RTS jest gatunkiem nieco już przykurzonym i z całą pewnością mało opłacalnym dla producentów przez wzgląd na skromną, ale oddaną społeczność oraz niewielkie możliwości wykorzystania mikropłatności generujących teraz gigantyczne sumy. Mimo tego nie brakuje śmiałków rzucających się na głębokie wody i wychodzących przy tym zwycięsko. Niedawno z rodzinnego podwórka wyszedł
Ancestors Legacy oraz sięgający po wikingów
Northgard od francuskiego studia Shiro Games. Nie skończyło się to jedynie na tych tytułach, ponieważ pojawili się kolejni Polacy z interesującym pomysłem na swoją własną strategię, która rozgrywa się w cyberpunkowej rzeczywistości. Na gracza czeka rola przywódcy kultu niosącego na barkach swoich wyznawców. Brzmi to świetnie, wygląda obiecująco, ale jak wyszło w praktyce? Przykro pisać, ale kiepsko. Re-Legion plasuje się zaledwie w półkę dla przeciętnych i dla wielu mógłby z niej spaść na niższe.
BYĆ PRZYWÓDCĄ...
Odrzućmy jednak na chwilę rozterki i smutki związane z problemami gry. Przenieśmy się w daleką przyszłość, aby wtopić się w tę beznadziejną rzeczywistość, z której wylewa się dekadencja i melancholijność. W cyberpunkowym świecie pojawia się w końcu człowiek niosący za sobą orzeźwiające zmiany. Mowa tu o Elionie, głównym bohaterze gry, z jakim przyjdzie nam spędzić kampanię. Ów śmiałek chce stanąć na czele kultu, chociaż jeszcze o tym nie wie, aby wyzwolić społeczeństwo od kłamstw i obojętności. W ten oto sposób zaczynamy naszą wspólną przygodę, od położenia fundamentów przyszłego kultu, jaki przyjdzie nam rozwijać. Pomoże nam przy tym kilku przyjaciół, którzy widzą nas w roli przywódcy kładącego kres temu złu. Zaczynamy dosyć nieszablonowo, ponieważ od "zahipnotyzowania" kilku obywateli, aby Ci stanęli z nami na czele buntu. Za chwilę z naszą grupą wyznawców przejmujemy kontrolę nad budynkami i zdobywamy ważny przedmiot, który wpływa negatywnie na pozostałych obywateli, szerząc w ich umysłach kłamstwa oraz manipulację.
Tak wygląda nasza pierwsza misja w kampanii fabularnej, na którą składa się ich kilka. Przez ten czas sukcesywnie rozwijamy nasz kult, pozbywamy się kolejnych oponentów czy zarządzamy naszymi wiernymi. Pomagają nam wyżej wspomniani przyjaciele różniący się od standardowych jednostek, ponieważ włożono w nich nieco więcej życia. Każdy z nich wyraża jakieś opinie, podpowiada lub po prostu rozmawia z nami. To wszystko zawarte zostało w krótkich scenkach wykorzystując przy tym samą grę na nieco większym przybliżeniu niż dotychczas. Coś na rodzaj tego, co mogliśmy już dawno zobaczyć w Twierdzach i Hirołsach. Można zapomnieć o jakichkolwiek animacjach, filmikach, bo ten jest tylko jeden, przed samą kampanią - można go potraktować jako wstęp do historii. Już w nim możemy zauważyć braki w budżecie przy tworzeniu Re-Legion. Cała animacja została znacząco rozmazana, jest pełna szarości i koloru czerni, co można potraktować jako celowy zabieg, który dodatkowo podkręca klimat, ale jak się później okazuje, to tylko nasza wyobraźnia podsuwa takie wnioski.
Przy samej fabule możemy te skromne środki już usłyszeć, ponieważ na potrzeby zwiększenia realizmu, imersji główni bohaterowie otrzymali głosy aktorów. Mimo że ich barwy są wyraziste, trafnie oddając role konkretnych postaci, tak ich wygłaszane kwestie, próby przekazania emocji są już dalekie od doskonałości. Odnosiłem czasem wrażenie, że dialogi pochodzą ze sztampowatych filmów akcji, w dodatku można pomyśleć, iż było zaledwie kilka prób ich nagrania. Sama fabuła niestety nie porywa, ponieważ nasz protagonista jest niepewny, czasem zbyt natarczywy i potrafi niemiłosiernie irytować jak na kogoś, kto ma stać na czele kultu. Nie pomaga także opowiadana historia, która ciekawa nie jest. Brakuje interesujących zwrotów akcji, bardziej napiętych relacji między przeciwnikami czy jakichś intrygujących relacji pomiędzy postaciami. Postawiono po prostu na odbębnienie jakiś wątków.
Nie pomaga też brak animacji w postaci krótkich filmów, które podniosłyby wartość. Na szczęście misje w kampanii różnią się wykonywanymi zadaniami, bo z każdą przyjdzie robić coś innego, mamy także z kolejnymi dostęp do nowych jednostek, co czyni grę nieco ciekawszą. Od razu tutaj napomknę, że oprócz tej rozgrywki dla pojedynczego gracza (dosyć krótkiej, 5-9 godzin), mamy do dyspozycji misje, które są z tymi z... kampanii. Brak losowo generowanych map, trybu wyzwań czy wieloosobowego. Jest tylko opowieść, która broni się wyłącznie różnorodnością zadań.
WIDZĘ ŚWIATEŁKO
Kołem ratunkowym dla Re-Legion mogłaby stać się mechanika potrafiąca wywołać niemałe wypieki na twarzach już jakiś czas temu - przy pierwszych informacjach o grze. Stojąc na czele kultu musimy pozyskiwać nowych mieszkańców, którzy wyraziliby chęci stania się naszymi podwładnymi. Z pomocą przychodzi nasz bohater, Eliot, potrafiący z pomocą umiejętności przekabacić ich na swoją stronę. Wystarczy, że podejdziemy i dotkniemy jednego z delikwentów, aby ten po krótkiej chwili stał się naszym wyznawcą. Możemy skorzystać też z obszarowego "zaczarowania", ale te po użyciu musi się odnowić. Wyznawcy stają się swego rodzaju zasobem, który pozwoli nam na tworzenie specyficznych jednostek. Do kolejnych "minerałów" należą CryptoKredyty służące do zakupów jednostek lub ulepszeń oraz wiara do tego samego. W porównaniu do obywateli wyznających naszą religię, pozostałe dwa zasoby sukcesywnie zwiększają się samoczynnie.
Do rozwoju naszego kultu potrzeba wcześniej wspomnianych elementów. Pomagają przy tym przejęte budynki umożliwiające rozbudowanie naszej armii lub zwiększające pojemność "wyznawców", wiary czy wspomnianych środków finansowych. Oprócz tego pozwalają na przejęcie terenu, który po zdobyciu budynku będzie podświetlony, ujawniając wrogie jednostki. Skoro już przy nich jesteśmy, po przejęciu kontroli nad danym obywatelem możemy go przekształcić w kilka postaci, np. fanatyków walczących wręcz, strzelających z dystansu puryfistów czy hackerów potrafiących za pomocą budynku zdobyć większą liczbę CryptoKredytów. Tych jednostek jest jeszcze kilka i każda z nich różni się swoim zadaniem czy umiejętnościami. Są jeszcze urządzenia takie jak drony czy rozstawiane działka, ale te bywają jedynie umiejętnościami naszych przyjaciół. Warto o nich wspomnieć też z tego względu, gdyż bohaterowie cechują się znacznie większą liczbą zdrowia, obrażeniami czy dużo lepszymi umiejętnościami, które mają swój własny czas odnowienia. Ciekawostką jest też utrata Eliona. Jego śmierć nie kończy gry, ponieważ możemy go wskrzesić, poświęcając jednego z wyznawców.
Ta różnorodność, pomysłowość w kwestii wiary czy sam rozwój kultu stanowią duży plus produkcji. Przejmowanie kontroli nad kolejnymi ludźmi dla poszerzenia swojej religii jest satysfakcjonujące. W międzyczasie walka w kilku miejscach o budynki, które są równie ważne. W czym więc tkwi problem? Grę spowija gęsta mgła błędów w mechanice, sztucznej inteligencji czy optymalizacji. Na każdym kroku jest jakiś problem. Wysypanie gry po wykonaniu misji, stojące w miejscu jednostki czy brak możliwości wykorzystania ich umiejętności. W rozgrywce kilka minut bez jakiegoś buga to istny cud. Nie miałem chwili satysfakcji z grania, mimo że Re-Legion ma na to spory potencjał dzięki udanemu pomysłowi na RTS'a. Ciągła irytacja spowodowana kolejnymi bykami szybko pozwala o tym zapomnieć. Trudno walczyć na kilku frontach, gdy twoje jednostki stoją w miejscu a przeciwnicy w tym samym czasie niszczą Ci bazę - tuż obok sprzymierzeńców! Podczas wykonywania zwykłych czynności możesz liczyć na spadek płynności i wiele więcej. Czasem miałem wrażenia, że gram w jakąś alfę. Przypomnijmy, że gra zawiera jednak tylko kampanię z 9 misjami i nie ma aż tak wielu rodzajów jednostek czy dużej mapy, żeby móc to w jakiś logiczny sposób usprawiedliwić.
Kilka słów należy się również możliwości nakreślenia kierunku naszego kultu. W pewnej chwili przyjdzie nam wybrać rodzaj naszej religii, która może być nakreślona w trzech kierunkach. Standardowo czeka na graczy bardziej brutalna możliwość oraz dwie nastawione na potrzeby rozgrywki. Wybór ma znaczenie nie tylko dla naszych jednostek, ale również dla dogmatów. Te tajemnicze elementy uchodzą w grze za drzewko umiejętności wpływające na kontrolowanie obywateli czy zdobywanie zasobów i tym podobne. Tego jest zacznie więcej, ale konieczne jest wcześniej poznać specyfikę mechaniki i samej religii. Mając rozpisane przed sobą umiejętności spotkałem się z trudnościami z ich odszyfrowaniem. Twórcy w wielu elementach pozwolili sobie na zupełne odpłynięcie, przez co niektóre kwestie potrafią być na początku nieodgadnione. To samo tyczy się poruszania po mapie. Odnosiłem wrażenie, że jest mało intuicyjne i nieco toporne. Niektóre kombinacje można byłoby zrobić wygodniej, lepiej. Może to być jednak mocno subiektywna opinia.
BRZYDKA RELIGIA
To nie koniec wad cyberpunkowej strategii, ponieważ przyszła pora nakreślić kilka słów na temat szaty graficznej. Mamy tutaj do czynienia z tytułem z roku 2019, więc dlaczego po spojrzeniu w menu czy przy zwróceniu uwagi na rozstawienie i poziom detali Re-Legion wypada blado? Po uruchomieniu gry zacząłem z nostalgią wspominać dawne tytuły z takim lakonicznym startem pełnym prostoty. Po lewej kilka wyrazów, po prawej wtopiona grafika i koniec. To może zniechęcić a przecież jeszcze nie uruchomiliśmy na dobre produkcji.
Na początku wspominałem o filmiku, który był owocem skromnego budżetu, ale już za chwilę będzie nam dane zauważyć prościutko nakreślone portrety postaci - nie mające startu do tych Pillars of Eternity II: Deadfire czy Divinity Original Sin 2. Chwilę później obserwujemy brak jakichkolwiek detali przy budynkach, drogach i postaci. Starcraft 2 przy tytule Polaków miałby premierę wczoraj, ponieważ wygląda o niebo lepiej, dzięki licznym szczegółom i zachwycającym detalom, nie wspominając o dziesiątkach fajerwerkowych opcji. W Re-Legion każda jednostka(tego samego rodzaju) wygląda dokładnie tak samo, przypominając bardziej zlepek gliny niż realnych wojowników. Wspomniałem o próbach narracji kończącej się na przybliżaniu bohaterów. Szczerze mówiąc, nie wychodzi na tym dobrze produkt, odsłaniając pełnię swojej niedoskonałości. I nie mogę tu zrzucić winy na "niskie" tekstury, ponieważ wszystko miałem je ustawione na ultra. Problem grafiki leży w kłującej po oczach prostocie, niedopracowanych elementach czy braku wyrazistości, swojego własnego ja.
Zdecydowanie lepiej wypada muzyka i udźwiękowienie. Co i jakiś czas pojawia się cyberpunkowa nuta w tle dla podkreślenia wagi sytuacji. Przykładem jest nadejście armii gracza do ostatniego budynku przeciwnika. Szybka, dynamiczna i taka nowoczesna. Trudno określić na czym polega ta cyberpunkowość muzyki. Mogę napisać tylko tyle, że ucho doznaje nowych dźwięków, które dają sobie radę oraz wyraźnie nakreślają daleką przyszłość. Nie spotkamy podobnych w naszym życiu, stąd ta ich inność. Na plus warto także zaznaczyć wypowiadane kwestie jednostek, które przypomniały mi te z
Twierdzy Krzyżowiec. Nie musiały być one piękne, porywające, aby zostały zapamiętane, po prostu wpadały do głowy coraz bardziej i bardziej. Tutaj sprawa wygląda podobnie. Tylko jak sobie przypomnę o bohaterach, to odejmuję z miejsca kilka oczek z punktacji. Gdyby sytuacja wyglądała inaczej z rodzajami rozgrywek, ale tutaj mamy możliwość posmakowania tylko i wyłącznie kampanii. Nie jest aż tak źle, ponieważ kilka linijek brzmiało naprawdę nieźle, ale to o wiele za mało dla gry nastawionej na trzon fabularny.
RECENZJA RE-LEGION
Bardzo chciałem zostać przywódcą kultu, ale na dłuższą metę nie dałem radę. Rozgrywce towarzyszyła masa błędów, "brzydkość” czy problemy z Al i optymalizacją. Mimo tak interesującego pomysłu na stworzenie RTS'a, nie dociągnięto jakości samej gry. Rozgrywka bywa toporna, męcząca oraz irytująca. Pomyślałem w pewnej chwili, że za kolejną misją lub walką na chwilę zapomnę o niedogodnościach, aby oddać się interesującemu pomysłowi, ale było to niemożliwe. Na każdym kroku działo się coś złego i nie pomaga fakt brzydoty oraz prostoty strony graficznej. Być może gra nabierze rozpędu po kilkunastu aktualizacjach, bo te są jakiś czas dodawane, ale na teraz tytuł bywa utrapieniem. Ode mnie Re-Legion otrzymuje zaledwie dwóję z plusikiem za intrygujące podejście do tego omijanego szerokim łukiem gatunku. Polecam tylko zagorzałym fanom, którzy potrafią zacisnąć zęby na wszelkie niegodziwości związane z typowymi problemami niedokończonych i "tanich" tytułów.
Bardzo dziękujemy twórcom i wydawcy za udostępnienie kopii recenzenckiej Re-Legion