Ubisoft Massive w zasadzie zadziwiło graczy, gdyż ledwie co zaserwowali swojego Avatara, aby za kilka miesięcy dostarczyć również Star Wars Outlaws. Wobec tego co się dzieje w branży gier nie można było zakładać, że to zadanie może się skończyć podwójnym sukcesem. Tak też niestety się stało, a efekty można było przewiedzieć już rok temu. Niestety Ubisoft ponownie popełnił błędy, które skutkują coraz to gorszą sytuacją całej korporacji. Z zadziwiających względów doczekaliśmy się premiery gry, której ewidentnie zabrakło czasu, aby poprzez szlify zapewnić wyższą jakość. Co zawiodło najbardziej? Co daje satysfakcję, a co zawodzi?
Autorzy zdecydowali się stworzyć swoją, zupełnie oryginalną postać Key Vess, która pod wieloma względami może przypominać Nathana Drake’a pomieszanego z Hanem Solo. Podobieństwo w obu przypadkach jest spore, przy czym ta bohaterka ma wyraźnie mniejsze doświadczenie. W związku z tym stara się wykorzystywać nieco inne sposoby, aby poradzić sobie z licznymi wyzwaniami. Szybko poznajemy ją w sytuacji, gdy musi dokonać ryzykownego skoku, przyciągającego na nią uwagę bezwzględnego Sliro Barshy. Rosły brodacz w chwili obecnej stara się zdominować kryminalny półświatek mafijny, na różne sposoby eliminując konkurencyjne frakcje.
Zerek Besh staje się coraz ważniejszym stronnictwem, co naturalnie stanowi coraz większe zagrożenie dla naszej bohaterki. W związku, z czym rozpoczyna się przygotowanie do kolejnych skoków oraz stworzenia zespołu, który będzie w stanie operować pomiędzy potężnymi gangami. W okresie pomiędzy „Imperium kontratakuje” i „Powrotem Jedi” panuje chaos, które syndykaty zbrodni oraz nielegalnego handlu starają się wykorzystać. Tak budują swoje wpływy oraz eliminują zagrożenia, nawet tak teoretycznie nieznaczące jak losy naszej awanturniczki.
Zaskakującą mnie zaletą Star Wars Outlaws okazały się dialogi. Można odnieść wrażenie, że być może Massive Entertainment skorzystało jednak z pomocy Lucasfilmu, gdyż rozmowy są bardziej naturalne, pasujące do gry, świata przedstawionego oraz filmowego charakteru. Dotyczy to nie tylko głównej opowieści, ale i zestawu pobocznych wątków i zadań. W przeciwieństwie do innych, nowoczesnych propozycji czujemy, że mamy do czynienia z charakterami, aniżeli pustymi NPC-ami bez żadnej ikry.
Szkoda, że równie wysokiej jakości nie był cały scenariusz. Pojawiają się w jego ramach niezłe momenty, ale nie brakuje poważnych kłopotów. To nie tylko zakończenie, które pojawia się nagle i przez to okazuje się zawodem. Kłopoty dotyczą niektórych wątków, zadań czy postaci, które zdają się dostrzegalnie odstawać od pozostałych. Protagonistka niestety nie zapada zbyt mocno w pamięci, choć na szczęście są chwile, gdy możemy ją polubić. Wpisuje się w schemat przygodowego kina, jednocześnie nie będąc zawsze najlepsza we wszystkim.
Jednym z największych problemów gry Star Wars Outlaws był marketing, który poza pierwszym pokazem rozgrywki nie skupiał się na formule. A to spory kłopot, gdyż mamy tutaj do czynienia z naprawdę mocną skradanką. Główny nacisk pojawia się na ten sposób radzenia sobie z przygotowanymi wyzwaniami, choć niestety nie jest to najlepiej rozwiązane. Ścieżek dostania się do celów nie ma aż tak wiele, w związku z czym fani przekradania się czy cichego eliminowania zagrożenia poczują się najlepiej w tej przygodzie. Sporą pomocą okazuje się towarzysz protagonistki Nix, który jest w stanie na dystans interweniować, bez przyciągania na nas uwagi rywali.
Do dyspozycji otrzymujemy solidny zestaw narzędzi, ale nie jest to nic odświeżającego. Większość aspektów wykonano nie najgorzej, choć niestety nic tutaj nie wybija się ponad generalny standard. Ba w zasadzie można by rzec, że strzelanie, poruszanie się, projekt poziomów, ich skomplikowanie oraz różnorodnych przeciwników są solidne. Pod wieloma względami mamy do czynienia ze zrealizowaniem wszystkiego zgodnie z założeniami, ale całości brakuje tej wyjątkowości, która przyciągałaby przed ekrany jak potrafią to czynić między innymi ostatnie DOOM-y czy Elden Ring. One także nie są doskonałe, ale potrafią mechanicznie zachwycić przywiązaniem do detali.
Pakiet misji głównych, liczne i różnorodne wątki poboczne, dodatkowe aktywności oraz pomniejsze inicjatywy spełniają współczesne oczekiwania. Niektóre z nich potrafią nawet dostarczyć nam więcej satysfakcji z realizacji, aniżeli najistotniejsze i najbardziej dopracowane zadania. W ramach kilku planet zwyczajnie mamy co robić, a dodatkowo liczyć możemy na atrakcyjną różnorodność. Jeżeli nie jesteście zmęczeni otwartymi światami, otrzymacie to czego generalnie można oczekiwać. Dotarcie już przebiega płynnie, co tylko pokazuje jak zacofany był Starfield.
Znacznie gorzej prezentuje się kwestia interfejsu, który niepotrzebnie skomplikowano, przez co przeglądanie zapisanych informacji odnośnie misji jest trudniejsze. Aż się nie chce tam zaglądać, próbując ograniczyć się do mapy. Zachowanie sztucznej inteligencji często potrafi być dziwne, a nawet absurdalnie słabe. Przeciwnicy potrafią łatwo tracić uwagę, kierują ją w niespodziewaną stronę lub gubią się w sytuacji, gdy nie powinno mieć to miejsca. Nie brakuje momentów, gdy nagle ktoś ze sporego dystansu nas dostrzega i bardzo szybko przechodzi w tryb podejrzenia. Brakuje często konsekwencji czy sensu, a zjawisko to występuje na tyle często, że trudno na to przymknąć oko.
System strzelania jest okej, ale najlepszym rozwiązaniem jest pozostać w cieniu. Przejmowanie karabinów umożliwia nam swobodne żonglowanie modelami, ale koniec końców Vess posługuje się swoim ulubionym blasterem. To dobre wyjście z trudnej sytuacji, ale niewystarczające, aby poradzić sobie z większymi zastępami przeciwników. Poziom zdrowia umożliwia przetrwanie kryzysu, ale nie odparcie przeważających sił. Skryta rozgrywka jest po prostu domyślną oraz preferowaną formą, bez której nie będziemy w stanie z satysfakcją poznawać tę historię.
Teoretycznie pierwsze zapowiedzi sugerowały, że Star Wars Outlaws może być jedną z najładniejszych gier tej generacji. Ostatecznie tak się nie stało, a moje serce bardziej skradła efektowna Pandora. Przygotowane planety świetnie wpasowują się w obraz kosmicznego uniwersum, ale powtarzają także środowiska aż za dobrze znane. Nie jest to jakaś spora wada, ale ile razy można powracać na nudną pustynię? Mając tak zaawansowaną technologię, sporą szczegółowość tekstur, ich rozległość, rozdzielczość oraz jakość, można było zaoferować zachwycające widoki. Zabieg związany z podwójnymi czarnymi pasami powinien podnieść wizualia, ale faktycznie tego nie czyni. Filmowości też specjalnie nie dodaje, choć faktycznie panoramy potrafią zrobić spore wrażenie.
O ile stroje oraz niektóre postacie prezentują się same w sobie znakomicie, o tyle animacje stają już na zdecydowanie niższym poziomie. Ruchome elementy w ostatnich latach coraz dynamiczniej odstają względem stacjonarnych, ale w tym tytule uwidacznia się to dodatkowo. Kłopoty te potrafią się mocno napiętrzyć, choć przy dużej ilości obiektów tytuł na moim PC-ie działał naprawdę stabilnie. Szkoda, że odbyło się to kosztem między innymi obniżenia jakości efektów odpowiedzialnych między innymi za wybuchy oraz ogień, które we wspominanym Avatarze wypadają dostrzegalnie gorzej. Mały postęp dokonano w sferze prezentacji dialogów, którym bliżej do Wiedźmina 3, aniżeli budżetowego Assassin’s Creed Mirage.
Osadzenie growej opowieści w ramach całych Gwiezdnych Wojen zostało wykonane solidnie, choć samo zadanie nie było łatwe, gdyż ponownie mamy do czynienia z mocno już ogranym okresem. Autorzy co nieco postarali się wprowadzić, ale obiektywnie rzecz ujmując nie mogli sobie wiele pomóc. Postacie, obiekty, przedmioty czy budynki i otoczenie spokojnie mogłyby się pojawić na Srebrnym Ekranie czy w ramach seriali na Disney+. Osoby odpowiedzialne za to, aby gra mocno przypominała Star Warsy sprawiły, że produkcja doczekała się nowego, mocnego punktu.
O ile w całości rozumiem zamysł filmowego ścięcia ekranu, o tyle pamiętam jak mocno za ten aspekt krytykowane było The Order 1886. Tytuł od Ready At Dawn mógł się w zamian pochwalić niezwykle imponującą jak na ówczesne czasy oprawą graficzną. Tymczasem SW Outlaws niestety nie potrafi wejść na takim poziom. Co gorsza, interfejs nie radzi sobie najlepiej na komputerach, gdyż sporo należy się napracować, aby go dobrze sobie dostroić przy ogrywaniu produkcji trochę dalej niż bezpośrednio przy biurku oraz monitorze. Nie tak to powinno funkcjonować, a sam efekt w ogóle nie przypomina najlepszych chwil, które niektórzy fani spędzali w kinie przy okazji oglądania poszczególnych trylogii Gwiezdnych Wojen.
Udźwiękowienie co prawda nie zachwyca pod względem precyzji wykonania, ale z drugiej strony świetnie się spisuje w całego uniwersum. Ewidentnie ktoś zadbał o sporą spójność, pozostawiając przestrzeń na własną interpretację oraz swobodę artystyczną. To plus, dostrzegalny między innymi w niezłej ścieżce dźwiękowej. Być może nie będę jej sobie puszczał w trakcie biegania, ale wpisując się skutecznie w tło wydarzeń.
Star Wars Outlaws oferuje polskim graczom tłumaczenie w formie napisów, które jesteśmy w stanie dostosować. Wszystko wykonane zostało w tej sferze starannie, bez większych błędów. W ten sposób zarówno interfejs, jak i poszczególne dialogi oraz napisy doczekały się godnej konwersji, uzupełnionej dodatkowo o dobre osadzenie w ramach całego świata przedstawionego.
Przyznam się szczerze, że nie miałem żadnych większych oczekiwań względem Star Wars Outlaws. Wraz z każdym zwiastunem czułem się coraz bardziej zawiedziony tym, co widzę. Kampania marketingowa jest o tyle szokująca, że… w zasadzie nie opisała tego, czym w zasadzie ta gra jest. Otóż poza gadaninami o otwartym świecie, należało zademonstrować, że mamy do czynienia ze skradanką z szeregiem dodatkowych aktywności. Skupiono się na tych drugich, a ich główną wadą jest brak doszlifowania. Niepoważne podejście do szeregu mechanik, systemów oraz detali obecne jest w wielu sferach, obniżając ogólne doświadczenie. Szkoda, że zdecydowano się wypuścić ten tytuł tak szybko, gdyż spokojnie można by nieco inaczej nim zarządzić. Doszlifowanie kilku mechanik czy pomysłów z pewnością pozytywnie przełożyłoby się na ostateczny kształt gry. Ktoś jednak wybrał wcześniejszy termin i popełnił błąd, ponieważ koncertowo zaprzepaszczono spory potencjał na sukces.
Dziękujemy Ubisoftowi za zapewnienie kopii recenzenckiej Star Wars Outlaws!
Recenzowaliśmy wersję na komputery osobiste (Ubisoft Connect).
Spis treści:
Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu