niezliczonych zadaniach poznajemy inny świat i w przeciwieństwie do większości produkcji science fiction ten podany jest w zasadniczo mało mrocznym sosie. Jeśli szukacie więc czegoś dla nastoletniego gracza, albo sami chcecie trochę odpocząć od mrocznych wizji przyszłości, to będzie to całkiem niezły adres… no właśnie zostańmy dłużej przy tym „całkiem niezły”.
Terminem „całkiem niezły” można tu bowiem określić każdy element gry, od mechaniki, po grafikę czy muzykę. Jednocześnie nic tu nie jest naprawdę odkrywcze, albo z drugiej strony naprawdę słabe (nawet błędy są mało uciążliwe).
Gra łączy w sobie strzelankę TPP z elementami RPG i platformówki. Cutter prawie od początku rozgrywki porusza się z pomocą plecaka odrzutowego. Całkiem szybko dodamy do tego sprzętu nowe funkcjonalności, włącznie z wysokimi skokami, szybowaniem czy dopalaczami. Dzięki temu w miarę swobodnie zwiedzamy rozległy i zróżnicowany świat Adelphy. Do walki posłuży nam futurystyczna broń, którą można całkiem mocno i kreatywnie zmodyfikować. System walki jest prosty, ale przeważnie satysfakcjonujący, choć nie mogę odżałować tego, że przy strzale postać automatycznie wstaje z kucającej pozycji, ale z tym da się żyć.
Outcast A New Beginning oferuje kilkanaście godzin rozgrywki wypełnione różnorodnymi zadaniami. Obok głównego wątku fabularnego możemy zajmować się pobocznymi misjami, pomagać mieszkańcom Adelphy, odkrywać ukryte lokacje i brać udział w wyzwaniach. Świat gry jest pełen sekretów i zachęca do swobodnego eksplorowania. Gra nie prowadzi gracza za rączkę, co dla niektórych może być wadą, ale dla fanów otwartych światów będzie dużym plusem.
Oprawa wizualna A New Beginning to zdecydowanie mocna strona kontynuacji. Choć nie jest to znowu coś z ligi technologicznych gigantów, to świat cieszy oko szczegółowością, różnorodnością i dopracowaniem detali. Architektura Talanów, bujna roślinność i zróżnicowane tereny robią wrażenie, a efekty świetlne i cienie potęgują immersję w tym egzotycznym świecie.
Oprawa dźwiękową dobrze oddaje futurystyczny klimat, łącząc w sobie elementy muzyki etnicznej z elektronicznymi brzmieniami. Utwory są nastrojowe i nie irytują, nawet podczas długich sesji z grą. Słowa uznania należą się też polonizacji. Szczególnie Kamilowi Prubanowi, który wcielił się w główną rolę Cuttera Slade’a. Głosy generalnie są bardzo dobrze podłożone, z paroma brakującymi kwestiami, które odtwarzają się po angielsku. Znowu, można z tym żyć, a dzięki dubbingowi i polonizacji tytuł spokojnie mogą odpalić osoby nieznające języków obcych.
Outcast: A New Beginning to generalnie udana gra science fiction przekładająca pokazanie nam innego świata ponad fabułę trzymającą na brzegu fotela. Na szczęście też postać głównego bohatera napisana jest w starym stylu, który można polubić. Przynajmniej dla mnie większość żartów powodowała mimo wszystko uśmiech, a nie grymas zażenowania, choć przygotujcie się na sporo bon motów rodem ze starych filmów akcji. Z pewnością nie ma tu syndromu Forspoken, gdzie przez źle napisaną bohaterkę przeżywałem katusze.
W Outcast znalazłem całkiem satysfakcjonującą mechanikę poruszania się z gęsto rozsianymi punktami szybkiej podróży, co należy docenić w grze z otwartym światem. Jest tu też całkiem poprawna oprawa wizualna i dźwiękowa. Właściwie ciężko mi się tu do czegoś mocno przyczepić albo się czymś poważnie zachwycić. Ze względu na pogodną grafikę, dobry dubbing i polonizację może być to niezła propozycja dla młodszego gracza oraz tytuł, który powinien przypaść do gustu miłośnikom filmowego Avatara.
Dziękujemy za zapewnienie kodu recenzenckiego gry firmie THQ Nordic!
Recenzowaliśmy wersję na PlayStation 5.
Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu