Seria Sherlock Holmes jest właściwie wszystkim graczom znana i stopniowo rozrasta się o kolejne tytuły. Pod koniec zeszłego roku ukraińskie studio Frogwares wypuściło na rynek swój najnowszy tytuł cyklu, który choć ponownie pozwala nam wcielić się w Sherlocka Holmesa, to jednak przenosi rozgrywkę w czasie, cofając ją do chwili, kiedy Holmes wstępuje dopiero na ścieżkę detektywistycznej kariery. Jednocześnie gra, choć mechaniką zbliżona do dwóch ostatnich tytułów, różni się pod wieloma względami od przygodówek detektywistycznych wspomnianego dewelopera. Co łączy, a co dzieli Sherlock Holmes Chapter One z innymi grami o przygodach Holmesa? Co jest w niej świetne, a co należałoby poprawić? O tym w naszej recenzji, do której lektury bardzo serdecznie zapraszamy.
Studio Frogwares przyzwyczaiło graczy i fanów serii, jakich nie brakuje, do tego, że w serii Sherlock Holmes, który przez lata rozrosła się dość poważnie, wcielamy się w dojrzałego mężczyznę, sławnego detektywa Sherlocka Holmesa, który wraz ze swoim wiernym przyjacielem, doktorem Johnem Watsonem mierzy się z zagadkami śledczymi w wiktoriańskiej Anglii. Dotychczas znaliśmy Sherlocka jako Londyńczyka mieszkającego na Baker Street.
Tym razem jednak Frogwares postanowiło nieco zmienić wytyczone tory i podobnie jak Microids w ostatnich przygodach Poirota, w grze Agatha Christie - Hercule Poirot: The First Cases, zaoferowała graczom podróż w przeszłość. Sherlock Holmes Chapter One przenosi nas bowiem do czasów młodości Sherlocka, który w ostatniej grze ma lat 21 i właśnie przybywa na rodzinną, fikcyjną wyspę Cordonę, położoną na Morzu Śródziemnym. Młodzieńcowi towarzyszy jego przyjaciel z dzieciństwa, jakim nie jest Watson, a mężczyzna imieniem Jon, z którym Holmes się nie rozstaje.
Powodem przybycia obojga na Cordonę jest odwiedzenie grobu matki Sherlocka, która umarła w kwiecie wieku, podobno na suchoty. Na miejscu okazuje się, że zagadka śmierci rodzicielki jest znacznie bardziej złożona, a wyspa jest równie rozległa, jak i pełna mniej czy bardzo złożonych przestępstw, do których rozwiązania Sherlock zostaje poproszony. Tak zanurza się nie tylko w tajemnicę własnej rodziny, odbudowując wymazane z pamięci wspomnienia, ale i wchodzi w rolę detektywa kształtując postać sławnego znawcy dedukcji jakiego znamy nie tylko z gier z serii, ale przede wszystkim z książek Arthura Conan Doyle'a.
Nowa gra od ukraińskiego dewelopera nie różni się zbyt wiele pod względem mechaniki od tego do czego przyzwyczaiły nas dwie poprzednie przygodówki Sherlock Holmes, czyli Zbrodnia i kara i Córka Diabła. Wiele mechanik wygląda podobnie, albo niemal identycznie, ale twórcy wzbogacili rozgrywkę o coś więcej, nadając jej innego klimatu i zdawałoby się większej złożoności i trudności. Niby tak jest, ale coś, co w grach znane jest jako „otwarty świat”, a co widzieliśmy już w The Sinking City, w nowym Sherlocku ma plusy i minusy, i tym minusów jest jednak sporo.
Zanim jednak przejdę do otwartości świata przedstawionego, pozwolę skupić się mocniej na samym sterowaniu, mechanikach i tym co stanowi, że Sherlock jest Sherlockiem, czyli znajomej nam wszystkim, albo większości rozgrywki. Bohaterem, a trzeba tu sobie powiedzieć, że w większości przypadków sterujemy jedynie Sherlockiem Holmesem, kierujemy za pomocą klawiatury, WSAD-em. Jonem, jego przyjacielem działamy jedynie w wyobraźni Holmesa, czyli rodzaju zagadek - części łamigłówko-zadaniowej, która w nowej odsłonie serii, jest ilościowo obfita.
Skoro zatem jesteśmy przy tej obfitości to skupmy się na interfejsowej otoczce. Graczom znającym nieco serię nie będzie ona obca. Oprócz wspomnianego sterowania klawiaturą, do dyspozycji mamy klawisz „Q”, który pozwala na skupienie się, koncentrację Holmesa. Wtedy to ekran zmienia się nie tylko pod względem grafiki, ale także kolorów, a my w roli młodego detektywa możemy zobaczyć coś, czego nie widać gołym okiem. Oprócz „koncentracji” mamy także możliwość podświetlenia sobie interaktywnych miejsc w lokacjach.
Tradycyjnie nie brakuje pamiętnika, w którym znalazło się sporo ważnym elementów rozgrywki. Między innymi znajdziemy tam „teczkę” do której trafiają nie tylko notatki i zadania, ale także notatki i wiele, a właściwie mnóstwo oznaczeń jakie pozwolą graczowi zorientować się co w danej chwili ma w grze zrobić. I tu mam pewne ale…., bowiem trzeba sobie jasno powiedzieć, że z początku ilość interfejsowego miszmaszu może przerażać i powodować, że będziemy się czuli lekko zagubieni.
Oprócz klasycznych ikon „rozmowy”, „użycia przedmiotu” i innych typowych dla przygodówek działań, Frogwares wzbogacił najnowszą odsłonę o zupełnie nowe elementy. Jest więc ikona, która wskazuje nam, że mamy poszukać lokacji na mapie, która do rozgrywki oczywiście została dołączona. Jest taka, która odpowiada za rozmowy z ludźmi, a dokładnie bardziej dopytanie się o istotne rzeczy. Nie zabrakło robienia zdjęć, ikony „przeszukiwań archiwum”, które znamy z innych gier od wspomnianego studia.
W czasie zabawy zobaczymy także taką, która wskaże nam, że musimy dokonać analizy chemicznej, która w moim przypadku była istotną zmorą tejże gry i przyznam się jej mechanika stała się i dalej jest dla mnie nie zrozumiała i zbyt przesadzona. Rozgrywając grę niejednokrotnie na ekranie pojawi się także ikona „przebierz się”, a bez „przypięcie materiału dowodowego” nie posuniemy rozgrywki do przodu. W czasie przemierzania licznych lokacji co jakiś czas mierzyć będziemy się z walkami, ale i wzywaniami jakie rzuca nam Jon, co też mam swojej w grze oznaczenie.
Od mechaniki płynnie przechodzimy do zagadek i całej otoczki łamigłówkowej, która w głównej mierze bazuje na śledztwie. Ta część również nie bardzo odbiega od tego do czego zdążyło nam przyzwyczaić studio odpowiedzialne za stworzenie gry. Przejmując zadanie – śledztwo, badamy miejsce zbrodni, zbieramy wskazówki i poszlaki, przesłuchujemy świadków i podejrzanych. Zebrane wskazówki i dowody trafiają następnie do umysłu Sherlocka, który w przypadku Sherlock Holmes Chapter One nazwano „Pałacem pamięci”. W nim, tuż przed końcem sprawy łączymy zebrane wskazówki typując mordercę. Podobnie jak w dwóch ostatnich tytułach o Sherlocku, tak i tu możemy sprawę zakończyć w różny sposób. Jednak w tym przypadku pojawiła się bardzo istotna zmiana. Tak naprawdę nie wiemy czy dokonaliśmy trafnego wyboru i czy zamknięta przez nas sprawa jest dobrym czy złym zakończeniem. Frogwares postanowili odejść od interpretacji naszego rozwiązania, co według mnie nie jest najlepszym rozwiązaniem.
Oprócz klasycznego przeszukiwania lokacji, w których często użyjemy przycisku „Q” czyli koncentracji, by skupić umysł mocniej, po zebraniu poszlak w jedną całość, wejdziemy w tryb wyobraźni Sherlocka, by dokonać rekonstrukcji wydarzeń. I tu pomocny staje się przyjaciel z dzieciństwa Sherlocka, Jon. Jest to całkiem fajna zabawy, podczas której detektyw siada, albo nawet kładzie się na podłodze, a Jon wkraczając do akcji wybiera stosowną scenkę, następnie potwierdzając ją za pomocą „spacji”.
Poszlaki, poszlakami, ale niczego nie znajdziemy, dopóki lokacji, a jest ich naprawdę sporo, nie znajdziemy na mapie. Ta jest dość przepastna, ale zebrane notatki pozwolą nam jasno określić miejsce na mapie, postawić tam znacznik i kierując się właśnie nim, dotrzeć na miejsce. Jednocześnie miejsce na mapie, już raz odwiedzane zostaje na niej na stałe oznaczone, dając możliwość szybkiego się przemieszczania. Jest to bardzo dobre rozwiązania, bowiem jak już wspominaliśmy Sherlock Holmes Chapter One to gra tocząca się w otwartym świecie, a wędrowania i przemieszczania się z miejsca na miejsce nam nie zabraknie.
Istotnym elementem zabawy, pozwalającym nam ruszyć grę do przodu, są przebrania. Niejednokrotnie będziemy musieli znacznie zmienić wygląd Sherlocka, gdyż bez tego nie zdołamy dowiedzieć się ważnych rzeczy od okolicznych mieszkańców, czy nie wejdziemy do niezbędnej lokacji. Ubrania możemy kupować, albo wypożyczać od miejscowych sklepikarzy, handlarzy ubraniami. Dodatkowo, co stanowi pewną ciekawostkę i rozbudowanie i tak obszernej rozgrywki, od handlarzy meblami możemy kupować rzeczy potrzebne do ulepszenia posiadłości rodzinnej Holmesów, zwanej Stonewood Manor.
Oprócz wątku fabularnego, na którym jedynie możemy się skupić, gra oferuje zadania i sprawy poboczne, a tych jest naprawdę sporo. Podczas zabawy możemy bowiem rozwiązywać także sprawy zlecone nam przez postaci poboczne, między innymi przez swojego brata Mycrotfa, czy zmierzyć się w zadaniach od Jona. W większości daje to nie tylko rozwinięcie rozgrywki, także części fabularnej, ale pozwala zdobyć osiągnięcia niemożliwe do zdobycia podczas podstawowej rozgrywki. Pomniejsze sprawy są czasami zadaniami dodatkowymi, ale często także musimy je przejść, bo bez nich nie rozwiążemy spraw podstawowych, których jest w grze pięć. Mnóstwo zadań pojawia się dopiero w trakcie wędrówki po ulicach Cordony, która przedstawia się zjawiskowo, ale o tym za chwilę.
Sherlock Holmes Chapter One to gra przygodowa akcji, w której gracze będą, oprócz zagadek i zadań stawać oko w oko z przestępcami, z którymi również staną do walki. Gra jednak nagradza nie strzelanie i pozbawienie życie innego człowieka, a jedynie jego schwytanie. Nie mniej jednak strzelania i bijatyk nie zabranie. Sama walki wykonane są na wzór klasycznych quick time eventów. Dla osób, takich jak ja, które nie chcą walczyć, na szczęście deweloperzy wbudowali opcję jej pominięcia, co mnie bardzo ucieszyło. Na graczy, którzy chcą sprawdzić się w bijatykach, albo przejść rozgrywkę w 100% czekają „Kryjówki bandytów”, w których nie uświadczą nic innego, jak tylko walki, strzelanki i wszelakie bijatyki.
Dodatkowo gra pozwala nam wybrać poziom trudności, co nie tylko daje możliwość łatwiejszej czy trudniejszej rozgrywki, ale także wzbogaca walkę, jej złożoność i umiejętności przeciwników, albo umożliwia na zupełne się jej pozbycie. Pominąć można także niektóre zadania, i zagadki, jak choćby zupełnie niedopracowane i zbyt przesadzone analizy chemiczne.
Od dwóch, a może nawet trzech odsłon serii widać jak studio Frogwares robi stopniowe postępy pod względem grafiki i sposobu wykonania gry. Sherlock Holmes Chapter One pod względem grafiki prezentuje się naprawdę dobrze. Szczególnie urokliwie wyglądają ulice wyspy Cordony, która ma do zaoferowania wiele miejsc, uliczek i lokacji. Miasto po którym głównie biegamy, bo Sherlock (nie wiedzieć czemu), na otwartej przestrzeni jedynie biega, jest tak przepastne, że możemy na nim spędzić naprawdę sporo czasu.
Miejscówki nie tylko są różnorodne, nie tylko bardzo szczegółowe i rozbudowane, ale przemierza je naprawdę sporo osób, na które niejednokrotnie będziemy wpadać, potrącać je i uderzać. O ile do lokacji, teł i tekstur graficznych nie można się przyczepić, o tyle wygląd postaci to już mniej ładny widok. Mam wrażenie, że wiele osób, z którymi przyjdzie nam porozmawiać wyglądają mniej profesjonalnie graficznie niźli te, które widzieliśmy w na przykład w Sherlock Holmes: Córka Diabła. Niestety nie zabrakło także graficznych wpadek, o których wkrótce napiszę.
Zanim skupię się na ojczystej wersji językowej, do której Frogwares zdążyło nas już w całej serii przyzwyczaić, słów kilka na temat udźwiękowienia i wersji angielskiej tejże przygodówki. Muzycznie nowa odsłona zapewnia nam atrakcje dźwiękowe na poziomie poprawnym, niczym szczególnym się nie wybijając. Praktycznie muzyka i dźwięki są, towarzyszą nam w rozgrywce, ale żeby mówić o ich dominacji, to już raczej nie. Czasami miałam wrażenie, że dźwięki muzyczne gdzieś zanikały, zdarzały się chwile ciszy, które łączę z ogólnymi problemami z optymalizacją gry.
Z pewnością na plus zasługuje praca aktorska, która jak zwykle w Sherlockach jest znakomita. Miło się słucha przyjemnej barwy głosu aktora wcielającego się w postać Sherlocka Holmesa, przyjemnie dla ucha brzmi także Jon. W głosie zawarte są właściwe emocje, zarówno złości, radości czy też objawów przyjaźni. Ich wyrazem jest sposób w jaki Jon nazywa swego najlepszego przyjaciela Sherlocka, do którego zwraca się w jeden jedyny sposób – Szerluś. Twórcy pokusili się w ostatniej odsłonie o pokazanie relacji, wielkiej przyjaźni między dwojgiem przyjaciół, Sherlockiem i Jonem, jednocześnie tworząc obraz przyszłego detektywa, jakiego znany już z innych growych tytułów, nie szczędząc graczom emocji i powodów do wzruszeń.
W tym miejscu należy płynnie przejść do wersji polskiej, która cieszę się, że jest i stanowi dobry kawałek roboty tłumaczy, ale niestety nie brakuje jej błędów i niedoróbek. Tekstów jest naprawdę sporo, gdyż rozgrywka w grze z serii Sherlock Holmes skupia się na informacjach. Większość z nich jest poprawnie przetłumaczona, ale jest także ta, która ma mnóstw literówek, a zdarzają się też teksty wcale nie przetłumaczone.
Oprócz niedociągnięć w tłumaczeniu, takiego sobie wyglądu postaci, przedobrzenia niektórych zadań, jak choćby wspomnianych już „analiz chemicznych” i pewnej powtarzalności, Sherlock Holmes Chapter One to większe i mniejsze potknięcia. Do mniejszych mogę zaliczyć dziwne zapisywanie się gry. Otóż oprócz automatycznego zapisu, który funkcjonuje obecnie w większości przygodówek, Frogwares wbudowali w grę formę ręcznego zapisu. I byłoby super, szczególnie, że pewne wybory takiego zapisu wymagają, gdyby save był nieco inaczej rozwiązany. Otóż nawet jeśli zapiszemy grę w danym miejscu, na przykład w dowolnym budynku, to po wczytaniu go, wylądujemy gdzieś na ulicach Cordony i do lokacji, w której byliśmy podczas zapisu, i tak będziemy musieli dojść. Hmm…..dziwne.
Większym problemem jest optymalizacja gry, która zwyczajnie kuleje. Nieźle jest w pomieszczeniach, w których rozgrywka przebiega dość płynnie i nie stanowi problemu. Gorzej gdy wychodzimy na ulice Cordony. Wtedy to już nie dość, że postać Sherlocka potrafi się przyciąć i to na dłuższą chwilę, to także co chwila pojawia się ładowanie się lokacji i ikona wczytywania. Zdarza się także problem ze stabilnością tła i wczytywaniem się tekstur, których elementy nagle znikają i pojawiają się.
W mojej wersji trafiłam także na bardzo przykry problem graficzny. Otóż na jednej z uliczek, w drodze ku kolejnemu zadaniu Sherlock wpadł i to w sposób dosłowny, w graficzną dziurę. Tkwił tak w rozmazanych teksturach, a ponad jego głową toczyło się życie w Cordonie, ludzie spacerowali po ulicach, jeździły dorożki itp. Nie sposób było wyjść z tego potwornego błędu. Jedyną możliwością to ponowne wczytanie gry i ominięcie tego miejsca. Żeby zatem dotrzeć do potrzebnej mi lokacji, przemierzyłam pół Cordony, klucząc po małych, bocznych uliczkach.
Te elementy zdecydowanie wymagają poprawy. Jak na razie zmiany w grze nie są zapewne możliwie, z racji sytuacji jaka panuje w Ukrainie, i z jaką muszą mierzyć się twórcy, który obecnie pracują i wprowadzają grę na inne platformy w systemie pracy zdalnej.
Podsumowując Sherlock Holmes Chapter One to gra, która zadowoli obeznanych z serią fanów, i da nieco frajdy tym, którzy po raz pierwszy mają z tym growym cyklem do czynienia. Zamysł wskoczenia do przeszłości Sherlocka i poznania początków jego kariery sławnego detektywa zaliczam na duży plus. Nie zawiodą się miłośnicy zagadek detektywistycznych, bo pracy im zdecydowanie nie zabraknie. Wątek fabularny plus poboczny tworzy dość długą grę, przy której możemy spędzić wiele godzin. Cudnie pokazana przyjaźń między Sherlockiem a Jonem, która zapewne wielu was wzruszy i spowoduje uśmiech na twarzy. Świetna gra aktorska, dobra, choć nie bez potknięć polska wersja językowa. Szkoda tylko, że pewne elementy w grze są nazbyt powtarzalne, że przygodówka pod względem optymalizacji nie zachwyca, a błędy graficzne, i nie tylko, nieco szpecą rozgrywkę. Miejmy nadzieję, że kiedyś te niedociągnięcia uda się deweloperom z Frogwares poprawić, a będziemy mieli świetny przygodowy tytuł, kolejny od tego zdolnego studia.
Bardzo dziękujemy studiu Frogwares za udostępnienie gry do recenzji!
Recenzowaliśmy grę w wersji na komputery osobiste na Steam.
Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu